Gra woli

Rozdział 1 (1)

1

Z całej siły rzucam gazetą po biurze, ale ponieważ jest to tylko dwustronicowy artykuł, ledwo udaje mu się przejść obok biurka. Leci w powietrzu i unosi się w przód i w tył, zanim w końcu opada na ziemię.

Nie chcąc myśleć o tym, co zostało napisane, co wiedziałem, że jest nieuniknione od miesięcy, odwracam się z powrotem do komputera tylko po to, by wydać jęk rozpaczy, gdy widzę nieprzeczytany e-mail w mojej skrzynce odbiorczej.

"Nie mogę uciec od tego koszmaru", mówię do siebie, podczas gdy skanuję e-mail. Moje oczy wybrzuszają się, gdy widzę ostatnie zdanie, i szybko spoglądam w górę do szczegółów odbiorcy, z ulgą, gdy widzę, że e-mail został wysłany tylko do mnie.

"Naprawdę, tato?" mówię po wybraniu jego numeru wewnętrznego.

"Naprawdę, Tara," mówi z powrotem, jego ton tak samo płaski jak mój.

"Nie widzę, dlaczego muszę być tam, kiedy zrobisz to oficjalnie. Wszyscy już wiedzą, a jeśli będę musiała siedzieć w tym samym pokoju co ten człowiek, będziesz potrzebować pieniędzy na kaucję."

Wzdycha do telefonu. Mimo ciężkości sytuacji, uśmiecham się, gdy wyobrażam sobie twarz ojca. Widzę go w moim umyśle; jego brwi praktycznie do jego czoła, jego usta wciśnięty, a jego nozdrza flashed.

"Tara, sprzedałem firmę. Nie miałem wyboru. To było to i uratować wszystkich miejsc pracy, lub złożyć wniosek o upadłość w roku lub dwóch. Czy to jest to, czego chcesz? Pracowałem dobrą ofertę. BradCo to dobra firma. Dobrze traktują swoich pracowników, a ty masz gwarancję pracy".

Wydmuchuję oddech i grzywka trzepocze mi z czoła. W głębi duszy wiem, że mój ojciec ma rację. Dni Taylor Toys były już policzone, a wykupienie przez BradCo, największą w kraju sieć dyskontową, to najlepszy scenariusz. Nasza firma od lat boryka się z problemami, a tata przyznał mi, że jest zmęczony i gotowy na emeryturę. Żartował nawet, że kupi dom na Florydzie i będzie tam mieszkał przez pół roku, ale wiem, że on i moja macocha nigdy nie opuszczą Nowego Jorku.

"Rozumiem to wszystko, tato, ale to nie znaczy, że musi mi się to podobać. I na pewno nie oznacza, że przyjdę na to zaimprowizowane spotkanie." Zaczyna mówić, ale ja mówię nad nim. "Za kogo w ogóle uważa się ten Ethan Bradford? To, że Taylor nie będzie już rządził za kilka miesięcy oznacza, że może po prostu wtargnąć tutaj i mamy się przed nim ugiąć? Nie, dzięki. Na razie nadal rządzimy i musimy dać mu do zrozumienia, że nie jest tu mile widziany."

"Tara Marie Taylor" - mówi mój tata. Zatrzymuję swoją tyradę na wzmiankę o moim drugim imieniu. "Nie my tu rządzimy. Ja jestem. Kiedy jesteś w tym budynku, jestem twoim szefem, i jako twój szef, mówię ci, abyś miał swój tyłek w sali konferencyjnej w ciągu dwudziestu pięciu minut z uśmiechem na twarzy."

"Tato, ja..." Zanim zdążę dokończyć swoje przeprosiny, zatrzaskuje na mnie telefon.

Odchylam się na krześle i robię wydech. Biorę kilka oddechów, aby oczyścić napięcie z mojego ciała. Gdybym miała czas, wyjęłabym matę do jogi i zrobiła kilka pozycji psa w dół i wojownika, ale nie mam ani czasu, ani odpowiedniego stroju, ani ochoty. Po ostatnim wydechu chwytam za telefon i wysyłam grupowego smsa do brata i siostry.

Ja: Tata jest na mnie wkurzony.

Alan: Co ty teraz zrobiłaś?

Vicki:Wiesz, że nie możesz tego znieść, kiedy jest zły, dziewczynka tatusia.

Ethan Bradford ma tu być za 20 minut na spotkaniu. Powiedziałem tacie, że mogę popełnić przestępstwo, jeśli będziemy w tym samym pokoju.

Alan: Chcesz, żebym tam przyszedł i skopał mu tyłek?

Alan, wszyscy wiedzą, że nie umiesz się bić.

Vicki:Tara, to jest biznes. Wejdź tam i bądź fantastyczny.

Może nie umiem się bić, ale mam gaz pieprzowy.

Ja: Dzięki, cudowne bliźniaczki. Kocham was.

Z jednym ostatnim tchem, biorę torebkę i odświeżam makijaż, zanim wyjdę z mojego małego biura.

"Jesteś", mówi Bernice, sekretarka i kuzynka mojego taty. "I wyglądasz bajecznie", dodaje, gdy podziwia mój granatowy pantsuit couture.

"Dzięki, Bernie. Idziesz na spotkanie?"

"Dziewczyno, nie. Przechodzę na emeryturę razem z twoim tatą. Mam sześćdziesiąt cztery lata, więc nadszedł czas". Bernice jest najstarszą kuzynką i najlepszą przyjaciółką taty. Kiedy jej firma zmusiła ją do przejścia na wcześniejszą emeryturę w wieku zaledwie pięćdziesięciu pięciu lat, tata zatrudnił ją jako swoją osobistą asystentkę. "Ethan Bradford" - mówi, zniżając głos i przysuwając się bliżej mnie - "właśnie tu dotarł, wyglądając tak seksownie. Musiałam się powstrzymać, żeby go nie powąchać. Pachnie tak cholernie dobrze... jak pieniądze".

Przewracam oczami i robię minę. "Tata każe mi iść".

"Ten człowiek jest w porządku, Tara. Miałam okazję sprawdzić jego tyłek." Zgięła palec wskazujący i ugryzła go. "Gdybym była czterdzieści lat młodsza, wykonałabym ruch. W moich czasach sprawy wyglądały inaczej. Nie mogłem wtedy iść za białymi chłopcami. Urodziłam się w złych czasach." Kręcę głową na nią, gdy ona zaciska pasek wokół swojej talii i praktycznie obraca swoje szerokie biodra. Obniża swój głos i podchodzi bliżej. "To jest typ człowieka, który wpada w pułapkę z dzieckiem." Ona cackles na jej własnej sprytności, a ja nie mogę pomóc, kiedy śmiech ucieka. "Tak właśnie zrobiłam z moim pierwszym mężem. Niestety dla mnie, nie był gówniany." Znowu się śmieje, a ja potrząsam głową. Rzecz z Bernice polega na tym, że nigdy nie wiesz czy ona mówi poważnie czy nie.

"Nie zapominaj, że masz żonę, Bernice," mówię.

"Cóż, jestem gejem tylko dla niej. Nadal lubię ja mężczyznę, a im młodszy tym lepiej". Ona macha brwiami i oblizuje wargi.

"Dobra, Bernie. Muszę iść, zanim tata przyjdzie mnie szukać." Rzuca mi wiedzące spojrzenie. Bernie wie wszystko, co dzieje się w tym biurze, głównie dlatego, że jeśli mój ojciec jej nie powie, to ja to zrobię.

"Powiedziałem mu, żeby poszedł z tobą na łatwiznę. Ciężko jest stracić rodzinny biznes." Ona ushers mnie w dół wąski hol do sali konferencyjnej.

Taylor Toys to mała rodzinna firma, założona przez mojego ojca w Harlemie w latach osiemdziesiątych. Obecnie mamy cztery sklepy w Nowym Jorku i Connecticut, ale zanim nas wykupiono, tata zdecydował się zamknąć dwa, co przekreśliło moje nadzieje na to, że kiedyś przejmie po nim stery. Zamiast tego, BradCo kupiło nas, zapewniając zamknięcie naszych sklepów z cegłą i zaprawą. Kończąc dziedzictwo, które rozpoczął mój tata.




Rozdział 1 (2)

Realistycznie rzecz biorąc, wiem, że wyginęlibyśmy w ciągu kilku lat, gdybyśmy nie zostali wykupieni. W przeciwieństwie do mojego brata i siostry, zawsze chciałem pracować z ojcem w rodzinnej firmie. Alan jest młodszym profesorem na UMass Boston, a Vicki jest aspirującą pisarką w nocy i nauczycielką angielskiego w szkole średniej za dnia. Zamiast pójść w ślady taty i zająć się biznesem, postanowili zostać pedagogami, jak nasza macocha.

Chciałam nauczyć się biznesu od taty, ale moje marzenia o ekspansji i wywarciu wpływu na otoczenie już się skończyły. Prostuję kręgosłup i wchodzę do pokoju. Od razu rozpoznaję zapach. Woda kolońska Tom Ford Tuscan Leather i nie pochodzi od mojego ojca. Słyszę głos taty, ale zasłania go niesamowicie wysoka i szeroka sylwetka. Nawet od tyłu rozpoznaję garnitur na miarę, gdy go widzę. Jest fachowo udrapowany na jego szerokich ramionach. Ma głowę pełną ciemnych włosów, przyciętych do perfekcji. Jego głos jest niski, szorstki i wyraźnie inteligentny. Mówi jak człowiek przyzwyczajony do wydawania rozkazów, człowiek, który nigdy nie słyszał słowa "nie".

Widziałam jego zdjęcia. Oczywiście jest atrakcyjny, ale widzę, że nawet na zdjęciach sączy się z niego zadowolona arogancja. Zawsze miałam do niego pretensje. Człowiek urodzony ze srebrną łyżeczką w ustach, który miał wszystko podane na srebrnej tacy. Nagrodzony przez wszechświat dobrym wyglądem i imperium, które odziedziczył po swoim dziadku. I oto on, gotowy obalić wszystko, na co pracował mój ojciec. Mój ojciec, który zbudował tę firmę od podstaw, pracując przez siedem dni w tygodniu, tylko po to, żeby musieć zajmować się trójką dzieci, ponieważ moja matka nie była nawet w najmniejszym stopniu zainteresowana codzienną powtarzalnością i nudą rodzicielstwa. Jej słowa, nie moje.

Niski, głęboki chichot zwraca moją uwagę. Spoglądam w porę, by zobaczyć, jak klepie mojego ojca po ramieniu. Oczyszczam gardło, wystawiam klatkę piersiową i z wysoko uniesioną głową podchodzę bliżej ojca i niechcianego gościa.

"Tato," mówię, zwracając jego uwagę. Mój tata uśmiecha się do mnie i sięga po moją rękę, jego ciepło pochłania ułamek mojego gniewu i niechęci do tego drugiego człowieka.

"Ethan, chyba nigdy nie poznałeś mojej córki. To jest Tara. Zdziałała cuda w naszym dziale marketingu i wiem, że będzie atutem, gdy przyjdzie do BradCo w przyszłym roku".

Nasz dział marketingu to ja i dwóch innych pracowników, wraz z tatą. Prowadzimy wszystko między sobą, ale jesteśmy słyszalni. Zostanę połknięty przez konglomerat znany jako BradCo. Na szczęście dla mnie, nie mam zamiaru tam pracować, ani nigdy nie postawić stopy w ich korporacyjnym biurze. Pieprzyć Ethana Bradforda i całe jego imperium.

Oferuje mi swoją rękę, a kiedy nie biorę jej od razu, mój ojciec uderza mnie łokciem w żebra. Biorę jego rękę, nie będąc w ogóle przygotowanym na gęsią skórkę, która pokrywa moją skórę, ani na wstrząs elektryczności, który przepływa przez moje ciało. Patrzę w dół na nasze dłonie, jego blade palce owinięte wokół mojej brązowej skóry. I wtedy popełniam ogromny błąd. Patrzę w jego oczy. Nie wiem czego się spodziewałam, ale błękitne jak ocean oczy to nie było to. Wyciągam rękę z jego dłoni, nieobecnie ocierając ją o moje wełniane spodnie. Obserwuje mnie przez cały czas. Przeszukuję jego twarz, próbując znaleźć nutkę arogancji, którą widziałam na jego zdjęciach, ale nie znajduję jej. Przechyla głowę o ułamek, jego oczy nie opuszczają moich ani na chwilę. Oferuje mi uśmiech, który jest prawie moim zgubieniem. Idealne białe zęby, zniewalające niebieskie oczy, opakowane w drogi garnitur pokryty wodą kolońską.

"Tara", mówi, jakby wypróbowywał moje imię. "Jestem Ethan Bradford".

Nie miło cię poznać, Tara. Po prostu daje mi znać, kim jest. Oto on. Arogancki sukinsyn.

"Tak", mówię, nie zawracając sobie głowy oferowaniem mu tak wiele jak fałszywy uśmiech. "Słyszałem," praktycznie szydzę. Na szczęście mój ojciec, który teraz rozmawia z inną osobą, nie słyszy mojego tonu. Ethan Bradford jednak tego nie przegapia. Jego brwi się marszczą, a uśmiech, który wcześniej zaoferował, wymyka się. Nie daję mu szansy na zaproponowanie mi chrapliwej riposty. Bez kolejnego spojrzenia odchodzę i zajmuję miejsce przy stole.

Jego oczy nadal są na mnie, kiedy spoglądam w górę. Widzę, jak wycieka z niego irytacja. Założę się, że kobiety padają mu do stóp, gdziekolwiek się pojawi. Pewnie ma harem w swoim wytwornym penthousie na Manhattanie albo gdziekolwiek mieszka. Moje przypuszczenia to piekło.



Rozdział 2 (1)

2

Znam jej typ. Rozpieszczona mała dziewczynka tatusia, zdenerwowana, bo jej życie nie idzie zgodnie z planem. Brak manier. Ktoś musi dać jej lekcję i zrzucić ten zadowolony z siebie wyraz twarzy. Zetrzeć ten uśmieszek z jej pełnych ust. Podnieść ją z jej krótkich nóg i dać klapsa w jej mały tyłek.

Nawet teraz wiem, że jest wściekła w swoim fotelu. Jest tak spięta, że jej ramiona są praktycznie do uszu. Nie chciałbym nic więcej niż podejść tam, zająć miejsce obok niej i patrzeć jak się wierci w niepokoju, ale to miejsce daje mi dużo lepszy widok.

Jest po drugiej stronie pokoju w swoich designerskich ubraniach, patrząc na mnie tymi wielkimi brązowymi oczami. Do pokoju wchodzi mężczyzna starszy od jej ojca, a ona zatrzymuje brudne spojrzenia, żeby się do niego uśmiechnąć. Poklepuje miejsce obok siebie, a on z radością je zajmuje. Szepcze jej coś do ucha, a ona się śmieje, dźwięk jest melodyjny dla moich uszu. Jest teraz wyraźnie niezadbana i wyobrażam sobie, że tak właśnie jest zazwyczaj. Chyba zapomniała, że ma mnie nienawidzić.

Chcę znów usłyszeć jej śmiech. I tak się dzieje. On mówi coś jeszcze, a ona tym razem odrzuca głowę do tyłu, śmiejąc się głośno, nie zważając na to, że ma jedną publiczność. Ale zbyt szybko trzeźwieje, a ja z podziwem obserwuję, jak napięcie wraca do jej ciała. Jest tak sztywna, że wygląda jakby miała pęknąć.

Sala szybko się wypełnia, a jej ojciec wstaje, by przemówić. Wyciszam go, czekając, aż mnie przedstawi. Moje oczy znów ją odnajdują i prawie się uśmiecham, gdy widzę, że sztylety wróciły i są skierowane na mnie.

Zatrzymuję jej spojrzenie, a ona się nie wycofuje. Humor, który miała jeszcze kilka sekund temu, jest teraz odległym wspomnieniem. Jej pełne usta nie są już uśmiechnięte, ale w zdecydowanej linii. Nie ma szczęścia w jej spojrzeniu, gdy na mnie patrzy. Jej oczy to burza, a ja widzę brązowe oczodoły aż stąd. Żadne z nas nie chce najpierw odwrócić wzroku. Ona nawet kładzie ręce na stole i wygina brwi w łuk, gdy czeka. Nie wykonuję żadnych ruchów i tak bardzo jak chcę studiować resztę jej ciała, nie mam odwagi odwrócić wzroku od jej oczu. Nigdy nie przegrywam i nie zamierzam przegrać z nią, odwracając wzrok jako pierwszy.

Niestety, mój telefon brzęczy. To mój prywatny telefon, ten, którego używa niania. Carla jest z nami, odkąd Vince wrócił do domu ze szpitala. Nie pisze SMS-ów, chyba że jest to konieczne, i to właśnie powoduje, że przerywam spojrzenie i wyciągam telefon.

Odpowiadam na tekst, wsuwam telefon z powrotem do kieszeni i spoglądam na nią z powrotem. Nadal patrzy, ale widzę po lekkim uniesieniu ust, że twierdzi, że zwyciężyła. Rozszerzam nozdrza i opuszczam wzrok, patrząc wprost na jej piersi, okryte drogimi ubraniami. Kiedy spoglądam na nią z powrotem, praktycznie widzę parę wydobywającą się z jej uszu. Teraz nie wygląda już na tak zadowoloną. Chce mi się śmiać, kiedy ze złością krzyżuje ręce na piersi.

Tym razem to moja kolej, by uznać zwycięstwo. Utrzymuję spojrzenie na tyle długo, by ją oddalić, a potem zwracam uwagę z powrotem na jej ojca, który przedstawia sali krótkie streszczenie mojego bio, a następnie historię BradCo. Zanim skończył mówić, sala konferencyjna jest wypełniona, a kilka osób stoi z tyłu.

Mała Miss Spoiled Brat patrzy prosto przed siebie, jej głowa trzyma się wysoko, gdy słucha swojego ojca. Ma mały uśmiech na twarzy, a jej wielkie oczy stały się jeszcze szersze, gdy słucha jego słów. Znam to spojrzenie, którym go obdarza. To uwielbienie. Ona wielbi tego człowieka.

Kiedy w końcu mnie zapowiada, idę na przód sali, odgłosy moich kroków stłumione przez oklaski. Zajmuję miejsce pana Taylora i zaczynam przemowę, którą ćwiczyłem w głowie. Gdy mówię, rozglądam się po sali, a ona rozmawia z siedzącym obok niej dżentelmenem. W przeciwieństwie do niej, ma na tyle przyzwoitości, by nie patrzeć na mnie, gdy szepcze mu do ucha, ale nie jest w stanie powstrzymać się od śmiechu z tego, co mówi. Jego oczy rozszerzają się i łapią moje, i w tej chwili wiem, że ona mówi o mnie. Kładzie rękę na ustach, ale drżenie jego ciała to zdradza.

Mówię głośniej, domagając się większej uwagi, ale ona ani nie przestaje mówić, ani nie patrzy w moją stronę.

"Tara Taylor," mówię, lubiąc dźwięk jej imienia na moim języku. Pokój przechodzi śmiertelnie cicho, gdy wszyscy odwracają się, by na nią spojrzeć. Ona przestaje mówić i powoli odwraca głowę w moim kierunku. Jej brwi bruzda i jej usta są ściśnięte, podczas gdy ona czeka na mnie, aby mówić. "Czy masz coś, co chcesz podzielić się z pokojem?"

Jej oczy wyskakują na moje pytanie, a jej cicha wściekłość powraca. Ona nie raczy odpowiedzieć na moje pytanie. Ona po prostu przestaje mówić, jej gniewne oczy na mnie, jak ona czeka na mnie, aby kontynuować. To kolejna odmiana gapienia się, które mieliśmy chwile temu, i tym razem, nie przegram.

"No i?" pytam. "Nie mogłaś przestać mówić, a teraz kot złapał cię za język".

Widzę, jak milion emocji błyska na jej twarzy. Rozgląda się po pokoju, jak osaczone zwierzę, a ja czekam na jej uderzenie.

"Nie zdawałam sobie sprawy, że jestem z powrotem w szkole, a pan jest nauczycielem, panie Bradford. Odpowiadając na pana pytanie, nie ma nic, czym chciałabym się podzielić. Gdybym miała coś do powiedzenia, powiedziałabym to. Nie muszę czekać na pana ani nikogo innego, żeby udzielił mi głosu".

Kilka ust wisi otwartych na jej ripostę. Czuję, jak kolor rozchodzi się po mojej szyi aż do twarzy. Wyobrażam sobie milion różnych sposobów, na jakie zamierzam uczynić jej życie piekłem w chwili, gdy oficjalnie wchłonę firmę pierwszego dnia nowego roku. Tylko sześć krótkich tygodni i mała księżniczka tatusia pozna smak prawdziwego świata. Wyobrażam sobie sposoby, w jakie mogę ją zamknąć właśnie tu i teraz, ale jest zbyt wielu świadków na to, co chciałbym zrobić.

"Tara!" mówi pan Taylor, trzaskając ręką w stół. "Wynocha! Natychmiast."

Wstaje gwałtownie, prostuje ramiona i wychodzi z sali konferencyjnej. Patrzę jak jej mały, ciasny tyłek przemyka po korytarzu, prawdopodobnie wyobrażając sobie wiele sposobów, na jakie będzie mnie torturować aż do śmierci.

Lekceważąca, bezczelna, niegrzeczna, utytułowana diablica. Daję sobie kilka sekund na zebranie myśli, zanim będę kontynuował swoją przemowę. Kiedy otwieram głos na pytania, pan Taylor dołącza do mnie i przez następne pół godziny przyjmujemy pytania z sali.



Rozdział 2 (2)

Nie było już śladu po małej siostrze Szatana.

Spotkanie kończy się, gdy nadchodzi lunch, który zamówiłem dla pracowników.

"Może wyjdziemy coś przekąsić?" Pan Taylor sugeruje. Kiwam głową, a on wymawia się, mówiąc mi, że zaraz wróci. Wychodzę z pokoju, sprawdzając ponownie moją komórkę w oczekiwaniu. Na szczęście nie ma już żadnych wiadomości od niani. Chwytam mój drugi telefon i zaczynam pisać tekst do mojej osobistej asystentki, kiedy widzę pana Taylora i Tarę stojących przy drzwiach do jej biura. Nie słyszę, co mówią. On jest odwrócony do mnie plecami, a jego ciało zasłania jej, ale widzę, że ma palec wycelowany w nią. Nie muszę słyszeć słów. Wiem, że to obciąganie, kiedy je widzę.

Zaczynają iść do mnie, a ona idzie obok niego, wyzywająca jak zawsze. Jej ramiona są cofnięte; idzie z pewnością siebie. Jej plecy są proste, a piersi skierowane bezpośrednio na mnie. Kiedy stoi przede mną, jej usta są tak zaciśnięte, że obawiam się, że są zamknięte. Jej małe nozdrza są rozdęte i widzę, że na jej policzkach pojawił się kolor. Wiem, co się dzieje, i nie ułatwiam jej tego. Wpisuję kolejny tekst do mojej asystentki, prosząc o kopię sprawdzenia przeszłości pani Taylor.

W końcu wsuwam telefon z powrotem do kieszeni i poświęcam swoją uwagę jej ojcu, odwracając się do niej plecami w tym procesie.

"Przepraszam" - mówi, jej głos jest zdecydowany i stanowczy. "Pan Bradford."

Nie spieszę się, zanim odwrócę się, by stanąć przed nią. Chłodzę swój wyraz, nie chcąc dać jej satysfakcji z tego, że wie, jak bardzo jestem teraz wkurzony. Łukuję brwi i czekam.

"Chcę przeprosić za moje zachowanie wcześniej". Wpatruje się we mnie tymi dużymi, brązowymi oczami.

Wpatruję się w nią z powrotem i czekam na przeprosiny, ale ona nie mówi nic więcej.

"Okay. Śmiało."

"Przeprosić?" mówi, widocznie zdezorientowana.

"Powiedziałeś, że chcesz przeprosić. Więc, proszę bardzo i przeproś. Proszę się pospieszyć, pani Taylor. Jestem zajętym człowiekiem."

Zwija pięści u boku. Nie mogę się powstrzymać; wypuszczam mały śmiech, gdy wyobrażam sobie, jak tupie swoimi designerskimi obcasami. Rozluźnia pięści, a ja patrzę, zafiksowany, jak robi wydech i cicho liczy do dziesięciu. Chcę zobaczyć, jak daleko mogę ją popchnąć, więc przesuwam nadgarstek i patrzę w dół na mojego Rolexa.

"Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie". Praktycznie warczy te słowa przez zaciśnięte zęby.

"Dobrze, w takim razie." Odwracam się do niej plecami i zwracam się do jej ojca. "Gotowy do wyjścia, John? Czy dołączy pani do nas na lunch, pani Taylor?" pytam, nie zawracając sobie głowy odwracaniem się. Nie ma potrzeby, żebym znowu widział te wylane usta.

"To dobra okazja, Tara. Kiedy jeszcze będziesz miała okazję zjeść lunch z prezesem BradCo. Co ty na to?" pyta jej ojciec, uśmiechając się do niej, zupełnie nieświadomy, że rozmawia z diabłem w ludzkiej postaci. Diabeł w designerskim garniturze i całuśnych czerwonych ustach.

"Uh, dzięki, tato, za ofertę." Trzymam język za zębami i nie przypominam jej, że oferta wyszła ode mnie, ale jestem ciekawa, jakie kłamstwo wymyśli. "Już zrobiłam plany na lunch. Ja, ah, mam trochę zakupów do zrobienia z Bernice. Nie zapomnij, że dziś wychodzę wcześnie," mówi do niego.

"Racja. Może zamienimy tegoroczne przyjęcie świąteczne w przyjęcie zaręczynowe." W końcu odwracam się i spoglądam na Tarę, która teraz głośno klaruje gardło na zapowiedź ojca. "Pozwól mi złapać mój płaszcz. Dotrzymaj Ethanowi towarzystwa, dopóki nie wrócę." Kiwa głową w stronę córki, uśmiechając się do niej, jakby nie była diabłem wcielonym z piękną twarzą i seksownym jak grzech ciałem.

Patrzy obok mojego ramienia, ignorując mnie zupełnie.

"Możliwe zaręczyny. Hmm."

"To nie twoja sprawa", mówi, podchodząc bliżej mnie, wypełniając moje nozdrza swoimi perfumami. Chanel No. 5. Klasyczne. "I dla porządku, wolałabym wypić trutkę na szczury niż zjeść z tobą lunch".

Robię krok bliżej niej, robiąc co w mojej mocy, aby ją stłoczyć i zmusić do cofnięcia się, ale ona stoi wysoko. Pochylam się i szepczę blisko jej ucha: "Wolałbym, żebyś wypiła trutkę na szczury niż zjadła ze mną lunch".

Ona robi pięść i robi krok bliżej. Wygina brew w geście wyzwania. Opieram się o ścianę i czekam na jej kolejny ruch, ale grymas opuszcza jej twarz, gdy korytarzem biegnie mały chłopiec, prawdopodobnie w wieku około siedmiu lat. Przytula Tarę, a ona całuje czubek jego głowy.

"Czy mogę się pobawić w pani biurze, pani Tara? Moja mama musiała mnie tu przyprowadzić, bo nie mam szkoły", pouts. Tara przebiega ręką przez jego włosy i przytakuje, uśmiechając się po raz pierwszy, odkąd miałem nieszczęście położyć na nią oczy.

"Trzymam całą dobrą czekoladę w dolnej szufladzie, Drew". Chłopak wbiega do środka biura, a kiedy Tara zaczyna odchodzić, chwytam ją za łokieć.

Zatrzymuje się, ale odciąga się ode mnie z większą siłą niż to konieczne.

"Więc, nie jesz małych dzieci na śniadanie?" pytam,

"Dzieci są wspaniałe," mówi. Jestem zaskoczony, nie przez jej odpowiedź, ale dlatego, że dała mi odpowiedź. "To większość dorosłych, których nienawidzę. I mówiąc większość, mam na myśli jednego." Patrzy na mnie ponownie, jej punkt widzenia jest jasny.

"Proszę mi powiedzieć, pani Taylor, czy myśli pani, że ta jedna osoba straci dziś w nocy sekundę snu wiedząc, że pani jej nienawidzi?".

Jej oczy zwężają się. "Nie przypuszczam, że to zrobi. Mężczyźni tacy jak on nigdy nie myślą poza sobą."

Tym razem to moje oczy się zwężają. Robię krok bliżej i patrzę przez jej ramiona. Młody chłopak jest zajęty jedzeniem kawałka za kawałkiem czekolady. Patrzę w dół w jej oczy i w dół na jej usta. Jej język wysuwa się, a ona podświadomie oblizuje swoje czerwone wargi. Moje spodnie zacisnąć, a wszystko, co mogę myśleć o jest kopanie dziecko z, popychając ją do biura, i mając mój sposób z nią na jej biurku.

"Przestań patrzeć na mnie w ten sposób", szepcze.

Przesuwam się o kolejny cal bliżej, a jej perfumy uderzają w moje nozdrza. "Jak co?" pytam zwykłym szeptem, rzucając jej wyzwanie.

"Jakbyś chciał mnie zabić".

Robię kolejny krok bliżej, a ona robi jeden z powrotem. Pochylam się blisko jej ucha, obniżam głos i mówię: "Chcę zrobić pani wiele rzeczy, pani Taylor, ale zabijanie nie jest jedną z nich".

Jej oczy rozszerzają się w szoku, a ja uśmiecham się, nie mogąc się doczekać, co powie mi dalej, ale zanim zdąży udzielić mi odpowiedzi, wraca jej tata, a pani Taylor obdarza go uśmiechem. Całuje ją w policzek, a chwila między Tarą a mną znika.

"Jesteś gotowy, Ethan?" mówi John Taylor, gdy z trudem zakłada swój płaszcz. Nie czekając na moją odpowiedź, mówi: "Chodźmy. Baw się dobrze dziś wieczorem, Tara". Uśmiecha się do niego adorująco, ale w chwili, gdy nasze oczy się łapią, jej uśmiech opada, a ona wzdryga się.



Rozdział 3

3

Wpatruję się w to, jak arogancki drań idzie korytarzem, jakby był właścicielem tego cholernego miejsca. Mógł kupić firmę, ale budynek nadal należy do mojej rodziny. Tupet tego faceta, ale nie zamierzam się tym przejmować. Po dzisiejszym dniu nie będę musiał już nigdy wchodzić z nim w interakcje ani mieć z nim do czynienia.

Dobrego pozbycia się palanta w designerskim garniturze za dziesięć tysięcy dolarów. Patrzę, jak odchodzi, dopóki nie skręcą za róg. Z ulgą, że wreszcie go nie ma, wypuszczam oddech i dołączam do Drew w moim biurze. Spędzamy kilka minut, jedząc czekoladki z mojej tajnej skrytki słodyczy, zanim przyjedzie jego mama i zabierze go do domu.

"Gdyby moje kolana nie były takie złe, pobiegłabym za nim i ugryzła go w ten jego ciasny tyłek". Nie powstrzymuję śmiechu z absurdu Berniego. Ignoruję jej komentarz o kolanach. Bernie zawsze narzeka na jakąś dolegliwość, ale rzeczywistość jest taka, że jest zdrowa jak koń.

"Skąd się, do cholery, wzięłaś?" pytam, rozbawiony jej nagłym pojawieniem się wewnątrz mojego biura.

"Stałem tu przez prawie dwie minuty obserwując cię. Byłaś zbyt zajęta oglądaniem pana So Sexy It Should Be Illegal, żeby mnie zauważyć. Swoją drogą, wy dwie jesteście ogniste". Dramatycznie wachluje się ręką, gdy odchodzi.

Ignoruję Bernice, ale nie mogę ignorować mój żołądek, jak to grumbles. Biegnę w stronę kuchni i zanim tam dotrę, mój nos mówi mi, że to kuchnia meksykańska. Jedzenie jest rozłożone, a ja układam swój talerz wysoko, wyobrażając sobie zadowoloną minę Ethana Bradforda na widok mnie jedzącej jedzenie, które przysłał, ale nie dbam o to. Posiłek to posiłek. Szybko biegnę z powrotem do swojego biura, żeby zjeść w spokoju, podczas gdy ja myślę o tym, co muszę zrobić, żeby przygotować się na wieczorne spotkanie z Michaelem.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Gra woli"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści