Szef, którego nienawidzę

Część I - 1. Freddie

Część I

1 Freddie            

Sortuję śmieci, gdy moje palce natrafiają na grubą, złotą kopertę. Mój adres jest napisany odręcznie z przodu czarnymi literami, ale nie ma nazwiska. Mentalnie sprawdzam wszystkich moich przyjaciół, którzy mogliby się pobrać... nie, nie i nie. 

Złota koperta w ręce, opadam na krzesło w kuchni i odwracam ją. Ma czarną, woskową pieczęć. Jest na niej wytłoczona maska, taka, jaką ludzie noszą na maskaradach w filmach. Nigdy nie otrzymałem czegoś takiego. 

Jeśli to śmieciowa poczta, to jest bardzo klasyczna. 

Czy to może być do poprzedniego lokatora? Mieszkam w tej kawalerce dopiero od miesiąca. Najlepiej się upewnić... Rozdzieram kopertę nożem kuchennym i wyciągam kartkowe zaproszenie ze złotym, drukowanym napisem.   

Droga Rebecco Hartford,  

Jest nowy miesiąc, a to oznacza nowe grzechy do odkrycia. Dołącz do nas w hotelu Halcyon o dziesiątej po południu w następną sobotę i załóż załączoną maskę jako dowód zaproszenia.  

Nie zapominaj, że tajemnica jest fajna, telefony nie (nikt nie lubi tattletale), a każdy wygląda lepiej w koronkach. Albo rozebrany. Ale wyprzedzamy się...  

Yours in pleasure, 

The Gilded Room   

O Boże. 

Przeczytałam zaproszenie dwa razy, żeby wyłapać wszystkie insynuacje. 

Złocony pokój? Wszyscy wyglądają lepiej rozebrani? Rebecca Hartford, ty dziwko! 

To może być najbardziej wyszukany żart praktyczny, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam. Zaglądając do koperty, znajduję maskę wyłożoną delikatnym, czarnym jedwabiem, dwa pióra zwijające się nad wyciętymi oczami jak brwi. Dolną połowę maski zdobią czarne klejnoty, a wzdłuż krawędzi wypisane są złotym pismem trzy słowa. Zjednoczeni w przyjemności. 

Dobrze. 

Może to nie jest praktyczny żart. 

Otwieram laptopa i w pasku wyszukiwania wpisuję Gilded Room. O organizacji napisano masę artykułów w gazetach, ale w żadnym z nich nie ma zdjęć. Klikam otwierając ten zatytułowany A night in the elite's world of pleasure. 

To, co czytam, sprawia, że moje oczy się rozszerzają. The Gilded Room jest jedną z najlepiej strzeżonych tajemnic Nowego Jorku, przede wszystkim dlatego, że ci, którzy w nim przebywają, nie chcą być znani. Nie chcą być widziani, słyszani, a zwłaszcza nie mogą być sfotografowani. The Gilded Room gwarantuje anonimowość swoim wysoko postawionym członkom, z których wielu płaci ponad dwadzieścia tysięcy dolarów za roczne członkostwo. 

Przewijam w dół, moje oczy skanują akapit za akapitem, który jest niesamowity. 

Zasady są proste. Nikt nie jest zaproszony, kto nie jest bogaty, piękny lub oba. Każdy przyłapany z telefonem jest natychmiast wyrzucany... a kobiety mają na tych przyjęciach całą władzę. Szepcze się, że na przyjęciach w Gilded Room bywają politycy, piłkarze, miliarderzy i potentaci medialni... ale jeśli tak, to dziennikarz nie znalazł nikogo chętnego do rozmowy. Wygląda na to, że jest to jedyne miejsce wśród nowojorskich wyższych sfer, gdzie wymienianie nazwisk nie jest normą. 

Zamykam laptopa i spoglądam na maskę i zaproszenie, leżące teraz na stoliku przy sofie. Kim była Rebecca Hartford, żeby zostać zaproszoną na takie przyjęcie? Wiem na pewno, że poprzedni lokator wyjechał z kraju, mój gospodarz powiedział mi, że dostała propozycję pracy w Hongkongu. Kontaktowanie się z nią w tej sprawie nie wchodzi w grę. 

A co jeśli sama pojadę? 

Ten pomysł sprawia, że się uśmiecham. Tajne sex party dla bogatych? Nie jestem bogaty, ani nie jestem imprezowiczem. Ale jestem zainteresowana seksem. Minęło sporo czasu od kiedy ostatnio... 

Co ja sobie myślę? Oczywiście, że nie idę. 

Wrzucam zaproszenie i maskę do kosza na papiery, a wieko zamyka się za nimi zdecydowanie. Poza tym mam rzeczy do zrobienia, jak choćby przygotowanie do życiowego stażu. Zbyt ciężko pracowałem, żeby zostać przyjętym do programu Junior Professionals firmy Exciteur Global, a mój pierwszy dzień jako stażysta przypada w poniedziałek. 

Mam rzeczy do zrobienia przed tym czasem. 

Kupić trzy nowe pary pończoch, żeby pasowały do mojego profesjonalnego stroju. Rozpakować ostatnie pudła z przeprowadzki. Zaplanuj czas w DMV, aby zaktualizować moje prawo jazdy do Nowego Jorku zamiast Pensylwanii. 

Uczestniczyć w tajnym sex party nie ma nigdzie na tej liście. 

Robię to prawie godzinę i kolejne ruchome pudełko rozpakowane zanim wyłowię zaproszenie i maskę z powrotem z kosza na papier. Stojąc przed lustrem w łazience, wkładam czarną, ozdobioną piórami maskę. 

Wyglądam średnio ładnie. Gęste, ciemne włosy, a dzięki mojej włoskiej matce jest ich więcej niż w sam raz. Dość niska, ale lubię myśleć, że jestem po prostu drobna. Oczy w kolorze błotnistej zieleni. Było napisane, że trzeba być bogatym lub pięknym, żeby się dostać... 

Szarpię mój stary podkoszulek, żeby zrobić dekolt w kształcie litery V. Dzięki uprzejmości niezwykle dużej klatki piersiowej nigdy nie noszę niczego tak odkrywczego. Ale właśnie rozpakowałam czarną sukienkę, którą kupiłam na wyprzedaży w zeszłym roku. Tę, która pokazywała spory dekolt... Czy mogłabym podać się za Rebeccę Hartford? Albo przynajmniej na tyle piękna, by zdobyć wstęp? 

"Przygoda przed prawdziwą, która zaczyna się w poniedziałek" - mówię do swojego zamaskowanego odbicia.       

* * *  

Kiedyś usłyszałam, że kobiety mają trzy formy prysznica. Pierwsza, to szybkie umycie ciała. Druga, szybkie mycie włosów i ciała. Trzeci? To jest prysznic randkowy, gdzie rzeczy są szorowane, golone i głęboko odżywiane. 

Jak się okazuje, odkryłem czwarty prysznic - prysznic, który pomaga mi iść na elitarną imprezę seksualną. Ma on wiele elementów z prysznica numer trzy, jak golenie i szorowanie, ale zawiera też kilka minut paniki na podłodze prysznica. 

Mój umysł trzyma się słów, które przeczytałam w internecie, że kobiety mają całą władzę. Jeśli mi się to nie podoba, wyjdę. Hotel Halycon jest jednym z najładniejszych w mieście, więc to nie jest tak, że wchodzę do zorganizowanego syndykatu zbrodni. 

Przynajmniej tak sobie wmawiam. 

Jest prawie dziesiąta trzydzieści, kiedy docieram do hotelu. Moje wysokie obcasy klikają na podłodze, gdy idę do recepcji. Moje zaproszenie i maska są bezpieczne w mojej torbie, gotowe do wyciągnięcia zamiast dowodu osobistego. 

"Dobry wieczór, panienko", mówi pracownik hotelu. Jego oczy zanurzają się w głębokim V mojej czarnej sukni, zanim powrócą do moich oczu. 

I właśnie dlatego zwykle noszę wysokie dekolty. 

Rumieniec wznosi się na jego szyi. "Jesteś tu na prywatną imprezę?" 

Pociągam mój płaszcz zamknięty. "Tak." 

"Winda na lewo", mówi, "i prosto na trzydzieste drugie piętro. Miłej zabawy, panienko." 

"Dziękuję." A ponieważ nie mogę się oprzeć, dodaję: "Mam zamiar". 

Jadę sama w windzie, moje oczy śledzą stale rosnącą liczbę pięter na wyświetlaczu. Stało się to niezawodnym sposobem na utrzymanie mojego lęku wysokości na dystans. Skupiam się na piętrach, które mijam i wkrótce jest po wszystkim. Nadal oddycham z ulgą, gdy wychodzę na zewnątrz. 

Czas na przedstawienie, Freddie. 

Zakładam maskę i wiążę ze sobą jedwabne sznurki, ignorując to, jak serce nerwowo biega mi w piersi. Scena, która mnie czeka, jest nadzwyczaj normalna. Pusty korytarz i otwarte drzwi, a przed nimi ładna, ciemno ubrana kobieta, której twarz emanuje spokojnym profesjonalizmem. 

Pod pachą chowa iPada. "Witam panią". 

"Dziękuję". 

"Jeden spektakl już się zakończył, ale następny powinien się właśnie zacząć". 

Kiwam głową, jakbym rozumiała, o co jej chodzi. "Wspaniale, dziękuję." 

Wyciąga rękę z oczekiwanym spojrzeniem w oczach. "Racja", mówię, grzebiąc w mojej torbie, aby wręczyć jej moją kartkę z zaproszeniem. Nie pytaj o dowód, nie pytaj o dowód... 

Ale ona tylko patrzy na to i daje mi kolejny uśmiech, ten bardziej przyjazny dla przyjaciół. "Witamy, panno Hartford. Proszę nie zapomnieć sprawdzić swojego telefonu po prawej stronie, po wejściu." 

"Oczywiście." 

Odsuwa na bok zasłonę blokującą drzwi. Kontrast jest ostry od jasnego korytarza na zewnątrz do słabo oświetlonych, wypełnionych dymem pomieszczeń za nim. W powietrzu wisi zapach... coś gęstego, jak magnolia i kadzidło. 

Wita mnie mężczyzna ubrany tylko w parę czarnych spodni i krawat, bez koszuli, aby ukryć szeroką klatkę piersiową. "Sprawdzę pani płaszcz". 

"Tak, dziękuję", mówię, wzruszając się z niego. Odwiesza go i wraca, z wyciągniętą ręką. "Och, prawda." Wręczam mu swój telefon. 

Jego odpowiadający uśmiech sprawia, że myślę, że nie maskuję swoich nerwów tak dobrze, jak myślałem. "Położę twój telefon tutaj", mówi, otwierając jedną ze stu identycznych skrzynek bezpieczeństwa. "Kod jest generowany automatycznie, a wraz z nim dostaniesz wydrukowany paragon... proszę bardzo. Tylko ty to wiesz. Nie zgub go." 

"W porządku" - mruknąłem. "Super." 

Obdarza mnie kolejnym zachęcającym uśmiechem, tym razem zabarwionym humorem. "Baw się dobrze i pamiętaj, że jesteśmy tu w każdej chwili, jeśli potrzebujesz pomocy lub masz jakieś pytania". 

"Dziękuję." 

Chwytając mocno mój szpon, wchodzę do głównej przestrzeni. Pierwsze wrażenia uderzają mnie w błyskach. Białe koronki i wysokie obcasy. Draperie czarnego jedwabiu z sufitu. Mężczyźni w nienagannie dopasowanych garniturach i ciemnych maskach. 

Ludzie mieszają się, niektórzy stoją, inni leżą na kanapach. Obok mnie przechadza się piękna kobieta w bieliźnie. Jest to imponujący rodzaj, z podwiązkami i udami. 

"Szampan, panienko?" pyta kelner, wyciągając tacę z fletami. Tak samo jak mężczyzna pracujący w szatni, jest bez koszulki. 

"Tak, dziękuję", mruczę. Idąc przez tłum ludzi w oszołomieniu, wydaje mi się, że widzę ludzi, których rozpoznaję. Trudno to stwierdzić po maskach, ale nie jest to niemożliwe, a kilka osób pozbyło się ich całkowicie. Jedna kobieta jest prezenterką wiadomości i widziałem ją w telewizji dziesiątki razy. Wysoki, o szerokich ramionach mężczyzna ma twarz piłkarza. Gdybym była bardziej zainteresowana sportem, jego nazwisko przyszłoby mi do głowy, ale tak czy inaczej, poprzestaję na ukradkowych spojrzeniach w jego stronę. Butelki szampana ze złotymi etykietami stoją na całej ścianie. 

To jest bogactwo, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. To plac zabaw dla bogaczy, studium tego, jak bogacze się bawią. 

I wtedy to widzę. 

Przedstawienie. 

Na środku pokoju jest podwyższona scena, a to, co się na niej dzieje, sprawia, że wystawienie Makbeta przez moje licealne kółko teatralne wygląda jak dziecinna zabawa. Dwie kobiety ubrane w bieliznę otaczają mężczyznę na krześle, którego ręce są skute za nim. Jedna z nich wodzi paznokciami po wyrzeźbionej klatce piersiowej mężczyzny, druga przesuwa dłonią po jego nagim udzie. 

Moje oczy są przyklejone do tej sceny. 

A jednak wokół mnie, goście Gilded Room nadal mieszają się w różnych stanach rozebrania, jakby trzy osoby nie były obecnie zaangażowane w bardzo publiczną grę wstępną przed nami. 

Zamaskowana kobieta po czterdziestce przechodzi obok mnie, ciągnąc za sobą mężczyznę za krawat. Rzuca mi triumfalne spojrzenie. "Następny występ powinien mieć pirotechnikę," mówi. 

Obdarzam ją słabym uśmiechem. "Właśnie tego potrzebuje ta impreza. Ognia." 

"Lubię cię!" woła przez ramię. "Czuj się swobodnie, aby dołączyć do nas później!" 

Dołącz do nich, wow. Uśmiecham się do mojego szampana i rozglądam się po sali, mając nadzieję, że dostrzegę więcej znanych osób. Nie ma mowy, że moi przyjaciele mi uwierzą, ale nadal chcę się upewnić, że ta noc zamieni się w najlepszą możliwą anegdotę. 

Moje spojrzenie spoczywa na mężczyźnie po drugiej stronie sali. Jak większość mężczyzn tutaj, jest w garniturze, ale jako jeden z niewielu nie nosi maski. Nie rozmawia też z nikim. Po prostu opiera się o ścianę i obserwuje przedstawienie z rękami skrzyżowanymi na piersi. 

Wygląda na to, że siedzi na zewnątrz. 

Zamieniam swój pusty kieliszek szampana na pełny i opieram się o ścianę naprzeciwko niego. Nie ma w nim nic znajomego, a jednak nie mogę odwrócić wzroku. 

Jego spojrzenie przykuwa się do mojego, a laserowa ostrość daje do zrozumienia, że doskonale zdaje sobie sprawę z mojego gapienia się. Podnosi brew. 

Moje usta wykrzywiają się w uniwersalny znak hi, there. To uśmiech, którym obdarzasz mężczyznę w barze, żeby dać mu do zrozumienia, że chcesz, żeby do ciebie przyszedł. Jest bezczelny. 

Grupa gości zatrzymuje się na środku sali i zmywa nasz kontakt wzrokowy. Patrzę w dół na mojego szampana z sercem, które nagle wali. Przyszłam tu, żeby obserwować, bez planów uczestnictwa... 

Ale dziewczyna potrafi flirtować, prawda? 

Kiedy widzę go ponownie, nie jest już sam. Kobieta przejeżdża dłonią po jego ramieniu w sposób, który byłby łatwy do odczytania, nawet gdybyśmy nie byli na elitarnym sex party. 

Odsuwam się od ściany i robię okrążenie pokoju. Z głośników płynie miarowy, mocny rytm. Więcej niż kilku gości przeszło do zwykłej rozmowy, a ja przechodzę obok mężczyzny zdejmującego stanik swojej partnerki podczas dyskusji o nowojorskich nieruchomościach. 

Znajduję ciemny kąt, w którym mogę się wycofać, z dala od par w różnym stanie rozebrania. Nigdy nie patrzyłem na innych ludzi... dobrze. Być może nadszedł czas, abym ogłosił zakończenie tej małej przygody. 

Wtedy właśnie pojawia się u mojego boku, z kryształowym kuflem w ręku. 

Brązowe włosy wznoszą się nad mocnym czołem, a kwadrat jego szczęki pokrywa dwudniowy zarost. Z bliska jeszcze trudniej odwrócić od niego wzrok. 

Znów podnosi na mnie tę brew, ale nic nie mówi. Po prostu opiera się o ścianę obok mnie i w milczeniu wpatrujemy się w tłum. 

Biorę kolejny łyk mojego szampana, żeby utrzymać nerwy na wodzy. Kim on jest? Potentat medialny? Celebrytą, którego nie rozpoznaję? Potomkiem politycznej rodziny? Przez całą noc jest obcy, tak jak ja. 

"I co?" pytam, obserwując go przez przymknięte oczy mojej maski. "Czy planujesz się przedstawić?"




2. Freddie

2 Freddie            

Jego usta ćwierkają, jakbym zażartował. "W końcu", przyznaje. "Chociaż rozmowa jest często jedną z mniej przyjemnych rozrywek na tych imprezach, porównywalnie mówiąc". 

Zwilżam usta. "Nie, jeśli jest zrobione dobrze". 

"Która rozrywka?" pyta, rozbawiony podtekstem w bogatym barytonie swojego głosu. "Robienie rzeczy dobrze jest jednym z moich ulubionych hobby". 

"Bycie skromnym nie jest, zgaduję?" 

Odwraca się, a ja muszę spojrzeć w górę, aby spotkać jego ciemne spojrzenie. "Skromność jest zakazana w Złoconym Pokoju". 

"Czy to jest w zbiorze zasad?" pytam. "Chyba przegapiłam ten punkt". 

Jego usta wykrzywiają się w krzywy uśmiech. "Nie sądzę, że w ogóle przeczytałaś regulamin, biorąc pod uwagę, że jesteś tu pierwszy raz". 

"Co sprawia, że tak myślisz?" 

"Zapytałeś mnie, czy planuję się przedstawić". 

"I to mnie zdradziło?" 

Jego uśmiech poszerza się. "Na tych przyjęciach są tylko dwie żelazne zasady. Pierwsza to całkowita anonimowość. Druga? Kobiety inicjują. Mężczyźni nie mogą się odzywać, chyba że się do nich mówi." 

Oh. Kobiety mają pełną władzę. Racja. 

Jęcząc, opieram się plecami o ścianę. "Oddałam się tak łatwo, prawda?". 

"Jeszcze nie, nie", mówi, rozbawienie błyszczące w jego oczach. "Jakie są twoje dotychczasowe przemyślenia?" 

"O Złoconym Pokoju?" 

Pochyla głowę twierdząco. 

Spoglądam na mieszających się gości. Ludzie przesuwają się do osobnych korytarzy i pokoi, a na scenie jedna z kobiet jest teraz - och. Wow. 

Spuszcza się na mężczyznę przywiązanego do krzesła. Jego głowa jest odrzucona do tyłu z rozkoszy, gdy jej ciało porusza się w wyćwiczonym rytmie. 

"Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać, kiedy przyszłam tu dziś wieczorem. Nie wiedziałam jak... kontrolowany będzie ten hedonizm." Odrywam oczy od choreograficznego przedstawienia. "Doszłam też do smutnej świadomości, że prawdopodobnie myślę, że jestem bardziej otwarta niż w rzeczywistości." 

Podnosi brwi, a wokół jego oczu pojawiają się bledsze kurze łapki. Trzydzieści, może, albo trzydzieści pięć. Nie więcej niż dekadę starszy ode mnie. "Nie przyzwyczajony do oglądania innych ludzi uprawiających seks?" 

"Nie osobiście" - przyznaję. 

On uśmiecha się na moje słowa. "Nie ma tu żadnych mustsów. Możesz spędzić swój pierwszy raz po prostu podziwiając scenerię. Delektując się kilkoma drinkami. Nawiązując rozmowę." 

Mój wyraz konsternacji musiał być wyraźny, bo podnosi brew. "To cię nie interesuje?" 

"Cóż, chyba nie podoba mi się pomysł bycia voyeurem. Wydaje się to natrętne, w jakiś sposób." 

Odwraca twarz, ale łapię uśmiech. "Większość ludzi tutaj lubi być obserwowana. Zamknięte drzwi oznaczają off-limits, ale otwarte oznaczają, że każdy może obserwować lub dołączyć." 

"Kolejna z zasad, których nie znam," mówię, biorąc łyk mojego szampana. Teraz, kiedy tu jestem, teraz, kiedy rozmawiam z tym człowiekiem... nie jestem już zdenerwowana. To jak doświadczenie poza ciałem, a Frederica Bilson, która powinna być zdenerwowana, nawet nie wie, że tu jest. Zostawiłam ją na korytarzu. 

"Nie ma wielu zasad". 

"Oświeć mnie?" pytam. "Nie chciałbym się dalej kompromitować". 

Uśmiecha się, powoli i szeroko, co sprawia, że mój żołądek się zaciska. Przyćmione oświetlenie rzuca cienie na jego twarz. "Byłaby to dla mnie przyjemność," mówi. "Pierwszą i najważniejszą już znasz". 

"Kobiety inicjują rozmowy?" 

"Tak, jak również seks", mówi. "Mężczyźni mogą to zasugerować, jeśli zostali zagadnięci, ale uważa się za bardziej właściwe, aby to kobieta wypowiedziała słowa". 

Przełykam przeciwko suchości w moim gardle. "The Gilded Room jest więc wielki na zgodę," 

"Jest, nie wspominając o bezpieczeństwie. Nie zobaczysz ich, ale są strażnicy stacjonujący na całym przyjęciu." 

"Są?" 

Powoli, dając mi czas na reakcję, sięga i kładzie swoje ręce na moich ramionach. Są ciepłe i stabilne, gdy obraca mnie w stronę przeciwległego rogu. "Mężczyzna z tyłu. Zamaskowany, ubrany w skórzany loincloth?" 

"To ochrona?" 

"Tak. Widzisz tę słuchawkę?" 

Zwężam oczy. Jego ręce nadal są na mnie, gorące przez cienki materiał mojej sukienki. "Nie. Jest za daleko". 

"Cóż, jest tam. I powinnaś sprawdzić swój wzrok". 

"Hej, to nie jest miłe." 

Jego chichot jest chrypliwy, gdy odwraca mnie w stronę baru. "Jeden z mężczyzn siedzi i pije szkocką. Ma na sobie garnitur." 

"Piją w pracy?" 

Jego ręce zsuwają się z moich ramion. "To prawdopodobnie sok jabłkowy. Nikt tutaj nie chce czuć się strzeżony, więc wtapiają się w tłum. Wszystko w ramach iluzji". 

"Iluzji?" 

"Że wszyscy przypadkiem znaleźliśmy się tu dziś wieczorem, że to prawdziwa impreza, że nie jesteśmy zweryfikowani i prześwietleni". 

Jest w tym prawda, jak sądzę. Ochroniarze w mundurach zrujnowaliby nastrój. "Więc oni wkraczają, jeśli ktoś staje się zbyt gwałtowny?" 

"Tak, ale to się rzadko zdarza. Niewielu płaci za wejście tutaj tylko po to, by skusić się na dożywotni zakaz wstępu." Podnosi swój kryształowy bębenek i pije, długa kolumna jego gardła porusza się. 

"Nie masz na sobie maski. Czy to nie była jedna z zasad?" 

Rzuca mi spojrzenie. "Niektóre zasady mogą być złamane". 

"Przez właściwych ludzi?" 

Unosi ramię w eleganckim wzruszeniu ramion. Nie zaprzeczając, nie potwierdzając. Podejrzenie rośnie w moim umyśle, a ja zwężam na niego oczy. "Nie jest pan właścicielem Gilded Room, prawda? Operatorem?" 

"Chryste, nie." 

"Wiesz dużo o tym, jak to działa". 

"To nie jest moja pierwsza impreza", kontruje. Sekundę później i czuję ciepło jego dłoni na moim ramieniu. "Care to sit down?" 

On kiwa na pustą kanapę w pobliżu, dalej ukrytą w cieniu. Uderzenie nerwów eksploduje pod moją piersią. Jego ręka opada. "Kobiety mają całą władzę", przypomina mi. "Powiedz słowo, a zostawię cię w spokoju na resztę nocy". 

"Jakie to słowo?" 

"'Odejdź' zwykle działa, ale to dwa słowa". 

śmieję się. "Będę trzymać się tego, w takim razie. Choć nie jest to zbyt uprzejme." 

"Możesz dodać do niego please, jeśli chcesz". 

"Jak miło z twojej strony." Zapadamy się na kanapie, skóra jest zimna pod moimi nogami. Krzyżuję je i zaciskam szampana na piersi jak broń. "Więc jesteś stałym bywalcem?" 

"Przypuszczam, że możesz mnie tak nazwać". Przeciąga swoje ramię wzdłuż oparcia kanapy, dłoń opierając gdzieś za moją głową. Oboje patrzymy na tłum ludzi. To, co wydawało się tak uporządkowane, gdy przybyłem po raz pierwszy, jest teraz rozbite, ludzie podzieleni na pary lub mniejsze grupy. I drogi Boże, na kanapie po drugiej stronie pokoju leży zupełnie naga kobieta. Całkowicie, w stu procentach naga. Jest rozłożona na kolanach mężczyzny, jego ręce na jej piersiach. Inny pracuje między jej rozłożonymi nogami. 

Przełykam na ten widok. "Performerzy też?" 

"Wątpię," mruknął. "Po prostu się zainspirowali". 

Być może moje milczenie mówi wszystko, bo śmieje się cicho, wyciągając przed siebie długie nogi. "Muszę powiedzieć, ślicznotko, że masz mnie ciekawego". 

"Ciekawość?" 

"Tak. Jak taka kobieta jak ty skończyła z zaproszeniem do Złoconego Pokoju". 

Marszczę czoło. "Kobieta taka jak ja?" 

"Tak wyraźnie strait-laced," mówi, spotykając moje spojrzenie z jednym z jego własnych. "Ktoś, kto uwielbia mieć kontrolę. Która boi się odpuścić". 

"Nie boję się odpuścić". 

Podnosi brwi, a ja wydmuchuję oddech. "W porządku, ja tak, ale jestem pewien, że każdy w jakimś stopniu tak robi. Czy myślisz, że to mnie powstrzymuje tutaj dzisiaj?" 

"Nie wiem. Myślisz, że tak jest?" 

"Nie jestem pewien," mówię. "Jak na razie oglądam przedstawienie seksu na żywo... no, prawie seksu, jednocześnie prowadząc rozmowę z zupełnie obcą osobą. Powiedziałabym, że już odpuszczam". 

Jego uśmiech błyska. "To już nie jest prawie-seks". 

Patrzę na scenę, a potem szybko w dal, moje spojrzenie osiada z powrotem na jego twarzy. Jego uśmiech rozszerza się na mój wyraz. "Nie jestem zszokowana," protestuję. 

"Pewnie, że nie jesteś." 

"Wcale nie straceńczy". 

"Więc spójrz," rzuca wyzwanie. 

Więc tak robię. Odwracam się w kierunku sceny, gdzie jedna z kobiet ujeżdża mężczyznę przykutego do krzesła. Wyraz przyjemności na jego twarzy daje do zrozumienia, że z radością znosi ciężar skrępowania. Krew mi buzuje, gdy patrzę na nich, na jedwabiste ruchy jej bioder i blask w jego oczach. Sposób, w jaki rozkoszują się tym, że ich obserwujemy. 

"Ok," mruczę. "Rozumiem to." 

"Urok?" 

"Tak." 

Jego głęboki śmiech przetacza się po mojej skórze jak miękki grzmot. "Nie tak przeciwny do bycia podglądaczem po wszystkim." 

"Przypuszczam, że ma to swoje zalety." Zwilżam usta i przeciągam wzrok ze sceny na niego. "Wiesz, myślę, że anonimowość też ma swoje zalety". 

"Z pewnością tak jest," zgadza się. "Nawet jeśli znasz kogoś w środku, nie wolno ci się do tego przyznać". 

Moje brwi się podnoszą. "Powiedzmy, że znałem twoje imię. Nie wolno by mi było zwracać się do ciebie po nim?" 

"Nie. Niektórzy jednak to łamią". 

"Pary, które tu przychodzą, muszą". 

"Oni są najgorszymi przestępcami." Odchyla głowę do tyłu i wysącza ostatni bursztynowy płyn w swojej szklance, na nadgarstku ma gruby zegarek. Wygląda na drogi. 

"Ale nie jesteś tu z kimś?" 

"Nie jestem", potwierdza, sięgając obok mnie, by odstawić swoją szklankę. Ruch ten przynosi ze sobą zapach whisky i drzewa sandałowego. "Ty też nie jesteś." 

"Skąd masz taką pewność?" 

"Wątpię, by twój partner zostawił cię samego na tak długo". 

"Cóż, wątpię, bym miał partnera, który pokładał we mnie tak mało wiary, że musiał mnie stale obserwować". 

Jego oczy zaiskrzyły. "Och, nie o to mi chodziło. Nie, on nie byłby w stanie trzymać się z dala od kłopotów, w które mogłabyś się wpakować." 

Zerkam w dół do mojego kieliszka do szampana i z dala od siły jego spojrzenia. "Jesteś w tym dobry". 

"W komplementowaniu kobiety?" Prycha, ale myślę, że to bardziej na siebie niż na mnie. "Staram się jak mogę." 

Przechylam głowę i obserwuję go. Tutaj, w ciemnej alkowie, z kadzidłem imprezy mieszającym się z upojną intymnością, czuję, że mogę go zapytać o wszystko. "Co zwykle robisz na tych przyjęciach?" 

"Szukanie inspiracji?" 

"Może chcę wiedzieć, z kim mam do czynienia" - mruczę. 

Odchyla się na sofie, ściągając ramiona do tyłu. "To, co dzieje się na tych przyjęciach, nie opuszcza ich". 

"Cóż, jesteśmy na przyjęciu w Gilded Room," mówię. "Więc rozmowa o przeszłych wyczynach nie złamałaby tej zasady". 

Jego warga wykrzywia się, uznanie luki. "Wiesz, cały czas próbuję się dowiedzieć, czy dostałaś się do Gilded Room dzięki swojemu mózgowi czy urodzie, i jest cholernie trudno się zdecydować". 

"To musi być jedno albo drugie?" 

Zamiata ramieniem na przyjęciu. "Większość ludzi tutaj płaci za członkostwo, mężczyźni częściej niż kobiety, po tym jak zostali zatwierdzeni przez komisję selekcyjną. Ale zawsze jest kilka kobiet, które tego nie robią, i które otrzymują członkostwo wyłącznie na podstawie swojego wyglądu." 

"Cóż, to wydaje się seksistowskie." 



Śmieje się, ręka za mną szczotkuje gołą skórę mojego ramienia. "Więc nie jesteś jedną z tych kobiet. Mogłabyś być, chociaż." 

Marszczę na niego brwi, co tylko sprawia, że szczerzy się szerzej. "Więc jestem jedną z kobiet, które mogły skorzystać z luki prawnej, która sama w sobie jest dość seksistowska?". 

"Nigdy nie twierdziłem, że moje komplementy są poprawne politycznie". 

"Nie, nie twierdziłeś." Ignorując wznawiające się nerwy, zsuwam się z obcasów i podciągam nogi na sofie. Jego palce nie opuszczają mojego ramienia. "Widziałem, jak wcześniej rozmawiałeś z jakąś kobietą. Ktoś do ciebie podszedł?" 

"Kilka somów," przyznaje. "Ale już wcześniej uśmiechnęłaś się do mnie z drugiego końca pokoju. Powiedziałem im, że zostałem wezwany." 

Nerwy pobiegły w górę o szczebel. "Och. Czy byłem aż tak intrygujący?" 

"Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem." 

Robię mój głos drażniący. "I zobaczyłeś kogoś, kto wyglądał, jakby potrzebował wskazówek? Jak miło z twojej strony, że wyciągnąłeś rękę." 

"Jestem święty." 

"Mówiłem ci, że podoba mi się ta anonimowość," mówię, "i tak jest. Pomysł, że nie mamy pojęcia, co druga osoba robi w ciągu dni. Być może spędziłeś cały dzień pracując jako chirurg w szpitalu dziecięcym". 

Unosi brew. "Nie byłem szczery, kiedy powiedziałem, że jestem święty". 

"W takim razie może spędziłeś cały dzień na unikaniu nowojorskiego departamentu policji, ponieważ jesteś szefem zorganizowanego pierścienia przestępczego". 

Obracam się w jego stronę na kanapie, a on odpowiada w ten sposób, jego wolna ręka ląduje na moim udzie. Dotyk jest swobodny, ale wyścig mojego serca, który wywołuje, nie jest. "Myślisz, że mam zamiar złożyć ci ofertę, której nie możesz odrzucić?" 

"Nie ma za co próbować. Ale to ekscytujące nie wiedzieć, nie sądzisz?" 

"Jest. Czy mam obok siebie europejską księżniczkę? Młodą hollywoodzką aktorkę? Chirurg, który pracuje w szpitalu dziecięcym?" 

"Nigdy się nie dowiemy." 

"Całkowita tajemnica," zgadza się. 

"Mnie się to podoba. Chociaż to dziwne uczucie nie mieć imienia, żeby cię nazywać, albo nawet odnosić się do ciebie w mojej głowie." 

Jego oczy błyskają z gorącym rozbawieniem. "Jest tona rzeczy, którymi możesz mnie nazwać." 

Przesuwam się bliżej, opierając się o oparcie kanapy. "Wiesz, wpadłeś, żeby ze mną porozmawiać. Nawet jeśli nie wolno ci było." 

Podnosi brwi. "Zrobiłam to. Ale czekałem, aż ty odezwiesz się pierwszy." Jego głos rośnie głębiej, coś, co powinnam usłyszeć z Jumbotronu, narrację filmu, czytanie mi mojego ulubionego audiobooka. Prześlizguje się po mojej skórze jak mroczna pieszczota. 

"Pomimo wszystkich kobiet, które do ciebie podeszły. Pomimo... fascynującego przedstawienia, które obecnie prezentujesz". 

Jego ręka przesuwa się o cal wyżej na moje udo, jedyne miejsce, w którym się dotykamy. Kciuk przeczesuje obszycie mojej czarnej sukienki. "Czy gdzieś tu jest pytanie?" 

"Nie jestem pewien, czy jestem gotowy, aby je zadać". 

"Jest mi doskonale wygodnie tam, gdzie jestem", mruczy. "Więc nie ma potrzeby o nic mnie pytać". 

"Mógłbym to przeformułować, właściwie. Więc to jest bardziej jak hipotetyczne." 

Jego wargi znowu ćwierkają. "Hipotetyczne? Jasne." 

"Biorąc pod uwagę, że podeszłaś do mnie i biorąc pod uwagę to, co zwykle robisz na tych imprezach, ja -" 

"Co myślisz, że zwykle robię na tych imprezach," wtrąca. "Mam wrażenie, że wiele z tego to domysły". 

"Chcesz mi powiedzieć, że nie bierzesz w nich udziału?" 

Jego uśmiech zmienia się w wilczy, brew uniesiona. "Uczestniczę." 

Nerwy zmieszane z upojnym, zawrotnym pragnieniem przetaczają się przez mój żołądek. Co czułaby jego ręka wyżej na mojej nodze? Jego usta na moich? 

Czy jestem na tyle odważna, żeby to zrobić? 

"Oczywiście, że tak", mówię. "Pewnie jesteś w dużym zapotrzebowaniu". 

Sięga wolną ręką w górę, by przejechać nią po krótkich, ciemnych włosach, gęstych przez palce. "Rzadko jestem komplementowany przez kobiety". 

"Czy sprawia ci to przyjemność?" 

Kręcąc głową z niedowierzaniem, wyjmuje mi z ręki kieliszek do szampana i podnosi go do swoich ust. W jego oczach jest rozbawienie, gdy bierze duży łyk. 

"Kradniesz mój napój?" 

"Myślę, że potrzebuję go bardziej niż ty". 

"Jestem aż tak wymagający?" 

"Nie," mówi, jego kciuk poruszający się w kółko na moim kolanie. "I tak. Ta rozmowa w niczym nie przypomina tych, które prowadziłem wcześniej w Gilded Room." 

"Oh." Zwężam na niego oczy. Czy w takim razie wszystkie te rozmowy dotyczą seksu? Chociaż przypuszczam, że o tym też rozmawiamy, ale niezbyt bezpośrednio. 

"Widzę, że znowu myślisz," mówi. "Straszydło." 

Marszczę czoło. "To nie może być przezwisko, które mi dajesz". 

"Och, a jak chciałbyś, żebym cię nazwał?" Widząc mój wyraz, znów chichocze. Jest tak samo mroczny jak innym razem. "W takim razie zrobię ci niespodziankę." 

Oczyszczam swoje gardło. "Nadal nie zadałem ci mojego hipotetycznego pytania". 

"Zastanawiałaś się, czy chcę się z tobą przespać," mówi. "I odpowiedź brzmi: tak." 

Moje gardło wysycha, ale nie odwracam wzroku od jego stałego spojrzenia na moje. "Oh. Right. Okej." 

"Zobaczyłem cię po drugiej stronie pokoju, sposób, w jaki się do mnie uśmiechnęłaś, i wiedziałem, że chcę cię pod sobą". 

Zwilżyłam wargi. "Czy to bardziej podobne do tego, jak zazwyczaj przebiegają twoje rozmowy z kobietami tutaj?". 

Potrząsa głową. "Nie, są o wiele bardziej kliniczne". 

"Cóż, przypuszczam, że rzadko musisz tutaj kogokolwiek uwodzić," mruczę, wciąż nawijając z jego wcześniejszych słów. Jego ręka przesuwa się wyżej, osiadając wokół krzywej mojego zewnętrznego uda. 

"Uważam, że to przyjemne". 

"Więc to jest to, co robimy, a następnie." Śledzę palcem wzdłuż krawędzi kieliszka do szampana, a jego oczy śledzą ten ruch. "Uwodzimy się nawzajem." 

"Czy cała rozmowa nie jest formą uwodzenia?". 

"Zdecydowanie szef mafii", oddycham. 

Jego zaskoczony chichot czuje gorąco na mojej skórze. "Nie ma za co, możesz myśleć o mnie, co tylko chcesz". 

Kładę rękę na jego szerokiej klatce piersiowej i obserwuję ją tam, moje palce płasko opierają się o siłę pod jego koszulą. Jest bardziej namacalnie męski niż mężczyźni, z którymi zwykle wchodzę w interakcje, jakby został upieczony i zahartowany w stali. Jeśli tak wyglądają mężczyźni po trzydziestce, to coś mnie ominęło. A może to tylko tacy mężczyźni bywają w miejscach takich jak Gilded Room? 

"Nie wiem, czy jestem na to wystarczająco odważna" - przyznaję. 

Jego uśmiech jest uspokajający. "Będziemy musieli po prostu spróbować i zobaczyć. Inną zasadą Gilded Room jest to, że nie ma żadnych oczekiwań." 

Przesuwam dłoń w górę do jego szyi, nieśmiało wodząc palcami po szorstkim, pięcioramiennym cieniu, który pokrywa jego kwadratową szczękę. "Są pewne rzeczy, które możemy wypróbować z komfortu tej kanapy". 

"Zgadzam się. Ale najpierw pozbądźmy się tego..." Sięga powoli w górę, dając mi czas na sprzeciw. Nie robię tego, trzymając się nieruchomo, gdy odwiązuje maskę i zsuwa ją z mojej twarzy. "Tam," mruczy. "Dużo lepiej." 

Zawieszamy się, prawie dotykając, jak słodkie uczucie bliskości obmywa mnie. Moje oczy trzepoczą zamknięte, gdy on dzielnie pokonuje odległość między nami i przyciska swoje usta do moich. Pocałunek jest kompetentny i ciepły, a moje ciało reaguje na niego jak kwiat na słońce. Ciepło rozchodzi się po moich kończynach i moje usta otwierają się na niego na miękkim wydechu. 

Jego język przeczesuje moją dolną wargę, jego ręka zakrzywia się wokół mojego uda w ciasnym uścisku. Moje nerwy rozpływają się w obliczu tego, w ogóle nie pasują do jego umiejętności, jego ciepła, sposobu, w jaki moje ciało się rozgrzewa. 

To najłatwiejsza rzecz na świecie. 

Podnosi głowę, tylko na tyle, żeby się odezwać. "Nie sądzę, że całowanie będzie problemem", mruczy. 

Odpowiadam, całując go ponownie, przechwytując jego odpowiedź chuckle przeciwko moim ustom. Moja ręka wsuwa się w jego włosy, grube pasma są jedwabiste w moich palcach. Warknął w moje usta, kiedy go pociągnąłem. 

To jest ryzyko, które warto podjąć. Nie wiadomo, kiedy znów będę miała takiego mężczyznę, który mnie dotknie, przystojnego mężczyznę, który emanuje władzą, kompetencją i mrocznym, przebiegłym dowcipem. 

"Nie jestem tą dziewczyną", mówię mu. 

Jego ręce chwytają moje biodra, przyciągając mnie mocno do niego. "Wiem", mówi, głos zachrypnięty. "To tylko sprawia, że chcę cię bardziej". 

Słowa wysyłają pyszne dreszcze po mojej skórze. Wysoko na nim, na mojej własnej odwadze, przesuwając jedną nogę przez jego kolana i rozciągniętą na nim. Może i jesteśmy ukryci w tej ciemnej alkowie, ale wciąż jesteśmy na imprezie, a wokół nas kręcą się ludzie. 

Jego ręce biegną w górę po bokach mojej sukienki, przejeżdżając obok moich piersi. "Pocałuj mnie jeszcze raz, Strait-laced". 

"Nie mój pseudonim", mówię mu, a on szczerzy się. Obejmuję go ustami i jesteśmy straceni po raz kolejny do chemii między nami, do tego, co magiczne dzieje się, gdy jego usta i moje spotykają się. Moje pożądanie pulsuje zgodnie z rytmem muzyki, hipnotycznie i zmysłowo. Pode mną jego twarda długość świadczy o sobie. Zaskoczenie sprawia, że odrywam się od niego. 

Nie pomija tego, przesuwając się zamiast tego na moją szyję. Duża dłoń obejmuje moją pierś i wygładza kciuk przez tkaninę, znajdując ciasny punkt mojego sutka bez wysiłku. "Chcę cię", mówi, usta na mojej skórze. "Czy chcesz znaleźć niezajęty pokój?" 

Przełykam przeciwko suchości w moim gardle. "Jest jeszcze trzecie przedstawienie. Słyszałem, że będzie pirotechnika". 

"Myślę," mruknął, "że mamy cały ogień, którego potrzebujemy właśnie tutaj".




3. Freddie

3 Freddie            

Jego ręka jest silna wokół mojej talii, gdy idziemy przez imprezę. Mijamy nagą kobietę na kanapie, która jest zajęta przez dwóch mężczyzn. Ona przyłapuje mnie na tym, że się przyglądam i obdarza mnie szerokim, zadowolonym uśmiechem. Zobacz, co złapałam. 

Pochylam się do nieznajomego u mojego boku. "Nie dla ciebie?" mruczy. 

Potrząsam głową. "Myślę, że to wymaga więcej hedonizmu niż mam w sobie". 

"Wiesz, co mówią", mówi. "W odpowiednich okolicznościach każdy zrobi wszystko". 

"Widzisz, to ty mówisz takie rzeczy, które wpisują cię do kolumny mafii". Skręcając w ciemny korytarz, mijamy otwarte drzwi do pokoju hotelowego... tylko że nie jest on niezamieszkany. Natychmiast odwracam wzrok od nagich ciał wijących się na łóżku. "O mój Boże." 

W słabym oświetleniu mogę dostrzec jego uśmiech. "Nie wszyscy cieszą się w ten sposób. Wiele drzwi tutaj jest przecież zamkniętych". 

"To dobrze." 

"Ale ten nie jest," mówi, zatrzymując się przy drzwiach, które są lekko uchylone. Sypialnia w środku jest nijaka i gustownie urządzona. Ale co najważniejsze? Jest pusta. 

Przechodzę obok niego do pokoju. Łóżko wygląda za mną masywnie, przyozdobione w niewinnie wyglądającą pościel hotelową. "Zastanawiam się, co Gilded Room mówi hotelom, które wynajmuje. Czy wiedzą, co się dzieje?" 

Ma rękę na półotwartych drzwiach, zawadiacki uśmiech na jego ustach. "Och, oni wiedzą. Co o tym myślisz, Strait-laced? Drzwi otwarte czy zamknięte?" 

Zapadam się w dół na łóżko. "Tylko my, myślę." 

Zamyka je zdecydowanym kliknięciem, ale uśmiech na jego twarzy daje mi znać, że nie spodziewał się innej odpowiedzi. "Absolutnie dobrze przeze mnie, cudownie". 

Wpatrujemy się w siebie przez kilka długich oddechów. Żadnych słów, tylko oczy, a z każdą mijającą chwilą nerwy i pożądanie w moim żołądku rośnie ostrzej. 

"Czy musisz się do mnie znowu przyzwyczaić?" pyta. 

Opieram się z powrotem na rękach i daję proste skinienie. Usta wykrzywione w zawadiackim humorze, otrzepuje się z marynarki od garnituru i rzuca ją z powrotem. Duże dłonie sięgają w górę, by rozpiąć guziki koszuli. Patrzę, jak cal po calu ukazuje się szeroka, oliwkowa klatka piersiowa, umięśniona i pokryta włosami. 

Zatrzymuje się, gdy koszula z niego zwisa. "Patrz na mnie dalej w ten sposób". 

"Nie trudno", oddycham. 

Jego koszula łączy się z marynarką za nim, a moje oczy śledzą rowki jego abs w dół do skórzanego paska. Jego szeroka klatka piersiowa wznosi się z każdym oddechem. Czuję się, jakbym przypadkowo zawędrowała do jednej z moich najgłębszych, najmroczniejszych fantazji. Bo wszystko w nim, od ciemnych, rozkazujących oczu po kwadratową szczękę i szerokie ramiona, przekazuje władzę. Może nie jest mafią, ale jest czymś, tym człowiekiem, i oto jest ze mną, wyglądając jakby nie mógł się doczekać, żeby mnie mieć. Ale czeka, bo przy tak dużej władzy, jaką zwykle sprawuje, tutaj to kobiety decydują o wszystkim. 

Nigdy w życiu nie czułam się tak umocniona. Dreszcz emocji przebiega jak drugi puls pod moją skórą. "Jesteś za daleko", mówię mu. "Chcę cię dotknąć". 

"Więc dotknij mnie." 

Jego słowa są miękkie i jedwabiste, ale wyzwanie pod nimi jest niewątpliwe. Zmniejszam dystans między nami i wyciągam rękę, moje palce wędrują po jego klatce piersiowej. Wciąga oddech, gdy śledzę słabe V jego kości biodrowych. Silne rowki mięśni przesuwają się pod skórą. 

"Nadal nie zadałaś pytania", mruczy. 

Moje ręce spoczywają na skórzanym pasku, moje oczy znajdują jego. "Czy prześpisz się ze mną?" 

"Nie hipotetycznie?" 

Potrząsam głową w niemej odpowiedzi. 

Jego odpowiedź też nie jest w słowach. Nie jak bierze moje włosy w swoje ręce, ciężki, ciemny ciężar tego, i przesuwa je na bok. Obracam się za nim, a on znajduje zamek błyskawiczny mojej sukienki, ściągając ją jednym płynnym ruchem. Czarna opończa uwalnia mnie z jego uścisku. 

Jego oczy ciemnieją, gdy podróżują po moim ciele, mojej bieliźnie, dopasowanym koronkowym staniku i majtkach. Być może powiedziałam sobie, że będę tylko patrzeć, a nie grać, ale... mała część mnie upewniła się, że będę gotowa. Na wszelki wypadek. 

"Taka wspaniała", mruczy, ręce zamykają się wokół mojej talii. Rywalizacja we mnie budzi się do życia. Chcę sprostać temu wyzwaniu, jemu, zadowolić go tak, jak wiem, że on zadowoli mnie. 

Chcę być najlepszym seksem, jaki ten człowiek kiedykolwiek miał. 

Całuję go z siłą tego przekonania, a on odpowiada w ten sposób, przyciągając mnie mocno do siebie. Jeden pocałunek przepływa w następny, każdy z nich zaciskając ból wewnątrz. Odrywamy się od siebie, gdy jego dłonie znajdują zapięcie mojego stanika. 

Wyciągam ręce, gdy on go zsuwa, patrząc jak miseczki uwalniają moje piersi. Wciąga ciemny oddech i sięga, dłonie zastępują materiał. Mogą być bólem, gdy kupuję staniki sportowe, ale wiedzą, jak olśnić. 

"Tak kurewsko wspaniały", powtarza i pochyla się, by wessać sutek do ust. Wdycham przy tym wrażeniu, ale szybko zamienia się ono w jęk, gdy dodaje swoje zęby. "Chciałem zobaczyć te odsłonięte przez całą noc". 

"To dlatego chciałaś ze mną porozmawiać, co?". Moja ręka zaplątuje się w jego włosy, a moje oczy zamykają się pod wpływem doznań. Mężczyźni nigdy nie zwracają wystarczającej uwagi na moje sutki, ale on to robi. 

Wykorzystuję chwilę, żeby rozpiąć klamrę jego paska, ale odpycha moje ręce, kiedy sięgam po suwak. "Połóż się z powrotem na łóżku", mówi mi. 

Tak też robię, wyciągając się na luksusowej pościeli i chowając łokcie pod siebie, aby obserwować jak rozpina zamek. Na ten widok zasycha mi w gardle. 

Jest twardy i gruby w swoim uścisku, i większy niż się spodziewałam. Patrzę, jak głaszcze się powoli raz, dwa, trzy razy. "Jestem tak twardy przez ciebie, Strait-laced," mówi. "Były, odkąd pocałowałeś mnie tam, jakbyś chciał mnie bardziej niż swój następny oddech". 

Nasze oczy zamykają się. 

Odwracam się, czołgając się w kierunku krawędzi łóżka. Przyjemność, siła i ten mężczyzna sprawiają, że moja głowa pływa, dając początek pewności siebie, o której nie wiedziałam, że mam ją w sypialni. 

Podchodzi bliżej łóżka, jęcząc, gdy biorę go do ust. "Chryste", mruczy. "Tak po prostu..." 

Daję z siebie wszystko, jakby to był sport i dążę do złotego medalu. Moja ręka jest zaciśnięta u jego podstawy, mój język wiruje nad nabrzmiałą główką. Jest go tak dużo, moje wnętrza bolą na myśl o wzięciu go całego do środka. 

I smakuje dobrze, jak mężczyzna, pożądanie i potrzeba. Jego ręka wplata się w moje włosy, przekleństwo wymyka się z niego, gdy wydrążam policzki i zasysam jego długość do ust. 

"Ty", warczy. "Muszę cię posmakować." 

Jego ręce są na moich ramionach, a potem jestem odwrócony, moje nogi przeciągnięte do krawędzi łóżka. Mrok w jego oczach płonie, jego spojrzenie na moje jest takie, którego żadna kobieta nigdy by nie pomyliła. Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej patrzono na mnie w ten sposób. 

Chwyta moje majtki i wydaje jedno polecenie. "Do góry." 

Podnoszę biodra i patrzę, jak ściąga bieliznę w dół moich nóg i wyrzuca je, wyrzucone, pozostawiając mnie w pełni nagą z mężczyzną, którego imienia nawet nie znam. 

I jest to najbardziej wzmacniająca rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam. 

Nie ma wahania w jego pewnych ruchach, sposobie, w jaki jego usta śledzą moje ciało od piersi do kości biodrowej. Rozsuwa moje nogi, osiadając między nimi jak pazerny mężczyzna do posiłku. 

Stłumione słowo w stosunku do mnie, takie, które ledwo mogę wyłowić. Wspaniałe. 

Ale potem jego usta są zajęte w inny sposób, jego język i usta śledzą płonący ogień po mojej wrażliwej skórze. Sapię, gdy dodaje swoje palce, okrążając i rozsuwając. 

Zamyka swoje usta na wrażliwym pączku u szczytu, a ja opiera się o jego głowę, dotyk jest zbyt silny, ale on nie ustępuje. Nie, zamiast tego używa języka i wsuwa we mnie palec. 

Słodka ingerencja jest wszystkim. Nie mogę myśleć wokół jego dotyku, nie mogę formułować słów. Wszystko skupia się na nim, zaczyna i kończy na tym mężczyźnie między moimi nogami, poświęcając się zadaniu, jakbym to ja wyświadczała mu przysługę. 

Przyjemność zaczyna się głęboko we mnie, podsycana przez jego język. Kiedy dociera do moich kończyn jest już za późno. Mój orgazm oblewa mnie jak fala przypływu. Sprawia, że moje nogi zaciskają się na jego plecach, moje biodra się podnoszą. On nie przestaje przez to wszystko przechodzić, jego język staje się leniwy i powolny. 

Nadal mrugam do sufitu, kiedy zsuwa moje nogi z jego ramion, jego ręka leniwie głaszcze między moimi nogami. "Wow", oddycham. "I oto byłem, planując rozkołysać twój świat". 

Jego niski, męski śmiech toczy się po mojej skórze jak jedwab. "Czując, jak dochodzisz przy moich ustach właśnie to zrobiłam, Strait-laced". 

"Nie sądzę, że jestem już strait-laced". 

"Cóż, nie masz już na sobie nic koronkowego". Staje u stóp łóżka i pociąga mnie za sobą, aż leżę tuż przy krawędzi. Patrzę jak chwyta prezerwatywę z tylnej kieszeni. 

"Kolejna zasada," mówi, przegryzając opakowanie. "Prezerwatywy na sobie, zawsze". 

Przełykam na widok jego długości, wyglądającej na boleśnie twardą. Pewnym ruchem nawija prezerwatywę na siebie. Błysk nerwów przechodzi przeze mnie. Jest duży i minęło już trochę czasu. 

Duże dłonie głaszczą moje wewnętrzne uda w rozkroku. "Myślę..." 

"Co, ślicznotko?" Jego kciuk szczotkuje nad moją clit i drżę. 

"Będziemy musieli iść powoli, myślę." 

On kubki moją głowę w swoich rękach i całuje mnie głęboko, jego język miękkie, głaskanie doskonałości przeciwko moim. Moje nogi rozluźniają się same, ciężki ciężar jego erekcji o moje udo. "Powoli to jest", mówi mi. "Zaufaj mi, kochanie". 

Kochanie? 

Endearment jest o wiele lepszy niż strait-laced, przesiąkając przez moje obrony. "I do." 

"Dobrze." Chwyta się, głaszcząc w górę i w dół wzdłuż szwu między moimi nogami. Oboje obserwujemy, jak wpycha się do środka, oddech uciekający przez zaciśnięte zęby. Słodkie pieczenie jego wtargnięcia jest prawdziwe. Syczę, odwracając głowę na bok. 

"Spójrz na mnie", mówi mi, chwytając moje nogi, aby były płasko oparte o jego klatkę piersiową. 

Robię to, zagryzając wargę przed uczuciem cala za calem wypełniającym mnie. Idzie powoli, aż spalanie jego długości morfuje w inny rodzaj ognia. 

"To jest to", mruczy, zakopany do pępka. Zamyka oczy. "Kurwa, czujesz się dobrze". 

Otwieram usta, żeby odpowiedzieć, ale moje słowa zamieniają się w sapanie, gdy zaczyna się poruszać. Jedno pchnięcie. Dwa pchnięcia. Pieścimy kołdrę i staram się trzymać, gdy toczy biodra w głębokich ruchach. 

Nie sądzę, że kiedykolwiek wcześniej byłem tak głęboko pieprzony. 

"Czy wiesz, jak dobrze czujesz się we mnie?" pytam go, sięgając w górę, aby zebrać w dłoni jedną z moich piersi. Jego zakapturzone oczy śledzą ruch, warknięcie spadające z jego ust, gdy pstrykam własnym sutkiem. 

Daj mu najlepszy seks w jego życiu, Freddie, przypominam sobie. Wszystko w tym człowieku wymaga, aby inni wokół niego wznosili się do jego poziomu, a ja nie jestem inny. 

Jego biodra zatrzaskują się w moim, i wiem, że koła treningowe są teraz wyłączone. "Tak", jęczę, wyginając plecy. "Proszę... daj mi to." 

Jego oddech syczy i wtedy jestem w połowie podniesiony z łóżka, jego ręce wspierają moje biodra. Gazuję przy intensywności nowego kąta. Jest tak głęboko, tak głęboko, i mówię mu to. 

Jego odpowiadający chuckle jest ciemny z przyjemnością i dumą. "Żebyś mnie czuła", jęczy. "Żebyś mnie zapamiętała". 

Myśl, że nie będę, jest niedorzeczna, że to nie stanie się gloryfikowanym wspomnieniem w moim umyśle. Patrzy na mnie w dół z oczami zakapturzonymi z rozkoszy, moje kostki po obu stronach jego twarzy. 

Jest chwalebny. 

"Czuję każdy centymetr ciebie w sobie", mruczę. "Pieprz mnie tak po prostu, nie przestawaj. Proszę, nie przestawaj." 

Przyspiesza, mięśnie w jego szyi napinają się. Lubi sprośne rozmowy, wtedy. Robi coś ze swoimi biodrami, zmienia kąt... i o Boże. To uderza w miejsce wewnątrz mnie, o którym nie wiedziałem, że mam, przyjemność wzbiera jak burza przez mnie po raz kolejny. To jest mężczyzna, który zna się na kobiecym ciele. 

Znowu dojdę. 

Zamykając oczy, zmieniam się w jękliwy bałagan. "Proszę", błagam go. "Potrzebuję cię, potrzebuję tego... Jestem tak blisko". 

Jego biodra przyspieszają, aż wbija się we mnie, prędkość jest zbyt duża, ciśnienie zbyt duże. Jego kciuk dotyka mojej łechtaczki, a ja eksploduję wokół niego. 

Jestem niejasno świadoma jęków, ale jego głos przecina wszystko. 

"Pieprz tak, kochanie, tak po prostu. Tak po prostu." Warknięcie przyjemności od niego i otwieram oczy, musząc to zobaczyć. Jego przystojne, męskie rysy są zrelaksowane w przyjemności, biodra trzaskające we mnie z desperackimi pchnięciami. To może być najbardziej erotyczna rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam. 

Czuję pulsowanie jego długości we mnie, gdy osiąga swój szczyt, zakopany głęboko w środku. Moje oczy nigdy nie opuszczają jego twarzy, gdy cieszy się doznaniami. 

Wiem, że nigdy nie zapomnę tego wyrazu twarzy. 

Kiedy otwiera oczy, pływają w nich zadowolenie i przyjemność. Odwraca głowę i wyciska delikatny pocałunek na mojej kostce. "Twoja cipka cholernie blisko odcięła mi krążenie krwi, kiedy się wokół mnie pojawiłaś". 

Mój śmiech jest świszczący, zmęczony. Opuszcza moje nogi na łóżko i wysuwa się ze mnie, znikając, by wyrzucić prezerwatywę. Sekundy później rozciąga się obok mnie na łóżku, a ja odwracam się do niego instynktownie, moja głowa na jego ramieniu. Chwilę później jego ramię pojawia się wokół mnie. 

"Nie sądzę, że jestem już straceńczy", mruczę. "Będziesz musiał teraz wymyślić dla mnie nowe przezwisko". 

Śmieje się, dźwięk dudniący przez klatkę piersiową pod moją dłonią. "Myślę, że potrzeba więcej niż jedną noc tego, aby właściwie rozpiąć twoje sznurówki". 

Przebiegam paznokciami przez rozrzucone włosy na jego klatce piersiowej, zastanawiając się, jak długo to potrwa. Czy mamy pokój na całą noc? Do godziny? 

Jaki jest protokół na takich imprezach? Nie jestem pewna, czy przytulanie się na łóżku jest jego częścią, ale on nie robi żadnego wysiłku, żeby się ruszyć, jego ramię utrzymuje moje ciało ciasno przy swoim. 

I to jest cudowne uczucie, skóra przy skórze, jego ciało ciepłe i twarde w dotyku. 

"To bardzo dziwne uczucie nie znać twojego imienia", komentuję, podnosząc się na łokciu. 

On podnosi brew. "Chyba nie próbujesz nagiąć tu jakiejś zasady?". 

"Ja? Jestem wyznawcą zasad na wylot," mówię, opierając głowę w dłoni. "Po prostu, teraz spałam z innym mężczyzną i nie mam nic, przez co mogłabym odnieść się do niego w mojej głowie". 

Jego uśmiech poszerza się w coś nikczemnie przemyślanego. Wyciąga rękę i przeciąga palce przez moje długie włosy, końce łaskoczą moje nagie piersi. 

"Najlepszy, jaki kiedykolwiek miałaś", sugeruje. "Kochanek roku. Bóg seksu." 

"Bóg seksu?" 

On daje słaby grymas. "Tak, nie ten." 

"Jesteś całkiem pełna siebie, wiesz." 

Parsknął, palce zamykając wokół jednego z moich sutków. Bawi się nim bezczynnie, ciemne oczy spotykają się z moimi. Są teraz bezdenne, tego samego mężczyzny, z którym sparingowałem się na kanapie godzinę temu. 

Kim jest ten człowiek? 

"Jest różnica", mówi, "między byciem pełnym siebie a znajomością swojej wartości". 

Racja. "I twoja wartość jest mierzona w złocie?" 

Skłonność jego ust. "Diamenty, kochanie." 

Jęcząc, wyciągam się obok niego. Śmieje się, gdy podnosi się na łokciu, dłonią gładząc po moim brzuchu. "Dryfuję z dala od szefa mafii". 

"Oh?" Jego ręka dryfuje niżej, drażniąc między moimi nogami pewnymi palcami. "Jak to?" 

"Pieprzysz jak człowiek, który robi swoje własne brudne interesy". 

Palce pauzują, a brwi ćwierkają. Nasze oczy spotykają się i blokują na chwilę, która rozciąga się na wieczność, na coś, co jest prawdziwe i przerażające i czułe. 

Chcę poznać tego człowieka. 

Wiem to aż po same palce, pomimo sztucznej natury tego spotkania, klauzuli bezimienności, niewątpliwego faktu, że nasze życia nie mogłyby być bardziej odmienne. 

Jego usta drgają, czar pryska. "I jesteś zbyt spostrzegawczy dla własnego dobra". 

"Czy istnieje coś takiego?" 

I wtedy, ból wszystkich bólów, zerka w dół na gruby zegarek na swojej ręce. Rozpoznaję małe logo na tarczy zegarka. 

Tak, zdecydowanie różne światy. 

"Gdzieś musisz być?" 

"Niestety, tak." Jego palce dają mi ostatnie, leniwe głaskanie i ku mojemu wiecznemu zaskoczeniu, pochyla głowę, by na pożegnanie pocałować mnie raz między nogami. 

Sięga po swoje ubranie, gdy patrzę, obracając się na brzuch. "Właśnie miałem zamiar zapytać cię, kiedy kończą się takie imprezy, ale pokonałeś mnie do tego". 

"Jestem bardziej instruktorem niż nauczycielem". Patrzy na mnie z wysokości, która jest nie mniejsza niż sześć stóp, może sześć-dwa, zapinając pasek w spodniach. "Swoją drogą, wyglądasz cholernie fantastycznie leżąc w ten sposób". 

"Dziękuję." Podnoszę się na łokciu, wiedząc, że moje piersi wyglądają świetnie w ten sposób. Cały cel tych imprez to wspaniały, niesamowity, nieskomplikowany seks. 

Seks, który nie ma sznurków. 

Seks, który nie przychodzi z oczekiwaniami. 

"Czy poinstruujesz mnie w jednej, ostatniej kwestii?" 

On przytakuje, robiąc w górę guziki do swojej koszuli. "Czuję się hojny." 

"Czy wolno ci uprawiać seks z tym samym gościem na innej imprezie?". 

"Ach." Jego grymas błyska krzywo. "I to jest hipotetyczne?" 

"Oczywiście." 

"To jest dozwolone," mówi, a żar w jego oczach daje do zrozumienia, że nie tylko ja tak myślę. 

Wygląda na to, że nie skończyłem być Rebeccą Hartford po wszystkim. 

Podnosząc moją maskę z podłogi, podchodzi do mnie na łóżku. Jest teraz w pełni ubrany. 

"Moje zdemaskowane piękno," mruczy, wiążąc maskę z powrotem na jedwabnych sznurkach wokół mojej głowy. "Pieprzenie cię było najważniejszym punktem mojego miesiąca". 

"Jak dziwnie," mówię. "To była tylko atrakcja mojego tygodnia". 

On szczeka z zaskoczonym śmiechem, jego palce pod moim podbródkiem. Podnosi moją twarz do swojej i daje mi ostatni, zaległy pocałunek, taki, który mówi nie o pożegnaniach, ale o niewypowiedzianych obietnicach. "Do zobaczenia, Strait-laced". 

Zatrzymuję go, gdy ma jedną rękę na drzwiach, moje słowa pędzą ze mnie. "Powiedz mi jedną prawdziwą rzecz o sobie". 

On pauzuje, jego spojrzenie podróżujące po moim nagim ciele z niewątpliwym podziwem. "Gdybyś nie odezwał się do mnie dziś wieczorem, złamałbym zasady i zrobił to pierwszy", mówi. Daje mi krzywy uśmiech i zamyka za sobą drzwi.




4. Freddie

4 Freddie            

Mój pierwszy dzień w Exciteur Consulting zaczyna się od prezentacji, która jest o co najmniej piętnaście minut za długa. Spoglądam na lewo i prawo na moich kolegów z Junior Professionals, czyli firmowego eufemizmu na płatnego stażystę, i widzę, jak pilnie robią notatki. 

Więc wznawiam robienie własnych. 

Exciteur Consulting co roku rekrutuje trzech stażystów do tego rocznego programu, jednego z najbardziej prestiżowych w branży. Exciteur Consulting może nie jest nazwą domową, ale jest wszędzie. Doradzasz dużej firmie medycznej w sprawie reklamy? Exciteur Consulting. Zatrudniony do nadzorowania strategicznego remontu upadającego konglomeratu? Exciteur Consulting. W przypadku inwazji kosmitów lub apokalipsy, nie mam wątpliwości, że zostaliby zatrudnieni na miejscu ze względu na ich doświadczenie w zarządzaniu kryzysowym. 

Prezentacja kończy się z rozmachem, a my zostajemy odesłani do swoich działów. Kobieta, która wywołuje moje nazwisko, jest blondynką o krótkich włosach i ma około czterdziestki. "Frederica Bilson?" 

"Tak." 

"Jesteś ze mną." 

Chwytam swoją torebkę i notatnik, podążając za jej zgrabnymi krokami przez oszklony korytarz. 

"Eleanor Rose," informuje mnie przez ramię. "Będę twoją przełożoną, gdy będziesz pracować z nami w Departamencie Strategii". 

"Miło mi panią poznać". 

"Tak, jestem pewna." Wbija kod do drzwi i wchodzimy do lobby z windami. "Strategia jest na piętrze osiemnastym. Jesteśmy systemem zamkniętym, panno Bilson. Doradzamy zarządowi i różnym zespołom konsultacyjnym, ale nigdy nie rozmawiamy z osobami z zewnątrz." 

"Rozumiem." 

"A ponieważ wiem, jak ludzie rozmawiają, chcę mieć pewność, że najpierw usłyszy pani to ode mnie. Nie byłeś moim pierwszym wyborem na to stanowisko, ale przeczytałem twoje CV i wierzę, że dobrze się tu sprawdzisz." 

Auć. 

Ale nie mam wątpliwości, że ja też, niezależnie od jej preferencji. Przeszedłem przez trzy rundy rozmów kwalifikacyjnych, aby zostać tu zatrudnionym i przeszedłem każdą z nich. Więc odpowiadam na jej surowy, biznesowy ton jednym z moich własnych. "Rozumiem i doceniam twoją szczerość". 

W jej spojrzeniu jest aprobata. "Domyśliłem się, że tak będzie. Przedstawię cię zespołowi i twojemu miejscu pracy, i ustawię cię z twoim pierwszym zadaniem". 

"Jestem gotowa", mówię i mam na myśli, praktycznie chomping na bit. Od moich wyprostowanych włosów do obcasów, które nosiłem wewnątrz mojego mieszkania przez tydzień, aby się włamać, nigdy nie byłem tak przygotowany w moim życiu. 

Eleanor prowadzi mnie przez drugi zestaw drzwi, używając jej karty kluczowej, aby wejść. "Dostaniesz swoje do końca dnia". 

"Doskonale." 

Ona pauzuje z ręką na rozdzielaczu, patrząc na przestronny krajobraz biurowy z garstką biurek. Pojedyncze szklane biura linii tylnej ściany. "To jest twój dom na najbliższe dwanaście miesięcy. Dział strategii korporacyjnej". 

"Home sweet home," mówię. 

Prychając, prowadzi mnie do pustego biurka, wyrzucając imiona, gdy przechodzimy. "To jest Toby, będziesz z nim blisko współpracować. Oto Quentin, jest odpowiedzialny za wdrażanie strategii". 

Quentin daje mi kwaśne skinienie głowy i odwraca się z powrotem do swojego komputera. "Kolejny świeżo upieczony MBA" - komentuje. Widać, że nie jest to komplement. 

"Exciteur zatrudnia tylko najlepszych" - odparłem. 

Zarówno Eleanor jak i Toby chichoczą z tego powodu. "Oto twoje hasło," mówi mi. "Rozgość się, zapoznaj się z komputerem, a ja wrócę, aby dać ci pierwsze zadanie za godzinę". 

I to wszystko. 

Zapadam się w moim nowym fotelu biurowym i patrzę jak wycofuje się do biura w rogu, szklane drzwi zamykają się za nią. 

"Królowa lodu", mówi Toby obok mnie. Skaczę na jego nagłą bliskość, a on zwija się z powrotem, z owczym uśmiechem na ustach. "Przepraszam," mówi, sięgając w górę, aby dostosować jasnopomarańczowe okulary. "W przeciwieństwie do Eleanor, straszenie cię nie było moim zamiarem". 

"Ona miała na myśli przestraszenie mnie?" 

"Zastraszanie jest nazwą gry w pierwszych dniach tutaj." On wzrusza ramionami, niezrażony. "Quentin i ja nie jesteśmy tacy, chociaż". 

"Nie mieszaj mnie w to", ripostuje Quentin. Ze swoim niedopasowanym garniturem i grzywką czarnych jak atrament włosów przypomina mi pewnego wiecznie smutnego osiołka z kreskówki dla dzieci. 

Toby przewraca oczami. "On się rozgrzeje". 

"Nie będę," mówi Quentin. 

"Zawsze to robisz", odpowiada Toby. "Nie walcz z tym, co nieuniknione. W każdym razie, witamy! Jak masz na imię?" 

Wyciągam rękę. "Freddie." 

"Freddie?" 

"Skrót od Frederica, ale nigdy się tak nie nazywam". 

"Freddie to jest to", potwierdza, odchylając się w swoim fotelu. Szczupła budowa, designerska koszula i ochoczy uśmiech. "Nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę, że dostanę nowego deskmate'a". 

"Czy ten ostatni był zły?" 

"Nie był zły, dokładnie, on tylko..." 

"Ciągle kradł ci długopisy," mówi Quentin. "Mówiłem ci, żebyś mu o tym powiedział, Toby." 

Mój nowy kolega z ławki wzrusza ramionami. "W każdym razie, on już odszedł, a ty jesteś tutaj. Nowy, błyszczący nabytek Exciteura." 

Chichoczę, krzyżując nogi. "Przejęcie?" 

"Firma mierzy wysoko. Każdy nowy pracownik jest wysoko wykształcony, młody i głodny." Toby mruga do mnie. "Tak jak ty i ja". 

"Wszystko dzięki naszemu nowemu nieustraszonemu liderowi," mruczy Quentin. 

Wpisuję moje hasło do eleganckiego nowego komputera, który nazywam swoim. "Nowy nieustraszony przywódca?" 

"Och, to jest zbyt dobre. Quentin, musimy podać jej wszystkie szczegóły". 

"Nie płacą mi za plotkowanie", brzmi jego odpowiedź. 

Toby przewraca oczami i zwraca się do mnie. "Około rok temu Exciteur został zakupiony przez grupę inwestorów venture capital, Acture Capital". 

Kiwam głową. "Czytałem o tym". 

"Racja. Cóż, postawili jednego ze swoich na czele firmy. Nie mówię następnego kawałka, aby plotkować, tak przy okazji. Ale jesteśmy w Strategii, a to oznacza, że dużo współdziałamy z wyższym kierownictwem." 

"Racja." To był jeden z powodów, dla których chciałem mieć ten dział. 

"Cóż, nowy CEO ma... wysokie standardy." 

"Jest wymagającym dupkiem," dodaje Quentin, w końcu odwracając się w swoim fotelu biurowym. 

Toby spogląda przez ramię, ale krajobraz biura jest niezmieniony. 

Quentin prycha. "Nie ma go tutaj. Nigdy go tu nie ma." 

"To nieprawda. Widziałem go kiedyś, jak rozmawiał z Eleanor w jej biurze". 

"Nie, nie widziałeś." 

Toby potrząsnął głową. "Nie wiem dlaczego mi nie wierzysz w tej kwestii. On tu był, przynajmniej raz." 

"Wierzę, że wydaje ci się, że widziałeś go kiedyś rozmawiającego z Eleanor w jej biurze". 

"Dlaczego miałoby to być takie nie do pomyślenia?" pytam. Znam nowe przywództwo z imienia i nazwiska z moich badań, ale nie miałem pojęcia, że to takie charaktery. Najwyraźniej muszę się więcej nauczyć. 

"Nie przyjechałby tu osobiście", mówi mi Quentin. "Wysłałby jednego ze swoich sługusów, a oni wezwaliby nas na trzydzieste czwarte piętro". 

"Żeby było jasne, mówimy tu o Tristanie Conwayu?" 

Toby znów zerka przez ramię, a Quentin kręci głową na paranoję. "Właśnie o nim, w całej jego chwale venture capitalist. Odkąd kupili Exciteur, ciął nierentowne działy i promował inne. Nastąpiła duża rotacja personelu". 

Kiwam głową, odchylając się na krześle. "I często spotykamy go na spotkaniach?" 

"Nie," mówi Quentin. 

"Nie spotykamy Tristana Conwaya," kontynuuje Toby, jego ramiona poruszają się, gdy gestykuluje. "Dostajemy polecenia od Tristana Conwaya i COO lub szefa działu". 

"Nie rozmawiamy z nim, nie patrzymy na niego, nie istniejemy dla niego" - kontynuuje Quentin. 

Nie mogę się powstrzymać od uśmiechu. "Czy to jest sprawa znęcania się? Czy zaostrzasz to dla wartości szokującej? Bo możesz uznać mnie za zszokowanego." 

Toby chichocze. "Lubię twoje podejście, Freddie, ale my nie jesteśmy". 

"Śmiertelnie poważni," dodaje Quentin. 

"W porządku, zauważone. Będę się trzymał od niego z daleka." Po cichu ślubuję, że nigdy nie będę na niego patrzył, chociaż. To brzmi jak większy szacunek, niż powinien być przyznany prezesowi. On nie jest królewską rodziną. 

Toby zwraca się do Quentina. "Widziałeś maila z okazji Święta Dziękczynienia, który wysłali?". 

Drugi mężczyzna prycha. "Tak, żałosny." 

"Jaki email?" 

"Kierownictwo planuje lunch z okazji Święta Dziękczynienia dla całej firmy w przyszłym miesiącu". 

"Cała firma?" 

"Biuro w Nowym Jorku," wyjaśnia. "Centrala. W każdym razie, najwyraźniej sam zarząd będzie tymi, którzy podadzą jedzenie, w geście podziękowania za całą naszą ciężką pracę." 

Quentin prycha. "Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę Clive'a Wheelera lub Tristana Conwaya serwujących tłuczone ziemniaki dwustu pięćdziesięciu osobom". 

"To brzmi jak okropny pomysł" - zgadzam się, otwierając program pocztowy na moim komputerze. Czeka tam na mnie zarejestrowany wcześniej adres e-mail. 

f.bilson@exciteur.com. 

Słowa te wywołują u mnie uśmiech. Moje imię i nazwisko, obok Exciteur, firmy, która jest teraz na topie. Walczyłem z ponad dziesięcioma kolegami z Wharton, żeby dostać to miejsce, nie wspominając o wszystkich innych kandydatach. 

Bawię się nim trochę, zmieniając wcześniej napisane zdanie końcowe, które dodaje się na dole każdego e-maila. Frederica Bilson, młodszy stażysta zawodowy, Dział Strategii. 

Uśmiechając się, zmieniam Fredericę na Freddie. Nikt na tym świecie nie nazywa mnie Fredericą, z wyjątkiem moich dziadków, ale według mojej najlepszej wiedzy żaden z nich nie pracuje w Exciteur. 

W ciągu najbliższych godzin Toby pokazuje mi liny, a nawet Quentin pomaga. Wprowadzają mnie w projekty, nad którymi pracujemy i nie zajmuje mi dużo czasu przekonanie się, że obaj świetnie ze sobą współpracują, pomimo ich przekomarzania się. A może właśnie dzięki niemu? 

Jestem pewna, że się tego dowiem. 

Eleanor oprowadza mnie i informuje o pierwszym z kilku projektów, przy których mam pomagać. Kiedy tego popołudnia opadam z powrotem na fotel biurowy, moja skrzynka odbiorcza jest wypełniona po brzegi mailami. 

Większość z nich jest zautomatyzowana i dotyczy całej firmy. Inne są od Quentina, Toby'ego lub Eleanor, wszystkie z "Good to know" lub "Information for you to read through" w temacie. 

Tak wygląda moja wieczorna lektura na dziś. 

Mój wzrok przykuwa korporacyjna wysyłka, e-mail zatytułowany "Podziękowania dla żołnierzy". Wysłano go z t.conway@exciteur.com, najwyraźniej od samego diabła CEO. 

Mój uśmiech poszerza się, gdy czytam list. To klasyczny korporacyjny bzdet, prawdopodobnie nie jest to nawet coś, co sam napisał, dziękując wszystkim pracownikom za ich ciężką pracę. Pod moim kierownictwem firma podwoiła swoje zyski. Skromna przechwałka, panie Conway. 

Szczerząc się, przeskanowałem do ostatniego akapitu. Proszę nie zapomnieć o wpisaniu do kalendarza Święta Dziękczynienia w przyszłym miesiącu, które jest wyrazem wdzięczności firmy za ciężką pracę i długie godziny. Wiem, że nie będziesz chciał go przegapić. 

Widzę moją szansę, aby dostać się do bantera Toby'ego i Quentina. Nie ma nic takiego, jak dobrze wymierzony cios w górne kierownictwo, aby stać się jednym ze współpracowników, wielu z was w okopach razem. 

Więc uderzyłem w przód i napisałem chrapliwy komentarz. 

Myślisz, że zarząd naprawdę wierzy, że wszyscy zaznaczyli w kalendarzu gigantyczny, podekscytowany X na lunch z okazji Święta Dziękczynienia? Może powinien podać stronę pokory z masłem... 

Kilka minut później zerkam zza biurka na Toby'ego, ale on jest skupiony na swojej pracy i nie odpowiada. Mogę poczekać. Godzinę później Quentin podnosi się od biurka i ogłasza, że idzie do domu. Eleanor wkrótce robi to samo, każąc mi wyjść. 

Toby częstuje mnie ziewnięciem. "Chodź, Freddie. Wszystko będzie tu jeszcze jutro". 

Nie ma potwierdzenia na mój chrapliwy e-mail. Lodowaty strach uderza mnie w żołądek. "Daj mi tylko chwilę i możemy wyjść razem". 

Otwieram folder wysłany w moim mailu i przewijam w dół. Może po prostu nie został dostarczony? Nie, to było... 

Wtedy to widzę. 

List nie został dostarczony do Toby'ego, ponieważ nie przekazałam go dalej. Nie, przypadkowo nacisnęłam odpowiedź. W linii odbiorcy jest adres e-mail, który boli, gdy się na niego patrzy. 

t.conway@exciteur.com




5. Tristan

5 Tristan            

Drań, który wymyślił pocztę elektroniczną powinien zostać powieszony i poćwiartowany, decyduję, wpatrując się w błyszczące ikony na moim ekranie. Mam sekretarkę, która przegląda moją skrzynkę pocztową, oznaczając ważne maile jako nieprzeczytane, żebym mógł do nich zajrzeć. Jest dobra w tym, co robi. 

Ale wciąż czeka na mnie sto sześćdziesiąt trzy? 

W tym tempie będę potrzebował kolejnego espresso, zanim wybije dziewiąta. W każdym razie wypiłem tylko połowę mojego pierwszego. Joshua wytrącił mi je z ręki, gdy sięgał po kolejnego croissanta. 

Tak, moje dziecko je teraz rogaliki. Nie wiem, kiedy nabrał takiej ochoty, ale obudził się pewnego dnia i zapytał, czy możemy zamienić nowojorskie bajgle na croissanty, wymawiane cholernie blisko idealnie. Dwa dni zajęło mi dowiedzenie się o nowej dziewczynie w jego klasie, która niedawno przeniosła się tu z rodziną z Paryża. Ma na imię Danielle i mój syn podsłuchał, jak pewnego dnia zapytała, czy w szkolnej stołówce są croissanty. 

Więc teraz utknęłam jedząc te płatki każdego ranka z moim dzieckiem, zanim zostanę masowo zaatakowana przez maleńkie, elektroniczne wiadomości. Jak na firmę konsultingową, większość ludzi w Exciteur Global nie jest szczególnie dobra w konsultowaniu własnego osądu przed wysłaniem e-maila. 

Więc pracuję na swój sposób przez listę, odpowiadając w miarę upływu czasu. Nie. Tak. Zaplanuj spotkanie. Zadzwonię do ciebie jutro. 

Marszczę brwi, gdy otwieram jeden z nich, pochodzący ze strony f.bilson@exciteur.com. To nie jest adres, który rozpoznaję. 

RE: Podziękowania dla żołnierzy 

Myślisz, że zarząd naprawdę wierzy, że wszyscy zaznaczyli w kalendarzu gigantyczny, podekscytowany X na lunchu z okazji Święta Dziękczynienia? Może powinien podać do tego dania odrobinę pokory... 

Z poważaniem, 

Freddie Bilson, 

Młodszy Praktykant Zawodowy, 

Dział Strategii 

Moje oczy ponownie przeczytały list raz. Dwa razy. Podać stronę pokory? 

Mimo bezczelności słów, zwrot ten wywołuje u mnie parsknięcie. Ten skurwiel myśli, że wie lepiej niż ja, prawda? Moja ręka unosi się nad przyciskiem "do przodu", gotowa poinformować dział kadr, jakiego typu osobę zatrudniliśmy w ramach rocznego programu stażowego. Pan Bilson zostałby zwolniony na miejscu. 

Ale jeśli to zrobię, to będę wypełniał tę samą reputację, przeciwko której staram się pracować. W pierwszych miesiącach pracy w tej firmie, musiałem pozbyć się rzeczy, które nie działały i powrócić do sedna tego, co Exciteur robi najlepiej. Poprzednie kierownictwo straciło grunt pod nogami, a ja musiałem dokonać korekty. Ale jestem świadomy, że wielu ludzi w firmie nie widzi tego w ten sposób. 

Nie mogę zwolnić tego młodego człowieka za bezczelność. Nawet za to, że jest tak niekompetentny, że nie zna różnicy między przyciskiem "dalej" a "odpowiedz". To nie znaczy, że nie mogę dać mu lekcji. 

Naciskając reply, wpisuję sarkastyczną odpowiedź, która powinna sprawić, że będzie się trząsł w swoich nowo kupionych butach oksfordzkich. 

RE: Podziękowania dla żołnierzy 

Freddie, 

Co za przyjemność usłyszeć bezpośrednio od jednego z najbardziej niedoświadczonych członków naszej firmy. Osoba z tak żywymi opiniami jak twoje jest naturalnie skłonna do dzielenia się nimi, więc powiedz mi proszę, co oprócz pokory chciałbyś podać ze swoim puree? 

Tristan Conway 

CEO Exciteur Global 

Potem nacisnąłem przycisk wyślij i odchyliłem się w fotelu, wyobrażając sobie przerażenie, które właśnie wkradło się do kręgosłupa mojego najnowszego pracownika, gdy zobaczył moje nazwisko w swojej skrzynce odbiorczej, zdając sobie sprawę ze swojego błędu. Nie wysłał tego komentarza do znajomego w firmie. 

Wątpię, czy dostanę odpowiedź. Nie, gdzieś dalej w budynku, mózg pracuje na wszystkich cylindrach. Czy zostanę zwolniony? Czy dostanę naganę? 

A on już nigdy nie popełni tego samego błędu. Kręcąc głową, zanurzam się z powrotem w stosie maili. Muszą być skończone, zanim zaczną się moje codzienne spotkania. 

Ale on odpowiada - godzinę później e-mail jest tam, mrugając do mnie z góry mojej skrzynki odbiorczej. 

RE: Podziękowania dla żołnierzy 

Panie Conway, 

Dziękuję za szybką odpowiedź. Chociaż mogę być osobą o żywych opiniach, to zdaję sobie sprawę, że nie mam takiego doświadczenia jak Pan, tak jak Pan zauważył. W związku z tym, myślę, że dałem wszystkie niezamówione rady, które powinienem, przynajmniej na razie. 

Z poważaniem, 

Freddie Bilson, 

Junior Professionals Trainee, 

Dział Strategii 

Przez kilka sekund wpatruję się w maila. Rzeczywiście odpisał, i nie były to przeprosiny ani odrażający strach. Wbrew sobie, mam niewymuszony szacunek dla tego aroganckiego stażysty. Spodziewałem się, że zamilknie i nie będzie się ze mną mierzył w ten sposób. Bardzo niewielu w tej firmie rozważa powiedzenie mi, co naprawdę myśli, przynajmniej nie w twarz. 

Nie mam czasu, żeby się w to bawić, a Freddie jest pewnie jak wszyscy inni młodzi faceci, których zatrudnia Exciteur. Jest ich mnóstwo, świeżo upieczeni absolwenci MBA, którzy myślą, że udało im się zdobyć stanowisko stażysty, podczas gdy w rzeczywistości nie wiedzą absolutnie nic i są na najniższym szczeblu drabiny. 

Mój instynkt każe mi jednak zagłębić się w ten temat. Choć z bólem to przyznaję, być może miał coś na myśli w swoim pierwszym mailu. 

RE: Podziękowania dla żołnierzy 

Freddie, 

Mądry kierunek działania, jeśli nie prosiłem cię o radę. Wydaje się, że masz wrażenie, że moi pracownicy nie są podekscytowani obiadem z okazji Święta Dziękczynienia. Powiedz mi, dlaczego uważasz, że tak jest. 

Tristan Conway 

CEO Exciteur Global 

Naciskam przycisk wyślij i zastanawiam się, czy jestem bezdusznym draniem, zmuszając go do tego. Milsza osoba dałaby mu jasno do zrozumienia, że nie spotkają go żadne reperkusje za wypowiedzenie swojego zdania. Ale ja nie mam czasu na rozpieszczanie pracowników, a to on wysłał mi maila, błąd czy nie. 

Przez najbliższe godziny zapominam o Freddie Bilsonie. Jest zbyt wiele pożarów do ugaszenia i za mało czasu. 

Nigdy dość czasu. 

Mój umysł dryfuje z powrotem do minionego weekendu, bez wysiłku odnajdując kontury tamtej sobotniej nocy. Impreza w Gilded Room nigdy wcześniej nie była tak trudna do przejścia. Obraz jej ciemnych włosów rozpuszczonych na wąskich ramionach, obcisłej czarnej sukienki i ponętnych krągłości pod spodem, czuję w moim mózgu. 

Zamykam oczy i widzę ją nagą przed sobą, rozciągniętą na hotelowym łóżku. Wszystkie krągłości, których dotykałem, zakręt szyi, duże piersi. Sposób, w jaki jęczała bez udawania. 

Nie wspominając o tym, jak wyglądała podczas naszej rozmowy. Pewność siebie w jej oczach, tak sprzeczna z nagłymi wybuchami nerwów czy nieśmiałości. Goście w Złoconym Pokoju często się zmieniają i rzadko się zdarza, żebym spał z tym samym gościem dwa razy. Ale lepiej, żeby była na następnym przyjęciu. 

I lepiej, żeby mnie też szukała. 

Zostawienie jej po kilku godzinach spędzonych razem było ciężką decyzją. Ale nigdy nie zostawałem długo na tych przyjęciach, nie kiedy Joshua był w domu z opiekunką. Wiem, że ją uwielbia i wcale za mną nie tęskni... ale nie mogę usprawiedliwić bycia z dala od domu dłużej niż to konieczne. 

Ale to było bliskie spotkanie z nią. 

Pocierając dłonią twarz w frustracji, ponownie otwieram mój serwer mailowy. W ciągu kilku godzin, odkąd ostatnio się tym zająłem, nie wiesz, że to znowu urosło? 

Przysięgam, rozmnażają się w mojej skrzynce odbiorczej. 

A gdybyś nie wiedział, czeka tam na mnie jeden od Freddiego Bilsona. 

RE: Podziękowania dla żołnierzy 

Panie Conway, 

Jestem nowym pracownikiem w pańskiej firmie, ale najlepiej ocenię sytuację, tak jak pan prosił. Pańscy pracownicy wydają się być zastraszeni lub wręcz boją się pana. Nie wiem, czy to wynika z twojego stylu zarządzania, czy z twoich osiągnięć. 

Plan kierownictwa dotyczący lunchu z okazji Święta Dziękczynienia w pokoju socjalnym jako podziękowanie nie wydaje się mieć oddźwięku wśród pracowników, choć przyznam, że miałem do czynienia tylko z ograniczoną próbą. Może woleliby dzień wolny lub premię, jeśli celem jest naprawdę nagrodzenie ich za rok ciężkiej pracy i niepokoju? 

To moja rada, panie Conway, oparta na mniej niż dwudziestoczterogodzinnym doświadczeniu w pracy w pańskiej firmie. Z niecierpliwością czekam na pogłębienie mojej wiedzy o Exciteur i na dalszą przydatność dla firmy. Nie usłyszy pan ode mnie więcej niezamówionej rady. 

Najlepszego, 

Freddie Bilson, 

Junior Professionals Trainee, 

Dział Strategii 

Odchylam się w fotelu, krzyżując ręce na piersi. Cóż, ma jaja, muszę mu to przyznać. Odpowiedział na to, o co go poprosiłem, krótko i zwięźle, bez zbędnych ceregieli i frazesów. 

Poza ostatnimi dwoma zdaniami. Rozpoznałem bezczelny apel o pozwolenie na pozostanie, kiedy go usłyszałem. 

Ale nie zamierzam zwalniać Freddiego. To, co powiedział o pracownikach firmy, jest prawdą, nawet jeśli nie chciałem tego przyznać przed samym sobą. Ostatni rok był brutalny dla wielu ludzi, którzy nadal pracują w tym budynku. Widzieli zwolnienia współpracowników i zmiany na stanowiskach. Wiele zostało poświęcone na ołtarzu coraz większych zysków. Wiem, że są zastraszeni i boją się. 

Uśmiecham się, gdy uświadamiam sobie, co dokładnie mam zrobić, sięgam po telefon i wybieram znajomy numer do Clive'a, dyrektora operacyjnego. Freddie jest przecież stażystą w Strategii. Jeśli chce wnieść swój wkład w Exciteur... to może powierzymy mu kierowanie Świętem Dziękczynienia.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Szef, którego nienawidzę"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści