Książę i pokojówka

Część I - Rozdział 1

Część I

1 Winston     

Cisza jest błogością. 

Żadnych szmerów, żadnych śmiechów, żadnych bzdur. 

Poczucie dumy ogarnia mnie, gdy wszyscy poddają się moim prostym żądaniom. To właśnie dzięki temu koło jest nasmarowane i sprawnie się porusza. Nie na darmo jesteśmy firmą z listy Fortune 500 i jedną z najbardziej prestiżowych firm akwizycyjnych na świecie. Potrzeba żelaznej pięści, aby utrzymać wszystkich w doskonałej uległości. Wszystko dlatego, że przestrzegają mojej jednej złotej zasady. 

Praca ponad zabawę. 

I za to również sowicie ich wynagradzam. 

Halcyon wymaga, aby wszyscy grali według zasad Constantine'a - moich zasad - aby utrzymać jak największą kontrolę nad tym zapomnianym przez Boga miastem. 

Budynek Halcyon o wysokości jednego tysiąca siedmiu stóp jest nie tylko siedzibą firmy wartej wiele miliardów dolarów, ale także domem dla trzech pięciogwiazdkowych restauracji, baru i salonu cygar, najnowocześniejszego spa, trzech elitarnych pięter mieszkalnych i prywatnego tarasu na dachu. To jedno z najbardziej czczonych i podziwianych dzieł architektury w Nowym Jorku. Byliśmy w każdym magazynie architektonicznym, a nawet nakręcono tu kiedyś film. 

Ten budynek to nasze przysłowiowe jaja. 

Ogromne. Potężne. Onieśmielający. 

Morelli życzą sobie, żeby ich obecność w tym mieście była choć trochę zbliżona do naszej. Nieważne jak bardzo starają się wyjść z rynsztoka i ubrać się tak, by pasować do naszego świata, zawsze będą szczurami w pieprzonych garniturach. 

"Dzień dobry, panie Constantine", ćwierka Abby. Ładna blondynka. Duże cycki. Trójka dzieci. 

Przechylam głowę. "Abby." 

"Dzień dobry, panie Constantine", woła Brenda, szeroki uśmiech na jej pomarszczonej twarzy. Po sześćdziesiątce. Wdowa. Obsesja na punkcie jogi. 

"Brenda." 

HR nie znosi moich obsesji. 

Porządek. Czystości. Zasad. 

Ale, ponieważ ja też jestem ich właścicielem, pobłażają mi pomimo wszelkich praw, do których przestrzegania zostali przeszkoleni. 

"Dzień dobry, panie Constantine" - mówi Cara, machając wypielęgnowaną dłonią. Nieudany model. Problemy z ojcem. Uwielbia chińskie jedzenie. 

"Cara." 

Nasze cztery sekretarki, które obsługują biura zarządu, przestrzegają najsurowszych wytycznych. Mianowicie, poufność to nie tylko prośba, to konieczność. Mamy w tym mieście zbyt wiele szczurów, które tylko czekają na szczelinę, by móc wejść do środka. Moim zadaniem jest wiedzieć wszystko o każdym, kto pracuje pode mną, aby upewnić się, że jest solidny, a ja nie lubię robactwa. 

Sięgam do ostatniego biurka - każde z nich jest idealnie pochylone i ustawione tak, jak lubię - i czekam, aż moja sekretarka skończy rozmowę telefoniczną. Jak tylko skończy, przykleja swój fornirowany uśmiech i podaje mi kawę. Czarna i gorąca z odrobiną gałki muszkatołowej. 

"Dzień dobry, panie Constantine." Rzuca na mnie swoje sztuczne rzęsy. Rozwiedziona. Wspinaczka po szczeblach kariery. Mistrz organizacji. 

"Deborah," odpowiadam. "Jakieś telefony?" 

"Twój brat. Perry." Ahh, Perry. Wciąż ssie cycki matki, jakby mógł zanurzyć rękę w jej głębokiej, głębokiej torebce i wyciągnąć co tylko kurwa chce, kiedy tylko chce. Głupi chłopak. "Powiedział, że próbował się z tobą skontaktować. Zapytałem, czy chciałby umówić się na spotkanie, ale odmówił. Choć użył o wiele bardziej barwnych słów, niż uważałem za konieczne." 

Oboje dzielimy się uśmiechem. 

Baby Constantine nie znosi, gdy jest odsuwany na bok lub ignorowany. Winię za to nianię matki, Ivory. Ta kobieta nigdy nie mogła mieć dzieci i traktowała Perry'ego, jakby był jej. Jest rozpieszczony jak cholera, a to coś mówi, że pochodzi z naszej krwi. 

"Przypuszczam, że dam mu pierścień w pewnym momencie w przyszłym tygodniu", mówię, gdy przynoszę mój kubek do moich ust. "Ahh, doskonały jak zawsze." 

Deborah preens. "Najlepsze dla ciebie." 

Daję jej mrugnięcie, lekko zirytowany na jedną z moich samonarzucających się zasad. Nie pieprzyć się z personelem. Często rozważam złamanie jej dla Debory. Jest tak chętna do zadowolenia i to gówno sprawia, że mój kutas jest naprawdę kurewsko twardy. Jednak wiem, jaką burzę by to wywołało. Bez względu na to, jak ładnie kobieta wygląda w ołówkowej spódnicy i jak pomysł posiadania jej na kolanach pod moim biurkiem jest dość kuszący, skończy się to niechlujnie. Deborah jest zbyt dobra w swojej pracy, żeby stracić ją przez uczucia, które poszły w niepamięć. A oni absolutnie pójdą do piekła, bo nie jestem dokładnie typem faceta w związku. 

"Za godzinę mam spotkanie z Ralphem Bisonem z Bison Group. Wstrzymaj moje telefony. Jeśli Perry zadzwoni, zapytaj go, ile kosztuje". Oboje wiemy, że Perry wysadza mój telefon tylko wtedy, gdy potrzebuje pieniędzy na jakikolwiek pieprzony powód primadonny, który ma w następnej kolejności. 



"Oczywiście, proszę pana". 

Przechodzę do drzwi mojego biura i odkładam moją głęboko brązową skórzaną teczkę z laptopem Venezia, aby móc wprowadzić swój kod. Chociaż ufam Debrze w wielu kwestiach, dostęp do mojego biura, kiedy mnie nie ma, jest granicą, której nie wolno jej przekroczyć. 

Po otwarciu drzwi podnoszę teczkę i uderzam w światła, oświetlając mój masywny gabinet. Nie jest to konieczne, biorąc pod uwagę brak mebli, ale lubię negatywną przestrzeń. Eleganckie, szerokie na pięć stóp czarne, pływające biurko stoi na środku pokoju. Można je przekształcić w biurko stojące za pomocą jednego przycisku, co jest absolutną koniecznością, biorąc pod uwagę, jak dużo mam tendencji do chodzenia podczas pracy. Wchodzę do środka, zauważając nieznany słodki zapach unoszący się w powietrzu, i odstawiam kubek i teczkę na biurko. Jak zawsze, podchodzę do jednej z dwóch ścian z oknami od podłogi do sufitu, aby móc spojrzeć na miasto, które jest naszą własnością. 

To nie jest Nowy Jork. To jest miasto Constantine. 

Uśmiecham się, myśląc o cytacie, który zawsze powtarzał mój ojciec. "Constantines sprawiają, że Rockefellerowie wyglądają jak żebracy". Nasza rodzina pije, oddycha i sra pieniędzmi. To mój cytat, ku przerażeniu matki. 

Miasto mieni się pod majowym słońcem jak inkrustowane diamentami modele budynków. Mógłbym poświęcić czas na policzenie każdego z nich, który należy do nas, ale mam jeszcze tylko jakieś czterdzieści minut, zanim Bison i ja omówimy, jak ma się pochylić i pozwolić mi go zerżnąć. Nie dosłownie, ale w przenośni sprawię, że bogaty tyłek tego człowieka będzie moją suką. Chodzi o to, że nie mam całego dnia. 

Jestem niezwykle zadowolona jak na piątkowy poranek, co tylko wykrwawi się w moim telefonie, zapewniając, że dostanę dokładnie to, czego chcę. Zaczynam swój zwykły rytm, gdy trybiki w moim mózgu zaczynają się obracać. Ale wtedy słyszę trzask. 

Mały. Nieistotny. Ale, oh-so-wrong. 

Zatrzymuję się, podnoszę stopę. Nic. Opuszczam stopę i robię kolejny krok. Trzask. Wściekłość wzbiera we mnie jak wulkan, wybuchając gniewnie. Podnosząc stopę jeszcze raz, łapię się za kostkę i przekręcam, żeby zobaczyć, co jest na spodzie mojego buta. 

Opakowanie po cukierku. 

Skubię go z podeszwy, zirytowany jak cholera czerwonym lepem pozostawionym na spodzie. W dzieciństwie nigdy nie wolno mi było jeść słodyczy, a jako prawie trzydziestosześcioletni mężczyzna nigdy nie pobłażałem sobie ani razu. Ten cukierek nie jest mi znany. 

Skąd to się wzięło, do cholery? 

Zdejmując but, żeby nie zostawiać lepkich śladów na podłodze, podchodzę do krzesła i siadam. Na opakowaniu jest napisane Starburst. Smak wiśniowy. 

Ktoś był w moim biurze. 

Kto? 

Jedno spojrzenie na mój obraz olejny z kolekcji Johna-Richarda "Srebrna mgła" mówi mi, że nikt nie spieprzył mojego sejfu. Jest niewzruszony i prosty. Wszystkie moje pliki są przechowywane na laptopie, chronione i zaszyfrowane. Nie ma nic wartościowego poza tym, co jest za tym obrazem. 

"Deborah!" szczekam, z sekundy na sekundę coraz bardziej wkurzony. 

Stukot jej obcasów jest pospieszny i szalony. Jej brązowe oczy są szerokie jak ona bierze w moim wściekłym stanie. 

"Sir?" 

"Co to do cholery jest?" I growl, trzymając w górę obraźliwe opakowanie. 

Jej twarz krwawi z koloru. "Ja, uh, nie jestem pewien. Może to wyśledziłeś?" 

Kilka długich sekund mija, kiedy zaczyna drżeć, bo oboje wiemy, że nie namierzyłem tego gówna. 

"Dowiem się. Przejrzę nagrania z kamer i skontaktuję się z firmą sprzątającą..." 

"Zajmę się nagraniami", pstrykam. "Ty dowiedz się, kto nie tylko zapomniał posprzątać moje biuro, ale też uznał, że pozostawienie pieprzonego śladu jest w porządku". Pochylam się, żeby wyciągnąć spod biurka kosz na śmieci. W koszu siedzą jeszcze cztery zawiniątka. 

"Każę im natychmiast rozwiązać umowę," zapewnia mnie, jej twarz robi się teraz purpurowa z własnej wściekłości. "To jest absolutnie nie do przyjęcia". 

To jest błąd o epickich rozmiarach. 

Nie tylko sprzątaczka zostanie zwolniona, jeśli tak właśnie jest, ale zniszczę całą firmę za to, że pozwoliła na taki nieprofesjonalizm w Halcyon. To jest odrażające. Wiedziałem, że nie powinienem był pozwolić matce na polecenie jej firmy sprzątającej. Gówno mnie obchodzi, czy Caroline Constantine będzie się nad tym pastwić. Ojciec nigdy by na to nie pozwolił. 

"Nie," szczekam do Debory. "Chcę, żebyś zaczął od tego, kto pracował ostatniej nocy. Potem chcę każdego szefa nad nimi aż do samej góry. Każde imię i nazwisko. Chcę je wszystkie w mailu w ciągu najbliższej pół godziny, żebym mógł się tym zająć". 

"Oczywiście, proszę pana." 

Ona clacks out z mojego biura w pośpiechu, aby wykonać moją ofertę. Wkrótce Cara wchodzi z mokrą szmatką. Dymię się, gdy ona czyści spód mojego buta. Ona idzie do wyrwać opakowanie z mojego biurka, ale ja swatać jej rękę daleko. 

"Zostaw to", mruknąłem, jak biorę mój but z powrotem i shove go na mojej stopie. 

Ona kiwa głową przed pospiesznym wyjściem z pokoju. Chwytam moją torbę i wyciągam laptopa. Kiedy już mam go włączonego, przerzucam się na aplikację bezpieczeństwa budynku. Moja siostra Tinsley mówi, że jestem maniakiem kontroli, jak nasz ojciec. Ja to nazywam trzymaniem otwartych oczu. Kiedy je zamykasz i zakładasz, że wszyscy mają na sercu twój najlepszy interes, okradają cię na oślep lub strzelają ci w plecy. Posiadanie dostępu do kamer bezpieczeństwa jest czymś, czego bezwzględnie wymagam i co często przeglądam. 

Przerzucam się na nagranie z ostatniej nocy. Około dziewiątej wieczorem zapalają się światła, a potem wchodzi kobieta w jasnoniebieskim uniformie, ciągnąc za sobą wózek. Zaczyna sprzątać, ale potem odkłada ścierkę na moje biurko, zanim usiądzie na moim krześle. Patrzę z obrzydzeniem, jak obraca się na moim krześle tyle razy, że aż kręci mi się w głowie. W końcu zatrzymuje się i wyciąga z kieszeni czerwony, kwadratowy, zawinięty cukierek. 

Złapałem sprawcę. 

Teraz każę jej za to zapłacić. 

Odwija go, a następnie wyrzuca opakowanie do kosza na śmieci. Moja złość wzbiera, gdy staje i podchodzi do moich półek z książkami. Jej palec biegnie wzdłuż półek, a ona wtedy trzyma palec w górę przed swoją twarzą, jakby sprawdzała go pod kątem kurzu. Przez chwilę podziwia mój obraz, po czym wraca na moje krzesło. Kobieta - nie, dziewczyna na podstawie jej młodych rysów - kontynuuje jedzenie swoich cukierków, jeden na raz. Kopie swoje stopy na moim biurku i przechodzi do przewijania swojego telefonu. Trwa to przez co najmniej pół godziny. Przewijam tę część do przodu. W końcu chowa telefon do kieszeni, a potem bawi się przyciskami na moim biurku, sprawiając, że kilka razy podnosi się i opada. W końcu staje, nadeptuje na jeden z papierków, które nie zdążyła wrzucić do kosza i podchodzi do miejsca, w którym ja na niego nadepnąłem. W tym momencie przenosi je na podłogę. Potrząsa głową, jakby była zła na cokolwiek, o czym myśli, a potem podchodzi do szyby. Kiedy już skończy wpatrywać się w moje pieprzone miasto, przechodzi obok opakowania, które udało jej się przykleić do mojej podłogi, chwyta swoją szmatę z biurka, a następnie wypycha swój wózek z pokoju. 

Niewiarygodne. 

Gdy tylko gasną światła na filmie, wyłączam go, gotowa wybuchnąć wściekłością. Potrzeba kilku uspokajających oddechów, zanim udaje mi się spowolnić tętno. Wkrótce zajmę się tym bachorem. 

Ping. 

Otwieram maila, chętny jak cholera, żeby dowiedzieć się, co Deborah dla mnie odkryła. 

Ash Ember Elliott. 

Zupełnie nowy pracownik w FGM Services. 

Ktoś wpuścił tę wysoce niewykwalifikowaną kobietę do mojego biura. Wszyscy za to pójdą na dno. To tak rażące zaniedbanie, że z powodu wściekłości ledwo widzę prosto. 

Mogę pójść prosto na górę i pozwolić kierownikowi zwolnić wszystkich bezpośrednio odpowiedzialnych za ten skandal, albo wziąć sprawy w swoje ręce. Ukarać sprawcę bezpośrednio. Bardzo lubię dobre słowne bicie. 

Dziś wieczorem zajmę się panną Elliott. 

Bawiła się w moim biurze jak dziecko, zniszczyła je swoim bałaganem i wzięła wynagrodzenie za pracę, której nie wykonała. 

Kończyłam z mężczyznami za mniej, z pieprzonym uśmiechem na twarzy. 

Absolutnie będę czerpał przyjemność z niszczenia jej. 

W zasadzie będę odliczał każdą sekundę do jej przybycia.




Rozdział 2

2 Ash     

Wpatruję się w swój wyciąg bankowy, po raz kolejny zraniony postępowaniem taty. 

Nie ma już nic. 

Wszystko oprócz siedmiu kawałków zostało wyciągnięte przez mojego ojca. Nie dlatego, że jest hazardzistą albo musiał utrzymać dach nad głową. Nie dlatego, że zepsuł mu się samochód albo że nagle mieliśmy rachunki medyczne, które trzeba było zapłacić. 

Nie. 

Tata okradł mój fundusz na studia tylko z jednego powodu. 

Jej. 

Trudno nie nienawidzić kobiety, która zastępuje ci matkę. Mama nie żyje od 10 lat, więc powinno mi wystarczyć, że tata ponownie się ożenił. Manda jest miłą kobietą. Trochę za wysoka jak na mój gust, ale dobrze się z nią dogaduję. To nie znaczy, że muszę ją lubić. 

Nienawidzę tego, że tata zmienia się dla niej. Zanim poznał Mandę na gali, na którą został zaproszony w zeszłym roku, byliśmy szczęśliwi. Jasne, zmniejszyliśmy powierzchnię domu, który dzielił z mamą na północy stanu i przenieśliśmy się do mieszkania w mieście, żeby być bliżej jego pracy. Przeszliśmy od wygodnego życia do konieczności szczypania grosza. Ponieważ mama nie przynosiła już pokaźnych dochodów ze swoich wystąpień, oznaczało to, że tata był żywicielem rodziny. Na szczęście mieli sporo oszczędności na moje studia. 

Ale dla Mandy, chciał się do niej równać. Być kimś, kim nie jest. Uczestniczyć w wytwornych funkcjach i obsypywać ją prezentami. Dopiero w zeszłym tygodniu, kiedy miałam go poprosić o wyciągnięcie pieniędzy z mojego konta oszczędnościowego na studia, żeby kupić samochód na moje urodziny, dowiedziałam się, jak bardzo je wysuszył. 

Pięćset tysięcy zostało wydrenowane w ciągu pół roku. 

Wszystko dla niej. 

Drogi pierścionek zaręczynowy. Drogie kolacje. Wycieczka do Europy. 

Wiedziałem, że wydaje pieniądze na Mandę, ale nie zdawałem sobie sprawy, że pochodzą one z mojego funduszu na studia. Siedem tysięcy nawet nie dotknie mojego pierwszego semestru na Uniwersytecie Columbia, który kosztuje blisko 60 tysięcy rocznie plus mieszkanie, książki i wyżywienie. 

"Manda wspaniałomyślnie zaoferowała, że opłaci twoje czesne, laleczko". 

Nie mogę powstrzymać się od drżenia na myśl o odpowiedzi taty, kiedy wybuchłam płaczem po tym, jak powiedział mi, na co poszedł mój fundusz edukacyjny. Zarabiał zbyt dużo pieniędzy, byśmy mogli zakwalifikować się do pomocy finansowej, a nawet jeśli złożę wniosek o pożyczkę już teraz, nie ma obietnicy, że otrzymam fundusze do czasu, gdy upłynie termin czesnego. Tak ciężko pracowałam, żeby dostać się na Columbię, a teraz czuję, jakby mi to skradziono. 

Jasne, bogaty lekarz, który jest teraz moją macochą, zapłaci za to. 

Ale wszystko, co robi Manda, wiąże się z pewnymi kosztami. 

"Ktoś się drze", mówi głęboki, drapieżny głos. 

Trójkowy Terror #1. Inaczej znany jako Scout. Mój zły, straszny, okropny nowy brat przyrodni. 

"Odejdź", mruczę, zamykając laptopa, żeby nie zobaczył tego, co zostało mi na koncie. 

Wchodzi do mojego pokoju, marszcząc nos z obrzydzeniem na mój wystrój, który zaśmieca ściany. Tata nazywa to rupieciami. Ja nazywam to bohemian chic. Chciałabym powiedzieć, że mam eklektyczne poczucie stylu. Zbieram wszystkie rodzaje zabawnych, przypadkowych rzeczy, aby uczynić moją przestrzeń moją własną. 

"Mama odgryzie ci głowę za robienie dziur po szpilkach na ścianach" - mówi Scout, siadając na łóżku obok mnie. 

Za blisko. 

Zawsze za blisko z tym jednym. 

"Gdzie jest Thing 1 i Thing 2?" Pytam, dając mu mój najbardziej sukowaty uśmiech. Jakby mnie obchodzili jego bracia. Nienawidzę ich wszystkich. 

"Sully jest na driving range z Baronem". Jego ciemnobrązowe oczy zwężają się, gdy czeka na reakcję. Nie daję mu żadnej. 

"Tata zawsze chciał mieć syna", odpowiadam. "I spójrz, teraz ma trzech". 

Szydzi, jakby był urażony, że nazywa się go synem Barona Elliotta. "Sparrow daje im czas do końca roku". Szczerzy się do mnie, wilczy i przerażający. "Potem mama go zniszczy, tak jak jej trzech ostatnich mężów". 

Dr Amanda Mannford lub Manda the Maneater, jak lubię ją nazywać w mojej głowie - seryjna rozwódka. 

Złość pęcznieje we mnie i potrzeba wszystkiego, by nie rzucić się na niego. Nienawidzę Scouta, bo jest takim rozrusznikiem gówna. Tata prosił mnie, żebym dogadywał się z Mandą, co robię, ale moi trzej przyrodni bracia to zupełnie inna historia. Wszyscy trzej graniczą z psychozą, zwłaszcza Scout. 

"Tata mówi, że to prawdziwa miłość", drwię. "Może nawet będą mieli razem dziecko z ups". 

Jego ciemne oczy błyskają okrucieństwem. "Ona go nie kocha, a ciebie ledwo toleruje. Poza tym, byliśmy dziećmi z probówki. Mama nie może zajść w ciążę w staroświecki sposób". 

"Nieważne", mruknąłem. "Nie masz gdzie być?" 

Przebiega swoim knykciem w górę i w dół mojego kręgosłupa, sprawiając, że drżę od dotyku. "Nah. Jestem dzisiaj na służbie dla dzieci." 

Zatrzaskuję swoją uwagę w jego stronę, jarząc się na niego. W innym świecie, uznałabym kogoś takiego jak Scout za atrakcyjnego. Wysoki, umięśniony, z wyrzeźbioną szczęką. Jego czarne włosy i jasna skóra sprawiają, że wygląda jak wampir. Zawsze kręciły mnie mroczne, niebezpieczne typy. Ale z Terror Triplets jest po prostu coś zupełnie nie tak. Brakuje im pewnych kluczowych elementów, które posiada większość ludzi. W ciągu trzech miesięcy, w których z nimi mieszkałem, widziałem, jak doprowadzają pokojówki do płaczu, niszczą mienie dla zabawy i pieprzą więcej dziewczyn, niż jest to możliwe z ludzkiego punktu widzenia. 

"Jesteś jeszcze w liceum", wyplułem. "Wyjechałam na studia. Nie potrzebuję opieki nad dziećmi." 

"Technicznie, ponieważ byliśmy wstrzymani. Nasza trójka jest starsza od ciebie, Ash. Ale ja nie mówiłem o wieku. Mówiłem o tym, że musimy się upewnić, że nie próbujesz wkręcić naszej mamy. To wymaga ciągłej obserwacji". 

"Odpierdol się," trzasnęłam. "I wynoś się z mojego pokoju". 

"Należy do mamy, nie do ciebie," szydzi. "Najlepiej to zapamiętaj. Mama chętnie by ci o tym przypomniała. W rzeczywistości, może powinienem powiedzieć jej o tych wszystkich nowych dziurach w jej ścianach". 

Staje i rozciąga się, jego koszulka podnosi się, aby pokazać swoje umięśnione abs od gry w lacrosse w Pembroke Preparatory School. Kiedy łapie mnie na patrzeniu, jego uśmiech rośnie jeszcze bardziej przebiegły niż wcześniej. 

"Lubisz to, co widzisz, siostrzyczko?" On kubki jego śmieci przez jego dżinsy. "Mogę pokazać ci trochę więcej". 

Ohyda. 

Strzelam mu ptaka, ignorując jego zaczepki. Z trojaczków, on jest tym, który traktuje swoje prześladowanie poważnie. Pozostała dwójka mnie toleruje, ale on wychodzi ze swojej drogi, aby sondować i szturchać mnie. 

"Dobra," mówi, gdy kieruje się do drzwi. "Kiedy chcesz trochę kutasa, wiesz gdzie mnie znaleźć. Ostrzeżenie, choć. Mama będzie bardzo, bardzo zły, jeśli pieprzyć jej ulubionego syna." 

Powstrzymuję się od rzucenia w niego laptopem. Ledwo. "Idź do diabła, Skaut." 

Jego śmiech słychać jeszcze długo po jego odejściu. 

Pełzanie. 

Chirp. Chirp. Chirp. 

Tak jak zawsze, mój ptak Shrimp wraca do hałasowania w swojej klatce, gdy tylko Scout odchodzi. Scout to zdecydowanie pomiot szatana, bo Krewetka boi się go na śmierć. Moja różowa papużka kocha wszystkich oprócz mojej macochy i jej potwornych chłopców. Krewetka jest dobrym sędzią charakteru. 

Alarm w moim telefonie brzęczy, a ja jęczę. Czas przygotować się do pracy. Nienawidzę tej nowej pracy, w której pracuję dopiero od tygodnia. Nienawidzę mojej nowej rodziny. Nienawidzę faktu, że będę musiał polegać na Mandzie, aby zapłacić za moją szkołę. Nienawidzę wszystkiego.        

W Halcyon Building panuje cisza, gdy pcham swój wózek do sprzątania po korytarzach. FGM Services sprząta kilka wysokiej klasy budynków w mieście, w tym ten. Są surowi w zatrudnianiu i wymagają ogromnego doświadczenia, ale ponieważ Manda zna właściciela, dostałam pracę. Taką, której oczywiście potrzebuję, bo tata zrabował mój fundusz na studia. 

"Nie zawstydzaj mnie." 

Słowa Mandy odbijają się echem w mojej głowie przez cały tydzień. Sprzątanie w tych drogich biurach to nie jest nauka o rakietach. W rzeczywistości większość biur nie wymaga nocnego sprzątania, ale i tak musimy przejść przez ruchy. 

Jak wczoraj wieczorem. 

Po tym, jak tata wystawił mnie na urodzinowy lunch, a żaden z moich przyjaciół nie miał w planach zrobienia czegokolwiek dla mnie, spędziłam wczorajsze osiemnaste urodziny w towarzystwie hałaśliwego ptaka. I, dzięki Mandzie, dostałem się również do pracy w mój nie tak wyjątkowy dzień. Wczoraj wieczorem byłem zirytowany i zraniony. Większość biur była całkiem czysta, więc tylko rzuciłem okiem, żeby upewnić się, że nie są zbyt zabałaganione i wziąłem noc, żeby się powygłupiać. 

Myśl o sprzątaniu całego piętra biur, które są idealne, wydaje się zbędna i nudna. Potrzebuję pieniędzy, ale nie wiem, ile mogę z tego wziąć. 

Nie chcę sprzątać. 

Chcę siedzieć za biurkiem i liczyć liczby. Rozmawiać z klientami. Planować ekspansje. Mój tata jest analitykiem ekonomicznym, a ja też chcę nim być. Zawsze wyobrażałem sobie, że będziemy razem prowadzić biznes i kierować własną firmą. 

Sprzątanie mnie tam nie zaprowadzi. 

Przypuszczam, że grając miło z Manda Maneater jest moją jedyną deską ratunku w tym momencie. 

Przez następną godzinę pędzę przez wszystkie biura, które nie potrzebują niczego więcej niż opróżnienia koszy na śmieci, a potem docieram do biura prezesa. Pewnego dnia będę miała biuro jak Winston Constantine, ale nie będę jakimś starym kujonem. Będę kobietą-szefem ze stylem. Moi pracownicy będą mnie kochać, bo wyobrażam sobie, że będę fajna jak cholera. Zamiast zatrudniać nudnego projektanta wnętrz, jak jakikolwiek robot wybierający meble i wystrój w Halcyonie, zrobię to wszystko sama. 

Po raz kolejny śnię o mojej przyszłości, która wydaje się coraz bardziej mroczna, kiedy przeglądam pocztę w telefonie, żeby znaleźć kod do biura Big Mana. Ze wszystkich biur, to jest najzimniejsze i najbardziej nudne. Jakby kimkolwiek był Winston Constantine, nie wykonuje żadnej pracy, a zamiast tego całymi dniami wpatruje się w okna. 

W końcu znajduję kod i go wpisuję. 

To jakieś dwanaście cyfr i kilka razy mi się nie udaje, zanim udaje mi się wejść. Z westchnieniem frustracji pcham drzwi i wlokę za sobą mój wózek do ciemnego biura. Uderzam łokciem we włącznik światła i zostawiam wózek przed drzwiami, żeby je otworzyć. Fidget z głupi mundur spódnica muszę nosić i zastanawiam się, czy ktoś zauważy, jeśli nosić dżinsy zamiast. 

Chwytam kurz i robię linię frontu do obrazu na ścianie. To najlepsza część biura oprócz fajnego biurka, które porusza się w górę i w dół, oraz okien z widokiem na najbardziej malownicze części Nowego Jorku. Dotykam dolnej części ramy, żeby sprawdzić, czy nie ma na niej kurzu. Tak jak sobie to wyobrażałam, nie ma ani jednej plamki. 

Właśnie przechodzę do półek z książkami, gdy słyszę skrzypienie. 

"Masz to wyczyścić, a nie udawać" - warczy głęboki, wściekły głos, strasząc mnie wiecznie żywym gównem. 

"Co jest kurwa, człowieku?" Zatrzaskuję się, wirując wokół, upuszczając mój kurz w procesie. "Nie możesz po prostu zakradać się..." I trail off jak piję w człowieka siedzącego w fotelu przy biurku. 

Jasna cholera. 

Był tu przez cały czas? 

Kurwa, straszne! 

Ale nie ma nic strasznego w jego wyglądzie. Nie jest też fuddy duddy, jeśli to jest Winston Constantine. Jest w porządku jak cholera. 

Starszy. Ubrany w trzyczęściowy marynarski garnitur, który wygląda na szyty na miarę i drogi. Na jego twarzy widnieje przystojny, czarny uśmieszek. Jego ciemnoblond włosy są krótsze po bokach i dłuższe na górze, ułożone idealnie, co sprawia, że wygląda jakby przyszedł z sesji zdjęciowej u Gucciego czy coś w tym stylu. Wystarczająco dużo zarostu, aby nadać mu charakter, mimo że jest czysty. To jego oczy są hipnotyzujące. 

Ciemnoniebieskie. Intensywne. Przenikliwe. 

Z jakiegoś powodu kojarzą mi się z moim byłym chłopakiem, Tate'em. Dokładne przeciwieństwo tego mężczyzny. Miękki, słodki i łatwowierny. Tate i ja byliśmy ze sobą w liceum, ale w momencie, gdy kilka tygodni temu ukończyliśmy szkołę, polubownie zerwaliśmy, wiedząc, że zmierzamy w różnych kierunkach. Ten facet nie wygląda ani na miękkiego, ani na słodkiego, ani na łatwowiernego. 

Wygląda strasznie. 

Strasznie gorący. 

Ale wciąż przerażający. 

Oczyszczam gardło. "Przepraszam. Po prostu opróżnię twoje śmieci i będę z drogi". 

"Nie," dudni, jego głos ocieka groźnym tonem. "Czekałem na ciebie. Czas na pogawędkę, mała dziewczynko".




Rozdział 3

3 Winston     

Kamery kłamały. 

Nie na temat jej działań - lub zaniechań, powinienem powiedzieć - ale na temat jej wyglądu. Byłem zbyt zajęty dymem tego ranka, aby przyjrzeć się bliżej. Teraz mam już dość. 

Jest młoda. 

Naprawdę młoda. 

Nie jestem nawet przekonany, czy jest wystarczająco dorosła, by prowadzić samochód, a tym bardziej pracować w prestiżowej firmie sprzątającej. Jej twarz jest bez makijażu, ale w jakiś sposób nadal jest naturalnie ładna. Niebezpiecznie ładna. Taki rodzaj urody, który wpędza mężczyzn takich jak ja w kłopoty. 

Bo... chcę ją przelecieć. 

Powiedziała do mnie ledwie trzy zdania, a mój kutas już chce się z nią zabawić. Jeśli jest niepełnoletnia, to mam przechlapane, bo wiem, że będę miał ją odbijającą się na moim kutasie niezależnie od tego. 

"Imię", warczę, chociaż już je znam. 

Ona wierci się, bałagani o brzeg jej mundurowej spódnicy. Jest wystarczająco krótka, by rozpraszać, przyciągając wzrok do jej złotych ud, ale nie na tyle krótka, by być satysfakcjonującą. Jeśli się schyli, nie będę mógł zerknąć, jakiego koloru majtki ma na sobie. 

"Ash Elliott." Wydmuchuje powietrze w górę, strącając z twarzy luźny, ciemny czepiec włosów. 

"Wyjmij swój kok," mruczę. "Teraz." 

Jej wyrzeźbione brwi szczypią się w zakłopotaniu. "Co?" 

"Nie jąkałam się, dziecko". 

Ona huffs i zwęża oczy na mnie. "Nie jestem dzieckiem." 

Dzięki, kurwa. 

"Pozwól mi zobaczyć swoje włosy," żądam. "Przestań marnować mój czas". 

"Dlaczego?" rzuca z powrotem. "Muszę trzymać je z powrotem per zasady". 

"Masz oczyścić per zasady też, ale oboje wiemy, że jesteś mały łamacz zasad." 

Jej policzki rosną różowe, a ona części jej pulchne, różowe usta w szoku. Tak. Absolutnie będę miał te usta owinięte wokół mojego kutasa. Wyobrażając sobie, że dławi się moim kutasem, robi mi się niewygodnie w moich spodniach. 

"Zrób to zanim naprawdę mnie wkurzysz, panno Elliott." 

"Nie rozumiem-" 

"Ale będziesz," przerywam. "Bądź mi posłuszna." 

Jej orzechowe oczy rozbłysły na moje słowa. Potem, jak wkurzony bachor, którym najwyraźniej jest, sięga do góry i szarpie za krawat włosów. Szarpie się, gdy je rozplątuje, wysyłając włosy opadające w brązowych falach na jedno ramię. Jej brwi unoszą się w wyzwaniu, jakby chciały powiedzieć: "Co teraz, dupku?". 

Jestem tak przyzwyczajony do kobiet, które żyją po to, by mnie zadowolić, że nie rozumiem, dlaczego podnieca mnie ta niesforna rzecz. Powinna mnie całkowicie wyłączyć, bo nie jest niczym w rodzaju tego, po co zazwyczaj chodzę. 

"Chodź tu," rozkazuję, pochylając się do przodu, by oprzeć łokcie na kolanach. "Teraz." 

Z wystarczającą postawą, aby moje dłonie drgały, aby przeciągnąć ją przez moje kolano i spankowanie ognia z niej, ona szturmuje prosto do mnie. Dostaję powiew jej zapachu wiśni, przypominając mi, dlaczego jest tutaj w pierwszej kolejności. Zostawiła swoje papierki po cukierkach zaśmiecając moje biuro. 

"Padnij na kolana." Odchylam głowę, by spojrzeć na nią. "Tam gdzie twoje miejsce." 

"Pierdol się", szydzi. 

"Zaraz to zrobię," grożę. "Kiedy zwolnię ciebie i całą cholerną firmę sprzątającą z powodu twojej niekompetencji." 

Ona gapi się na mnie z przerażeniem. "Co? Dlaczego miałbyś zwolnić wszystkich innych z mojego powodu? Nie rozumiem." 

"Ponieważ jestem Constantine." 

"Rozwiń, bo to nic dla mnie nie znaczy." 

Na to ja łukuję brwi z niedowierzaniem. "Wiesz, kim jestem." 

"Dupkiem. Tak. Dowiedziałem się tego pięć minut temu." 

Ciekawe. 

To niezwykłe nie być znanym. Czczony. Bać się. 

"Dupek, który zrujnuje cię w każdy możliwy sposób. Jestem wytrwałym dupkiem. Kiedy ktoś mnie wkurzy, zadaję sobie wiele trudu, by dać mu do zrozumienia, że zadarł z niewłaściwym człowiekiem." 

"Dlaczego?" żąda. "Co zrobiłem źle?" 

"Biorąc wynagrodzenie za pracę, której nie wykonałaś. To jest oszustwo, panno Elliott." 

"Zostawię..." 

"Nie," pstrykam. "Będziesz słuchać, albo przeoram twoje życie, niszcząc wszystko, zanim nawet dotrzesz na pierwsze piętro". 

"Nie wierzę ci." 

"Traktuję swoją pracę bardzo poważnie." Uśmiecham się do niej, kochając błysk nienawiści w jej orzechowych oczach. 

"Praca? Więc to jest twoja praca? Terroryzowanie miłych ludzi?" Macha ręką w kierunku mojego pustego biurka. "To wyjaśnia to skąpe biuro. Cała nikczemna praca dzieje się wewnątrz tej twojej popieprzonej głowy!". 

Sięgam w górę, chwytając jej szczękę w moim karcącym uścisku, i przyciągam ją do mojej twarzy. Jej słodki, wiśniowy zapach wypełnia moje nozdrza i zostaje. Chcę wylizać każdą jej część, żeby zobaczyć, które części smakują tak dobrze, jak ona pachnie. Jęk strachu ucieka z niej, gdy jej ręce osiadają na moich ramionach, powstrzymując ją przed upadkiem na moje kolana. 

"Nie zgromadziłem tej fortuny będąc idiotą. Na pewno nie pozwalam małym dziewczynkom prowadzić mojego pieprzonego show". Rozluźniam chwyt na jej szczęce, przesuwając dłoń do jej gardła. Jej puls przeskakuje o mój kciuk. "Jestem tu, aby zaoferować ci pracę". 

Czekaj, jestem? 

"Mam pracę," mruknęła. 

"Nie, panno Elliott, nie ma pani. Wykonała pani tam naprawdę gównianą pracę, więc zostaje pani zwolniona." 

"Potrzebuję..." 

"Wiem", pstrykam. "Jesteś pieprzoną pokojówką. Bogate dziewczyny nie muszą pracować, co oznacza, że potrzebujesz pieniędzy. Czy jesteś gotowa nauczyć się swojej nowej pracy?" 

Na pewno, bo wymyślam to na bieżąco. Jestem na nieznanym terytorium. Mój kolega i przyjaciel, Nate, będzie się śmiał, gdy się o tym dowie. 

"Czy chcesz mnie skrzywdzić?" Jej oczy tracą swój ogień jak łzy dobrze w nich. "Przepraszam, dobrze? Nie chciałem cię zdenerwować." 

Uwalniając ją, odpycham się na moim krześle, stawiając dystans między nami. Pociera o swoją szczękę, marszcząc się na mnie. 

"Chcę cię ukarać." 

Mruga do mnie, jakby czekała na puentę. Puenta jest, nie ma żadnej puenty. Po prostu chcę ją ukarać. Między innymi... 

"Na przykład dać mi klapsa?" Śmieje się - kurwa - ze mnie. "Nie." 

"Moja kara jest o wiele bardziej kreatywna niż twój młody umysł mógłby kiedykolwiek wyczarować." Błysnęłam jej przebiegłym uśmiechem. "Moglibyśmy zacząć dziś wieczorem". 

"Słuchaj," mówi, "Myślę, że powinnam iść. Zrezygnuję, jeśli to cię uszczęśliwi". 

Toczę się w moim fotelu w kierunku mojego biurka i poklepuję gładką powierzchnię. "Twoje odejście uszczęśliwi mnie, tak, i uratuje pracę każdej osoby w tej firmie". 

Ona defluje przy moich słowach. 

"Ale," kontynuuję, "chcę dać ci nową pracę. Taką, którą faktycznie możesz wykonywać. Taką, która płaci o wiele więcej." 

"Nie zamierzam być jakąś prostytutką z Pretty Woman," odgryza się. "Nie jestem Julią Whatshername, a ty nie jesteś Richardem Grieco". 

"Gere," poprawiam. 

"To, że to wiesz, oznacza, że jesteś stara". Ona przewraca oczami, jej bezmakijażowe rzęsy skąpią się przeciwko jej jabłkowym policzkom. "Jesteś wystarczająco stary, by być moim ojcem". 

"Mam dopiero trzydzieści pięć lat". Zaciskam szczękę. Prawie trzydzieści sześć. 

"Mój tata skończy w tym miesiącu trzydzieści siedem lat" - sassesuje, wypinając biodro w jedną stronę. "Czy to jest to, co to jest? Jakiś przerażający koncert "mów mi tato"? Bo jeśli tak, to ew. Nie." 

Staram się nie skrzywić na zewnątrz. 

Więc, chyba jestem wystarczająco stary, żeby być jej ojcem. 

Cudownie. 

"Skup się, dziecko", warknęłam. "Nie płacę ci za bycie moją dziwką. Jeśli chcesz mnie pieprzyć, to gówno będzie za darmo." 

Ona gasi. "Nie sypiam z tobą!" 

"Jeszcze," mówię z uśmiechem. "To, za co ci płacę, jest proste. Chcę cię ukarać. Bardziej jak upokorzyć cię, żeby było jasne". 

Jej głowa przechyla się na bok. "Dlaczego?" 

"Bo to sprawia, że mój kutas jest naprawdę twardy." 

Ona żuje na wewnętrznym rogu jej dolnej wargi, jej hazel oczy darting do mojego krocza i lingering tam. "To dziwne." 

"Nie masz pojęcia." Klepię biurko. "Usiądź tu i zaczniemy". 

"Nie możesz mnie upokorzyć, jeśli nikogo tu nie ma", odparła. "To tylko ty. Odpada cel." 

"Będziemy pracować do publicznego upokorzenia, moja droga." 

Jej policzki płoną karmazynem. "Jak bardzo?" 

Oto i ona. Każdy jest urodzonym negocjatorem, kiedy pieniądze są do wzięcia. 

"Złóż mi ofertę", mówię, błyskając jej wilczym uśmiechem. 

"Co będę robił?" 

"Nic zbyt trudnego. Po prostu coś, co sprawi mi przyjemność. Pięć minut." 

"Pięćset dolarów," mruknęła. 

Low baller, widzę. 

"Sto dolarów za minutę?" Odgryzam się od śmiechu. 

"Bierz albo nie, kolego". 

"Biorę. I biorę, i biorę. A teraz usiądź na moim biurku." 

Ona marszczy się, grając na zwłokę przez chwilę, ale potem podnosi podbródek przed tupnięciem na krawędź mojego biurka. Pod swoim oddechem przeklina, zanim podniesie się na gładką powierzchnię. Biurko jest na tyle wysokie, że kołysze nogami w przód i w tył pod sobą jak dziecko. 

"Gdzie jest twój telefon?" pytam, odchylając się na swoim krześle. 

"Dlaczego chcesz mój telefon?" Jej oczy są szerokie i przerażone. "Masz zamiar to nagrać?" 

"Co to jest?" 

Jej szyja płonie jaskrawą czerwienią. "Nie wiem." 

"Nie, panno Elliott, nie zamierzam tego nagrywać. To pani będzie to nagrywać. Mały prezent na później". 

"Dlaczego?" 

"Bo to cię zawstydza". 

"Podrywa cię na zawstydzanie mnie?" Wbija we mnie zirytowane spojrzenie. 

"Absolutnie." 

"Pieprzony dziwak," mruczy, gdy wyciąga swój telefon z kieszeni. "Nieważne." 

"Oprzyj się na łokciach i postaw stopy na krawędzi". 

"Co zamierzasz zrobić?" Jej głos jest wrzaskliwy i drżący. 

"Nic." 

"Nie rozumiem tego" - mruczy. 

"To jest jak sztuka", wyjaśniam. "Wszystko w oku patrzącego. Zrób, jak mówię. Przestań marnować nasz czas. Zegar zaczyna się, gdy jesteś posłuszna". 

Ona trzyma moje spojrzenie przez długą chwilę, zanim w końcu wypuszcza surowe, przesadne westchnienie. Jej ciało drży, gdy porusza się, by znaleźć się w żądanej przeze mnie pozycji. To urocze, jak próbuje niezręcznie utrzymać swoje uda zamknięte, ale pozycja na to nie pozwala. 

"Czy nagrywasz?" 

"N-Nie." 

"W twoim telefonie jest timer. Kiedy nagranie dojdzie do pięciu minut, kończysz". 

"To wszystko?" 

"Na razie." 

"Czy zamierzasz..." 

"Zacznij nagrywać." 

Kolejne westchnienie. 

"Idzie," mruknęła. 

"Pokaż mi." 

Jasne, że tak, nagrywa. Dobra dziewczynka. 

"Rozdziel swoje uda," żądam. "Bardzo chciałem poznać kolor twoich majtek. Pokaż mi." 

Ona jęczy i rozchyla uda. Podwijam swoje krzesło bliżej, pochylając się do przodu, aby spojrzeć w dół do jej spódnicy między jej otwartymi udami. Czerwony. Jak jej cukierki wiśniowe. 

"Czy zamierzasz, um, dotknąć mnie?" 

"Czy chcesz, żebym?" Mruczę, wdychając jej słodko pachnące pobudzenie. 

"Nie," wyszczekała. "Czy nadal dostaję zapłatę?" 

"Jesteś zawstydzona?" 

"Tak." 

"W takim razie nadal będę ci płacił". Uśmiecham się do niej. "Pokaż mi więcej." 

Ona przeklina ponownie, chwytając jej spódnicę jedną ręką i janking go w górę jej opalone uda, odsłaniając jej młode ciało. "Zadowolony teraz, sicko?" 

"Dochodzę do tego. Wygląda na to, że ty też." 

"Co? Dlaczego?" 

"Twoje majtki mają mokrą plamę, panno Elliott. Jest pani podniecona." 

"Nie jestem", warknęła. 

"Zaprzeczanie nie zmieni faktu, że absolutnie nim jesteś. Daj mi swój aparat," rozkazuję. "Teraz." 

Niechętnie podaje ją. Obracam kamerę, aby nagrać dowód, nawet powiększając go i pozwalając mu tam pozostać. Kiedy już jestem pewien, że zobaczyła dowód, który może przestudiować później, oddaję jej telefon. 

"Zostały trzy minuty" - mruczy. 

"Najłatwiejsze dwieście dolarów, jakie kiedykolwiek zarobiłeś. Mam rację?"




Rozdział 4

4 Ash     

Co ja, kurwa, robię? 

Jeszcze godzinę temu nie mógłbym marzyć, że właśnie w tym miejscu zakończę noc. Spieprzyłem sprawę. Wiem, że tak. Zadarłem z niewłaściwym facetem. Wyluzowanie się na prezesa jakiejś wielkiej korporacji było błędem. Teraz za to płacę. 

Jestem zdezorientowany, dlaczego on tego chce, ale teraz jestem zainwestowany. To znaczy, pięćset dolarów to więcej niż zarobię przez cały tydzień. To dziwne jak cholera, ale on mnie nie zmusza ani nie krzywdzi. To nie jest straszne. 

"Czy jesteś dziewicą?" pyta, jego intensywnie niebieskie oczy nurzają się we mnie. 

"Przepraszam, że pęknie twoja bańka, ale nie." Daję mu mój najbardziej sukowaty uśmiech. 

"Dobrze." Jego usta kopią się po jednej stronie w szalenie przystojnym uśmiechu, który sprawia, że moje serce trzeszczy w mojej klatce piersiowej. "Nienawidziłbym tego, że musiałbym być delikatny nasz pierwszy raz. Delikatność po prostu nie jest w moim stylu." 

Tate był delikatny. 

Słodki, choć niedoświadczony kochanek. 

Raz w miesiącu zabrałby mnie gdzieś w miłe miejsce, a potem mielibyśmy obowiązkowy seks w związku, który upadł płasko na więcej sposobów niż mogę zliczyć. 

Myśl o seksie z tym potworem jest porywająca. 

Mój Boże, jestem chora. 

"Nie śpię z tobą", przypominam nam obu. Na pewno jak cholera potrzebuję tego przypomnienia. 

"Jeszcze", mówi ponownie, mrugając do mnie. "Czy kiedykolwiek palcowałeś tę soczystą, młodą cipkę?" 

Wybuch płomieni liże po mojej skórze. "Jesteś zboczeńcem!" 

"Mówi dziewczyna, która leży na biurku obnażając się przed mężczyzną w wieku jej taty. Kto tu jest prawdziwym zboczeńcem?" 

Zostało mi trochę ponad minutę. 

Mogę to zrobić, a potem wynieść się stąd w cholerę. 

"Aww," skrzeczy. "Zdenerwowałem cię. Zamilkłaś na mój widok. Cat got your tongue? Zaoferowałbym mój, ale zajęłoby to dużo więcej niż minutę, aby wylizać cię tak, jak pragniesz." 

"Dosłownie odliczam czas do momentu, kiedy będę mogła wziąć swoje pieniądze i wyjść", pstrykam. "Zróbmy to w ciszy". 

Wdycha mnie ponownie, co sprawia, że drżę z pożądania. To takie zdziczałe i obrzydliwe, ale w pewnym sensie w to wchodzę, co mnie przeraża. Tate nigdy nie wąchał mnie tam na dole. Nigdy. Do diabła, ledwie mogłam skłonić jego usta, żeby się odważyły w tamtą stronę. 

"Proszę mi powiedzieć, dlaczego pani pracuje, panno Elliott. Dlaczego byłaby pani skłonna wykonać tę dziwaczną prośbę za pięćset dolarów?". 

Przeszywam go paskudnym spojrzeniem. "Nie mogę zapłacić za studia samym swoim dobrym wyglądem". 

Studiuje mnie przez długą chwilę, jego spojrzenie przenika mnie w sposób, którego skrycie życzę innym jego częściom. "Gdzie jest teraz ten ukochany tatuś? Dlaczego nie płaci za swoją dobrą dziewczynę, żeby poszła na studia?". 

"To nie twoja sprawa". 

"Jako twój nowy pracodawca i udostępniający twój nikczemny, brudny sekret, uważam, że to moja sprawa". 

Jarzę się na niego, nienawidząc, że zastanawiam się, jak jego niechlujne policzki czułyby się na moich wewnętrznych udach. Tate miał najbardziej gładką dziecięcą twarz. Ten człowiek wydaje się jakby mnie podrapał i zostawił pamiątkę po sobie samym zarostem na twarzy. 

"Dlaczego twoje majtki są takie mokre?" pyta, ze złośliwym grymasem na twarzy. "Czy twój tatuś wstydziłby się, że jego córka jest taka kinky?". 

"Nie jestem kinky, dupku," pstrykam. "Po prostu próbuję dostać zapłatę". 

Śmieje się, dźwięk demoniczny i seksowny jednocześnie. "Jasne. Ile jestem ci teraz winien? Sześć, siedemset? Czy może próbujesz przeciągnąć to do tysiąca? Panno Elliott, podziwiam pani wytrwałość, ale mogę powiedzieć, że zamierza pani wydrenować mnie z każdego grosza, jaki mam, bo mógłbym to robić całą noc". 

Przymknęłam oczy na telefon i wydałam z siebie przerażone mlaśnięcie. Osiem minut pozwoliłam, żeby to nagranie trwało, bo on mnie rozpraszał. Wciskam przycisk kończący nagrywanie, zamykam telefon i chowam go do kieszeni, siadając wyprostowana. Moja spódnica jest wysoko na moich udach. 

"Jeśli zostawisz mokrą mazię na moim biurku, nie martw się o sprzątanie jej. Moja nowa sprzątaczka się tym zajmie." Odwija swoje krzesło, dając mi miejsce na zejście z biurka. 

Jestem wściekły i upokorzony, jak ostrożnie złagodzić siebie w dół, więc nie zostawiam niczego dla nikogo innego do czyszczenia. Jego oczy śledzą moje ruchy, jak shimmy moja spódnica z powrotem na miejsce, kończąc jego pervy peep show. 

"Jestem gotowy, aby uzyskać zapłatę teraz," I bark out, nienawidząc jak mój głos trzęsie. "Dupek." 

Uśmiechnął się, jego niebieskie oczy błysnęły żarem. "Pewnego dnia wkrótce wymyślę coś pasującego do tych ust". Kiedy gapię się na niego, on potrząsa głową. "Nie mój kutas, panno Elliott. Mówiłem ci, że jeśli tego chcesz, to ci nie płacę. Mówię o karze. Więcej upokorzeń. Nie martw się, coś wymyślę". 

Ignoruję go, krzyżując ręce na piersi. Moja stopa stuka niecierpliwie, gdy czekam, aż przyniesie mi moje pieniądze. Powoli podnosi się na nogi, całe sześć stóp i coś góruje nade mną. Jestem oszołomiona, a on wygląda bez zarzutu. Absolutnie nieporuszony. Nienawidzę go za to. 

Prostuje krawat, poklepuje mnie po głowie protekcjonalnym ruchem, a potem podchodzi do swojego obrazu. Moje oczy, wbrew mojej woli, przesuwają się po jego tyłku, który wygląda zbyt dobrze w parze marynarskich spodni. Sięga w górę i pociąga za róg ramy, odchylając obraz, by odsłonić ukryty za nim sejf. Obserwuję, jak wpisuje kolejny długi kod, taki jak ten na drzwiach jego biura, a potem go otwiera. W środku widać dokumenty, broń i stosy pieniędzy. Widok broni powoduje, że przesuwa się przeze mnie strużka niepokoju. Uświadamia mi, że nie jestem w stanie poradzić sobie z tym o wiele starszym i potężnym człowiekiem. Prawdopodobnie mógłby mnie zastrzelić i sprawić, że wyglądałoby to na wypadek. Nikogo by to nie obchodziło, bo jest bogaty. 

Kiedy on zajmuje się liczeniem swoich pieniędzy, ja skulam ramiona wokół siebie. Wstyd pali mnie, gdy zdaję sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiłem. Wcieliłam się w czyjąś brudną fantazję dla pieniędzy. Nie jestem lepsza od prostytutki. Mama przewróciłaby się w grobie, gdyby wiedziała. Tata dostałby zawału. 

Łzy parzą mnie w oczy, a ja beznadziejnie staram się je wymrugać. Wszystko, co udaje się zrobić, to wysłać je na łyżwy w dół moich gorących policzków. Przygryzam mocno dolną wargę, żeby utrzymać szloch w gardle. Kroki zbliżają się do mnie, ale nie mogę spotkać jego oczu. Już nie. Nie w tej chwili. 

"Spójrz na mnie." Jego głęboki, husky, rozkazujący głos nie broi miejsca na argument. Stwierdzam, że jestem posłuszna choć nienawidzę. "Dobra dziewczynka." 

Jego pochwała obmywa mnie, przeganiając część mojego wstydu, który naprawdę sprawia, że czuję się popieprzony. 

"Zasłużyłaś na to", mruczy. "Widziałeś mój sejf. Jest dużo więcej, skąd to pochodzi." Chwyta mój nadgarstek, odciągając go od mojego ciała, i przekręca moją dłoń twarzą do góry. "Osiemset za twój czas i dwa za napiwek". 

Szarpię moje zdezorientowane spojrzenie, aby spotkać jego sondujące niebieskie oczy. "Co, dajesz mi tysiąc dolarów za cokolwiek to było?" Mój głos jest kurczowy. "Dlaczego?" 

Wciska pieniądze w moją dłoń, liżąc tam swój ciepły dotyk. Połączenie powoduje, że moje ciało drży. Jestem prawie rozczarowana, kiedy się odsuwa. Prawie. Wpycham pieniądze do kieszeni bez liczenia. 

"Zasłużyłaś na to. Zarobiłaś na każdy grosz." Pochyla się bliżej. "Mogę zdradzić ci sekret?" 

Zaciskam szczękę i daję mu ucięte skinienie. 

"Zapłaciłbym za to dużo więcej, panno Elliott". 

"Co?" Krzyczę. "Dlaczego nie powiedziałeś mi, że mogę poprosić o więcej?". 

"Musisz nauczyć się negocjować." Wsuwa ręce do kieszeni i wzrusza ramionami. "W biznesie to imperatyw". 

"Ile?" Złość przegania mój wstyd. "Jak wysoko mogłem zajść?" 

"W wysokiej klasy klubie kink tutaj w mieście, musiałbym zapłacić co najmniej pięć razy tyle, ile zapłaciłem tobie". 

Gazuję, wściekły na żółć tego człowieka. "Mogłem zarobić pięć tysięcy dolarów?" 

"Powiedziałem, że w klubie zapłaciłbym pięć razy tyle", warczy. "Nie dla ciebie." 

Oh. 

Ouch. 

Defloruję, przeciągając oczy na nasze buty, które są zbyt blisko dla komfortu. Jego silny chwyt znajduje moją szczękę, popychając moją głowę z powrotem do góry, aby na niego spojrzeć. 

"Za młodą, rozwydrzoną dziewczynę, która nosi czerwone majtki i pachnie jak cukierki wiśniowe, zapłaciłbym o wiele więcej niż za tych profesjonalistów w klubie". Jego kciuk głaszcze mnie po kości szczęki. "Mogłabyś wyciągnąć ze mnie dziesięć tysięcy. Dwadzieścia, jeśli pozwolisz mi zatrzymać majtki". 

Brudny, pieprzony drań! 

Potrząsam jego głupio twardą klatką piersiową, zmuszając go do opuszczenia uchwytu na mojej szczęce. "Dobrej drogi, dupku". 

Storming over to my discarded duster, I pick it up and then hurry over to my cart. Właśnie wypycham go z jego biura, kiedy jego słowa mnie zatrzymują. 

"Negocjowanie może być zabawne" - woła. "Mam pieniądze. Dużo ich. Zdziwiłbyś się, za co byłbym skłonny zapłacić". 

"Pieprz się." 

Chichocze. "Ponownie, to jest freebie. Napiszę do ciebie później." 

Obracając się, jarzę się na niego. "Nie dałem ci mojego numeru." 

"Znajdę go. Kiedy to zrobię, bądź przygotowany na negocjacje. Czy masz Apple Pay?" 

Nie nagradzam go odpowiedzią, a zamiast tego odwracam wzrok. Już dałem mu zbyt wiele. 

"Ustaw go, jeśli go nie masz", knuje. "Zapłaciłbym pięćset dolarów tylko po to, żeby patrzeć, jak ssiesz ten środkowy palec przez trzydzieści sekund". 

Pięćset dolarów?! 

"Zdjęcie, a będzie cię kosztować tysiąc", krzyczę z powrotem na niego, nienawidząc tego, jak łzy po raz kolejny zalewają moje policzki. 

"Ahh, patrz jak się uczysz. Dobra dziewczynka. Porozmawiaj wkrótce." 

Nienawidzę tego, jak całą jazdę windą na dolne piętro szlocham, wiedząc, że absolutnie oddałabym mu to głupie zdjęcie za tysiąc dolarów. 

W mniej niż trzydzieści minut ten człowiek całkowicie przekształcił to, kim myślałam, że jestem. Aż strach pomyśleć, co mógłby zrobić za dzień, dwa lub tydzień. 

On mnie zniszczy. 

Co gorsza, ja mu na to pozwolę.




Rozdział 5

5 Winston     

Wpatruję się w drugą rękę na moim Breguet 18k białe złoto retro zegarek jak to tyka powoli przez. Matka droning na temat gali do Tinsley podczas Perry dodaje swoje dwa centy. Nate, mój wingman zawsze, gdy jestem zmuszony do brunchu z moją rodziną, wesoło zadaje mojej matce milion pytań, co wiem, że ekscytuje ją do końca. Vivian, Elaine i Keaton wpatrują się w swoje telefony, życząc sobie kolejnych minut, podobnie jak ja. 

"To świetnie, mamo", dudni Perry. "Prawda, bracie?" 

Kiedy Keaton nie odpowiada, przecinam spojrzenie na mojego obleśnego młodszego brata. "Pardon?" 

Tinsley przewraca oczami na mnie, a matka się uśmiecha. Niebieskie oczy Perry'ego, które dokładnie pasują do moich, mienią się złośliwością. Może być dorosły, ale wciąż jest dla mnie w każdym calu dzieckiem. 

"Jej pomysł na twoje przyjęcie urodzinowe". Perry odchyla się w swoim fotelu, zakręcając ramieniem wokół ramion Matki, jakby chciał ją uznać za tylko swoją. 

Matka trochę się cieszy z uwagi syna. "Och, kochanie", grucha. "Winston nie dba o takie rzeczy". 

Do kurwy nędzy. Zaczynamy. 

"Obchodzi mnie to, matko, ale nie jestem Tinsley", mielę, ignorując hufiec irytacji mojej siostry. "Nie potrzebuję cię, aby zaprosić pół miasta i rzucić ekstrawagancki bal jak jej coming out party. Ale, jeśli to jest to, co chcesz zrobić, będę tam w moim najlepszym smokingiem. Wiesz, że zawsze doceniam twoje starania, aby mnie uszczęśliwić". 

"Oczywiście, że tak", Perry łagodzi. "Nasza matka nas rozpieszcza. To dlatego chcę ją rozpieszczać w zamian. To mi przypomina, Winston, będę potrzebował pięćset tysięcy". 

Keaton prycha, a Vivian śmieje się. 

"Perry, kochanie, wiesz, że nie musisz mi niczego kupować", mówi matka ze śmiechem. "Twój ojciec zostawił mi to wszystko." Macha wypielęgnowaną ręką w kierunku swojej pałacowej posiadłości, znanej również jako Constantine Compound. "A ja mam was, dzieci, które pobłażają mi w częstych sobotnich brunchach. O co więcej może prosić matka?" 

Elaine udaje, że się knebluje, sprawiając, że Nate tłumi chichot z obok mnie. 

"A może wycieczka na Barbados z jej ulubionym synem?" pyta Perry, pochylając się, by pocałować ją w policzek. 

"Podlizuj się", mruczy pod nosem Keaton. 

"Dzieci", upomina matka, choć wyraźnie uwielbia uwagę i banery. "Zachowujcie się, proszę. Mamy gościa. Jestem pewna, Perry, że Winston załatwi ci pieniądze, których potrzebujesz". 

"Dla przypomnienia, wycieczka na Barbados nie kosztuje pół miliona", zgrzytam zębami. "Zgaduję, że to kolejna 'inwestycja'". 

Twarz Perry'ego płonie karmazynem, jego niebieskie oczy migoczą z wściekłością. "Moje inwestycje zawsze się sprawdzają". 

"Nie to, co mówi Harold", podrzucam, przypominając mu, że dzielimy tego samego księgowego. 

"Dosyć interesów", mówi matka. "Porozmawiajcie o tym podczas lunchu w przyszłym tygodniu, chłopcy. Dzisiaj chcę, żebyśmy świętowali." 

Kiedy matka nurkuje w cokolwiek, po co naprawdę nas tu sprowadziła, moje myśli wracają do Ash. Ta dziewczyna nie opuszcza moich myśli, odkąd wczoraj wieczorem usiadła na moim biurku. Wytarłem ją później pod prysznicem z obrazami jej mokrych majtek wbitymi w mój mózg. Od tamtej pory mój umysł wiruje, gdy wymyślam milion różnych rzeczy, które chcę, żeby zrobiła. 

Mój telefon brzęczy na stole. Podnoszę go, aby odkryć, że to e-mail z numerem telefonu i innymi informacjami na temat Ash Elliott od Debory. Deborah jest psem gończym, kiedy potrzebuję informacji, odkrywa wszystko, czego mógłbym chcieć. W swoim mailu zamieściła zdjęcie uroczej pięciopokojowej, niedawno odrestaurowanej kamienicy za trzy-pięć milionów dolarów na Brooklynie. 

Z takim domem na pewno nie wydaje się być typem, który potrzebuje pieniędzy, ale niech mnie to zaintryguje. 

Ash Elliott została przyjęta na Uniwersytet Columbia i będzie tam uczęszczać jesienią. Nie ma żadnych stypendiów ani pożyczek, co oznacza, że jest opłacana prywatnie. Dwa dni temu skończyła osiemnaście lat i mieszka z ojcem, Baronem Elliottem, i nową macochą, dr Amandą Mannford. 

Ciekawe. 

Widziałam dr Mannford wiele razy w moim kręgu. Jest bardzo poszukiwanym chirurgiem plastycznym dla gwiazd i innych elit. To jasne, że Baron ożenił się z jej pieniędzmi. 

Więc dlaczego Ash pracuje w slumsach jako pokojówka w FGM Services? 

Co więcej, dlaczego pozwoliła mi się zbezcześcić za obietnicę kilkuset dolarów? 

Dowiem się tego. 

Po podziękowaniu Deborah za informacje strzelam SMS-a do Ash. 

Ja: Czy skonfigurowałeś Apple Pay? 

Odpowiedź jest natychmiastowa. Dzieci w dzisiejszych czasach zawsze mają swoje telefony. Ash też jest absolutnie dzieckiem. Dziewczyna jest dopiero dwa dni w dorosłości. Jestem chorym skurwielem, bo jej młodość mnie kręci. Jestem tak przyzwyczajony do rozpieszczonych socjalistów, z którymi matka ciągle próbuje mnie umówić, że Ash jest powiewem świeżego powietrza. Powietrzem o zapachu wiśni. 

Ash: Już to ustaliłem. 

Uśmiecham się na jej bezczelną odpowiedź. 

Ja: Chcę moje zdjęcie. 

Ash: Najpierw wyślij mi pieniądze. 

Ja: Nie ufasz mi? Dobra. Tym razem wyślę je najpierw, ale innymi razy będziesz oczekiwał występu, zanim dostaniesz zapłatę. 

Szybko, strzelam do niej grandę. Jak tylko zostanie potwierdzona, wysyłam jej kolejnego smsa. 

Ja: Nie każ mi czekać, mała dziewczynko. 

Jej odpowiedź zajmuje tylko chwilę. Obraz przebija się przez nią sprawiając, że mój kutas gęstnieje w moich spodniach, co jest irytujące biorąc pod uwagę, że mam brunch z rodziną. Jej ciemne włosy są spiętrzone niechlujnie na czubku głowy, a ona po raz kolejny nie ma makijażu. Koszulka, którą nosi, jest bladoróżowa, a przez materiał widzę jej sutki. Zgodnie z życzeniem, trzyma środkowy palec między ustami i ma najbardziej sukowaty wyraz twarzy znany człowiekowi. 

Kurwa. 

"Cholera", mruczy Nate z obok mnie, pochylając się, aby lepiej się przyjrzeć. "Kim jest ta gorąca laska?" 

Odwracam telefon i rzucam mu lodowate spojrzenie. "Moja pokojówka." 

"Cholera, Constantine. Wszystkie moje pokojówki mają po sześćdziesiątce i są brzydkie jak cholera. Szczęśliwy sukinsyn." On figlarnie łokciem mnie. "Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał się podzielić, mam dla niej kilka rur do czyszczenia". 

"Będę o tym pamiętać," mruknąłem. "Przepraszam." 

Choć moja matka rzuca mi spiczaste spojrzenie, takie, które zawiera w sobie irytację i rozczarowanie, odchodzę od stołu i wchodzę z powrotem do naszego okazałego domu. Kręcę się po domu, aż znajduję jedno z moich ulubionych miejsc, w których mogę się ukryć. Stary gabinet taty. Kiedy byłem chłopcem, spędziłem tu wiele godzin z ojcem, pragnąc być taki jak on. 

Siedzę w jego skórzanym fotelu, wdychając zalegający zapach cygara i burbona. Nigdy nikomu się do tego nie przyznam, ale tęsknię za nim. Był moim idolem i najlepszym przyjacielem. Jego śmierć była dla mnie najtrudniejsza, choć nigdy nie powiedziałbym tego mojemu rodzeństwu. 

Teraz, gdy jestem sam, odpowiadam Ashowi. 

Ja: To nie było takie trudne, prawda? 

Ash: Zlikwiduj mój numer, pokrako. 

Ja: Nie możesz się mnie teraz pozbyć. Nie, kiedy wiem, jak mokre robią się twoje majtki, kiedy jesteś zawstydzony. Czy teraz są mokre? 

Ash: Nie. 

Ja: A chcesz, żeby były? 

Ash: NIE. 

Ja: Wyślę ci sto dolarów za każde selfie, które mi wyślesz. 

Ona nie odpowiada. Kilka minut później wysyła mi trzy z rzędu. Poświęciła czas, aby napisać wiadomość na różowych karteczkach samoprzylepnych dla każdego z nich. Fuck. You. Dupek. 

Ja: Słodkie. 

Strzelam jej trzysta dolarów. 

Ja: Co cię zawstydza, Ash? Nagość? Sprośne rozmowy? Bycie zmuszanym do robienia pewnych rzeczy? Im więcej będę wiedział, tym łatwiej pójdzie. 

Ash: Nie wstydzę się swojego ciała. 

Ja: Nie powinieneś. Jest gorące jak cholera. A co z pieprzeniem się przedmiotami? Czy to cię zawstydza? 

Ash: Z tobą nie mogę. 

Ja: Możesz, i będziesz. Bo, mała dziewczynko, może i mieszkasz w domu za trzy miliony dolarów, ale jesteś biedna jak cholera. Twoja nowa macocha nie daje ci kieszonkowego? Potrzebujesz moich pieniędzy, a ja potrzebuję twoich usług. 

Jesteś prawdziwym dupkiem. Nie możesz umówić się z normalną kobietą, bo jesteś takim dziwakiem? 

Ja: Mógłbym mieć każdą kobietę, jaką bym chciał. Nie intrygują mnie tak jak twój niesforny tyłek. Jestem całkiem zauroczony możliwościami między nami. O siódmej wyślę po ciebie samochód, który przywiezie cię do mojego mieszkania na kolację. Możemy wtedy zagrać. 

Ash: Nie przyjdę. 

Ja: Dwa tysiące dolarów mówi, że przyjdziesz. 

Ash: To jest szaleństwo! Ty jesteś szalony! 

Ja: Nie, Ash, to nie jest szaleństwo. To jest nuda. Kiedy jesteś bogaty jak cholera, niewiele rzeczy cię już ekscytuje. Kiedy znajdziesz coś, co cię podnieca, masz obsesję na tym punkcie. Ty, moje dziecko, jesteś moją najnowszą obsesją. 

Nie odpowiedziała po tym. 

Ale to nie ma znaczenia. Wsiądzie do tego samochodu i przyjedzie do mnie, bo pieniądze mówią. Na szczęście dla mnie, mam ich nieskończone zapasy.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Książę i pokojówka"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści