Zabrany przez tajemniczego szefa

Księga I - rozdział 1

==========

1

==========

Sebastian

Nazywam się Sebastian Lindstrom i jestem czarnym charakterem tej historii.

Chciałbym wam powiedzieć, że staram się być dobry, postępować właściwie. To byłoby kłamstwo. Jak w przypadku większości wpływowych mężczyzn, prawda jest drobną niedogodnością, którą można wygiąć jak cyrkową striptizerkę w dowolną formę.

Ale postanowiłem obnażyć się, powiedzieć prawdę choć raz w moim pustym życiu, bez względu na to, jak bardzo będzie ono mroczne. A zapewniam was, że będzie tak ciemno, że będziecie szukać w czarnych zakamarkach mojego umysłu klamki, której tam nie ma.

Nie pomyl tego z wyznaniem. Nie szukam przebaczenia ani go nie przyjmuję. Moje grzechy są moje własne. Dotrzymują mi towarzystwa. Zamiast tego, jest to prawdziwa opowieść o tym, jak ją znalazłem, jak ją ukradłem i jak ją straciłem.

Jej - Camille Briarlane. Tej, której szukałem. Kiedy ją znalazłem, była już w towarzystwie swojego białego rycerza. Zgłosił ją dla siebie, wywieszając swoją flagę i pokazując ją jak skarb, którym jest.

Bajkowy romans.

Ale w każdej bajce jest czarny charakter, ktoś, kto czeka na skrzydłach, by to wszystko zniszczyć. Łajdak, który podpali świat, jeśli to oznacza, że dostanie to, czego chce. To właśnie ja.

Jestem tym złym.




Rozdział 2 (1)

==========

2

==========

Kamila

"Jesteś pewien, że to wygląda dobrze?" Pociągnęłam w dół obszycie na mojej północno niebieskiej sukience, gdy wyszłam z limuzyny, moja ręka w Link.

Uśmiechnął się do mnie w dół, jego idealne białe zęby błyszczące w słabych światłach wzdłuż frontu hotelu swank New York. "Przyćmiewasz wszystkich innych tutaj. Zaufaj mi." Jego czarny smoking nadał mu wygląd hollywoodzkiego glamoru, każda gładka linia jego ciała doskonale otulona tkaniną.

Ścisnąłem jego rękę, gdy prowadził mnie po schodach. "Nie widziałeś jeszcze wszystkich".

"Nie musisz. Już wiem, że przyłożysz ich do wstydu." Owinął swoje ramię wokół mojej talii, gdy portier wprowadził nas do hotelowego lobby.

Z zadowoleniem powitałam podmuch ciepłego powietrza, który rozproszył wczesnozimowy chłód.

"Mogę?" Obsługujący zaoferował pomoc z moim płaszczem.

"Ja się tym zajmę." Link uśmiechnął się i wsunął ręce w mój kołnierz i w dół ramion, zdzierając ze mnie wełniany płaszcz. Podał go obsługującemu i owinął mnie od tyłu ramionami. "Mogę po prostu zabrać cię z powrotem do mojego mieszkania i olać tę imprezę całkowicie".

Przekrzywiłam szyję, żeby na niego spojrzeć. "Nie sądzę, że byłoby to mądre posunięcie dla najnowszego wiceprezesa marketingu Lindstrom".

Jego ciemne blond włosy łaskotały wzdłuż czoła, gdy pochylił się i uszczypnął w moją szyję. "Może byłoby miło, gdybyś choć raz podjęła złą decyzję".

"Link!" Zgniły mężczyzna podszedł, jego oczy były już szkliste od zbyt dużej ilości wina.

Link uwolnił mnie i poprowadził do niego, gdzie mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.

"Czy to jest Camille, o której tyle słyszałem?" Ujął moją dłoń i złożył na jej grzbiecie niechlujny pocałunek.

Miałam ochotę wytrzeć go o coś. Link chwycił moją rękę w swoją i przycisnął ją do nogawki swoich spodni, szorując ślinę bez czynienia tego oczywistym.

"Camille, to jest Hal Baxter, wiceprezes ds. finansów w Lindstrom. Hal, to jest jedyna i niepowtarzalna Camille". Duma w głosie Link wysłała ciepło pędzące na moją twarz.

Hal przytaknął, jego pyzata twarz rozszerzyła się w grymasie. "Cóż, jest piękna. Nauczycielka, prawda?"

"Tak." Link przemówił, zanim zdążyłem. "Ona jest w Trenton Prep - około dwóch godzin poza miastem. Najlepszy nauczyciel biologii i nauk przyrodniczych, jakiego mają".

"Trenton, eh?" Hal wziął duży łyk szampana. "Jeden z moich bratanków chodzi tam do szkoły. Minton Baxter. Znasz go?"

Skrzywiłem się wewnętrznie. Minton "Miętowy" Baxter zmienił się w jednego z moich najgorszych uczniów - więcej czasu spędzał na próbach podważenia mnie niż na nauce. Zmusiłem się do uśmiechu. "Tak, jest w mojej starszej klasie biologii".

"Go easy on him." Hal dokończył drinka w swojej pyzatej łapie, po czym machnął kolejnym z przechodzącej tacy. "Jeśli jest podobny do swojego wuja" - wskazał kciukiem na siebie - "może potrzebować trochę instrukcji po godzinach. Chociaż nie robili takich nauczycieli jak ty, kiedy ja chodziłem do szkoły." Dał mi spojrzenie windy jak nasza rozmowa veered od niezręcznej do nieznośnej. Żałowałam, że nie mam jeszcze na sobie płaszcza nad sukienką bez ramiączek.

Uścisk Link'a zacieśnił się. "Dobrze cię widzieć, Hal. Baw się dobrze na imprezie."

Odeszliśmy, tkając przez tłum ludzi pijących i rozmawiających. Moje obcasy klikały na marmurowej podłodze, a ja liczyłam kroki, żeby nie myśleć o moim umartwieniu. Kobiety przechadzały się obok, ich designerskie sukienki i szykowne obcasy przypominały mi, że to nie moja scena. Ale kiedy Link poprosił mnie o randkę, nie mogłam mu odmówić. Niedawno awansował na wiceprezesa i chciał zaimponować swoim współpracownikom na dorocznej gali Lindstrom.

Zaciągnął mnie do małej wnęki pomiędzy holem a salą balową. "Przepraszam za to. Czy wszystko w porządku?" Przejechał dłonią po moim policzku.

"Nic mi nie jest." Ponownie pociągnęłam za obszycie, żałując, że nie spadło mi do kolan zamiast do połowy uda. "Był pijany."

"Był dupkiem." Zamiótł moje jasnobrązowe włosy z ramienia. "Będę miał z nim słowo w biurze w poniedziałek".

Potrząsnąłem głową. "Nie martw się o to."

Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. "To moja praca, żeby się o ciebie martwić. Ponieważ ja lo-"

"Link." Zimny głos przeciął między nami.

Link cofnął się i wyprostował. "Pan Lindstrom."

Wpatrywałem się w ciemnozielone oczy z domieszką orzecha laskowego. To musiał być młodszy Lindstrom. Sebastian. Jego ojciec był właścicielem firmy, a Sebastian pełnił funkcję prezesa. Na podstawie tego, co Link mi o nim powiedział, spodziewałam się mężczyzny po czterdziestce, ale Sebastian wyglądał na trzydziestkę. Wysoki i ciemny, miał w sobie coś z dowódcy. Chciałam spuścić wzrok, ale coś w jego oczach mnie zatrzymało.

Jego nozdrza na chwilę się rozchyliły, ciemne brwi uniosły, ale potem uśmiechnął się uprzejmie i uścisnął dłoń Linka. "Link, cieszę się, że udało ci się dotrzeć. A to jest?"

"Camille Briarlane." Link promieniał. "Moja dziewczyna."

"Bardzo miło pana poznać, panie Lindstrom." Wyciągnąłem rękę, by ją uścisnąć.

"Proszę mówić mi Sebastian." Wziął moją rękę i upuścił pocałunek na moje knykcie, choć utrzymywał oczy na moich. Jego dotyk był miękki, intymny, a moja skóra rozgrzała się tam, gdzie jego usta pasły się na mnie. W przeciwieństwie do pocałunku Hala, byłem w porządku z pozostawiając ten jeden prawo gdzie umieścił go.

"Wygląda na to, że będzie to świetna impreza". Link dał swój wszechamerykański uśmiech i przyciągnął mnie do siebie.

Sebastian nie spuszczał ze mnie wzroku i nie zrobił nic, by odwzajemnić małomówność Linka. Dźwięk imprezy zamarł, gdy jego zimne oczy trzymały mnie w niewoli. Palce Link'a wkopały się w moją talię, a haki podniosły się na karku, gdy spojrzenie Sebastiana zboczyło na niezręczne terytorium. Było zbyt bezpośrednie, jakby próbował zobaczyć moje myśli.

Link oczyścił gardło. "Więc, czy zamierza pan wygłosić jakąś mowę, panie Lindstrom?"

Zamrugał. "Nie ma szans."

Spuściłem wzrok i próbowałem odegnać swój dyskomfort, przyjmując flet szampana od przechodzącego serwera. Napiłem się go i zbadałem swoje buty.

"Sebastian." Starszy mężczyzna podszedł obok i położył mu rękę na ramieniu. "Czy ja właśnie słyszałem coś o tym, że wygłaszasz przemówienie?". Jego włosy były stalowoszare, a on sam był prawie tak wysoki jak Sebastian, choć jego oczy były jasnoniebieskie zamiast szmaragdowych.




Rozdział 2 (2)

"Absolutnie nie." Sebastian skrzyżował ręce nad swoją szeroką klatką piersiową, jego dopasowany smoking nie pasował do jego woli.

Starszy mężczyzna zwrócił się do nas. "Link, dobrze cię widzieć".

"Dziękuję, panie Lindstrom. To jest moja dziewczyna, Camille."

Uśmiechnął się ciepło i wziął moją rękę w obie swoje. "Tak dobrze cię poznać. Myślę, że niektórzy z VP zaczynali przyjmować zakłady o to, czy Link tutaj po prostu cię wymyślił."

Jego uśmiech wydawał się szczery, a on sam wydawał się o wiele bardziej przyjazny niż jego syn.

"Nauczanie pochłania tak wiele mojego czasu, zwłaszcza teraz, gdy jesienny semestr jest w pełnym rozkwicie. Nie byłem w stanie wyjechać do miasta tak często, jak bym chciał." Wolałam spokojne życie w przedszkolu niż nieustanny dźwięk i wściekłość Nowego Jorku, choć nigdy nie powiedziałabym tego Linkowi. Chciał, żebym poszukała pracy w jednej ze szkół w mieście i wprowadziła się do jego apartamentu w penthouse.

"Uczysz?" chłodny głos Sebastiana przeciął przyjazną rozmowę.

Link znów odpowiedział za mnie. "Tak, uczy biologii w Trenton Prep".

Spojrzenie Sebastiana zamigotało, a lekka zmarszczka ściągnęła się w kąciku jego ust, jakby zirytowana, że Link przemówił zamiast mnie. "Więc nie mieszkasz w mieście?"

"Nie." odpowiedziałem, zanim Link mógł.

"Jeszcze nie." Link ścisnął moje górne ramię, przyciskając mnie do swojego boku. "Mam nadzieję, że uda mi się ją przekonać do przeprowadzki po zakończeniu semestru jesiennego".

Zacisnęłam zęby, żeby się zamknąć. Link wiedział, że chcę wyjechać na wycieczkę naukową w czasie wakacji. Przeprowadzka do miasta nie była uwzględniona w tych planach. Poza tym nie mogłam zostawić moich studentów w środku roku. Myślałam, że wszystko wyjaśniłam, ale on nadal próbował się dowartościować. Jedna z jego najbardziej ujmujących cech mogła być czasem najbardziej irytująca.

"Czy masz zamiar przenieść, a następnie?" Sebastian zadał to pytanie z ostrością w swoim tonie, która prawie sprawiła, że się skrzywiłem.

"Ja, um..." Byłem na miejscu, obaj mężczyźni patrzyli na mnie w poszukiwaniu odpowiedzi. "Cóż, zamierzam zrobić kilka podróży w czasie przerwy świątecznej. Może uda mi się zdecydować, gdy będę po łokcie w badaniach. Tak jakby oczyścić moją głowę."

"Badania?" Sebastian pochylił się bliżej.

"Nauczyciel przedmiotów ścisłych, który faktycznie prowadzi badania?". Pan Lindstrom uśmiechnął się. "Teraz to jest coś, z czego można być dumnym." Pomachał do małej grupy starszych mężczyzn stojących w otwartym foyer. "Wygląda na to, że biznes nigdy się tu nie kończy. Mam do załatwienia sprawę z łokciami. Miło cię poznać, młoda damo. I dobra robota, Link." Dał pojednawcze mrugnięcie przed udaniem się w kierunku kręgu mocy.

"Jakie badania?" Sebastian naciskał.

Zadał jedno pytanie, na które Link nie mógł odpowiedzieć za mnie. "Chciałbym odwiedzić Amazonię. Jeden z moich byłych profesorów prowadzi tam teraz badania nad pewnym rodzajem liściastej paproci, która jego zdaniem może mieć znaczenie dla wyjaśnienia, dlaczego pewien gatunek żaby jest w stanie zmienić płeć i zapłodnić się." Moja pasja rozlała się w moim głosie, gdy mówiłem szybciej niż zwykle. "Nie ma dla mnie żadnych wolnych miejsc, ale trwa kilka innych ekspedycji, do których mógłbym ewentualnie dołączyć. Jedna badająca zbłąkany gatunek belladonny, a druga skupiająca się na górnych baldachimach, zbierając różne rośliny, które tam rosną, aby określić wszelkie farmakologiczne zastosowania."

Link zaśmiał się. "To moja mała odkrywczyni."

Sebastian przeciął swoje spojrzenie na Linka, jego zmarszczka pogłębiła się, zanim jego wyraz wrócił do neutralnego. "Jak nazywał się twój profesor?"

"Stephen Weisman. Czy znasz go?"

"Nie. Obawiam się, że studiowałem biznes. To bardziej sztuka niż nauka". Uśmiechnął się, choć jego oczy nigdy się nie rozgrzały. "Powinniśmy wejść do środka." Oddalenie w jego tonie było niewątpliwe.

W jednej chwili okazywał zainteresowanie, a w następnej stawał się milczący - nie mogłem go rozgryźć. Link powiedział mi, że Sebastian może być "odpychający", i nie żartował.

"No właśnie. Przypuszczam, że zobaczymy się w środku." Link wyprowadził mnie z alkowy i w kierunku sali balowej. Muzyka wirowała w powietrzu, gdy żywy zespół grał, przyciągając imprezowiczów do przodu.

Dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie i obejrzałam się przez ramię. Sebastian nie ruszył się z miejsca, wciąż miał skrzyżowane ręce, a jego surowy wyraz twarzy skupiał się na mnie. Zadrżałam, choć sala balowa była jeszcze cieplejsza niż lobby.

Link przycisnął swoją dłoń do moich pleców i poprowadził mnie do przodu, zamiatając mnie na parkiet.

"Co za pieprzony dziwak." Przyciągnął mnie blisko i kołysał do rytmu.

"Wydawał się miły." To słowo utknęło mi na języku, jakby nie chcąc opisać Sebastiana Lindstroma. Moje spojrzenie zabłądziło w stronę alkowy, choć nie mogłam dostrzec poza innymi parami tańczącymi do powolnej piosenki.

"To dupek." Chwycił mnie mocniej. "I nie podobał mi się sposób, w jaki na ciebie patrzył".

"Myślę, że on jest po prostu taki, nie wiem, może niezręczny? Jestem pewien, że chce dobrze."

Odchylił się do tyłu i złapał moje spojrzenie. "Dlaczego zawsze myślisz o ludziach to, co najlepsze?"

"Dlaczego nie?"

Jego spojrzenie spadło do moich ust, potem niżej do dekoltu mojej sukienki. Zwilżył swoje wargi. "Ponieważ mam teraz szczególnie złe myśli".

"Na funkcji firmowej?" Otworzyłam szeroko oczy z szyderczym zaskoczeniem. "Jak bardzo bezczelny jesteś".

"Nic na to nie poradzę. Jestem gorący dla nauczyciela."

Przewróciłem oczami, gdy mnie obrócił, a następnie przyciągnął mnie ponownie blisko. "Nigdy nie słyszałem, że jeden".

"Czy masz pojęcie, jak ciężko wszyscy ci nastoletni chłopcy wank do ciebie każdej nocy?"

Klepnąłem jego ramię. "Eww!"

"To prawda. Jesteś dla nich mokrym snem." Pochylił się bliżej i szturchnął moje ucho. "Dla mnie też."

"Czy miałabyś coś przeciwko, gdybym wciął się na chwilę?" Chłodny głos przeciął nasz flirt i zatrzymał nas w połowie drogi.




Rozdział 3 (1)

==========

3

==========

Sebastian

Link chciał zaprotestować, jego ciało napięło się, gdy przysunąłem się bliżej Camille. Ale bycie prezesem Lindstrom Corp. miało sporo zalet. Wpatrywałem się w niego, czekając na jego nieuniknione przyzwolenie.

"Bądź moim gościem." Jego ton nie był tak zachęcający jak jego słowa, ale nie obchodziło mnie to. Mógłby dąsać się w kącie przez resztę nocy, a mnie by to odpowiadało. Musiałem zbliżyć się do Camille, a nie byłem powyżej używając mojej pozycji jako szefa Link, aby uzyskać mój sposób.

"Dziękuję." Oddaliłem go i skupiłem się na jego randce. "Jeśli to wszystko jest w porządku z tobą, oczywiście."

Spojrzała na mnie przez ramię, jej oczy obrzeżone ciemnymi rzęsami. "Um, pewnie."

Wciągnęła mnie w momencie, gdy zobaczyłem ją stojącą obok niego. Jej demoniczne próby ściągnięcia sukienki, niebiański łuk jej szyi, surowa inteligencja, która lśniła w jej oczach. Musiałem wiedzieć, kim ona jest, nawet jeśli oznaczało to wyrwanie się z mojej zimnej skorupy, by do niej podejść. To było impulsywne, ale konieczne.

"Możemy?" Wyciągnąłem ręce, dobrze zdając sobie sprawę z lekkiego drżenia w nich.

Tak blisko czegoś, czego chciałem, nie mogłem powstrzymać przypływu adrenaliny, która gromadziła się w moim mózgu. Wziąć ją. Uczucie było równie dziwne, co silne. Co się ze mną działo? Potrzeba wzięcia jej, skradzenia jej, prawie mnie przytłoczyła, ale trzymałem ją na dystans.

Ukrywanie moich prawdziwych intencji było najważniejszym obliczem osobowości, którą pokazywałem światu. Gdyby ludzie wiedzieli, jaki jestem naprawdę, byłbym pariasem. Zamiast tego byłam prezesem ogromnej firmy leśnej, która należała do mojej rodziny od trzech pokoleń.

Rzuciła niepewne spojrzenie na Linka, który dał jej znak aprobaty. Wydawało się, że stanęła bardziej wyprostowana i ruszyła w moje ramiona. Dotyk jej jedwabistej sukienki pod moimi palcami, wsunięcie jej ciepłej dłoni w moją - byłem chciwy tego wszystkiego. Utrzymywałem na twarzy wyraz bezinteresowności, najczęściej używaną maskę w moim repertuarze, mimo że każdy bieg i trybik wewnątrz mnie obracał się i zgrzytał, jakbym był maszyną budzącą się po długim, ciemnym śnie. Jej energia była jak benzyna w moich żyłach, zasilając mnie w jakimś tajemniczym celu.

Ruszyliśmy do powolnej piosenki, wtapiając się w innych tancerzy. Zacieśniła się w moich ramionach, nie czuła się już swobodnie tak, jak z nim. Musiała czuć się przy mnie swobodnie, otworzyć się, żebym mógł zobaczyć wszystkie jej wewnętrzne sprawy. Jej oczy ukryły się przed moimi, gdy patrzyła wszędzie, tylko nie na mnie. Chciałem ją zmusić do opowiedzenia mi każdej myśli, która przelatywała przez jej umysł. Ale to nie zadziałałoby. Mój ojciec przez lata pracował nad moją finezją, jak to nazywał, do tego stopnia, że byłem marionetką doskonałych manier, marionetką na szlachetnym sznurku. Pociągnij tu, uśmiechnąłem się. Pociągnij tam, złożyłam kondolencje. Żaden sznurek nie prowadził do opcji porwania. Ale wciąż miałem kilka własnych sztuczek.

Piosenka przeszła na inny wolny taniec, piosenkarz śpiewał starą melodię Smoky Robinsona. Choć była w moich ramionach, jej milczenie utrzymywało między nami szeroką przestrzeń, którą zamierzałem przekroczyć. Przeprowadziłem krótki rachunek, próbując zdecydować, co normalny mężczyzna powiedziałby w tej sytuacji, za którą strunę pociągnąć. To było równanie, którego nauczyłem się od najmłodszych lat - dowiedzieć się, czego ludzie oczekują, żeby nikt nie zauważył, że coś jest ze mną nie tak.

Wspomniała o swojej pracy i wydawało się, że ją lubi. Zacząłem od tego. "Ilu masz uczniów?"

Jej brwi wysklepiły się, a ona w końcu spotkała się z moim spojrzeniem. "Każda klasa to około dziesięciu uczniów, a ja mam pięć klas dziennie".

"Wydaje się, że to mały rozmiar klasy?" Nie wiedziałam, od kiedy po pierwszej klasie uczono mnie w domu. Najwyraźniej incydent, w którym poinformowałam innego pierwszoklasistę, że zamierzam go wypatroszyć, gdy następnym razem potknie się o mnie w drodze do klasy, był niemile widziany przez moich rodziców i moją prywatną szkołę.

"Jest. Trenton ma cały wydział poświęcony zbieraniu funduszy, aby utrzymać standardy edukacyjne na najwyższym poziomie. Mamy wielu legatów, których rodzice są jednoprocentowcami mieszkającymi w mieście. Siedzę w radzie pomocy finansowej i upewniam się, że oferujemy stypendia dzieciom z obszarów o słabych wynikach, nawet jeśli niektórzy nasi absolwenci się z tym nie zgadzają."

"Więc jesteś nauczycielem i krucjatą na rzecz sprawiedliwości społecznej?"

Zesztywniała. Nie podobało mi się to.

"Po prostu zależy mi na tym, żeby każde dziecko otrzymało świetną edukację". Jej obronny ton powiedział mi, że popełniłem błąd.

"Nie chciałam nikogo urazić". Próbowałem rozwiązać jej zagadkę i wybrać właściwą odpowiedź, aby utrzymać ją w rozmowie. "Jestem pod wrażeniem, właściwie".

"Oh." Zarumieniła się tym pysznym odcieniem różu. "Przepraszam. Chyba jestem po prostu przyzwyczajony do blowback od rodziców na stypendiach opartych na potrzebach."

"Nie przepraszaj." Pochyliłem się bliżej, udając, że muszę mówić do jej ucha, aby być słyszanym nad muzyką. "Jaka jest twoja ulubiona rzecz w nauczaniu?" Wdychanie jej zapachu, cytrusowego i kwiatowego, rozpaliło we mnie jeszcze silniejsze brzęczenie. Jak pszczoły budujące ul w moim mózgu, każda z nich nucąca dla mnie, aby wziąć swoją królową.

"Uczniowie. Niektórzy z nich są... powiedzmy, że uprawnieni. Ale jest też sporo takich, którzy kochają naukę tak samo jak ja, a to już coś. I jest kilku, którzy myślę, że mogą być pierwszorzędnymi naukowcami pewnego dnia, lub przynajmniej prawdziwymi poruszycielami i shakerami w zawodach STEM. Jestem z nich dumna." Napięcie w jej ciele złagodniało nieco bardziej, a ona uśmiechnęła się do mnie. "Jaka jest twoja ulubiona część twojej pracy?"

Jej uśmiech pracował nad rozplątaniem czarnego drutu, który owijał się wokół mojego serca. Uczucie spadania i wznoszenia się stopiło się w jedno. Jakim cudem lekki obrót jej ust mógł stworzyć tyle chaosu? Chciałem więcej.

"Kontrola." Zacisnąłem dłoń na jej talii, czując, jak porusza się pod tkaniną. Jej skóra byłaby jeszcze bardziej miękka, moje palce zostawiające czerwone ślady wzdłuż bladego ciała. Moje zęby posiniaczyłyby ją, moje ślady utrzymujące się przez wiele dni, dopóki nie zrobiłbym świeżych. Ale skakałem do przodu, co było do mnie niepodobne. I myślałem o łóżku z kobietą, również niepodobne do mnie. Bywałem z kobietami, czerpiąc z tego przyjemność, a potem idąc dalej, ale nigdy nie szukałem żadnej. Zawsze przychodziły do mnie, a jeśli byłem zainteresowany, pozwalałem im na kilka godzin mojego czasu.




Rozdział 3 (2)

"Sebastian?" Dwie linie pojawiły się między jej brwiami. Czy ona mówiła, a ja to przegapiłem? Kurwa.

"Przepraszam. Co mówiłeś?"

Zmarszczki zelżały. "Mówiłem tylko, że musisz mieć sporo kontroli jako prezes".

"Tak. To rodzinna firma, a ojciec powierzył mi jej prowadzenie. Mam oko na wszystkie działy, upewniam się, że trzymają się planu". Ojciec musiał mnie jakoś zająć, żeby mieć pewność, że nie skończę w zakładzie. Nie wiedział, że psychopaci są najlepszymi prezesami.

"Link wspomniał, jak bardzo jesteś zaangażowany w każdą drobnostkę". Przestała się ruszać i zmarszczyła brwi. "Och, pewnie nie powinnam była tego mówić".

Masz rację. Nigdy więcej nie powinnaś wypowiadać jego imienia. "Jest całkowicie w porządku." Pociągnąłem za sznurek, który ustawił moje usta w wyćwiczony uśmiech. "Jestem pewien, że moje metody są częstą skargą wśród wiceprezesów. Ludzie myślą, że zostałem dyrektorem generalnym wyłącznie dzięki mojemu ojcu. Ale ja na to pracowałem, spędzając czas z ekipami drwali, którzy ścinają dla nas drzewa, potem w tartakach, a w końcu zwiedzając obiekty handlowe."

"Więc byłeś drwalem?" Jej oczy mrugały z zainteresowaniem.

"Nosiłem flanelę i wszystko."

Roześmiała się i zaczęła poruszać się ponownie, jej ciało topiące się o moje, gdy jej obawy zelżały. "To byłby ciekawy widok".

"Podobało mi się to. O pierwszym brzasku, brałem moją piłę łańcuchową i wyruszałem z załogą. Nie rozmawialiśmy wiele, po prostu pracowaliśmy." Powiedziałem jej prawdę, co było dla mnie rzadkością. Byłem istotą samotną, która nie potrzebowała ani nie dbała o ograniczenia społeczne. Bycie dyrektorem generalnym było swego rodzaju więzieniem, ale byłem winien ojcu zachowanie pozorów. "Myślę, że w ciągu tych dwóch miesięcy udało mi się zrobić więcej niż przez pięć lat, kiedy byłem dyrektorem generalnym".

Camille nie zauważyła, że oddaliliśmy się od sceny i weszliśmy w ciemniejszy obszar z boku sali balowej. "No nie wiem. Wygląda na to, że zrobiłeś bardzo dużo. Link próbuje mi opowiedzieć o wszystkich liczbach, o tym jak bardzo firma się rozwinęła i o swoich pomysłach na to, jak sprawić, by odniosła jeszcze większy sukces na froncie marketingowym."

Pochyliłem się bliżej, moje usta blisko jej ucha. "Rozumiem, że to wszystko cię nudzi?"

Jej oddech uderzył na chwilę, ale potem ustabilizowała się. "Nie powiedziałbym, że to nudne, po prostu nie moja rzecz."

Przycisnąłem moje usta do muszli jej ucha i cieszyłem się dreszczem, który strzelił przez jej krzywe ciało. "Więc co jest twoją rzeczą?"

"Rośliny." Jej głos drżał, podpalając zwierzę wewnątrz mnie. Chciałem ją pożreć.

"Ach, podróż amazońska".

"Tak." Nie oderwała się, gdy jej słowa stały się duszne. "To moje marzenie".

Ty jesteś moim marzeniem.

Wzięła głęboki oddech i odchyliła głowę do tyłu, aby złapać moje spojrzenie. "Myślę, że zatańczyłeś mnie w stuporze. Ciężka ręka w sali konferencyjnej, ale lekkość na nogach w sali balowej." Ten uśmiech znowu, ciepło kwitnące w jej oczach i przenoszące się na mnie. Czy ona w ogóle wiedziała, jaką ma moc?

"Przetestujmy tę teorię." Obróciłem ją dookoła, a ona trzymała się mnie, jej piersi naciskały na moją klatkę piersiową, a jej głowa schowana pod moim podbródkiem. Podniosłem ją jednym ramieniem i obróciłem się. Jej śmiech na moim gardle obudził każde zakończenie nerwowe w moim ciele, aż jedyne co czułem to ona. Euforia, najbliższa uczuciu szczęścia, ogarnęła mnie. Wystarczyła tylko ona, jeden smak magii, którą władała.

Piosenka zwolniła do końca, a ja niechętnie postawiłem ją z powrotem na nogi. Różowy kolor podkreślił jej policzki, a ja nie mogłem nie zauważyć iskier w jej oczach. Była wspaniała, skarb ukryty w zasięgu wzroku. Taki, który chciałem mieć dla siebie.

"Dziękuję za taniec". Przejechała dłonią po moim bicepsie i oparła dłoń na mojej klatce piersiowej.

"Cała przyjemność po mojej stronie". Tak było. I nie chciałem, żeby to się skończyło. Trzymałem jej małą dłoń w mojej i przycisnąłem swoją do jej dolnej części pleców.

Jej oddech przyszedł w płytkich trzepotach, gdy skóra wzdłuż jej klatki piersiowej i szyi zmieniła kolor na pasujący do odcienia na jej policzkach róż. Podniecenie. Uznała mnie za atrakcyjnego, cieszyła się moim dotykiem.

"Tu jesteś." Link podszedł do nas, gdy zaczęła grać szybsza piosenka. Obserwował przez cały czas. Czułem, jak jego zaborcze czułki przebijają się przez tłum i próbują owinąć się wokół mojej Camille. Był na tyle głupi, że myślał, iż nadal ma do niej prawo. W chwili, gdy ją zobaczyłem, jego wątła kontrola nad nią zaczęła się wymykać. Zamierzałem go całkowicie zerwać, za wszelką cenę. Słyszałem o miłości od pierwszego wejrzenia, ale nie mogłem przypisać sobie tego uczucia. Potrzeba posiadania jej była tym, co strzelało w moich żyłach, a nie sentymentalne bzdury o serduszkach i kwiatach.

Opuściła rękę. Musiałem ją puścić, chociaż zamordowanie Link i przerzucenie jej przez ramię wydawało się bardziej celową opcją. Mój ojciec i reszta uczestników spotkania prawdopodobnie skrzywiliby się na moje zachowanie. Camille odsunęła się, a utrata jej ciepła przywróciła moje wnętrza do ich zwykłego, jałowego stanu.

Link owinął ramię wokół jej talii. Warknięcie wydobyło się z mojego gardła, ale zgubiło się w muzyce. Przesuwała się z jednej stopy na obcasie na drugą, zdenerwowana. Sprawiałem, że czuła się nieswojo. Nie miała pojęcia.

"Świetna impreza." Zaoferował ponownie, po czym wskazał przez tłum na stół hor d'oeuvres. "Myślę, że zobaczymy, co jest w menu". Ujął ją za łokieć i skierował w inną stronę.

Nieprzyjemne uczucie osiadło w mojej klatce piersiowej. Może refluks kwasowy, albo jakaś inna forma niestrawności.

Link przesunął swoją rękę na jej dolną część pleców. Moje dłonie zwinęły się w pięści, a ja zwalczyłem chęć podążenia za nimi. Jej kasztanowobrązowe włosy spływały luźnymi lokami po plecach, a kołysanie bioder było magnetyczne. Ale ona była z nim, kiedy powinna być ze mną.

Ból w mojej piersi nasilił się. W drodze do domu musiałbym zatrzymać się w aptece.

Tuż przed tym, jak straciłem ją z oczu, odwróciła się i uśmiechnęła do mnie, jakby wysyłając mi iskrę nadziei.

Ta iskra rozpaliła piekło. Rozpaliła się i obiecała zniszczenie wszystkiego, co znalazło się między nami.

Ona była moja. Nawet jeśli musiałbym ją ukraść.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zabrany przez tajemniczego szefa"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści