Tajne Stowarzyszenie

Prolog

==========

PROLOG

==========

L.O.R.D.

LORD poważnie traktuje swoją przysięgę. Tylko krew ugruntowuje jego zobowiązanie do służenia tym, którzy wymagają jego całkowitego oddania.

Jest Liderem, wierzy w porządek, wie kiedy rządzić i jest Bóstwem.

Lord musi zostać zainicjowany, aby stać się członkiem, ale może zostać usunięty w każdej chwili z dowolnego powodu. Jeśli uda mu się przejść przez trzy próby inicjacji, na zawsze zazna władzy i bogactwa. Ale nie wszyscy Lordowie są zbudowani tak samo. Niektórzy są silniejsi, mądrzejsi, bardziej głodni niż inni.

Są poddawani wyzwaniom, by sprawdzić, jak daleko posunie się ich lojalność.

Są popychani do granic możliwości, aby udowodnić swoje oddanie.

Są gotowi pokazać swoje zaangażowanie.

Nic poza ich życiem nie będzie wystarczające.

Granice zostaną przetestowane, a moralność zapomniana.

Lord może być sędzią, ławą przysięgłych i katem. Posiada władzę, która nie ma sobie równych, poza jego bratem.

Jeśli uda mu się przejść wszystkie próby inicjacji, otrzyma nagrodę - wybrankę. Ona jest jego darem za służbę.




Rozdział pierwszy

==========

ROZDZIAŁ PIERWSZY

==========

INICJACJA

RYAT

LOJALNOŚĆ

PIERWSZY ROK NA UNIWERSYTECIE BARRINGTON

KLĘCZĘ na środku ciemno oświetlonego pomieszczenia wraz z dwudziestoma innymi mężczyznami. Moje ręce są mocno zabezpieczone za plecami parą kajdanek. Moja koszula jest podarta, a z moich rozwalonych ust kapie krew. Dyszę, wciąż próbując złapać oddech, podczas gdy serce bije jak bęben w mojej piersi. Ciężko jest usłyszeć przez krew pędzącą w moich uszach, a ja pocę się obficie.

Zostaliśmy wyciągnięci z łóżek w środku nocy, żeby służyć. Nasze zajęcia dla pierwszaków na Uniwersytecie Barrington zaczynają się za dwa tygodnie, ale już teraz musimy wykazać się lojalnością wobec Lordów.

"Zawsze będziecie musieli się wykazać" - powiedział mi kiedyś ojciec.

"Każdy z was otrzymał zadanie" - woła mężczyzna, krocząc przed nami. Jego czarne buty bojowe uderzają o betonową podłogę przy każdym kroku, dźwięk odbija się od ścian. "Zabić lub zostać zabitym. Ilu z was może to spełnić?".

"Mogę" - stwierdzam, podnosząc głowę, by wystawić brodę na ciepłe i lepkie powietrze. Pot pokrywa moje czoło po walce. To jest sfałszowane. Masz przegrać. Chodzi o to, żeby cię zmęczyć. Zobaczyć, jak wiele musisz dać. Jak daleko możesz się posunąć. Upewniłem się, że wygram swoje. Bez względu na to, co trzeba było zrobić.

Uśmiechnął się do mnie, jakbym, kurwa, żartował. "Ryat. Wydajesz się taki pewny siebie".

"Wiem, z czym jestem w stanie sobie poradzić", mówię przez zgrzytanie zębów. Nie lubię, gdy się mnie osądza. Każdy z nas został do tego wychowany - do bycia Panem.

Bogactwo nas tu przywiodło.

Jednak nasza determinacja rozdzieli nas, gdy będzie po wszystkim.

Mężczyzna patrzy na faceta po mojej lewej i kiwa głową. Ten podchodzi za mną i przytrzymuje mnie za tył koszuli. Rozpina mankiety, a ja zrywam poszarpany materiał do góry i nad głowę, po czym opuszczam ręce na boki, gdy tak naprawdę chcę potargać obolałe nadgarstki.

Nigdy nie okazuj słabości. Pan nie czuje. On jest maszyną.

Mężczyzna podchodzi do mnie z nożem w ręku. Wyciąga go najpierw do mnie, jego czarne oczy niemalże świecą z podniecenia. "Pokaż nam, co potrafisz".

Biorąc ją od niego, podchodzę do krzesła przykręconego do podłogi. Zrywam zakrwawione prześcieradło z krzesła, aby odsłonić przywiązanego do niego mężczyznę. Jego ręce są skute za plecami, a stopy rozłożone szeroko i przymocowane do nóg krzesła.

Nie dziwię się, że go znam - jest Lordem. Albo był. Fakt, że jest skrępowany mówi mi, że już nim nie jest. Ale to nie zmienia moich rozkazów.

Zabijać bez pytań.

Chcesz być potężny? Wtedy zdajesz sobie sprawę, że jesteś zagrożeniem dla tych, którzy chcą twojej pozycji. Aby odnieść sukces, nie musisz być silniejszy, wystarczy, że będziesz bardziej śmiertelny.

Mężczyzna potrząsa głową, jego brązowe oczy błagają mnie o darowanie mu życia. Na jego ustach umieszczono wiele warstw taśmy klejącej - ci, którzy zdradzą tajemnice, zostaną uciszeni. Miota się na swoim krześle.

Idąc za nim, patrzę w dół na jego skute nadgarstki. Na prawej ręce nosi pierścień - koło z trzema poziomymi liniami przez środek. Symbolizuje on władzę.

Nie tylko każdy wiedziałby, co to oznacza, ale ja wiem. Bo noszę taki sam. Każdy w tym pokoju nosi. Ale to, że ją dostałeś, nie oznacza, że ją zachowasz.

Sięgam w dół i łapię go za rękę. Zaczyna krzyczeć za taśmą, ponieważ próbuje ze mną walczyć, ale łatwo usuwam pierścień i chodzę z powrotem wokół, aby stanąć przed nim.

"Nie zasługujesz na to", mówię do niego, umieszczając go w kieszeni. "Zdradziłeś nas, swoich braci, siebie. Zapłatą za to jest śmierć".

Kiedy odrzuca głowę do tyłu i krzyczy do taśmy, przyciskam nóż do jego szyi, tuż poniżej linii szczęki. Jego oddech wypełnia pokój, a ciało napina się, czekając na pierwsze cięcie.

Pan nie okazuje litości. Krew i łzy są tym, czego żądamy od tych, którzy nas zdradzają.

Wciskam czubek noża w jego szyję, przebijając skórę na tyle, że z rany kapie cienka linia krwi.

Zaczyna płakać, łzy spływają po jego już zakrwawionej twarzy.

"Podtrzymuję swój obowiązek. Jestem bowiem Panem. Nie znam granic, jeśli chodzi o moją służbę. Będę posłuszny, będę służył i będę dominował" - recytuję naszą przysięgę. "Dla mojego brata, jestem przyjacielem. Oddam za ciebie życie lub je odbiorę." Wbijam nóż w jego prawe udo, zmuszając do stłumionego krzyku z jego zaklejonych taśmą ust, zanim go wyrwę, pozwalając, by krew wsiąkła w jego dżinsy, podczas gdy kapie z końca noża na betonową podłogę. "Bo jesteśmy tym, czym inni chcą być." Okrążając go, przejechałem czubkiem po jego przedramieniu, rozdzielając skórę, tak jak zrobiłem to z jego szyją. "Będziemy odpowiedzialni za nasze czyny". Wbijam mu nóż w lewe udo i wyrywam go, gdy jego szloch trwa. "Bo one reprezentują to, kim naprawdę jesteśmy".

Szarpiąc za kołnierz jego koszuli, rozdzieram ją na środku, by odsłonić jego klatkę piersiową i brzuch. Ten sam herb, który jest na naszych pierścieniach, jest wypalony na jego piersi. To jest to, co otrzymujemy po przejściu naszych prób. Chwytając skórę, prawą ręką pociągam ją tak daleko, jak tylko mogę, a następnie lewą przesuwam przez nią ostrze, odcinając ją od jego ciała.

Szlocha, smarki wylatują mu z nosa, gdy krew wylewa się z dziury w skórze. Jego ciało zaczyna się trząść, a on zaciska dłonie i miota się w fotelu. Rzucam skórę na podłogę, by spoczęła u jego stóp. Pamiątka na później.

Chodzę za nim. Jedynym dźwiękiem w pokoju jest jego krzyk stłumiony przez taśmę klejącą. Chwytam go za włosy, szarpiąc jego głowę do tyłu, i zmuszam jego biodra do zejścia z krzesła. Jego jabłko Adama kołysze się, gdy przełyka. Patrzę w dół w jego wypełnione łzami oczy. "A ty, mój bracie... jesteś zdrajcą". Potem przecinam ostrzem jego szyję, rozdzielając ją szeroko. Jego ciało wiotczeje na krześle, gdy krew wylewa się z otwartej rany jak wodospad, zanurzając natychmiast jego ubranie.

"Imponujące." Mężczyzna, który podał mi nóż zaczyna klaskać, podczas gdy cisza wypełnia teraz pomieszczenie. Podchodząc do mnie, wyrzucam zakrwawiony nóż w powietrze, łapiąc go za czubek ostrza i wyciągając do niego.

Zatrzymuje się i obdarza mnie przebiegłym uśmiechem. "Wiedziałem, że będziesz jednym do oglądania." Z tym, bierze nóż, a następnie odwraca się i odchodzi.

Stoję, wciąż ciężko oddychając, teraz pokryty nie tylko moją krwią, ale i kolegi brata. Podnosząc głowę, spoglądam na dwukierunkowe lustro na balkonie drugiego piętra, wiedząc, że jestem obserwowany i wiedząc, że właśnie zdałem swój pierwszy test z doskonałym wynikiem.




Rozdział drugi

==========

ROZDZIAŁ DRUGI

==========

INICJACJA

RYAT

DEVOTION

DRUGI ROK NA UNIWERSYTECIE BARRINGTON

Deszcz spada z nieba, mocząc moje ubrania i sprawiając, że przyklejają się do skóry. Klęczę na środku ringu. Woda zmieszana z moją krwią wiruje na ziemi wokół mnie.

Poświęcam chwilę na złapanie oddechu i odzyskanie odrobiny sił, bo deszcz utrudnia połączenie. Mój przeciwnik stoi naprzeciwko mnie z uniesionymi w górę rękami z pięściami, zasłaniając twarz, podczas gdy odbija się z nogi na nogę, jakby był zawodnikiem, któremu płacą miliony za pokazanie się światu w walce pay-per-view.

Myślę, że w pewnym sensie jest to show. Tylko nie telewizyjny. I nie ma żadnej zapłaty. Nagrodą jest to, że możesz dalej oddychać.

"Wstawaj!" krzyczy na mnie. "Wstawaj, kurwa, Ryat!"

Uśmiechając się, robię sobie drogę do stóp i opuszczam ręce do boków, pozwalając mu myśleć, że mnie ma. Jakbym był tak kurewsko słaby, żeby nie walczyć.

Szarżuje na mnie, a ja w ostatniej sekundzie robię krok w lewo, gdy opuszcza ramię. Kopię nogę, potykając go. Ląduje na twarzy, ślizgając się w kałuży wody, a tłum krzyczy.

"Powiedz mi, Jacob. Jak bardzo chcesz umrzeć?" pytam i słyszę, jak inni śmieją się z mojego pytania.

Publiczność jest zawsze potrzebna. Twoi współbracia muszą być świadkami twojego oddania. W przeciwnym razie ono nie istnieje.

Podnosi się na nogi i obraca się, by stanąć naprzeciwko mnie. Warcząc, pokazuje mi swoje zęby, po czym znów szarżuje na mnie. Tym razem nie usuwam się z drogi. Zamiast tego, uderzam go pięścią w głowę. Cios odrzuca go do tyłu, a z jego ust leci krew. Moje knykcie pękają od siły.

Podnosząc rękę do ust, zlizuję z nich krew i deszcz. "Smakuje jak zwycięstwo", kpię.

Wycierając krew z rozwalonej twarzy, potyka się, oczy gwałtownie mrugają. Całkiem nieźle go taktowałem. "Ty ...", wydusił z siebie. "Ty ..."

"Ryat," przypominam mu moje imię, ponieważ wydaje się, że zapomniał.

Ładuje mnie po raz kolejny, tym razem znacznie wolniej niż ostatnio. Odsuwając się od niego, podnoszę rękę i pozwalam mu na nią wbiec. Moje przedramię uderza w jego jabłko Adama, zwalając go z nóg i kładąc płasko na plecach.

Przewraca się na bok, kaszle i chwyta się za gardło. Korzystam z okazji i kopię go w twarz, a krew tryska z jego złamanego teraz nosa.

Upadam na kolana, obejmując go. Moje ręce owijają się wokół jego gardła, odcinając mu powietrze.

Jego ręce policzkują moje ramiona, stopy kopią, a biodra buksują pode mną, ale on nie ma szans.

Gdy mój chwyt się zacieśnia, jego oczy wybrzuszają się. "Nie pokonasz mnie", warkam.

Kiedy Lord walczy, walczy do końca. Może być tylko jeden zwycięzca. Tylko jeden zostaje na miejscu. A ja odmawiam bycia kimkolwiek innym.




Rozdział trzeci

==========

ROZDZIAŁ TRZECI

==========

INICJACJA

RYAT

ZOBOWIĄZANIE

ROK MŁODSZY NA UNIWERSYTECIE BARRINGTONA

Wchodzę do domu tak cicho jak mysz kościelna. Zlecenie było proste. Podano mi lokalizację w Chicago, nazwisko - Nathaniel Myers - i zdjęcie.

Wyciągnijcie go.

Podążam korytarzem i krętymi schodami na drugie piętro. Skręcając w prawo, zatrzymuję się przy zamkniętych drzwiach. Sięgając do góry, przykładam palec do ust, żeby powiedzieć Mattowi, żeby był cicho. Jest jak pieprzony byk w składzie porcelany. Dostaliśmy partnera do tego zadania, żeby sprawdzić, jak współpracujemy z innymi, ale ja wolę być sama. Nie dość, że muszę pilnować swoich pleców, to teraz muszę też pilnować jego.

Matt przytaknął raz, przeciągając dłonią po twarzy, zanim chwycił broń, trzymając ją przy boku. Matt i ja jesteśmy przyjaciółmi od trzech lat. Odkąd wprowadziliśmy się do Domu Lordów i rozpoczęliśmy Uniwersytet Barrington w Pensylwanii. Ale to nie znaczy, że chcę pracować obok niego. Po prostu lepiej radzę sobie w pojedynkę.

Otwierając drzwi, wchodzę do pokoju, widząc mężczyznę i kobietę leżących na łóżku z pościelą zepchniętą do pasa. Ona jest topless, jej wielkie opłacone cycki na pełnej ekspozycji. Tatuaż z różą pod jej prawym. Facet leży na brzuchu, ręce wciśnięte pod poduszkę. Jestem pewna, że przez cały czas jest tam broń. Pewnie śpi z palcem na spuście.

Przechodząc na stronę łóżka, przykładam lufę mojego tłumika do jego głowy i pociągam za spust, mając to już za sobą. Mógłbym go wyciągnąć, ale po co ryzykować? Zbyt wiele rzeczy może pójść źle. I nie dostaje się punktów za kreatywność.

Kobieta się porusza, a Matt przechodzi na jej stronę łóżka, zrywając z niej jeszcze bardziej kołdrę. Jest całkowicie naga.

"Matt," syczę. "Chodźmy."

Wyciąga nóż z tylnej kieszeni, odwracając go. "Ona ..."

"Nie ma jej na liście" - szepczę. Nie odstępujemy od naszych rozkazów.

Sięga i chwyta jedną z jej piersi, sprawiając, że zmienia się i wypuszcza jęk.

Okrążam stopę łóżka, podchodząc za nim i kieruję końcówkę mojego suppressora na jego głowę. "Wypierdalaj stąd. Natychmiast", żądam.

On chichocze, podnosząc ręce w geście poddania. "Tylko trochę się bawię, Ryat". Odwracając się, staje naprzeciwko mnie, ale ja trzymam broń wycelowaną między jego niebieskie oczy. "Czy nie jesteś zmęczony robieniem tego, co mówią Lordowie? Nie chcesz trochę cipki?"

Moje zęby zgrzytają. "Zasady istnieją nie bez powodu". Nie mówię, że mają sens, ale zaszłam zbyt daleko, żeby je teraz łamać.

"Pieprzyć zasady", pstryka, głośno sprawiając, że przesuwa się na jej bok. Sięgając w dół, rozpina guziki na swoich dżinsach, a następnie jego suwak. "Mam zamiar ją zerżnąć. Możesz robić co chcesz ze swoim kutasem." Rozrywa pasek od dżinsów i odwraca się, by stanąć przed nią.

Wrzaskliwy krzyk sprawia, że oboje skaczą. Czołga się po swoim martwym mężu i wybiega z pokoju.

"Sukinsyn", krzyczy Matt, goniąc za nią.

Przewracam oczami. Właśnie dlatego wolę pracować w pojedynkę. Podążam za nimi do korytarza, by znaleźć Matta stojącego przy balustradzie. Podchodzę obok niego, kładąc jedną ręką pistolet u boku, podczas gdy drugą chwytam poręcz. Patrząc w dół, widzę kobietę leżącą na pierwszym piętrze, której krew powoli spływa na białą marmurową posadzkę.

Odwracam się, by spojrzeć na niego i żądam: "Przewróciła się, czy ją rzuciłeś?".

"Kurwa, przewróciła się", pstryka, natychmiast się broniąc.

Potrząsam głową, zgrzytając zębami. "Daj spokój. Spieprzajmy stąd i wezwijmy ją do sprzątania".




Rozdział czwarty

==========

ROZDZIAŁ CZWARTY

==========

INICJACJA

RYAT

JEDEN Z NICH

OSTATNI ROK NA UNIWERSYTECIE BARRINGTON

BACZE moich kolan zostają uderzone, powalając mnie na nie. Zaciskam zęby, żeby nie wydać dźwięku, gdy uderzają o beton. Krew szumi mi w uszach, a serce dziko bije w piersi.

To jest to, po co żyję!

Przypływ adrenaliny nie przypomina niczego, co kiedykolwiek znałem - to uzależnienie. Coś, czego nie da się kupić na ulicy ani wypić z butelki.

Kaptur zostaje zerwany z mojej głowy, a ja mrugam, rozglądając się dookoła, by dostosować wzrok. Znajduję się na środku jakiegoś pomieszczenia. Fotele wypełnione mężczyznami ubranymi w garnitury za tysiąc dolarów okrążają dużą przestrzeń. Nie wiedziałbyś, że wszyscy są mordercami, gdybyś zobaczył ich na ulicy. Sala jest wypełniona władzą. Niektórzy są senatorami, a inni prezesami wielomiliardowych firm. Lord jest stworzony, by karmić się innym. To jak wszystko inne - ktoś musi być na górze, a inny musi podtrzymywać dół. Ale mimo wszystko, potężne. Po ukończeniu studiów, każdy z nas jest strategicznie umieszczony tam, gdzie najlepiej pasuje do świata.

Mój wzrok pada na coś, co wygląda na karmnik dla ptaków siedzący pośrodku z małym ogniem, a mój oddech przyspiesza.

"Uspokój go", ktoś woła.

Zostaję popchnięta twarzą do podłogi. Moje ręce są wyciągnięte za plecy i skute kajdankami. Warkam, gdy jestem szarpany z powrotem do pozycji klęczącej. Pas jest owinięty wokół mojej szyi i jest ciągnięty od tyłu, podczas gdy but wciska się w moje plecy tuż między łopatkami.

Zaciskam zęby, próbując oddychać tym, co mam mało powietrza.

"Ryat Alexander Archer, ukończyłeś wszystkie próby inicjacji. Czy chcesz kontynuować?"

"Tak jest," udaje mi się warknąć.

On przytakuje, kładąc ręce za plecami. "Zdejmij mu koszulę".

Inny mężczyzna podchodzi do mnie i rozcina kołnierz mojej koszuli, a następnie rozrywa ją na środku. Zostawia ją zwisającą z moich ramion i odchodzi.

Instynkt każe mi walczyć z ograniczeniami, a mężczyzna za mną pociąga mocniej za pasek, wbijając but dalej w moje plecy, odcinając mi powietrze w procesie. Zaciskam skute ręce i patrzę, jak mężczyzna wkłada gorące żelazo do ognia.

"Lord musi być skłonny do przekraczania granic dla swojego tytułu. Musi wykazać się siłą i mieć to, co trzeba." Wyciąga gorące żelazo z płomieni i odwraca się, by stanąć naprzeciw mnie, koniec płonący na czerwono. "Jeśli zawiedziesz swoją pozycję jako Lord, zabierzemy to, co zostało zarobione." Spogląda na swoją prawą stronę i dodaje: "Ucisz go".

Dłoń pieści moje włosy, odciągając moją głowę do tyłu, bym wpatrywał się w czarny sufit. Gdybym był w stanie oddychać, warknąłbym na skurwysyna, który mnie dotyka. Mała szmatka zostaje wepchnięta do moich ust, a ja gryzę ją, wiedząc co nadchodzi.

"Ryat Alexander Archer, witaj w gronie Lordów. Zbierzesz bowiem korzyści ze swojej ofiary". Następnie gorące żelazo zostaje przyciśnięte do mojej piersi, przypiekając herb do mojego ciała.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Tajne Stowarzyszenie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści