Powrót z kwartetem

Rozdział 1

Na niebie powyżej rozległ się grzmot, który przyprawił Aurorę o dreszcze. Zaskoczona, straciła równowagę i wylądowała na plecach, całkowicie zaskoczona.

Znalazła się w domu swojego dzieciństwa, ukrytym na wsi. Dom, teraz zrujnowany, otoczony był stertami drewna na opał i zarośniętymi chwastami. W ciemnym jak smoła pokoju ledwo mogła dostrzec otoczenie.

Od dziecka Aurorę dręczył strach przed ciemnością. Zdeterminowana, by trzymać swój niepokój na dystans, potknęła się w kierunku drzwi, rozpaczliwie w nie waląc. "Jest tam kto? Otwórz drzwi!"

Jedyną odpowiedzią, jaką otrzymała, był nieustający dźwięk deszczu lejącego na zewnątrz. Cisza odbijała się echem w pustym domu. Przyszła tylko po drewno na opał, a w jakiś sposób została uwięziona w tych murach.

Stary dom był szczelnie zamknięty, a ściany otaczały go ze wszystkich stron. Dachówki, zużyte i zwietrzałe, groziły zawaleniem, a niektóre już sporadycznie odpadały. Były tam pojedyncze drewniane drzwi, które służyły jej jako jedyna droga ucieczki, ale bez względu na to, jak mocno je pchała, nie chciały drgnąć.

Ogłuszający grzmot rozerwał niebo, sprawiając, że Aurora się wzdrygnęła. Następnie, z głośnym grzmotem, coś przebiło się przez dach, tworząc kakofonię hałasu.

"Ahh!" Aurora wrzasnęła z przerażenia.

Dach miał teraz ziejącą dziurę, przez którą wlewał się deszcz, rozświetlając ciemne pomieszczenie z każdym błyskiem błyskawicy.

Serce waliło jej w piersi, a Aurora z przerażeniem patrzyła, jak mężczyzna leży na ziemi. Spadł przez dach! Sposób, w jaki się skulił, sugerował ogromny ból.

"Nic ci nie jest? - zapytała, ostrożnie zachowując dystans.

Mężczyzna nie odpowiedział. Czy mógł być martwy?

Puls Aurory przyspieszył i ostrożnie zbliżyła się, próbując ocenić jego stan. Nagle ręka mężczyzny wystrzeliła, chwytając ją mocno.

Zanim zdążyła krzyknąć, zakrył jej usta dłonią, przytrzymując ją od tyłu. Jego uścisk był wilgotny, a w powietrzu unosił się zapach krwi.

"Nie martw się, nie zabiję cię - w głosie mężczyzny pobrzmiewała głęboka, pierwotna moc, zabarwiona nutą słabnącej kontroli. W jego głosie słychać było zadyszkę, która przyprawiała Aurorę o dreszcze.

Strach rozszerzył oczy Aurory, która skinęła głową, obiecując po cichu, że nie będzie krzyczeć. Mężczyzna ostrożnie odsunął dłoń od jej ust, by chwilę później upaść na ziemię.

Reagując szybko, Aurora złapała go, ale ich równowaga zachwiała się, powodując jej upadek na niego. W tym ułamku sekundy ich usta przypadkowo zetknęły się ze sobą.

Z gardła mężczyzny wydobył się niski pomruk, a jego ciepły oddech pieścił nos Aurory i rozpraszał zimne nocne powietrze pocieszającym ciepłem. "Uratuj mnie, a spełnię każde twoje pragnienie - wyszeptał do ucha Aurory szorstkim, niemal zachrypniętym głosem.

Zanim Aurora zdążyła wypowiedzieć choćby słowo, jego usta zajęły jej usta, rozpalając w nich burzę. Błyskawice przemknęły po niebie, oświetlając ich splecione ciała, rzucając tańczące cienie i nasycając powietrze niezaprzeczalnym zapałem.Czas przestał istnieć, gdy pochłonęła ich namiętność, aż w końcu Aurora straciła przytomność.

Nagle ciszę przerwał głośny hałas z góry. Helikopter unosił się nisko na niebie, jego cel był jasny dla mężczyzny. Spojrzał w górę, wiedząc, że przyleciał po niego. Korzystając z ulotnego światła błyskawicy, czule przesunął palcami po twarzy kobiety obok niego.

Przyćmione światło utrudniało mu dostrzeżenie jej rysów, ale czuł ciepło i miękkość jej skóry. Zdjął z szyi szmaragdowy wisiorek, cenną pamiątkę rodzinną, i delikatnie położył go na jej dłoni. "To będzie nasz znak. Użyj go, by mnie odnaleźć.

Niechętnie wiedział, że musi odejść. Aurora pozostała nieprzytomna, gdy wspiął się po drabinie zwisającej z helikoptera, zostawiając ją za sobą.

Wraz z nadejściem świtu Aurora obudziła się z szokiem. Wydarzenia poprzedniej nocy zalały jej umysł, a ciężki, namiętny oddech mężczyzny odbijał się echem w jej uszach, wywołując intensywny rumieniec na jej policzkach.

Czy był to tylko prowokujący sen, którego doświadczyła? Przesunęła się lekko, czując ból przenikający całą jej istotę. Spoglądając w dół, zauważyła swoje rozczochrane ubranie, ledwo przylegające do jej ciała. Gdy zdała sobie z tego sprawę, została wybudzona ze swojego sennego stanu. To nie był wytwór jej wyobraźni, to było aż nazbyt realne. Rozglądając się dookoła, odkryła, że jest sama. Mężczyzna zniknął, pozostawiając po sobie jedynie resztki ich spotkania.

Powoli podniosła się ze słomianej podłogi, a jej ciało pulsowało nieznanym bólem. Krew plamiła ziemię pod nią, przypominając o wydarzeniach poprzedniej nocy. Dezorientacja mieszała się z bólem, gdy próbowała rozszyfrować, co tak naprawdę się wydarzyło. Czy krew wyciekła z jej własnych ran, czy z jego? Mężczyzna był ranny, tyle mogła dostrzec przez mgłę wspomnień. Ale to, co w niej pozostało, to nagła utrata niewinności, dezorientujący zwrot w jej egzystencji.

Łzy chciały popłynąć jej z oczu, ale walczyła z nimi, spoglądając w górę przez zniszczony dach. Niebo kusiło rosnącą jasnością, a deszczowa przestrzeń pozbawiona była chmur. Wstawał świt, symbol nowych początków. Jednak jej umysł pozostawał uwięziony w ciemności poprzedniej nocy, burzliwej i bezlitosnej.

Przepłynęła przez nią fala emocji, łącząc gniew ze smutkiem. W dłoni odkryła szmaragdowy wisiorek, znak pozostawiony przez mężczyznę. Z wściekłością rzuciła biżuterię na ziemię, bezskutecznie próbując pozbyć się jego pustej ofiary. Jak śmiał myśleć, że bibelot może zrekompensować kradzież jej cnoty?

Z nową determinacją zacisnęła palce na dużym kamieniu, przebijając się przez drewniane drzwi, które ją ograniczały. Przed nią leżała ścieżka, prowadząca z powrotem do jej własnego domu, zaledwie kilka metrów dalej. Przedarła się przez błotnisty teren, każdy krok świadczył o jej odporności.

Pchając drzwi, napotkała widok, który sprawił, że jej głowa zaczęła pulsować bólem. Jej chłopak leżał zaplątany w pościel z jej kuzynką, a ich ubrania rozrzucone były chaotycznie po podłodze. To było tak, jakby nóż przeciął jej serce, pozostawiając je surowe i krwawiące.Timothy, jej dwuletni partner z czasów studiów, towarzyszył jej podczas letniego spotkania z matką w rodzinnym mieście. Ich plany małżeńskie wydawały się solidne, co skłoniło ją do zaproszenia go do swojej najświętszej przestrzeni. Nie spodziewała się, że jej matka nagle wyjedzie, zostawiając ich samych, by stawili czoła tej zdradzie.

Ciężar jej emocji groził, że ją pochłonie, ale nie chciała dać się pokonać. Odzyska swoją autonomię, a jej duch będzie nieugięty. Podróż przed nią będzie zdradliwa, ale powstanie z popiołów, wykuwając nowe przeznaczenie, nieskrępowane kajdanami oszustwa. Tak więc, pozostawiona sama sobie, by zabawiać Timothy'ego, Aurora zdała się na własną zaradność. Na szczęście jej kuzynka przybyła, by pomóc jej w kuchni. Po kolacji kuzynka nalegała, by Aurora przyniosła trochę drewna na opał do kąpieli.

Na słabo rozwiniętej wsi rodziny często używały słomy i drewna opałowego do podgrzewania wody do kąpieli. Bez wiedzy Aurory, gdy tylko weszła do starego domu, w którym przechowywano drewno na opał, drzwi zamknęły się za nią, więżąc ją w środku. Ogarnęła ją ciemność, a bez telefonu nie była w stanie nic zobaczyć. Co gorsza, na zewnątrz zaczął padać deszcz, uniemożliwiając jej ucieczkę.

Uwięziona wbrew swojej woli, Aurora poczuła głębokie poczucie naruszenia. Jej dziewictwo zostało jej odebrane przez nieznajomego, pozostawiając ją fizycznie i emocjonalnie zszokowaną. Miała nadzieję, że Timothy da jej ukojenie, a może nawet uroni z nią kilka łez. Nie wiedziała, że zada jej ostateczny cios, gdy będzie najbardziej bezbronna.

Celeste obudziła się jako pierwsza i wydała z siebie zaskoczony krzyk. "Co do cholery! Aurora, pozwól mi wyjaśnić. Upiliśmy się zeszłej nocy i myślałam, że to mój chłopak. Ja tylko..."

Timothy również się obudził. Przyglądając się chaotycznej scenie, zobaczył obok siebie Aurorę, rozczochraną i zrozpaczoną. Pośpiesznie się ubierając, jąkał się: "Aurora, myślałem, że to ty zeszłej nocy...".

"Zamknij się!" warknęła Aurora, łzy spływały jej po twarzy niczym niepowstrzymany potok. "Rozstańmy się!"

Z tymi słowami odwróciła się i uciekła z pokoju. Timothy szybko się ubrał i pognał za nią.

Aurora pobiegła sprintem w kierunku zrujnowanego starego domu, zdeterminowana, by znaleźć wisiorek i skonfrontować się z mężczyzną odpowiedzialnym za jej udrękę. Ale kiedy weszła do zniszczonej konstrukcji, osłabionej przez lata zaniedbań i przemoczonej przez deszcz poprzedniej nocy, zawaliła się z głośnym trzaskiem, pociągając za sobą sąsiedni dom.

Chrapliwie Timothy zawołał Aurorę, jego głos przepełniony był rozpaczą i żalem.


Rozdział 2

: Pięć lat później

Stacja kolejowa w Starhaven tętniła życiem, gdy Aurora pospieszyła przez tłum, obarczona asortymentem paczek przewieszonych przez ramię. Za nią podążała czwórka uroczych dzieci, których malutkie nóżki poruszały się jak małe pingwiny. Ich cherubinkowe buzie przyciągały uwagę przechodniów, którzy nie mogli powstrzymać się od uśmiechu na ten widok.

Matka Aurory, Holly, zrzędziła i narzekała, a w jej głosie słychać było zmęczenie. "Ganiałam za tobą cały dzień, doprowadzając się do szału. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio miałam chwilę na odpoczynek. Na pewno wiesz, jak rodzić dzieci jak króliki, dając mi czwórkę wnuków za jednym zamachem. Cały czas muszę zajmować się dziećmi, nie mam czasu na zabawę. I spójrz tylko na moje ubrania, praktycznie się rozpadają. Kto w dzisiejszych czasach nosi takie rzeczy?"

Pięć lat temu nawet najbardziej płodna maciora nie byłaby w stanie dorównać tempu, w jakim Aurora powiększała swoją rodzinę.

Zmagając się z ciężarem swojego bagażu, Aurora złapała oddech, zanim odpowiedziała: "Mamo, doceniam wszystko, co robisz. Obiecuję, że gdy tylko znajdę lepiej płatną pracę, kupię ci nowe ubrania". Odpowiedzialność za utrzymanie czwórki dzieci ciążyła na nich obojgu.

Pięć lat temu niewinność Aurory została zniszczona w burzową noc. Pragnęła odzyskać wisiorek i znaleźć odpowiedzialnego mężczyznę, ale los miał inne plany. Stary dom zawalił się w nagłej furii, ledwo oszczędzając Aurorze życie, gdy stała pod ziejącą dziurą w dachu. Trzy miesiące później odkryła, że jest w ciąży, co było okrutnym zrządzeniem losu.

Jej życie legło w gruzach, a ona pragnęła pociągnąć mężczyznę do odpowiedzialności. Ale wisiorek, który zostawił, zaginął w gruzach, zamieniony w pył. Szukała niestrudzenie, ale nie znalazła żadnego śladu. Bez żadnych wskazówek ani pamięci o jego twarzy, odnalezienie go wydawało się tak niemożliwe, jak znalezienie igły w stogu siana.

Gdy Aurora wyruszyła w podróż powrotną do Starhaven, dźwigała ciężar swojej przeszłości i nadzieję na lepszą przyszłość. Nie wiedziała, że jej ścieżka doprowadzi ją do nieoczekiwanych spotkań i głębokich objawień, które ukształtują przeznaczenie jej rodziny. Była zdruzgotana, jej serce było w kawałkach, rozważała pomysł przerwania ciąży. W końcu jednak podjęła odważną decyzję o macierzyństwie, poświęcając swoją edukację i wracając do rodzinnego miasta, aby urodzić dziecko.

Od tego czasu życie Aurory było kolejką górską pełną trudności i radości, wychowując czwórkę swoich cennych dzieci. W tętniącym życiem mieście Starhaven, gdzie konkurencja była ostra, a możliwości niewielkie, wiązanie końca z końcem było ciągłą walką.

Holly, zmęczona i przygnębiona, wyraziła swoją frustrację: "Ledwo stać cię na nakarmienie dzieci. Jak zamierzasz mnie utrzymać? Spójrz na mnie, zmagającą się z czwórką dzieci i dźwigającą cały ten bagaż. Jestem wykończona".

Robert, przystojny młody chłopak, wystąpił naprzód, oferując swoją pomoc. "Babciu, pozwól, że pomogę ci z torbami - powiedział ze szczerą troską.Z chłodną postawą i dobrym sercem, Robert wziął butelkę wody z torby Holly i podzielił się nią z rodzeństwem, odciążając babcię.

"Babciu, dziękuję. Kiedy wrócimy do domu, zrobię ci kojący masaż pleców - zaoferował Bryan, a jego oczy błyszczały współczuciem. Pomimo tego, że był chłopcem, posiadał eteryczną urodę, która przypominała delikatną dziewczynę.

Nie chcąc być gorszą, Pandora dodała: "Babciu, ja też zrobię ci masaż!". Jej duże oczy otoczone długimi rzęsami i pyzate policzki sprawiały, że wyglądała jak żywa lalka.

Seraphine, ubrana w czapkę z daszkiem i emanująca chłodną aurą, dodała: "Babciu, chcę dla ciebie gotować". Jej jasne oczy promieniowały pozytywnością i determinacją.

Niewinne słowa czwórki maluchów roztopiły serce Aurory. W jednej chwili jej zmęczenie zniknęło, zastąpione przez odnowione poczucie celu.

Jej dzieci, Robert, Bryan, Pandora i Seraphine, nie były tylko imionami, ale nosicielami głębokich znaczeń. Robert i Bryan uosabiali męskość, podczas gdy Pandora i Seraphine emanowały kobiecością i wdziękiem. Za każdym razem, gdy Aurora widziała niewinne uśmiechy swoich dzieci, przypływ energii przepływał przez jej żyły, usuwając wszelkie ślady zmęczenia, które przylgnęły do jej zmęczonych kości. Ich wesołe rozmowy działały jak magnes, przyciągając uwagę przechodniów, którzy nie mogli powstrzymać się od rzucania zaciekawionych i radosnych spojrzeń na cztery czarujące dusze pod opieką Aurory.

"Wow, te dzieciaki to coś innego! Potrafią gotować i robić masaże? Musisz być szczęśliwą babcią" - jeden z przechodniów podziwiał Holly, nie mogąc powstrzymać podziwu dla niezwykłego potomstwa.

"Takie dobrze wychowane i rozsądne dzieci! Ich rodzice muszą być naprawdę wyjątkowi" - wtrąciła się wyrafinowana kobieta, a jej słowa ociekały szczerą pochwałą.

Słowa uwielbienia wypełniły powietrze, niczym symfonia celebrująca niezwykłą naturę maluchów Aurory. Z każdym komplementem uśmiech Holly rozciągał się od ucha do ucha, a jej serce pęczniało z dumy. Nie mogła się doczekać, by pochwalić się niesamowitym potomstwem swojej córki, jakby było ono ostatecznym świadectwem jej własnego istnienia.

"Są jak anioły zstąpione z nieba, zawsze uśmiechnięte i zawsze takie rozsądne" - Holly z dumą obwieściła tłumowi, a jej oczy błyszczały mieszanką radości i zadowolenia.

Aurora stała z boku, pozwalając matce rozkoszować się tą rzadką chwilą czystego szczęścia. Nie chciała psuć tej okazji własnymi zmartwieniami i troskami. Po czymś, co wydawało się wiecznością, w końcu dotarły do swoich skromnych kwater mieszkalnych w Starhaven.

Przez lata Aurora wynajmowała mieszkanie w Starhaven, wiedząc, że zarobki są tu wyższe niż gdziekolwiek indziej. Była to ofiara, którą chętnie poniosła, wiedząc, że jej matka, Holly, będzie tam, aby opiekować się swoimi cennymi dziećmi pod jej nieobecność.

Tym razem jednak Aurora została zmuszona do powrotu do domu na tydzień z powodu pilnych spraw rodzinnych. Teraz była z powrotem w Starhaven, obładowana torbami różnej wielkości, z których większość była wypełniona dobytkiem jej czwórki maluchów.Gdy pokój był już posprzątany zgodnie z jej oczekiwaniami, Aurora odwróciła się do Holly i powiedziała: "Mamo, mam dziś pracę na pół etatu. Muszę już wyjść. Usmażyłam już jajka i zrobiłam tosty, więc podgrzej tylko trochę mleka dla dzieci".

"W porządku, już się robi. Jedź i uważaj na drodze - odpowiedziała Holly, a jej zniecierpliwienie ledwo maskowały słowa. Nawet w pośpiechu nie mogła powstrzymać się od przypomnienia Aurorze o zachowaniu ostrożności, co było świadectwem jej niezachwianej miłości i troski. Delikatnym dotykiem Aurora nałożyła lekką warstwę makijażu, podkreślając swoje naturalne piękno. Praca na pół etatu okazała się szczęśliwym trafem podczas podróży pociągiem. Dołączenie do grupy osób pracujących w niepełnym wymiarze godzin otworzyło przed nią możliwości odkrywania nowych zajęć i związanych z nimi dziennych zarobków.

Dzisiejszego wieczoru miała pracować jako kelnerka w popularnym klubie nocnym, serwując drinki klientom i promując charakterystyczne koktajle lokalu. Po przybyciu do Sapphire Skyline w Starhaven, Aurora otrzymała polecenie założenia uniformu klubu nocnego.

Mundur składał się z krótkiej czarnej spódniczki, która przy każdym kroku śmiało odsłaniała jej wewnętrzną stronę ud. Jej dekolt w kształcie litery V, przy braku ostrożności, mógł odsłonić odrobinę dekoltu. Aurora nie była przyzwyczajona do takiego stroju, ponieważ nigdy wcześniej nie nosiła czegoś podobnego. Jednak perspektywa zarobienia dwustu dolarów w ciągu jednej nocy i możliwość uzyskania dodatkowej prowizji ze sprzedaży butelek alkoholu przeważyły nad dyskomfortem, jaki odczuwała.

Nawet jeśli nie udałoby jej się sprzedać żadnego alkoholu, dwieście dolarów z tej pracy na pół etatu wystarczyłoby na zakup nowych ubrań dla czwórki jej dzieci. Ich garderoby bardzo potrzebowały odświeżenia, zwłaszcza w obliczu zbliżających się chłodów. Aurora była zdeterminowana, aby jak najlepiej wykorzystać tę okazję, bez względu na to, jak bardzo ją to niepokoiło.

"Auroro, ktoś w pokoju VIP V8 poprosił o papierosy premium. Weź ze sobą tę tacę i dostarcz je. I nie lekceważ dwóch butelek alkoholu, które się na niej znajdują; są warte 20 tysięcy każda. Jeśli uda ci się sprzedać jedną, zarobisz tysiąc dolarów prowizji". Menadżer klubu nocnego zatrzymał Aurorę i wręczył jej tacę.

Aurora ochoczo skinęła głową. "Dobrze, zrobię co w mojej mocy".

"Tylko uprzedzam, że ludzie w V8 to szychy. Nie zbliżaj się do nich, bo możesz ich niechcący urazić" - ostrzegł menedżer, podkreślając znaczenie ostrożności.


Rozdział 3

Aurora ostrożnie balansowała tacą, nawigując przez gwarny tłum w kierunku VB. Ciężar drogiego alkoholu sprawiał, że jej serce biło z niepokoju, obawiając się, że jeden niewłaściwy ruch może sprawić, że wszystko roztrzaska się o ziemię.

Znikąd, ktoś zderzył się z Aurorą, powodując jej zaskoczony krzyk. Mocniej chwyciła tacę, desperacko próbując utrzymać wszystko w nienaruszonym stanie. Na szczęście butelki pozostały nietknięte.

Zanim zdążyła się pozbierać, ostry, gryzący głos przeszył powietrze. "O co ci chodzi? Nie potrafisz przeprosić, gdy na kogoś wpadniesz?".

Aurora odwróciła się w stronę przybysza, a jej oczy napotkały twarz wypełnioną wrogością. To nie była jej wina, ale jako kelnerka, klient zawsze był najważniejszy. Otworzyła usta, by przeprosić, ale wrogość kobiety sprawiła, że zastanowiła się dwa razy.

"Ty!" wykrzyknęła zaskoczona Aurora.

"Ty!" Kobieta powtórzyła, równie zaskoczona.

Celeste przyjrzała się Aurorze z chichotem, a jej spojrzenie przepełnione było kpiną. "No cóż, nie spodziewałam się zobaczyć cię w klubie nocnym. Jeśli masz trudności, powinnaś była przyjść do mnie. Mogłam znaleźć ci przyzwoitą pracę. W końcu jesteśmy rodziną. Powinniśmy sobie pomagać".

Odkąd Celeste zobaczyła chłopaka Aurory, Timothy'ego, była zauroczona. Był niezaprzeczalnie atrakcyjny, o wiele bardziej pociągający niż jej własny partner. W jej głowie kłębiły się nikczemne pomysły, gdy zaoferowała Aurorze pomoc w gotowaniu, potajemnie knując, jak zdobyć Timothy'ego.

I udało jej się.

Pod pozorem, że potrzebuje drewna na opał do kąpieli, Celeste zamknęła Aurorę w drewutni, pozostawiając ją bezbronną. Zmanipulowała Timothy'ego do picia i wykorzystała jego stan upojenia, angażując się w zdradę, która na zawsze zraniła serce Aurory.

Ale pomimo nieustannego pościgu Celeste, Timothy nie okazał jej zainteresowania. Pozostał oddany Aurorze, sprawiając, że Celeste ostatecznie porzuciła swoje daremne wysiłki.

Aurora rzuciła Celeste jadowite spojrzenie, a jej oczy wypełniły się gniewem i bólem. "Przepraszam, czy mogłabyś się przesunąć? Blokujesz mi drogę - stwierdziła stanowczo Aurora, a w jej głosie słychać było determinację.

Aurora nie była głupia. Nie mogła pozbyć się dręczącego uczucia, że to Celeste zaaranżowała jej zamknięcie w szopie, bezwstydnie uwodząc przy tym Timothy'ego. Incydent ten pozostawił gorzki posmak w jej ustach, a teraz podejrzewała Celeste o zrujnowanie jej niegdyś świetlanej przyszłości. Ta przebiegła kobieta nie miała wstydu.

Życie okazało się niesprawiedliwe, jak to często bywa. Celeste w jakiś sposób natknęła się na dużą sumę pieniędzy, założyła odnoszący sukcesy biznes, a nawet udało jej się zdobyć bogatego chłopaka. Aurora była wściekła, słysząc, jak inni wychwalają Celeste, mówiąc o tym, jak błogie stało się jej życie. To było jak wcieranie soli w jej rany.

Podsycana urazą, Celeste straciła zimną krew. "Jak śmiesz tak do mnie mówić?" - warknęła, podwijając rękawy, gotowa do walki. Zawsze żywiła głęboką niechęć do Aurory, zazdroszcząc jej ponętnej twarzy i uwodzicielskiego uroku, który bez trudu oczarowywał mężczyzn, w tym Timothy'ego.Zanim jednak Celeste zdążyła skonfrontować się z Aurorą, drzwi do pokoju VIP otworzyły się, ukazując mężczyznę o arystokratycznym wyglądzie. Jego obecność wymagała uwagi. "Co to za hałas? Nie powinnaś dostarczać zamówienia? - zapytał, jego głos ociekał autorytetem.

Celeste spojrzała na niego i natychmiast rozpoznała Waltera, osławionego spadkobiercę grupy Falconerów. Wiedziała, że lepiej nie zadzierać z kimś takim jak on. Z grzecznym skinieniem głowy i ukłonem, wciąż lekko się kłaniając, szybko odprawiła swoich przyjaciół. Chciała się dobrze bawić, a nie wdawać się w bezsensowne sprzeczki i ryzykować urażenie tak wpływowej postaci.

Gdy Celeste wyszła, Aurora wzięła głęboki oddech, serce jej waliło. Sprawdziła numer pokoju, V8. "Przepraszam za opóźnienie. Zaraz dostarczę zamówienie - odpowiedziała ze szczerością w głosie.

"Pospiesz się - ponaglił mężczyzna, a jego zniecierpliwienie było ewidentne.

Aurora weszła do pokoju, ostrożnie kładąc zamówione papierosy na stole. W słabo oświetlonym nocnym klubie rozbrzmiewał chór słodkich i delikatnych głosów. Kobiety z wdziękiem karmiły mężczyzn soczystymi owocami, podczas gdy inne delikatnie zapalały papierosy. Jednak pośród tej czarującej sceny, jeden mężczyzna siedział sam, pozbawiony kobiecego towarzystwa.

Mężczyzna ten był niezaprzeczalnie przystojny, a jego mroczna i ponura aura emanowała szlachetnością i onieśmieleniem. Podczas gdy inni mężczyźni flirtowali i śpiewali, on pozostawał pochłonięty swoim telefonem, pozornie pochłonięty pracą.

Aurora, nowa na scenie klubów nocnych, chciała sprzedawać drinki i zarabiać prowizję. Myśl o zarobieniu tysiąca dolarów, co wystarczyłoby na wyżywienie jej dzieci przez dwa miesiące, podsycała jej determinację. I wydawało się, że jej najlepszą okazją był ten samotny mężczyzna, który miał czas, by ją zabawiać. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że czuła się onieśmielona jego władczą prezencją i nie wiedziała, jak zainicjować rozmowę.

Obserwując jej wahanie, Walter, mężczyzna, który wcześniej otworzył drzwi, uśmiechnął się szyderczo po ugryzieniu kawałka owocu oferowanego przez kobietę. "O co chodzi, kochanie? Chcesz usiąść obok naszego Stevena?"

Callum, dyrektor generalny grupy Draven, dodał: "Kolejna nieustraszona dusza próbująca uwieść Stevena. Nie przejmuj się, kochanie. Steven ma oczy tylko dla jednej osoby i z pewnością nie jesteś nią ty".

Edward Crawley z grupy Crawley przyłączył się do żartów, mówiąc: "Steven mógłby mieć każdą kobietę, jakiej zapragnie. Jednak jego serce pozostaje oddane kobiecie, której już z nami nie ma. Nie interesuje się nikim innym".

Zainteresowanie Aurory wzrosło, gdy dowiedziała się o tragicznej historii miłosnej tego przystojniaka. Wyglądało na to, że jego serce należało wyłącznie do kobiety, która odeszła z tego świata. Tak niezachwiana lojalność nasuwała pytanie, która szczęśliwa dama zdobyła jego oddane uczucia.

Pośród żartobliwych przekomarzań, Aurora pragnęła uniknąć nieporozumień. Chciała podejść do tego mężczyzny o imieniu Steven ze szczerością i autentycznością. Nie miała zamiaru podrywać tego atrakcyjnego mężczyzny. Jako matka czwórki dzieci, jej romantyczne wyobrażenia już dawno zostały zniszczone przez realia życia - kto miał na to czas?Wyjaśniając swoje intencje, powiedziała: "Panowie, pomyliliście się. Chciałam tylko zapytać, czy ktoś byłby zainteresowany dołączeniem do mnie na drinka. Nasz wybór alkoholi jest imponujący".

Młodzi mężczyźni kontynuowali zabawę, a Steven nawet nie zadał sobie trudu, by podnieść wzrok. Ale kiedy odezwała się Aurora, nie mógł się powstrzymać od przyciągnięcia jej wzroku. Jego oczy, głębokie jak nocne niebo, były w nią wpatrzone.

Jej głos był jak błyskawica, odblokowująca coś głęboko w nim, uczucie, które od dawna było pogrzebane. Dlaczego głos tej kobiety brzmiał tak znajomo?

"Czy alkohol jest naprawdę dobry? Próbowałeś go?" Walter zmienił temat.

Aurora odpowiedziała szczerze: "Nie".

"W takim razie otwórz butelkę, spróbuj i daj nam znać, jak smakuje. Jeśli będzie dobre, kupimy je. Jeśli nie, przepraszamy, ale nie zadowalamy się gorszym alkoholem" - powiedział Callum, patrząc na nią wyczekująco. Mogli ją zignorować, ale Steven zwrócił na nią uwagę. Nie rozgniewał się ani nie poprosił, by wyszła. To było dziwne!

Po raz pierwszy Steven nie odesłał kobiety, która wydawała się nim zainteresowana. Czy to możliwe, że był naprawdę zaintrygowany Aurorą? Jak mogły przegapić tę wspaniałą okazję, by dokuczyć Stevenowi?

Aurora poczuła się osaczona. Skąd miała wiedzieć, jaki rodzaj alkoholu preferują?

Jeśli otworzy butelkę, a im się nie spodoba, czy będzie musiała zapłacić rachunek? Ci faceci byli przebiegli; po prostu z nią pogrywali.

Gdyby teraz wyszła, obraziłaby ich, a oni pomyśleliby, że ich lekceważy.

Aurora znalazła się między młotem a kowadłem. Wiedziała jednak, że sobie poradzi.

"Co ty na to? Naleję po kieliszku dla każdej z pań, pozwolę im spróbować i poproszę, by opowiedziały, jak smakuje. W ten sposób nie pomyślisz, że przesadzam. Co ty na to?" Aurora sprytnie przerzuciła odpowiedzialność na nie.


Rozdział 4

: Toast za powrót Stevena

Urok butelki alkoholu za 20 000 dolarów wisiał ciężko w powietrzu, kusząc i drwiąc z Aurory. Pragnęła zaryzykować, wlać w siebie to płynne złoto i przekonać się o jego transformującej mocy. Ale w głębi duszy wiedziała, że jej brak środków finansowych nie wytrzyma konsekwencji porażki.

"Świetny pomysł - oświadczył Walter, przejmując kontrolę nad sytuacją. Dał znak załodze, by się zebrali, gotowi na wielkie odsłonięcie.

Aurora nie mogła się powstrzymać od szukania zapewnienia. "Czy wszyscy jesteście tego absolutnie pewni? - zapytała z nutką wątpliwości w głosie.

"Dość tego gadania, po prostu nalej te cholerne drinki! Walter szczeknął, niecierpliwość zabarwiła jego słowa.

Z nowo odkrytą pewnością siebie, Aurora odkorkowała butelkę, której zawartość mieniła się obietnicą. Podeszła do Calluma, otoczonego przez dwie oszałamiające kobiety i postawiła przed nimi dwa kieliszki. Gdy pochyliła się, by nalać, jej dekolt opadł, a sukienka podjechała do góry, odsłaniając kuszący widok.

Bez wiedzy Aurory, wzrok Stevena padł na ten niespodziewany widok. Jego brwi zmarszczyły się nieznacznie, a w oczach zatańczył błysk zaintrygowania.

Idąc dalej, Aurora nalała Callumowi, Edwardowi i kobietom towarzyszącym Walterowi. Stojąc wysoko, zachowała profesjonalny uśmiech. "Drogie panie, smacznego.

Po otrzymaniu cichej zgody od swoich panów, kobiety wzięły łyk, a ich jednogłośne uznanie było oczywiste. "Przepyszne!", powtórzyły chóralnie, a ich słowa ociekały satysfakcją.

W tym świecie bogactwa i przywilejów kobiety wiedziały, jak odegrać swoją rolę, umiejętnie głaszcząc ego tych bogatych mężczyzn. Kto ośmieliłby się zaryzykować wypowiedzenie negatywnego słowa na temat wina?

W tak delikatnym otoczeniu zrozumiano, że nie wolno kołysać łodzią.

"Słyszysz to?" Głos Waltera przeciął powietrze, jego ton był pełen autorytetu. "Wszyscy to uwielbiają. Nie nalejesz jednego dla Stevena? W końcu to on jest dziś bohaterem wieczoru. Jeśli go pominiesz, będą konsekwencje.

Dzisiejszy wieczór był wyjątkową okazją, ponieważ osławieni młodzi mistrzowie Starhaven, Callum, Edward i Walter, zebrali się, aby świętować powrót Stevena. Powietrze trzeszczało z niecierpliwości, a każdy łyk wina symbolizował ich wspólne koleżeństwo i niewypowiedziane sekrety. Aurora szybko odebrała wiadomość, chwyciła butelkę i z gracją pochyliła się, by nalać drinka Stevenowi. Nalewała z najwyższą ostrożnością, zupełnie nieświadoma intensywnego ciepła jego spojrzenia skupionego na jej głębokim dekolcie. Gdy zadanie zostało ukończone, podniosła wzrok, zwracając się do niego z szacunkiem i uprzejmością: "Proszę pana, smacznego".

W przelotnym spojrzeniu dostrzegła jego oczy, głębokie jak otchłań i ostre jak miecz, przeszywające ją dreszczem. Natychmiast zadała sobie pytanie, zastanawiając się, czy zrobiła coś, by sprowokować jego gniew. Dlaczego inaczej wpatrywałby się w nią z taką przeszywającą intensywnością?

"Sir, czy wszystko w porządku? Aurora odezwała się ostrożnie, jej głos ledwo przekraczał szept, obawiając się, że popełniła błąd.Dla uszu Stevena jej słowa przypominały cichy jęk kobiety. Zupełnie jak kobieta sprzed pięciu lat.

Tamtej nocy głos kobiety był słodki i bezbronny, jak głos bezradnego kociaka. Ale dlaczego głos tej kobiety przywoływał takie wspomnienia?

Pięć lat temu brał udział w bitwie ze swoim wrogiem na pokładzie helikoptera. Odurzony i ranny, wypadł z samolotu i spotkał kobietę. Po tym incydencie udał się na leczenie za granicę, skąd wrócił dopiero dzisiaj.

Pięć lat temu wysłał sekretarkę, aby odnalazła tę kobietę, tylko po to, by otrzymać druzgocącą wiadomość o jej śmierci w wyniku zawalenia się budynku.

Czy mógł źle usłyszeć? Czy to tylko zbieg okoliczności, że kobieta przed nim miała podobny głos? Czy nie była tą, którą spotkał te wszystkie lata temu?

Aurora poczuła dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa, gdy pochłonęło ją jego drapieżne spojrzenie. Pospiesznie podniosła się z fotela, zamierzając stworzyć między nimi dystans.

Jednak w pośpiechu jej nogi ją zdradziły, przez co straciła równowagę i przewróciła się do przodu, aż wylądowała bezpiecznie w jego ramionach. Twarz Aurory była zawstydzająco przyciśnięta do jego twarzy, czując napięcie i ciepło emanujące ze skóry mężczyzny. To sprawiło, że w jej żyłach zawrzało, a serce przyspieszyło. Pozostała trójka gapiów nie mogła powstrzymać się od przekomarzania się i komentowania nieoczekiwanej sytuacji.

"Whoa, Steven, miłość puka do twoich drzwi - wykrzyknął jeden z nich podekscytowany.

"Hej, panienko, jak masz na imię? Masz jaja" - wtrącił inny.

"Czy ja właśnie widziałem Stevena powalonego przez kobietę? OMG, zapamiętam to do końca życia" - dodał trzeci, wyraźnie rozbawiony.

Aurora była w stanie paniki. Szybko spróbowała wstać, używając jego klatki piersiowej jako wsparcia. Jednak w pośpiechu poślizgnęła się i ponownie upadła na niego, uderzając twarzą o jego twarz. Teraz czuła się jeszcze bardziej speszona.

"Przepraszam, nie chciałam... - zająknęła się, a jej słowa ucichły.

Ogarnął ją strach, przez co była zbyt słaba, by wstać. Była gotowa przetoczyć się na pobliską sofę, gdy nagle złapał ją za nadgarstek. Jego oczy były zimne, a twarz spokojna, ale w jego zachowaniu była nutka podniecenia.

"Jak masz na imię? - zapytał, zaciskając uścisk.

Aurora syknęła z bólu od jego mocnego uścisku. Była zarówno zraniona, jak i przestraszona. Sytuacja wymknęła się spod kontroli z powodu jej przypadkowego upadku i wyglądało na to, że go to rozgniewało.

Ale nie wiedziała, że nie tylko wątpił w jej tożsamość, ale także zmagał się z własnymi pragnieniami. Tej pamiętnej nocy dotknął twarzy innej kobiety, próbując wyryć w pamięci wspomnienie jej miękkich i słodkich policzków. Zastanawiał się, jak to możliwe, że ktoś inny wywołuje w nim te same uczucia.

Bez wiedzy Aurory, siła Stevena przewyższała siłę zwykłego człowieka dzięki latom treningu. W połączeniu z jego zmiennymi emocjami, nieświadomie zacisnął uścisk na jej nadgarstku, powodując ogromny ból i cierpienie. To był chaotyczny bałagan, wszystko wynikało z przypadkowego spotkania, które zdawało się wyzwolić coś głęboko w nich obojgu. W lawinie słów błagała o swoją niewinność, desperacko próbując wyjaśnić. "Sir, jestem tylko kelnerką, która obsługuje pana i promuje wino. Nie miałam zamiaru pana uwodzić. Po prostu straciłam równowagę i przepraszam, jeśli sprawiłam panu kłopoty".Próbowała wyrwać rękę z uścisku Stevena, ale on trzymał ją mocno, powodując, że jej oczy napełniły się łzami z bólu.

Jego spojrzenie było jak lód, niezachwiane i przeszywające. "Odpowiedz na moje pytanie. Jak masz na imię?

"Holly - odpowiedziała Aurora, używając dowodu matki do pracy na pół etatu. Robiła to, aby pieniądze trafiały bezpośrednio na kartę matki, ułatwiając jej utrzymanie dzieci.

Oczy Stevena drgnęły i puścił jej dłoń. Cała wioska, w której spadł z helikoptera, nosiła to samo nazwisko, ale jej nie pasowało. Teraz wolna, z wciąż bijącym sercem, Aurora ukłoniła mu się. "Proszę pana, proszę się częstować. Ja już pójdę.

Z tymi słowami odwróciła się na pięcie i pospiesznie wyszła. Obawiając się, że potężna postać w Box VB przyjdzie po nią, Aurora szybko odnalazła przełożonego, odebrała swoją prowizję za sprzedaż wina i wynagrodzenie godzinowe, po czym opuściła Sapphire Skyline.

W międzyczasie, wewnątrz Boxu V8, Walter zaobserwował zauważalną zmianę w zachowaniu Stevena wobec kobiety. Nie mógł się powstrzymać od przekomarzania się: "Steven, mamy ją tu dla ciebie zaciągnąć?".

Steven rzucił mu ostre spojrzenie. "Wygląda na to, że masz mnóstwo wolnego czasu. Mam projekt na Antarktydzie, który potrzebuje kogoś zdolnego do przejęcia odpowiedzialności. Może chciałbyś zgłosić się na ochotnika?

"W porządku, w porządku, zamknę swoją pułapkę. Nic nie mówiłem - Walter szybko się wycofał, wiedząc kiedy porzucić temat. "Steven, to czerwone wino jest naprawdę najwyższej klasy. Powinieneś spróbować.

Ignorując wino, Steven wyszedł z pudełka i wykonał telefon do swojego głównego ochroniarza. "Ta kobieta, o której odnalezienie prosiłem cię pięć lat temu, na pewno nie żyje? Jego głos miał zimny i twardy ton, z nutą oczekiwania.


Rozdział 5

Kapitan ochroniarzy mówił z niezachwianą pewnością. "Jestem pewien, że ta kobieta nie żyje - oświadczył z przekonaniem w głosie.

Wróciły do niego wspomnienia z wizyty w Hollowbrook. "Pamiętasz, kiedy tam pojechaliśmy? Natknęliśmy się na rodzinę w żałobie. Pani domu miała złamane serce, mówiąc mi, że jej ukochany został zmiażdżony na śmierć. Wspomnienia kapitana zaczęły nabierać kształtu.

Powstrzymał się od dalszych pytań, wyczuwając ogromny smutek kobiety. Zamiast tego dyskretnie rozejrzał się po wiosce i odkrył, że rodzina miała tylko jedną córkę. Pogrzeb, niepocieszony płacz matki i jej przekonanie, że jej ukochana zginęła pod ciężarem walącego się starego domu - nie miał wątpliwości. Córka odeszła.

"Dobra - westchnął Steven, jego nadzieja malała. Przewidział już taki wynik. Dlaczego więc wciąż trzymał się promyka nadziei?

W przeszłości Steven wysłał swoją sekretarkę, aby znalazła tę kobietę, mając nadzieję, że przyprowadzi ją do niego na osobiste negocjacje w sprawie odszkodowania. Wybrał swoją sekretarkę, ponieważ wierzył, że jako kobieta łatwiej będzie jej nawiązać kontakt. Ale kiedy wróciła, zburzyła jego niedowierzanie, potwierdzając śmierć kobiety. Zmiażdżona pod starym domem zniszczonym przez ulewny deszcz.

Steven nie mógł tego pojąć. Aby zweryfikować prawdę, wysłał również kapitana ochroniarzy. Chociaż towarzyszył im, jego obrażenia uniemożliwiły mu opuszczenie samochodu, pozostawiając mu obserwację z daleka.

Cała wioska zebrała się przed domem rodziny, ogarnięta ponurą atmosferą pogrzebu. W obliczu tak surowej rzeczywistości, jakie było miejsce na wątpliwości?

Aurora wróciła do domu około dziesiątej w nocy, ze zmęczeniem wypisanym na twarzy. Zamknięte drzwi do pokojów dzieci wskazywały na to, że szybko zasnęły. Holly, pochłonięta oglądaniem krótkich filmów, spojrzała na nią ze zdziwieniem i troską. "Wcześnie wróciłeś. Praca na pół etatu miała trzymać ją poza domem do późna, a jednak była tutaj, wracając wcześnie do domu. Spojrzenie Holly wbiło się w Aurorę, która nie mogła powstrzymać poczucia winy. "Nie, postanowiłam zrezygnować, więc wróciłam wcześniej - wyznała, a w jej głosie słychać było wyrzuty sumienia.

"Co daje ci prawo do rezygnacji z pracy? Mamy czwórkę dzieci na utrzymaniu. Nie znasz naszej sytuacji w domu? Jak mogłaś rzucić pracę dla kaprysu!". Złość Holly wzrosła, popychając ją w stronę Aurory z niepowstrzymaną siłą.

"Mogłam kogoś wkurzyć. Gdybym dalej pracowała, obawiałabym się, że sprawiłoby to kłopoty - przyznała niechętnie Aurora, wiedząc, że nie może ukryć prawdy przed swoją potężną matką.

"Co? Słowo to wymknęło się z ust Holly, jakby ziemia pod nią się zapadła. Nie mogła pojąć, jak skończyła z tak pechowym dzieckiem. Frustracja napędzała jej działania, gdy dźgnęła palcem w czoło Aurory. "Jak to się stało, że mam takiego dzieciaka przyprawiającego o ból głowy? Jesteś gorsza niż ta świnia, którą miałam! Moja cenna maciora, zmiażdżona przez walący się dom. Och, moja ukochana! Dlaczego życie musi być dla mnie tak okrutne!" Łzy spływały po twarzy Holly, gdy mówiła, opłakując nie tylko utraconą świnię, ale także trudności, które zdawały się nękać jej egzystencję.W takich chwilach Aurora zawsze miała przytłaczające poczucie winy. Wiedziała, że to ona jest źródłem bólu matki. Próbując ją pocieszyć, delikatnie szturchnęła Holly w ramię. "Mamo, nie bądź zła. Pracowałam dziś tylko pół dnia, ale zarobiłam tyle, ile zwykle zarabiam w ciągu miesiąca. Sprawdź swoje konto bankowe. Czy otrzymałaś przelew na ponad tysiąc dolarów?"

Holly sięgnęła po telefon, serce waliło jej z niecierpliwości. Gdy spojrzała na stan swojego konta, przeszył ją dreszcz podniecenia. Ale potem ogarnęła ją fala smutku, gdy sobie o czymś przypomniała, pozostawiając ją poważną i ze złamanym sercem. "Ale z ciebie zrzęda" - wykrzyknęła Holly, z frustracją wyrytą na twarzy. "Czy nie mówiłam ci wcześniej? Nieważne jak trudne i męczące, nie możesz poświęcać swojej godności! Zrobiłaś coś niesmacznego? Mocnym pchnięciem uderzyła Aurorę w głowę.

Aurorze zakręciło się w głowie. Była poza domem zaledwie kilka godzin, a mimo to udało jej się zarobić sporą sumę pieniędzy. Czy na tym świecie naprawdę były takie łatwe pieniądze?

Wyczuwając ogromne nieporozumienie, Aurora pospiesznie wyjaśniła, desperacko pragnąc oczyścić powietrze. "Mamo, za dużo myślisz. Sprzedałam butelkę wina wartą dwadzieścia tysięcy, dostałam prowizję w wysokości tysiąca dolarów i przepracowałam dodatkową godzinę. Kierownik dał mi premię, bo dobrze mi poszło".

Holly zatrzymała rękę w powietrzu, uświadamiając sobie, co się stało. Źle to zrozumiała, ale duma nie pozwoliła jej przyznać się do błędu. "Jeśli twoje umiejętności sprzedażowe są tak dobre, to dlaczego ich nie utrzymasz? Czy nie jest dobrze zarabiać więcej pieniędzy? Kogo obraziłaś? Nie możesz przeprosić i zawrzeć pokoju?"

"To szycha - odpowiedziała Aurora, a w jej głosie słychać było mieszankę żalu i strachu. "Słyszałam, jak inni nazywali go Stevenem. Kierownik powiedział też, że to jakaś szycha ze Starhaven. Przeprosiłam go, ale nic to nie dało, więc obawiam się, że będzie mnie ścigał!

Aurora nie ukrywała swojego strachu przed matką. Nie chciała rezygnować z pracy w nocnym klubie; zarabianie pieniędzy w dzisiejszych czasach było trudne, a tysiąc dolarów za dzień pracy nie było powodem do drwin. Ale ten człowiek, Steven, był całkowicie przerażający.

Holly westchnęła, a jej wyraz twarzy był mieszanką troski i rezygnacji. "Życie jest ciężkie. Choć pieniądze były ważne, nie chciała, by jej córka ryzykowała dla nich swoje bezpieczeństwo.

Starhaven było pełne bogatych osób, a ci z pieniędzmi i władzą zawsze byli garstką. Obrażanie ich było jak igranie z ogniem i Holly wiedziała o tym aż za dobrze.

"Skoro jesteś wolna, zajmij się dziećmi w domu. Holly dyskretnie wsunęła telefon do kieszeni, a jej wyraz twarzy zabarwiony był tajemnicą.

"Jest tak późno, dokąd idziesz? Troska Aurory promieniowała z jej głosu.

"Nie martw się o mnie. Po prostu zajmij się sobą! Determinacja Holly była niezachwiana.

Rzucając szybkie spojrzenie na Aurorę, Holly odeszła, pozostawiając po sobie ciche westchnienie przyjaciółki.

Aurora stała przed drzwiami sypialni, rozważając wizytę w celu sprawdzenia czwórki swoich śpiących dzieci. Jednak zdając sobie sprawę z późnej pory, doszła do wniosku, że wejście do ich pokoju tylko zakłóciłoby ich spokojny odpoczynek. Zamiast tego zdecydowała się na kojący prysznic, mając nadzieję, że zmyje jej zmartwienia.Aurora nie wiedziała, że dwójka jej dzieci nie śpi, a ich niewinne oczy migoczą w ciemności. Robert, jej najstarszy syn, i Bryan, jej drugi syn, podsłuchali rozmowę między Aurorą i Holly.

Szepcząc do siebie, skulili się razem, a ich głosy przepełnione były intrygą. "Mama musiała rozgniewać Stevena - podsumował Robert, a w jego tonie słychać było troskę.

Ciekawość zakiełkowała w Bryanie, który zapytał: "Kim jest ten Steven? Czy naprawdę jest tak potężny, jak wydaje się wierzyć mama? To przygnębiające widzieć naszą słodką i piękną matkę tak przestraszoną przez niego".

Podczas gdy Robert wczuwał się w strach matki, był raczej człowiekiem czynu niż słów. Wyciągając tablet ze stolika nocnego, jego zwinne palce zatańczyły po ekranie, ukazując profil mężczyzny.

"Oto on, to jest Steven - oświadczył Robert z przekonaniem.

Bryan pochylił się bliżej, jego oczy utkwiły w wyświetlanym przed nimi obrazie. Fotografia przedstawiała elegancko ubranego mężczyznę, emanującego siłą i charyzmą.

Steven był jednym z osławionej czwórki młodych mężczyzn ze Starhaven, prezesem szanowanej Mitchell Group. Samo jego imię przyprawiało o dreszcze tych, którzy odważyli się wejść mu w drogę, gdyż groziło to poważnymi konsekwencjami.

"Nic dziwnego, że mama jest przerażona - mruknął Bryan, a jego usta ułożyły się w grymas.

W głowie Roberta pojawił się plan. "Znajdźmy go jutro i przeprośmy. Może uda nam się go przekonać, by wybaczył mamie.

I tak, ziarno determinacji zostało zasiane w sercach dwóch młodych chłopców, gotowych wyruszyć na misję, by uratować matkę ze szponów strachu.


Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Powrót z kwartetem"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści