Król mojego serca

Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

----------

Ben

----------

Uporczywe brzęczenie z mojego telefonu zaczyna działać mi na nerwy. Od rana się włącza i choć kusi mnie, żeby go dalej ignorować, zmuszam się, żeby odchylić się od okna i złapać go. Ocieram sen z oczu, siadam i odblokowuję ekran. Jest gorzej, niż się spodziewałem. Mam 58 nieodebranych połączeń i 237 nieprzeczytanych SMS-ów. Wpada kolejny; ten od mojego agenta.

Jesteś legendą. Znajdź gazetę. Włącz telewizor. Jesteś wszędzie.

Nie słucham jego rad. Jest wcześnie, a ja wciąż jestem wyczerpany po wczorajszej nocy. Zanim stawię czoła światu, przydałaby mi się kawa i śniadanie. Dużo śniadania. Umieram z głodu. Odkładam telefon z powrotem na szafkę nocną, twarzą w dół, żeby łatwiej było zignorować zaporę ludzi próbujących się ze mną skontaktować, a potem przesuwam się w górę i schodzę z łóżka. Moje ciało krzyczy, żebym się położyła. Obolałe mięśnie, obolałe stawy - długi bieg w playoffach zrobi to z tobą. Patrzę w dół na pokaźnego fioletowo-czarnego siniaka na moich żebrach. Carmelo Taylor uderzył mnie wczoraj cholernie mocno łokciem, kiedy próbował zablokować mój rzut decydujący o zwycięstwie. Sędzia nie uznał faulu. Nie żeby to miało znaczenie. Nic tak nie mówi "Fuck you" jak przejechanie kolesia i trafienie trójki na oczach jego własnej ławki. Uśmiecham się myśląc o tym. Bez wątpienia to jest moment, o którym wszyscy będą mówić dziś rano. Rząd prasy ustawiony pod obręczą prawdopodobnie uchwycił to pod każdym kątem. Mam nadzieję, że Carmelo dostanie kopię.

Z salonu rozlega się kobiece przekleństwo, a ja przewracam oczami. Powiedziałem Anthony'emu, że nie chcę, żeby przyprowadzał do naszego apartamentu jakiekolwiek dziewczyny. Idiota nie posłuchał, co oznacza, że zanim wyjdę z pokoju, chwytam jakieś bluzy i naciągam je na siebie, ignorując protesty żeber, kiedy się schylam.

Zostałbym zaszyty w swoim pokoju, dopóki nie odejdzie, ale jestem głodny i spragniony.

Wychodzę do salonu, a confetti chrzęści pod moimi bosymi stopami.

Najwyraźniej Anthony urządził sobie małe święto po tym, jak zasnąłem zeszłej nocy. Jego drzwi są szeroko otwarte, a obok niego na łóżku śpi jakaś dziewczyna. Kolejna wychodzi z łazienki; na szczęście ta jest w pełni ubrana.

"Gdzie jest mój but?!" jęczy trzecia dziewczyna.

Wyskakuje z drugiej strony kanapy w salonie i krzyczy, gdy widzi, że tam stoję. Przyciska dłoń do piersi, a z jej ust wydobywa się długi ciąg przekleństw.

Uśmiecham się, co oznacza, że to już dwa razy w ciągu jednego poranka. Rekord jak na razie.

Jej szok ustępuje miejsca zaskoczeniu. Przestraszyłem ją na początku, ale teraz, kiedy zarejestrowała, kim jestem, jej twarz robi się buraczkowo czerwona.

"Ben Castillo..." Jej usta się otwierają, a ona rozgląda się dookoła, jakby chciała się z kimś podzielić tą wiadomością. "Ty - byłeś w tym apartamencie ostatniej nocy?" pyta, wskazując na drzwi za mną.

Kiwam głową.

"Nie ma mowy." Śmieje się i kręci głową. "Gdybym wiedziała..."

Co? Wykopałaby moje drzwi? Mauled me?

Ze sposobu, w jaki bezczelnie skanduje po mojej nagiej klatce piersiowej, nie wydaje mi się, że aż tak bardzo.

Czekam, aż coś się we mnie poruszy. Pragnienie. Potrzebę. Pożądanie. Pieprzony przebłysk życia. Nie jest źle wyglądająca. Anthony jest tak płytki jak tylko się da. Lubi kobiety z krągłościami i seksapilem, więc na papierze ta kobieta spełnia wszystkie kryteria tego, co powinno mnie podniecać... ale tak nie jest. Jestem załamany. Znudzony. Odrzucony przez każdą kobietę, którą spotkałem w ciągu ostatnich pięciu miesięcy.

"Czy potrzebujesz pomocy w dotarciu do domu?" Pytam, próbując przesunąć tę niezręczną sytuację dalej. Na wszelki wypadek, gdyby miała złe wyobrażenie, wyjaśniam. "Mogę załatwić ci Ubera lub taksówkę, cokolwiek jest łatwiejsze".

Jej twarz zmienia się wtedy. Jej uśmiech dociera do jej oczu i wygląda na ulgę, może nawet wdzięczną za moją dobroć.

Pocieram przód szyi, w górę wzdłuż zarostu pod brodą, którego nie goliłem od kilku dni. Mam zamiar doczepić się do Forgeta, o którego pytałem, kiedy w końcu się odzywa.

"To byłoby świetne, faktycznie. Dzięki. Muszę tylko znaleźć-"

Wskazuję w górę. "Twój but?"

Jej sandałek z paskiem zwisa z kończyny żyrandola w apartamencie.

Śmieje się. "Racja. Oczywiście. Dlaczego mój but nie miałby dyndać z sufitu?"

Ona porusza się wokół kanapy, aby spróbować go dostać, ale widząc, że jestem profesjonalnym koszykarzem tutaj z wysokości, aby udowodnić, biorę to na siebie, aby sięgnąć i złapać go przed podaniem go do niej. Jej policzki rozgrzewają się nowym kolorem, a ona sama zakłada swoje ciemne włosy za jedno z uszu.

"Dziękuję."

Kiwam głową i odchodzę, dając jej przestrzeń do zakończenia zbierania jej rzeczy.

"Anthony!" Krzyczę, budząc go, jakbym był jego krotochwilnym rodzicem. "Twój przyjaciel jest gotowy do wyjścia!"

On jęczy i podnosi długopis z jego szafki nocnej, aby mógł rzucić go w moim kierunku. To clatters o jego futryny przed upadkiem limply do podłogi. "Jest środek nocy!"

"Ładnie, tak. Dobre maniery, pączku. Jest dziesięć rano. Wstań i pomóż mi posprzątać to miejsce."

Odmawia podporządkowania się, więc wchodzę do jego pokoju i znajduję jego portfel na konsoli telewizyjnej. Wyrywam z niego kilkaset dolarów i kieruję się z powrotem do kobiety w salonie, do której teraz dołączył jej przyjaciel, który był w łazience.

"To za dojazd do domu", mówię im. "Czy znasz kobietę w łóżku?" pytam, kiwając z powrotem w kierunku sypialni Anthony'ego.

Zanim mogą odpowiedzieć, kobieta, o której mowa, scurries obok mnie, kurczowo trzymając torebkę i buty do swojej klatki piersiowej. Przynajmniej nie wyglądają na takich, którzy zamierzają się ociągać. Już zaczynają kierować się do drzwi.

"Hej, chodźcie, panie", protestuje Anthony. "Mamy cały ranek!"

"Nie słuchaj go," argumentuję. "On zaraz wstanie i pomoże mi posprzątać ten apartament. Nie chcesz na to zostać".

"Jak cholera jestem! To dlatego hotele mają gosposie!" protestuje Antoni, chowając głowę pod poduszkę.

Dobrze wie, że nie zostawiamy go tak wyglądającego. Gosposie - które dostają gówniane wynagrodzenie - nie powinny być temu poddawane. Moja mama sprzątała domy i uderzyłaby mnie w tył głowy, gdyby zobaczyła, w jakim stanie jest to miejsce.



Rozdział 1 (2)

Odprowadzam trio do drzwi, upewniając się, że żadne z nich nie rozproszy się w drodze do wyjścia z podniebnego apartamentu. Przechodzimy przez foyer, gdzie pięciostopowa aranżacja kwiatowa siedzi w centrum obskurnego stołu, kiedy dziewczyna od butów z żyrandolem odwraca się do mnie.

"Gratulacje przy okazji. Mistrzowie kraju."

Kiwam głową. "Och, tak, dzięki."

Prawa strona jej ust podnosi się w nieśmiałym uśmiechu. "Czy moglibyśmy zrobić sobie z tobą szybkie zdjęcie, zanim wyjdziemy?".

To co zostało z mojego dobrego nastroju znika.

"Nie."

Ona wzrusza ramionami, niezrażona moim kurtuazyjnym tonem. "Right. Nie możesz mnie winić za to, że próbowałem."

Byłem w grze wystarczająco długo, by wiedzieć, że nie należy robić sobie z nimi zdjęć. Te kobiety wydają się miłe, ale ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest jedna z nich biegająca po mediach społecznościowych, rozsiewająca plotki o mnie i o tym, co robię poza kortem. Nie zapraszam do swojego życia goniących za koszulkami z jakiegoś powodu. Nawet bez zdjęcia nic nie stoi na przeszkodzie, żeby poszli do prasy i opowiedzieli o tym spotkaniu właśnie teraz. Anthony dostanie po uszach, jak tylko skończę ich wyprowadzać. Jest pięć lat młodszy ode mnie i nadal zielony w tak wielu kwestiach. Może wezmę przykład z mojej mamy i dam mu klapsa w głowę.

Na zewnątrz apartamentu kobiety kierują się w stronę banku prywatnych wind, machając do mnie przez ramię. Kiedy metalowe drzwi się zamykają, wzdycham z ulgą i spoglądam w dół na stos gazet czekających na szczycie maty powitalnej w pokoju.

Na szczycie siedzi "Chicago Tribune".

ZNOWU MISTRZOWIE!

LA POKONUJE CHICAGO PO CZWARTY Z RZĘDU TYTUŁ.

Pod nagłówkiem znajduje się zdjęcie mnie trzymającego złote trofeum mistrzostw NBA z kolegami z drużyny stłoczonymi wokół mnie, uśmiechającymi się szeroko. Obok tego zdjęcia jest jeszcze jedno, na którym widać, jak mój rzut za trzy punkty wpada do siatki w ostatniej sekundzie czwartej kwarty, zapewniając Los Angeles zwycięstwo.

"Już wstałem", mówi Anthony z jękiem za mną. "Jesteś szczęśliwy?"

Podnoszę gazety i niosę je do środka. Będzie chciał się im przyjrzeć. To był jego pierwszy tytuł, stąd też wczoraj wieczorem poszedł na całość.

Uderzam nimi o jego klatkę piersiową, gdy przechodzę obok, a on spieszy się, by je złapać, zanim zsuną się na podłogę.

"To jest to, co lubię widzieć", żartuje, zerkając w dół na Tribune. "Moja twarz na pierwszej stronie. To znaczy, pewnie, z tego kąta widać tylko połowę mnie, ale przynajmniej się uśmiecham." Marszczy papier, gdy trzyma go w górze, bym mogła go zobaczyć.

Wzdycham, gdy rzucam się na kanapę w salonie i opuszczam głowę do tyłu, by spojrzeć w sufit. Jestem więcej niż wyczerpany; jestem zmęczony. Potrzebuję miesiąca wolnego, ale go nie dostanę. Nie dostanę nawet tygodnia. Za dwa dni mamy rozpocząć treningi do igrzysk.

"Czy zabiłoby cię to, gdybyś wyglądała na szczęśliwą do zdjęć?", prosi.

"To jest moja szczęśliwa twarz."

Szczeknął śmiechem, jakby to była najzabawniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszał.

Krzykliwy dźwięk dzwonka hotelowego telefonu zaskoczył nas obu. Wiedziałem, że to się w końcu stanie; mogę pozostać poza siecią tylko przez tak długi czas. Mogę wyciszyć mój telefon i odwrócić go do góry nogami, ale mój agent, mój menedżer, mój trener, mój publicysta, mój dobry do niczego ojciec - zawsze znajdą sposób, aby mnie dosięgnąć.

"Zajmę się tym", mówi Anthony, upuszczając gazety na stolik w drodze do telefonu.

Słucham jego rozmowy, obstawiając w głowie, kto może być po drugiej stronie linii. Nie flirtuje, więc to nie może być moja publicystka. Jest trzy razy starsza od niego, ale nie pozwala, żeby to go powstrzymało.

"Poczekaj, podaj mi ten adres jeszcze raz", mówi Anthony, pstrykając palcem na mnie, zanim mimowolnie coś zapisuje.

Nie ruszam się ani o jotę, bo wyginam brwi, jakby chciał powiedzieć: "Pstryknij jeszcze raz palcem, a zerwę to".

Przewraca oczami i zawiesza rozmowę, żeby złapać długopis, którym wcześniej próbował we mnie rzucić. Kiedy kończy rozmowę telefoniczną, podnosi kartkę papieru i macha nią w powietrzu.

"Kto to był?" pytam, ciekawość zwycięża.

"Przedstawiciel komitetu olimpijskiego".

"Ach tak?"

"Okazuje się, że w końcu znaleźli dla nas miejsce do trenowania. Pakuj swoje kowbojskie buty, kolego. Jedziemy do Teksasu".



Rozdział 2 (1)

==========

Rozdział drugi

==========

----------

Raelynn

----------

Dale's Diner jest wypełniony plotkarzami. Każde miejsce przy ladzie jest zajęte, a ja przez cały ranek biegam jak oparzona, próbując uzupełniać kawę, podawać posiłki i czyścić brudne naczynia.

"Słyszałam, że od miesięcy mają tam wykonawców z dużego miasta, którzy przebudowują to stare ranczo" - deklaruje Jeananne z uśmiechem, jakby upuszczała jakąś naprawdę ciekawą informację.

"Sam widziałem ciężarówki do przeprowadzek" - przysięga Doyle, pochylając się do przodu i podnosząc głos, by cała knajpa mogła usłyszeć jego pewne siebie twierdzenia. "Cały ich sznur wjechał do miasta w zeszłym miesiącu. Musiał być tuzin przewożących lord wie co".

"Skończyłaś, Mable?" pytam, sięgając po jej talerz.

"Jeszcze nie, kochanie", odpowiada, odsuwając mnie od siebie i słuchając Doyle'a.

Ani jednej z tych osób nie obchodzi, że moja zmiana wkrótce się skończy. Cały ranek łamię sobie kręgosłup, czekając na nich, a jeśli wyjdę przed nimi, mogę pożegnać się z moimi skromnymi napiwkami. W Dale's nie ma systemu dzielenia się napiwkami. Według mądrych słów mojej babci, dostajesz to, co dostajesz i nie rzucasz się w oczy.

Zostawiam talerz Mable na swoim miejscu i ruszam w dół linii, próbując wyczyścić to, co mogę. Nikt nie chce opuścić swojego miejsca i przegapić toczącej się rozmowy.

Z przewróceniem oczami - oczywiście ukrytym (w końcu to Południe) - wyciągam ręcznik do naczyń z tyłu fartucha i wracam do wycierania lady.

Te plotki to nic nowego. To wszystko, o czym każdy w Pine Hill mówił przez ostatnie kilka tygodni. Nasze małe miasteczko, populacja: zbyt mała, by ją policzyć, gości przez najbliższy miesiąc męską reprezentację olimpijską USA w koszykówce, podczas gdy przygotowuje się ona do letnich igrzysk. Nikt tak naprawdę nie wie na pewno, dlaczego wybrali Pine Hill, ale słowo daję, główny trener drużyny kupił kawałek ziemi niezbyt daleko od miasta w zeszłym roku i buduje tam ogromny obiekt treningowy. Kilku miejscowych chłopaków dostało nawet zlecenie na treningi, choć najwyraźniej podpisali jakiś rodzaj kontraktu, w którym obiecują, że nie będą o tym głośno mówić, bo wszystko jest dość ciche.

"Widziałam wczoraj czerwone Lamborghini pędzące w dół Main", mówi Mable do grupy upominającym tonem. Uśmiecham się na widok sposobu, w jaki wymawia nazwę samochodu, rozciągając ją naprawdę dobrze, tak że zajmuje jej to dwa razy więcej czasu.

Doyle mówi. "Nie wiadomo, jakich oprychów przyciągną do miasta".

Po raz setny tego ranka gryzę się w język. Jak dla mnie, temu miastu przydałoby się trochę "riffraff". Może ta cała "hołota" zamknęłaby się w swoich pułapkach, zjadła posiłki i wyszła natychmiast po wręczeniu mi grubych napiwków.

Dwa talerze z jedzeniem prześlizgują się przez szczelinę między ladą a kuchnią.

"Zamówienie w górę!"

Upuszczam ręcznik i szybko biorę gorące talerze, zręcznie dostarczając je parze przy oknie. Nie rozpoznałem ich, kiedy po raz pierwszy przybyli i normalnie ich obecność byłaby rozmową poranka, ale przy wypełnionej po brzegi jadłodajni, starzy wyjadacze siedzący przy ladzie nawet ich nie zauważyli. Para jest zdecydowanie spoza miasta. Dziennikarze lub reporterzy z wyglądu. Obok notesów mają wyciągnięte laptopy. Trzymają głowy pochylone razem, a rozdzielają się tylko wtedy, gdy muszą zrobić miejsce na stole na jedzenie.

I head back to the counter for a fresh pot of coffee and carry it back to top off their mugs. "Y'all potrzebują czegoś jeszcze? Syrop? Ketchupu?"

Kobieta - chuda brunetka w monotonnym kremowym stroju - zmarszczyła nos na sugestię przypraw. "To jest w porządku. Dziękuję."

Patrzę jak podnosi widelcem porcję jajecznicy, wyraźnie zrozpaczona faktem, że została ugotowana w tłuszczu z bekonu.

"Sorry 'bout that," I say, leaning in and dropping my voice. "Próbowałem powiedzieć Cookowi, że chcesz, aby twoje jajka były ugotowane 'zdrowo', ale między nami, nie jestem pewien, czy kiedykolwiek słyszał to słowo."

Przyklejam kpiący uśmiech, którego ona nie odwzajemnia, a potem zerkam na jej towarzysza.

Ma pretensjonalne okulary i płaski wyraz twarzy. Wygląda na to, że on też nie jest zbyt zadowolony ze swojego śniadania. Przyglądam się jego jajkom, bekonowi i hash browns. Dla mnie to wszystko wygląda całkiem nieźle. To znaczy, nie zjadłabym tego, ale to tylko dlatego, że codziennie przez wiele godzin jestem otoczona jedzeniem śniadaniowym. Dziewczyna może wąchać bekon tylko tyle dni z rzędu bez utraty apetytu na ten produkt.

"Cóż, holler jeśli potrzebujesz czegoś," mówię, obracając się na moich piętach, zrozpaczony faktem, że prawdopodobnie właśnie stracił się kolejny napiwek na rano.

Jest już prawie jedenasta, a ja jestem u Dale'a od wpół do piątej. Myślenie o skromnej gotówce, którą zarobiłam, sprawia, że żołądek skręca mi się z niepokoju. Mogłabym zostać i pomóc Christine w porze lunchu - może udałoby mi się zdobyć jeszcze kilka dolarów - ale wtedy spóźniłabym się do mojej pracy w domu.

Wymieniam dzbanek z kawą i po raz ostatni próbuję grzecznie zasugerować, że staruszkowie przy ladzie zapłacą swoje rachunki i pójdą w swoją stronę, ale nikt nie reaguje.

Rozwiązuję mój krótki fartuch, kiedy Christine przepycha się przez drzwi kuchenne i wpada na mnie.

"Birdie, gdybym był tobą, chciałbym oczyścić się szybko," mówi, jej głos niski. "Widziałam Patryka z tyłu, jak palił. Pewnie w każdej chwili wpadnie tu wkurzony o coś lub coś innego."

Dreszcz strachu przebiega w dół mojego kręgosłupa i nie tracę czasu na zbieranie swoich rzeczy. Christine i ja jesteśmy dobrze naoliwioną maszyną. Ona wie, że nigdy nie zostawiłbym jej w chaszczach od razu. Wszystkie moje stoły są dobrze zadbane, więc może dostać się do pracy od razu toczenia srebra i podejmowania więcej mrożonej herbaty na lunch rush. To ona będzie dostawać większość moich napiwków, kiedy ci ludzie w końcu stąd wyjdą, ale nie przeszkadza mi to aż tak bardzo. Ma cztery małe usta zależne od niej; potrzebuje pieniędzy tak samo jak ja.




Rozdział 2 (2)

"Do zobaczenia jutro?" pyta ze zmęczonym uśmiechem.

"Jutro." Kiwam głową.

Właśnie wtedy, Cook dings dzwonek dla innego zamówienia w górę, popychając styropianowe pudełko to-go mój sposób.

Uśmiecham się i trzymam je w górze w podziękowaniu, doceniając, że poświęca czas, aby nakarmić mnie przed opuszczeniem moich zmian. Dzisiaj, to prawdopodobnie niektóre z tej sałatki z kurczaka widziałem go przygotowując trochę temu. Mój głodny żołądek wydaje pomruk, gdy wybiegam przez drzwi frontowe, unikając parkingu pracowniczego w celu ominięcia Patricka. Nie powinienem, ale zawsze parkuję z boku knajpy, a nie z tyłu. Jestem na tyle sprytna, żeby nie wystawiać się tam sama i nie kusić losu. Patrick jest dość nieszkodliwy przez większość czasu, ale nie ma potrzeby, żeby się przed nim plątać bez powodu.

Zmierzając do starego, bordowego sedana mojej babci, kończę rozwiązywać fartuch i ściągam go z okolic bioder. Zanim dotrę do następnej pracy, zjeżdżam z drogi i zamieniam mój strój z knajpy w stylu lat pięćdziesiątych na czarny t-shirt i spodenki treningowe. Chciałabym mieć czas na prysznic - pachnę, jakbym właśnie wypełzła z kadzi z tłuszczem - ale nie ma czasu. I tak już jest blisko, zwłaszcza gdy wcisnęłam korbę do stacyjki i nad kierownicą zapaliła się kontrolka gazu. Dlaczego?! Dlaczego to zawsze dzieje się w najgorszym możliwym momencie?! Czy ja właśnie nie dostałem gazu jak... no dobra, jasne, teraz jak o tym myślę, to minęło trochę czasu i tak, ostatnim razem zatankowałem tylko do połowy, bo nie miałem przy sobie wystarczająco dużo gotówki na pełny bak.

Pomijając irytację, mam szczęście, że jedyna stacja benzynowa w mieście znajduje się naprzeciwko Dale'a. Przeciąłem dwupasmową autostradę i zaparkowałem przy pierwszej wolnej pompie. Po zapłaceniu dziesięciu dolarów i zatankowaniu paliwa uświadamiam sobie, że dr Tully stoi po drugiej stronie mojej pompy z przyczepą przyczepioną do tyłu swojej ciężarówki. W jej wnętrzu znajduje się ogromny siwy koń, który patrzy na mnie uduchowionymi brązowymi oczami. Kiwam głową na powitanie dr Tully'emu, a następnie spoglądam na konia.



"Zabieram ją do kliniki" - wyjaśnia.

"Nic jej nie będzie?"

"Mam nadzieję, że tak."

Kiwam głową, współczując biedakowi.

"Mam jabłko w mojej torbie. Czy ona może je zjeść?"

On wzrusza ramionami, jakby chciał powiedzieć Dlaczego nie? i spieszę się wokół boku samochodu, aby go zdobyć. Mój żołądek protestuje mi oferując mój podwieczorek komuś innemu, ale mam mój lunch, który mnie odstrasza.

"Masz, weź to", mówię do konia, trzymając go do prętów przyczepy. Ona nie idzie na to na początku. Oczyszcza swoje nozdrza i kiwa głową, próbując sprawić, żebym zostawił ją w spokoju. "To nie zrobi ci krzywdy. To tylko jabłko. Masz, spójrz."

Biorę kęs, a następnie trzymam go z powrotem do konia, aby mogła dobrze powąchać. To robi sztuczkę. Bierze je z mojej ręki tak delikatnie i zostaje z tyłu przyczepy na tyle długo, że pozwalam jej poklepać się po nosie, podczas gdy ona je zjada.

"Dr Tully jest najlepszy w mieście," szepczę do niej. "Naprawi cię jak nową".

Wciąż ją klepię, kiedy czarny SUV zjeżdża z autostrady i zwalnia do zatrzymania się przy pompie za moją. Nie znam się na samochodach, ale wiem, że ten jest ładny. Wszystkie małe koordynujące dzwonki i gwizdki mówią mi, że prawdopodobnie został zrobiony na zamówienie. Co za głupota, żeby wydawać na to pieniądze. Daj mi tę samą kwotę, a nakarmię każdą głodną gębę w tym mieście dziesięć razy.

Moja opinia o samochodzie musi być wypisana na mojej twarzy, bo kiedy kierowca fantazyjnego SUV-a otwiera drzwi i patrzy na mnie, jego brwi marszczą się, odzwierciedlając mój wyraz twarzy.

Wygładzam swoje rysy, ale to za mało i za późno.

Myśli, że go oceniałam, i cóż... byłam.

Zatrzaskuje drzwi swojego samochodu, a ja w końcu rejestruję pełny pakiet, który prezentuje. Gdyby moja babcia tu była, gwizdałaby długo i nisko, może nawet wachlowałaby swoją twarzą i dodała Lorda Wszechmogącego, wszystko po to, by dać światu znać, jak przystojnego znalazła tego nieznajomego. Począwszy od brązowych, falujących włosów, przyciętych krótko po bokach i nieco dłuższych na czubku, po mocno podkreślone brązowe oczy i ostrą szczękę, pokrytą ciemnym zarostem. Jego opalona skóra sprawia, że wygląda jakby właśnie był na jakichś cudownych letnich wakacjach. Nie byłam na takich, powiedzmy, nigdy, ale Boże, samo patrzenie na niego jest jak wzięcie mini wakacji.

Nadal się na mnie marszczy, ale odpuściłam sobie wcześniejszą irytację. Możesz jeździć, czym chcesz, nieznajomy. Nie pozwól, żebym cię zatrzymał.

Nawet nie ukrywam swojego oczywistego perorowania na jego temat, a dlaczego miałabym?

W tym mieście nie ma nic fajnego do oglądania, nic poza polami uprawnymi i chłopcami, których znam od czasów, gdy byłam w pieluchach. Ten człowiek zatrzymał się tu tylko w drodze do innego miejsca, więc nie ma nic złego w tym, że pozwolę mu zatrzymać swoją uwagę.

Poza tym, nie gapię się tak długo. Jego przyjaciel dopiero teraz wysiada od strony pasażera SUV-a, robiąc wielki pokaz rozciągania pleców.

"Jezu, jesteśmy na środku niczego" - mówi jego przyjaciel, obracając się w kółko. "Myślisz, że jedziemy we właściwą stronę? Przysięgam, że powinniśmy byli skręcić tam w lewo. Mój telefon prawie nie ma tu sygnału". Uderza telefonem o swoją dłoń, jakby to mogło pomóc. "Będziemy musieli poprosić ich o zainstalowanie wieży komórkowej, żebyśmy mogli połączyć się z cywilizowanym światem".

Wracam do szorowania.

Moje miasto może nie jest Nowym Jorkiem, ale jesteśmy wystarczająco cywilizowani. Cóż...większość z nas.

Nieznajomy nie zawraca sobie głowy skargami przyjaciela, wciąż patrząc na mnie. Od razu wracamy do bycia na siebie złymi. To zabawne, naprawdę. Co mu w ogóle wlazło w tyłek? Dlaczego on tak na mnie patrzy? Wiem, dlaczego się krzywię, i mam dobry powód - jego przyjaciel właśnie obraził mój dom.

Język liże moją dłoń, a ja uświadamiam sobie, że wciąż trzymam rękę na siwym koniu. Cofam się, wycierając dłoń o sukienkę. Dr Tully kończy przy pompie i kieruje się w stronę drzwi po stronie kierowcy.

"Powodzenia w naprawianiu jej".




Rozdział 2 (3)

Kiwa głową i wskakuje do swojej ciężarówki, wyjeżdżając ze stacji benzynowej i zostawiając mnie z dwoma facetami.

Trzymam plecy do nich, gdy wracam do mojej pompy, ale wtedy z moich peryferii, widzę przyjaciela nieznajomego macha, aby zwrócić moją uwagę.

"Hej panienko, mogłabyś nam powiedzieć gdzie jesteśmy? Moja aplikacja map nie działa."

Ten facet wyraźnie wie, że można złapać więcej much z miodem niż octem. Miga mi wielkim przyjaznym uśmiechem, i choć nie powiedział proszę, jego ton był wystarczająco przyjazny.

"Pine Hill."

"No shit?" Patrzy na swojego przyjaciela. "To świetnie. W takim razie nie jesteśmy daleko. Powinniśmy kierować się pod ten adres." Patrzy w dół na swój telefon i ratuje go dla mnie przed spojrzeniem w górę ponownie, z nadzieją. "Słyszałeś o tym?"

Potrząsam głową i kieruję go w stronę sklepu na stacji benzynowej. "Głowa tam. Sheryl może wiedzieć."

"Dzięki", mówi, przechylając głowę do mnie, zanim podąży za moimi instrukcjami.

Jestem pozostawiony sam sobie z Tall, Dark, i Handsome. I chłopcze, on jest wysoki. Wystarczająco wysoki, by być jednym z tych koszykarzy, o których wszyscy nie mogą się zamknąć. Nucę pod nosem. Czy to nie byłoby interesujące? Wyglądać tak i grać w profesjonalną koszykówkę? Ciekawe, ile serc leży u jego stóp.

Przy pompie sprawdzam, czy moje dziesięć dolarów w jakiś magiczny sposób rozciągnęło się na tyle, by napełnić cały bak. Przez cały czas wydaje mi się, że czuję na sobie wzrok nieznajomego, ale kiedy spoglądam na niego spod rzęs, jest zajęty przesuwaniem swojej karty kredytowej. Ja też robię się zajęty.

Sprawdzam ekran na pompie, zirytowany widząc, że moja transakcja zakończyła się dwa centy przed upływem dziesięciu dolarów. Wiem, że to niewiele. Dwa centy prawdopodobnie dostanę tylko jedną kropelkę gazu więcej, ale ta jedna kropelka może być różnicą między zrobieniem tego z powrotem do domu lub spaniem na poboczu drogi jednej nocy. Szarpię spust dyszy gazowej, starając się, by znów zaczęła pompować.

"No dalej, ty głupku", mówię.

Chcę tę ostatnią kroplę czarnego złota, a nie mam czasu na główkowanie i kłócenie się o to z Sheryl. Jasne, nie miałem czasu, aby nakarmić tego konia jabłkiem i scowl na przypadkowych mężczyzn albo, a jednak jestem tutaj, biegnąc późno i chcąc mój gaz - wszystko to.

Spoglądam w górę, by znaleźć nieznajomego, który znów mnie obserwuje.

Opiera się o swój samochód, nie przejmując się niczym, ręce ma skrzyżowane na szerokiej klatce piersiowej. Jego głowa jest odwrócona w moim kierunku, a kiedy przyłapuję go na patrzeniu, nie ma na tyle przyzwoitości, by odwrócić wzrok.

"Jest mi winien dwa centy więcej gazu", wyjaśniam, jakby to sprawiło, że będę wyglądał na mniej szalonego.

Otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy jego przyjaciel wyskakuje ze sklepu.

Oboje odwracamy się, żeby zobaczyć, jak się zbliża.

"Jesteśmy uratowani!" krzyczy. "Wiem, gdzie iść! Nie utknęliśmy tutaj!".

Nieznajomy patrzy na mnie, a potem jego przyjaciel podąża za nim.

"Bez urazy" - wtrąca na moją korzyść.

Przewracam oczami i rezygnuję z gazu, zwracając dyszę do pompy. Może nie lubię tego miasta bardziej niż oni, ale wychowałem się tutaj, więc wolno mi się z niego śmiać. Oni nie mają.

Wsuwam się na przednie siedzenie samochodu mojego nana i zerkam na nich w lusterku wstecznym, gdy odjeżdżam. Witamy w mieście, palanty. Mam nadzieję, że będąc tutaj, nauczycie się trochę manier.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Król mojego serca"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści