Jej niechciany partner na tronie

#Rozdział 1

(POV Doris)

"Proszę..." moje wołanie o pomoc przeszyło noc. "Proszę, puść mnie..."

Łzy spływały mi po twarzy, a zimne, rześkie powietrze utrudniało oddychanie. To, co kiedyś było uwalniającą nocą, zmieniło się w koszmar. Nie tak to miało wyglądać. Czułam krew spływającą po karku, gdzie zatopił swoje zęby i rozmazaną na moich nagich piersiach.

Ból jego zębów w moim ciele był prawie nie do zniesienia, ale jego czuły uścisk i delikatne pocałunki na ranie sprawiły, że ból nieco ustąpił.

Jego słowa odbijały się echem w moim uchu, słowa, które wciąż nie miały sensu. A jednak wciąż je powtarzał.

"Mój towarzyszu..."

Co oznaczały te słowa?

Na pewno nie insynuował, że jestem jego towarzyszką? Nie mogłam być jego towarzyszką. Nie miałam wilka. Większość wykształca swoje wilki w wieku 14 lat, ale ja miałam 21 i nigdy nie wykształciłam swojego wilka. Nie mogłam mieć partnera.

Na twarz mężczyzny padł cień, więc nie mogłam stwierdzić, kim jest mój napastnik. Ale jego głos był niski, uwodzicielski i znajomy.

Moje nagie ciało drżało pod jego dotykiem; nie chciałam tego. Nie chciałam być dotykana przez tego mężczyznę. Chciałam być wolna. Zawsze chciałam być wolna. Minęło 5 lat, odkąd stałam się niewolnicą Złotego Pałacu, pracując dla Domu Arnolda.

Słyszałem muzykę i rozmowy podczas ceremonii odbywającej się w murach pałacu. Świętowano połączenie Royal House Arnold i Warrior Reilly Pack, gdy Martin Arnold i Lady Grace Reilly pobrali się.

Każdy, kto był kimkolwiek, cieszył się ceremonią, z wyjątkiem tego mężczyzny.

Kimkolwiek on był.

"Moja koleżanko..." powiedział ponownie, przesuwając pocałunkami po moich nagich plecach. Jego palce czule gładziły moje piersi i przyciągały mnie bliżej jego ciała.

"Nie jestem..." zawołałam do niego. "Nie jestem niczyją partnerką."

Jego ciepły oddech sprawił, że moja skóra pokryła się gęsią skórką, a jego usta przesunęły się po mojej szyi w kierunku policzka. Drugą ręką lekko przysunął moją głowę do siebie. Wciąż nie widziałam go wyraźnie, ponieważ na jego rysy padał cień.

Czułam jednak wyraźny zapach alkoholu w jego oddechu. Prawie się zakrztusiłam tym zapachem.

Kimkolwiek był, był pijany.

"Nie jestem twoją partnerką..." wyszeptałam, próbując do niego dotrzeć.

Jego usta zamknęły się wokół moich, czułam gorzki smak wina utrzymujący się na jego wargach. Nie odsunęłam się; moje ciało nie pozwalało mi się odsunąć. Nie chciałam tego, a jednak moje ciało nie słuchało mojego umysłu. Pozostałam nieruchoma; zamknęłam oczy i pozwoliłam mu pogłębić pocałunek.

Wróciłam myślami do tego, co było kilka chwil temu, zanim wyszłam na zewnątrz. Beth, inna niewolnica i moja najlepsza przyjaciółka powiedziała mi, że wyjście na zewnątrz jest niebezpieczne.

"Doris..." powiedziała do mnie, zanim dotarłam do tylnych drzwi. "Nie powinnaś." Mówiła ostrym szeptem, by nie zaalarmować innych.

         Wiedziałam, że miała rację. Nie wolno nam było wychodzić na zewnątrz bez pozwolenia, a ja czułam się, jakbym nie była na zewnątrz od tak dawna. Potrzebowałem tylko tego małego smaku wolności; chciałem poczuć zimne jesienne powietrze na skórze i upiększyć noc swoją obecnością.Jeśli zostanę odkryty, zostanę ukarany.

Nie planowałem długiej nieobecności, a większość służby i wszyscy inni byli zajęci ceremonią. Nie sądziłam, że tak szybko zostanę zdemaskowana.

Jego niskie warczenie dotarło do mojego ucha; czułam piżmo jego wilka. Jego pazury ostrzyły się, gdy jego wilcza forma przebijała się przez jego osobę. Nie kontrolował tego ataku. Jego wilk był. Był mnie głodny i czułam to.

Miękkość jego futra łaskotała moje plecy, a jego uścisk tylko się zacieśniał. Nie mogłam się równać z pełnym wilkiem, kiedy nie mogłam się przemienić. Byłam wobec niego bezsilna, ale nie odniosłam wrażenia, że chciał mnie skrzywdzić.

Ostre pazury wbiły się między moje piersi, rozrywając skórę i pozostawiając zadrapania na moim torsie. Krzyknęłam w agonii, patrząc jak krew wsiąka w ziemię ogrodu.

"Proszę... Przestań!!!" krzyknęłam.

Nie obchodziło mnie już, czy ktokolwiek mnie usłyszy. Chciałam tylko, żeby ból minął; chciałam, żeby mnie puścił.

Spojrzałam w dół na mój uniform pokojówki, który wciąż leżał u moich stóp; zdarł go ze mnie bez większego wysiłku. Nawet nie zastanawiał się nad tym; przyszedł tu dokładnie wiedząc, czego chce, a ja znalazłam się na jego drodze. Nie powinnam była zbaczać ze ścieżki, którą przyszłam do ogrodów. Chciałam tylko powąchać kwitnące róże i przez chwilę poopalać się pod księżycem.

Złożyłem cichą obietnicę bogom księżyca, że jeśli wyciągną mnie z tego żywego, nigdy więcej nie będę nieposłuszny.

Jego szpony zmieniły się z powrotem w dłonie, a ja poczułam, jak jego erekcja wciska się we mnie, błagając o wejście.

Ponownie zawołałam, żeby przestał; moje usta mówiły mu, żeby przestał, ale moje ciało było mocno przyciśnięte do jego ciała i nie poruszało się. Moje ciało pozostało mu posłuszne, a kiedy mnie dotknął, moje plecy wygięły się w łuk, a mój oddech stał się ciężki. Kiedy mnie pocałował, poczułam cichy jęk z tyłu gardła.

Wyczuwał tę palącą przyjemność i karmił się nią; pomimo moich słów i błagań o pomoc, moje ciało tego chciało.

Ogrody zaczęły się nieco rozjaśniać, gdy burzowe chmury odsunęły się od księżyca; między zamglonym wzrokiem moich zamglonych oczu byłam w stanie spojrzeć na mojego napastnika.

Wpatrywałam się w niego, zdumiona tym, kogo widzę. Zbyt oszołomiona, by mówić.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam głos dochodzący z końca ogrodu. Usłyszałam kroki i wiedziałam, że to ktoś ze służby. Nie było mowy, by ktokolwiek inny opuścił ceremonię; musieli go szukać.

"Książę William! powiedział jeden ze służących, gdy go zauważyli.

Zdał sobie sprawę, że zmierzają w naszym kierunku i natychmiast mnie puścił. Upadłem na ziemię, szamocząc się, by pozbierać mundur. Zakryłem swoje ciało, moje palce się trzęsły, a łzy wciąż płynęły z moich oczu.

         Książę William potknął się do tyłu, zdezorientowany, rozglądając się po otaczającym nas bałaganie. W końcu jego wzrok padł na mnie, a jego twarz straciła wyraz. Odwrócił się do służby, która pędziła w jego stronę.Jeszcze mnie nie zauważyli; cienie powróciły, a ja byłem w nich ukryty.

"Wszędzie cię szukaliśmy! Powiedziała jedna ze służących, bez tchu i z paniką w głosie. "Jesteś potrzebna na ceremonii. Pan Carson traci zmysły.

Pan Carson był głównym sługą; jeśli książę William spóźni się na ceremonię, jego głowa będzie na linii. Wszyscy o tym wiedzieli, zwłaszcza książę William. Problem polegał na tym, że go to nie obchodziło. Nic go nie obchodziło.

Czułam obrzydzenie na myśl o księciu, który mnie dotykał.

Udało mi się zakryć na tyle, by móc wrócić do pałacu. Nie mogłam jednak pozwolić, by inni słudzy mnie zobaczyli, więc ukryłam się w krzakach róż. Kolce róż wbiły się w moje plecy, a ja skrzywiłam się, gdy ból przeszył moje ciało; poczułam krew spływającą po moim kręgosłupie i wsiąkającą w ziemię przy moich stopach.

Książę William wciąż wydawał się zdezorientowany, ale nie kłócił się z nimi. Pozwolił im wyprowadzić się z ogrodów i wrócić do pałacu. W końcu zostawiając mnie samą.

Gdy ich kroki ucichły, byłam w stanie wyrwać się z krzaków róż.

Spojrzałam w kierunku, w którym szli.

Nie mogłem w to uwierzyć.

Książę William był moim napastnikiem.              


#Rozdział 2

(William's POV)

William szedł przez foyer pałacu, muzyka z sali balowej stawała się coraz głośniejsza, gdy zbliżali się do wielkich drzwi. Po każdej stronie stał służący, który pilnował, by się nie przewrócił i nie próbował uciec. Od miesięcy obawiał się tej chwili, odkąd dowiedział się, że Grace Reilly, kobieta, która kiedyś mu się podobała, ma poślubić jego przyrodniego brata, księcia koronnego Martina.

Wino, które wypił przed chwilą, sprawiało, że kręciło mu się w głowie i ledwo mógł iść prosto. Jego wilk był na niego zły i z jakiegoś powodu chciał, by wrócił do ogrodów. Powtarzał mu o jego przeznaczonej partnerce, ale to nie mogło być prawdą. Był ze służącą; nie była niczym szczególnym i z pewnością nie mogła być jego partnerką.

Nie znał nawet jej imienia.

Idea partnera była dla niego obrzydliwa; jego własna matka zmarła z powodu swojego przeznaczonego partnera i nie pozwoli, aby coś takiego mu się przytrafiło.

Służący wchodzili i wychodzili z sali balowej, pracując nad ceremonią; muzyka stawała się coraz głośniejsza, gdy drzwi otwierały się i zamykały. Potem pojawił się pan Carson.

Na jego czole zbierały się kropelki potu; co jakiś czas zaglądał do sali balowej i skanował foyer. Wyglądał na zdenerwowanego.

Pan Carson najprawdopodobniej szukał Williama; nie żeby Williama to obchodziło. Nie chciał być na tym wydarzeniu. Nie chciał patrzeć, jak Grace Reilly poślubia jego brata i z pewnością nie chciał być w tym samym pokoju, co kobieta, która zabiła jego matkę.

Luna Queen Cara.

Żona jego ojca, odkąd zginął jego rzekomy partner.

Dla Williama było oczywiste, że to Luna Queen Cara zabiła jego matkę z zazdrości. Chciała mieć Alpha King Charlesa dla siebie i nie cofnęła się przed niczym, by go zdobyć. Zabrała matkę Williama. Następnie zaaranżowała, by jej syn, Martin, poślubił jedyną kobietę, której William kiedykolwiek naprawdę pragnął.

Całe to wydarzenie było obrzydliwe, ale według jego ojca nie mógł tego przegapić. Żaden z nich nie mógł tego przegapić.

Pan Carson w końcu zauważył Williama zmierzającego w jego kierunku i ulga zalała jego twarz, gdy ruszył w jego stronę. Kiedy zbliżył się do Williama, jego twarz lekko opadła, gdy zauważył jego wygląd.

"Książę Williamie, wasza wysokość, wyglądasz okropnie - powiedział pan Carson z rozczarowaniem.

William spojrzał w dół na białą koszulę, którą miał na sobie i zdał sobie sprawę, że była rozpięta w miejscu, gdzie odsłaniała jego klatkę piersiową. Była również lekko zabrudzona od terenu ogrodu różanego.

William nic nie powiedział, wpatrując się w stronę sali balowej. Gniew już go napędzał; jedyne, o czym mógł myśleć, to potrzeba kolejnego drinka.

Wzdychając, pan Carson poszedł do szafy, gdzie trzymali płaszcze. Wrócił chwilę później, trzymając krawat.

"Przynajmniej załóż krawat - powiedział pan Carson i zaczął wiązać krawat wokół kołnierzyka Williama.

         William jęknął żałośnie; nienawidził ubierania się. Gdyby nie pan Carson, William założyłby na ceremonię piżamę. Gdy krawat był już na nim, pan Carson spojrzał na niego z dezaprobatą w wyrazie twarzy."Wystarczy - mruknął pan Carson, wciąż niezadowolony. "Proszę, wasza wysokość. Nie rób sceny." błagał pan Carson.

Ignorując go, William przepchnął się obok niego i ruszył w stronę wielkich drzwi.

Wpadł do sali balowej, mijając kilku służących, którzy trzymali tace z jedzeniem. Jedzenie rozprysło się na ziemi, a tace wydały dźwięk, który zaskoczył niektórych gości. Goście odwrócili się, by zobaczyć, co to za zamieszanie i niemal natychmiast zauważyli stojącego Williama.

William nie przejął się tym. Lubił robić głośne wejście; zwłaszcza na imprezie, na której nie chciał być. Uśmiechnął się zawadiacko do niektórych gości i chwycił kieliszek wina od innego Sługi, który stał w pobliżu.

Potknął się i wszedł do pokoju, prawie potykając się o własne nogi i używając stołu, by utrzymać równowagę. Jego waga okazała się zbyt duża dla stołu, usłyszał trzask nóg i stół się przewrócił. Drinki i jedzenie rozprysły się na ziemi; część z nich dostała się na suknie kobiet siedzących przy stole.

Poderwały się ze swoich miejsc, zszokowane tym, co się właśnie stało. Jedzenie i wino poplamiły ich suknie.

William nie mógł powstrzymać się od śmiechu z tego nieszczęścia.

Muzyka zaczęła cichnąć i wszyscy, łącznie z rodziną królewską, odwrócili się w jego stronę.

Spotkał się ze swoim ojcem, królem alfa Karolem, i gniewem pojawiającym się na jego twarzy.

"William - syknął jego ojciec, zbliżając się do syna. "Spóźniłeś się i jesteś pijany. Co masz na swoje usprawiedliwienie?"  

William wpatrywał się w ojca; byli mniej więcej na wysokości oczu, jeśli William trzymał plecy prosto.

"Masz szczęście, że w ogóle się pojawiłem - mruknął William; mógł dostrzec wściekłość w oczach ojca, ale Charles wiedział, że lepiej nie wpadać w furię podczas tak ważnej ceremonii jak ta.

To była ceremonia, która miała ocalić królewski ród Arnoldów. Na podbój rodu Arnoldów wyruszyły potężne armie. Jedynym sposobem na zachowanie władzy było połączenie rodu Arnoldów z Warrior Reilly Pack poprzez małżeństwo.  

Nie było to coś, co Charles mógłby zaryzykować.

William, wciąż wpatrując się w ojca, wypił wino z trzymanego kieliszka, po czym wepchnął go do skrzyni służącego, który przechodził obok.

"A teraz wybaczcie mi - powiedział William, przepychając się obok ojca w stronę pięknej pary młodej.

Grace Reilly wstała z fotela, a Martin stanął u jej boku. Jako daleka siostrzenica Królowej Luny, Grace była najpiękniejszą istotą w całym królestwie. Żadna dusza nie zbliżyła się do jej urody, wilkołak czy człowiek, po prostu nie mogli się z nią równać.

Choć William ją kochał, zawsze uważał ją za nieco zarozumiałą. Zawsze myślała, że każdy mężczyzna zakocha się w niej od pierwszego wejrzenia. Może się nie myliła, bo z pewnością zwróciła na siebie uwagę Williama.

         "Bracie - William zwrócił się do Martina, całkowicie ignorując obecność Grace. Wyczuwał jej niepokój i to sprawiało, że się uśmiechał. "Przepraszam za moje spóźnienie.W tonie Williama słychać było gorycz.

Jego oczy przeniosły się z Martina na Grace, a ona przełknęła ciężko. Nie zatrzymał na niej wzroku na długo; przeniósł spojrzenie na królową Lunę, Carę, która również stała w pobliżu. Zacisnęła usta w cienką linię, a jej ciało napięło się. W jej oczach malowała się nienawiść, której trzeba było być ślepym, by nie zauważyć.

Jego wilk poruszył się głęboko w nim, błagając o uwolnienie, aby mógł rozerwać gardło Cary na oczach wszystkich. Chciał, by wszyscy wiedzieli, jak bardzo nienawidził tej kobiety. Odebrała mu wszystko, a teraz on chciał odebrać wszystko jej.

Ona jednak nic nie powiedziała; przerwała kontakt wzrokowy i oczyściła gardło.

"Gdzie się podziała muzyka?" Zapytała na tyle głośno, by zespół mógł ją usłyszeć. "Nie przerywajmy świętowania. W końcu to dzień ślubu mojego syna.

Bez większego opóźnienia zaczęli ponownie grać muzykę. Goście w końcu mogli oderwać swoją uwagę od Williama i kontynuować zabawę. Służący sprzątali bałagan, który William pozostawił po sobie.

"Pójdę już sobie..." mruknął William, odwracając się w stronę wielkich drzwi.

Zrobił to, co mu kazano; przyszedł i pojawił się. Nie musiał zostawać zbyt długo i nie chciał zostawać dłużej niż musiał.

Wracając na swój szlak, nie odezwał się do nikogo i nikomu nie zasalutował.

Ostatnią rzeczą, jaką usłyszał przed opuszczeniem sali balowej, było mruknięcie Cary: "Co za niegrzeczny drań".    


#Rozdział 3

(POV Doris)

Wybiegłam z ogrodu różanego do pałacu; na szczęście wszyscy byli zajęci ceremonią, więc mnie nie zauważyli. Nie wiem, co miałabym im powiedzieć, dlaczego byłam półnaga, ociekająca krwią i zziębnięta. W tym momencie nie wiedziałam nawet, co powiedzieć samej sobie.

Wciąż byłam w szoku po tym, co się stało. Książę William zaatakował mnie i wgryzł się we mnie; oznaczył mnie jako swoją.

Wciąż nazywał mnie swoją towarzyszką; a raczej jego wilk nazywał mnie swoją towarzyszką. Ale to musiała być najbardziej niedorzeczna rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałam. Byłam wilkołakiem bez wilka, co oznaczało również, że nie miałam partnera.

Łzy napłynęły mi do oczu i przygryzłam dolną wargę, by się nie rozpłakać. Nie mogłam teraz płakać, musiałam się umyć.

Pobiegłam do sypialni, rzucając podarty mundurek na łóżko i wyciągając świeży z szuflady. Niezgrabnie potknęłam się w łazience i napełniłam wannę wodą, która była tak zimna, że z pewnością zdrętwiałoby mi ciało.

Patrząc w lustro, zobaczyłem zadrapania na moim torsie; były coraz bardziej opuchnięte, ale już nie krwawiły. Wiedziałam, że nie potrwa długo, zanim w pełni się zagoję; do jutra rany całkowicie znikną i będę mogła udawać, że nic się nie stało. Nie chciałam, by ślady przypominały mi o brutalnym ataku.

Moje ciało wciąż się trzęsło, gdy weszłam do zimnej wanny. Pozwoliłam wodzie ukoić ból po pazurach księcia Williama. Wciąż czułam jego usta na mojej szyi i pamiętałam, jak posłuszne było moje ciało jego rozkazom.

Czułam się zrujnowana.

Moje ciało było zrujnowane, a ja czułam obrzydzenie do samej siebie.

Jak mogłam dopuścić do czegoś takiego?

Wkrótce drzwi łazienki otworzyły się i stanęła w nich moja najlepsza przyjaciółka i współlokatorka, Beth. Była zdyszana i wpatrywała się we mnie czujnymi, ale ostrożnymi oczami. Próbowałam zakryć swoje nagie ciało rękoma, ale to nie miało znaczenia, bo i tak wszystko widziała, gdy weszła do łazienki, zamykając za sobą drzwi.

"Wszędzie cię szukałam, Doris! powiedziała Beth, w jej głosie narastała panika.

Chwyciła ręcznik z wieszaka na drugim końcu łazienki i podeszła do mnie. Wyszłam z wanny, pozwalając wodzie ściekać z mojego ciała i kałuż wokół moich stóp. Coś, co będę musiała później posprzątać.

Martwienie się o coś tak małego jak kałuża w łazience wydawało się takie trywialne. Zwłaszcza po tym, co się właśnie wydarzyło. Rozejrzała się po moim ciele, gdy owinęła mnie ręcznikiem; jej ramiona były ciepłe i nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo się trzęsę, dopóki nie trzymała mnie mocno w uścisku.

"Co ci się stało?" zapytała, utrzymując niski ton na wypadek, gdyby w pobliżu byli inni.

"I..." Mój głos wydobył się jako zgrzytliwy pisk i prawie się wzdrygnąłem, jak załamany brzmiałem. Nie mogłam nawet mówić; gdybym się odezwała, zaczęłabym szlochać, a nie chciałam szlochać przy niej.

         Nie mogłam jej powiedzieć, co się stało. Nie mogłam powiedzieć nikomu."Już dobrze..." wyszeptała, przytulając mnie mocniej. "Wszystko będzie dobrze."

--

Rano.

Zgodnie z przewidywaniami, rano moje rany całkowicie zniknęły; jednak rany, które odczuwałem wewnętrznie, będą trwać przez całe życie. Myślałem, że jeśli nie zobaczę śladów na moim ciele, będę w stanie zapomnieć o wydarzeniach, które miały miejsce.

Ale myliłem się.

Musiałam jednak wytrzymać; nie mogłam się załamać i dalej płakać. Spędziłam noc płacząc. Ale dziś rano miałam dyżur przy herbacie na bankiecie i nie mogłam tego zepsuć.

To był pierwszy poranny bankiet, odkąd Lady Grace wyszła za mąż za Arnolda z Royal House. Tradycją było, że członkowie rodziny królewskiej urządzali ucztę, aby uczcić nowe małżeństwo i dołączenie do stad.

Trzymałam dzbanek mocno w dłoniach, aż pobielały mi knykcie, starając się powstrzymać drżenie rąk.

Melody, inna pokojówka, wpatrywała się we mnie z dezaprobatą.

Nie była kimś, z kim dogadywałyśmy się z Beth. Była tylko kilka lat starsza ode mnie i flirtowała, by osiągnąć pozycję głównej pokojówki. Chociaż pan Carson nadal był jej szefem, ponieważ kontrolował całą służbę w pałacu.  

"Dlaczego masz takie podpuchnięte oczy? Zapytała szorstkim szeptem. "Płakałaś całą noc, bo nie mogłaś poślubić księcia?"

Brzmiała tak arogancko, że nie mogłam się powstrzymać od warknięcia na nią. Ale nie chciałam się z nią kłócić, ponieważ byłam na służbie i musiałam wyglądać profesjonalnie. Nie mogłam zepsuć tego bankietu, bo inaczej miałabym ogromne kłopoty.

"Dobra, nie odpowiadaj mi - powiedziała Melody, odwracając się ode mnie i spoglądając na królewskie pary przed nami.

Nie zwracali na nas zbytniej uwagi. Król Karol Alfa był wściekły, ponieważ książę William się spóźnił. Nie zdziwiło mnie to, ani nikogo innego, że się spóźnił. Zawsze się spóźniał. Miał postawę "nic mnie to nie obchodzi" i doprowadzało to rodzinę królewską do szału. Ale to było ważne wydarzenie i ich cierpliwość do Williama była na wyczerpaniu.

"Po prostu odpowiedz - powiedziała Melody, pochylając się blisko mnie. "Co sprawiło, że twoje oczy spuchły?"

"I..." Przerwałem, by zebrać myśli. "Nie mogłam spać zeszłej nocy".

To nie było kłamstwo. Nie mogłem spać zeszłej nocy. Ale nie zamierzałem jej mówić dlaczego.

Przewróciła oczami i wbiła łokieć w mój bok, skrzywiłam się, ale zachowałam swoją strukturę.

"Gówno prawda - powiedziała z chichotem; tym razem mówiła trochę za głośno i pan Carson spojrzał na nas z dezaprobatą.

"Drogie panie - wysyczał, przewracając oczami. "To ważne wydarzenie. Musicie dać z siebie wszystko".

Obie grzecznie opuściłyśmy głowy w przepraszający sposób.

Podskoczyłem na dźwięk pięści Alpha King Charlesa uderzających w stół przed nim, a on poderwał się na nogi. Jego twarz była czerwona z wściekłości.

"Nie mogę uwierzyć, że znowu się spóźnił - wysyczał przez zaciśnięte zęby. "On wie, jakie to ważne.

"Kochanie, William ma własne życie. Jestem pewna, że jest powód, dla którego się spóźnił - powiedziała Luna Queen Cara, zachowując spokojny ton."Jaki mógł mieć powód?!" zapytał Charles, wciąż wściekły, gdy wrócił na swoje miejsce. "Dlaczego nie może być bardziej jak jego brat?" dodał Charles mrucząc.

"Cóż..." powiedziała Cara, rozglądając się po swojej rodzinie, a następnie kierując wzrok z powrotem na męża. "Słyszałam, że zeszłej nocy naznaczył pokojówkę.

Poczułam, jak serce wali mi w żołądku, a kolor moich rysów spływa. Oddech uwiązł mi w gardle. Próbowałam i nie udało mi się powstrzymać niekontrolowanego drżenia; panika wzbierała we mnie i rozdzierała mnie na kawałki.

Jak ona się o tym dowiedziała?

"Co? zapytał Charles, spoglądając na nią. "Oznaczyć pokojówkę?"

Na jej ustach pojawił się nieśmiały uśmiech.

"Myślę, że powinniśmy się dowiedzieć, kim jest ta pokojówka. Może być jego partnerką - powiedziała Cara z humorem w głosie.

Znowu to słowo. Towarzyszka.

Królewski ród Arnold słynie ze szlachetnego statusu i godnych rodów. Jak pokojówka mogła zostać nałożnicą księcia? To było niemożliwe i śmieszne.

Zrobiło mi się niedobrze; przez chwilę myślałam, że zemdleję.

Charles spojrzał na pana Carsona z grymasem na twarzy.

"Znajdź Williama i przyprowadź go tutaj. TERAZ - rozkazał Charles.

Pan Carson nie tracił wiele czasu; skierował się w stronę drzwi, aby znaleźć Williama, ale zanim zdążył gdziekolwiek pójść, William swobodnie przeszedł przez drzwi.

Wiedziałam, że poprzedniej nocy sporo wypił, ale byłam zaskoczona, że w ogóle nie wyglądał na kaca. Jego muśnięta słońcem skóra była elegancka, a on sam wyglądał cudownie nawet w luźnym stroju. Żadna pokojówka nie odważyłaby się spojrzeć mu w oczy, bo zgubiłyby się w jego burzy przypominającej ocean.

Gdy wszedł do pokoju, poczułam, jak moje policzki oblewa rumieniec.

Rozejrzał się po królewskim stole, jego zmarszczka pogłębiła się, gdy spojrzał na Carę. Przez pięć lat, które spędziłam w pałacu, wiedziałam, że William nie miał dobrych relacji ze swoją rodziną. Zwłaszcza z królową Luny, Carą. Jednak powód tego był nieznany.

Oczywiście krążyły plotki, ale to wszystko, czym były. Plotki.

"Spóźniłeś się - syknął Charles do syna. "Znowu.

"Jestem tutaj, prawda? mruknął William, podchodząc do pustego miejsca przy stole.

"Jestem tobą rozczarowany; spóźniłeś się też na ślub brata. Wiedziałeś, jak ważne było to wydarzenie - powiedział Charles, starając się zachować gniew, ale wciąż widzieliśmy wściekłość jego wilka, która w nim wzbierała. Miodowo-brązowe oczy wilka błysnęły w jego spojrzeniu, gdy zwrócił się do syna. "Jak śmiesz tak lekceważyć Warrior Reilly Pack".

"Ale ja nie jestem panem młodym - odparł swobodnie William. "To, czy się spóźniłem, czy nie, nie miało żadnego wpływu na ślub. Mam rację?

Charles wziął głęboki oddech, by uspokoić swój gniew; William miał rację. Nie miało znaczenia, czy się spóźnił, czy nie. To nie miało z nim nic wspólnego.

Tylko ja wiedziałem, dlaczego się spóźnił i ta myśl była obrzydliwa. Nie było wystarczająco zimnej kąpieli, która mogłaby usunąć wspomnienie i uczucie jego dotyku na mojej nagiej skórze.

"W porządku - powiedział w końcu Charles. "Tym razem dam ci spokój. Ale co ja słyszę o tym, że oznaczasz pokojówkę?Użyłem stołu obok mnie, aby się nie przewrócić; położyłem czajniczek na stole i trzymałem się krawędzi.

"Nie wiem - powiedział William bez żadnych emocji. "Byłem pijany. Wzruszył ramionami, jakby to nic dla niego nie znaczyło. "A teraz, wasza wysokość, czy nie miałbyś nic przeciwko, gdybym zaczęła śniadanie?

Nie czekał na odpowiedź Charlesa, zanim wepchnął do ust widelec ze stekiem. Charles otworzył usta, by coś powiedzieć, ale Cara powstrzymała go, zanim zdążył wydusić z siebie słowo.

"Dobrze kochanie - zaśmiała się nerwowo. "To pierwszy posiłek Grace odkąd dołączyła do naszej rodziny. Nie zepsujmy tego przez złość".

Charles westchnął, uwalniając swój gniew. Skupił się z powrotem na jedzeniu, co najwyraźniej ucieszyło Carę, ponieważ w zamian obdarzyła go delikatnym uśmiechem. Skierowała swoją uwagę na pana Carsona, który wyprostował plecy, gotowy do złożenia zamówienia.

"Panie Carson - zaczęła. "Chcę, żeby dowiedział się pan, kim jest ta pokojówka, którą William najwyraźniej naznaczył.

"Tak, wasza wysokość - odpowiedział posłusznie pan Carson.

"Och, i proszę, zrób to sam - dodała, spoglądając na resztę z nas, którzy stali za nim.

Skinął głową z szacunkiem, zanim odwrócił się do mnie.

"Podaj herbatę - rozkazał.

Wyprostowałam się i chwyciłam dzbanek ze stołu; zaczęłam iść w kierunku stołu, gdy moja stopa zahaczyła o wyciągniętą stopę innej pokojówki.

Melody.

Zanim zdążyłam się powstrzymać, runęłam do przodu z dzbankiem mocno w uścisku. Ale nie na tyle mocno, by utrzymać go w dłoniach. Wylądowałam na ziemi i usłyszałam stukot dzbanka przede mną.

W rodzinie królewskiej rozległy się westchnienia, a William szybko wstał, ponieważ herbata przesiąkła przez jego ubranie.


#Rozdział 4

(POV Doris)

"Jak śmiesz lekceważyć księcia! wysyczała Melody, przechodząc obok mnie.

Poderwałam się na równe nogi, zaczerwieniłam się z zażenowania. Szeroko otwarte oczy wpatrywały się we mnie; gniew był wyraźny na twarzy królowej Luny. Moje ciało trzęsło się w niekontrolowany sposób, gdy próbowałam powstrzymać łzy przed wydostaniem się z moich oczu.

Melody była na mnie wściekła, ale to była jej wina.

"Tak mi przykro..." jąkałam się do Williama. "To był wypadek."

Jego warga wygięła się w obrzydzeniu, gdy patrzył na mnie, ale utrzymał niski i równy ton.

"Jak masz na imię? zapytał.

Mieszkałam w pałacu przez 5 lat, a on wciąż nie znał mojego imienia.

"Doris - odpowiedziałam słabo.

"Doris... - powtórzył, wciąż wpatrując się w moje ciało. Jego oczy przykuły moje na chwilę. "Kwiaty.

Poczułam, jak moja twarz traci kolor. Otworzyłam usta, by zaprotestować, że się pomylił i że to nie ja byłam w ogrodach. Nie mogłam pozwolić, by ktokolwiek dowiedział się, że to mnie naznaczył zeszłej nocy. Zostałabym ukarana, a jakakolwiek szansa na wolność przepadłaby całkowicie.

Byłam gotowa błagać go o wybaczenie, ale wtedy kontynuował swoją myśl.

"Przynieś mi kwiaty z ogrodu - kontynuował.

Przez chwilę poczułam, jak moje ciało się rozluźnia. Ale wciąż byłam spięta i zdezorientowana.

Dlaczego prosił mnie o przyniesienie mu kwiatów z ogrodu? Czy próbował mnie stąd wyciągnąć? Jako pokojówka spodziewałam się większej kary, a po spojrzeniach zaskoczonych członków rodziny królewskiej i innych pokojówek wokół mnie, oni również spodziewali się większej kary.

"Jakiego rodzaju kwiatów byś sobie życzył?" zapytałam, starając się zachować równy ton i pochyloną głowę.

"Nie obchodzi mnie to - warknął, odsuwając mnie od siebie. "Róże. Po prostu wynoś się stąd.

Moje oczy podniosły się, by spotkać jego.

Róże?

Wydarzenia ostatniej nocy miały miejsce w ogrodzie różanym. Czy próbował mi powiedzieć, że pamięta mnie z zeszłej nocy? Może jego wilk przypominał mu, że to mnie naznaczył? Nie czekałam, by się tego dowiedzieć; zerknęłam na rodzinę królewską, zanim opuściłam pokój.

Większość z nich wpatrywała się w Williama z przerażeniem; prawdopodobnie dlatego, że pozwolił mi odejść. Ale Lady Grace wpatrywała się we mnie.

Jej wyraz twarzy był trudny do odczytania, ale wciąż spoglądała między Williamem a mną, a jej twarz lekko się zaczerwieniła. Nie zostałam jednak zbyt długo, szybko opuściłam jadalnię i udałam się w stronę ogrodów.

Miło było być na zewnątrz; nie wolno mi było tu wychodzić, chyba że otrzymam pozwolenie. Nie wolno mi było opuszczać terenu pałacu bez eskorty strażnika lub przełożonego. Jednak ogród różany był jednym z moich ulubionych miejsc na terenie pałacu.

Przynajmniej kiedyś tak było.

Z widoku w moim pokoju wyraźnie widziałam ogród różany; nie spałam i patrzyłam, jak księżyc rzuca swoje promienie na ogród, oświetlając kwiaty i sprawiając, że błyszczały.

         Wychodząc na zewnątrz, chwyciłam koszyk, by móc odpowiednio zebrać róże. Nadal nie byłam pewna, dlaczego chciał kwiaty, chyba że sugerował, że pamięta mnie z ostatniej nocy. Ale poza tym William nie wyglądał na faceta, który lubi kwiaty.Kontynuując zbieranie kwiatów, cieszyłam się spokojną chwilą. Pomimo powrotu do obszaru, w którym naznaczył mnie książę William, miło było być z dala od wszystkich. W końcu mogłam po prostu poczuć swoje uczucia bez obawy o osąd lub nękanie.

Nie jestem pewna, jak długo byłam w ogrodzie i nie byłam pewna, gdzie przyniosłam te kwiaty. Przypuszczam, że zostawiłabym je przed drzwiami komnaty Williama. Na pewno będzie się tam przebierał z mokrych ubrań.

Zarumieniłam się na myśl o nim bez koszuli.

Co było ze mną nie tak? Nie powinnam myśleć o takich rzeczach. Nie po tym, co zrobił mi zeszłej nocy. Potarłam delikatne miejsce na szyi, gdzie wbił we mnie zęby. Różowy, delikatny miąższ miał pozostać na całe życie. To było coś, co musiałam zakrywać. Byłam wdzięczna, że moje włosy były na tyle długie, że zakrywały większość śladu, ale czasami wymagano od nas, abyśmy trzymali włosy w górze i z dala od twarzy.

To były chwile, których się bałam, ponieważ musiałam nosić makijaż, aby ukryć znamię. Nikt nie mógł wiedzieć, że to ja zostałam naznaczona.

Wszystko, czego kiedykolwiek chciałam, to uwolnić się z tego pałacu i wędrować po krainach jako wolna kobieta. Chciałam móc to robić jako wilk, ale nie wyglądało na to, że w najbliższym czasie otrzymam swojego wilka. Ta myśl przeszyła moje ciało smutkiem, gdy pomyślałam o tym, że nigdy nie przemienię się w piękną istotę. Poczuć wolność i siłę wilka; wiedzieć, jak to jest polować na własną rękę i być wzmocnionym przez pełnię księżyca.  

Trzymając się kosza, wróciłam do pałacu. Beth od razu mnie zauważyła i rzuciła się w moją stronę.

"Musimy iść. Pan Carson jest na dziedzińcu pokojówek. Zwołuje spotkanie - poinformowała mnie, wpatrując się we mnie ze zmartwieniem w oczach.

Pan Carson był w pokojówce? Co miałby tam robić? Rzadko chodził bezpośrednio do pokojówek, od tego była Melody. Sprawa musiała być pilna, skoro w ostatniej chwili zwołał zebranie samych pokojówek.

To musiało oznaczać, że wiedział, że to ja zostałam naznaczona przez Williama. To miało zrujnować moją szansę na wolność. Nagle poczułam falę strachu na myśl o karach, które miały mnie spotkać.

Kiwnęłam do niej głową.

"Zaniosę to do drzwi komnaty księcia Williama. Zaraz tam będę - powiedziałam, a ona ruszyła w stronę pokojówek.

Komnata Williama znajdowała się niedaleko głównego foyer, zaledwie kilka schodów dalej. Przez chwilę wpatrywałam się z wahaniem w jego drzwi, myśląc o nim po drugiej stronie. Słyszałam, jak chodzi po swoim pokoju i niemal czułam jego udrękę. Przełknęłam ciężko, kiedy położyłam kwiaty na progu jego drzwi i zeszłam po schodach.

Musiałam złapać dworzan pokojówki i jakoś dostać się do swojego pokoju niezauważona przed rozpoczęciem spotkania.

         Większość pokojówek gromadziła się już wokół dworzan i żadna z nich nie zwracała na mnie większej uwagi. Udało mi się przecisnąć przez niektóre z nich i dostać się do mojego pokoju. Otworzyłam szufladę i wzięłam tanią butelkę podkładu. Potrzebowałam dodatkowych środków ostrożności, by ukryć to znamię.Nie mogli wiedzieć, że to ja zostałem naznaczony przez Williama.

Kiedy udało mi się zakryć naznaczenie najlepiej jak potrafiłam, dołączyłam do innych pokojówek w holu dworu. Beth zobaczyła mnie natychmiast i ulga zalała jej twarz; przełożyła swoje ramię przez moje, gdy dołączyłam do niej z innymi.

"Spóźniłaś się - szepnęła.

Uśmiechnęłam się do niej przepraszająco, gdy zwróciłyśmy uwagę na pana Carsona, który stał na samym przedzie tłumu. Melody stała obok niego wysoka i dumna, co tylko sprawiło, że jęknęłam.

Pan Carson krótko przeskanował pokojówki, aż jego oczy spotkały się z moimi; utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy przez dłuższą chwilę, a ja przełknęłam grudę, która tworzyła się w moim gardle.

Musiał tu być z mojego powodu.


#Rozdział 5

(POV Doris)

Po foyer dworu rozległy się szmery pokojówek. Wszyscy wyglądali na zdenerwowanych, ale nie mogli być bardziej zdenerwowani ode mnie. Starałam się zachować postawę i opanowanie. Nie mogłam się załamać przy wszystkich, mimo że czułam się przerażona.

Serce waliło mi mocno w piersi, a dłonie niemal ociekały potem. Próbowałam wytrzeć dłonie w spódnicę, by pozostały suche, ale na nic się to zdało.

Beth zerkała na mnie nerwowo, prawdopodobnie zastanawiając się, co jest ze mną nie tak. Ale ja patrzyłam prosto przed siebie.

Po długiej chwili pan Carson w końcu przemówił.

"Cisza - powiedział do zmartwionych pokojówek. Wszyscy uciszyli się niemal natychmiast i skupili swoją uwagę na panu Carsonie i Melody.

Ulżyło mi, że nie patrzył już na mnie podejrzliwie. Nie patrzył na nikogo podejrzliwie, ale miał twarde rysy i prawie nieczytelny wyraz twarzy.

"Jeśli chodzi o wczorajszą ceremonię, wygląda na to, że nie wszyscy z was poświęcili się, aby wieczór przebiegł gładko - zaczął pan Carson, skanując tłum. Przełknęłam ciężko, modląc się, by nie spojrzał na mnie ponownie. "Wygląda na to, że ktoś z was nie wywiązał się ze swoich obowiązków zeszłej nocy. Pamiętajcie tylko, że nikt nie pokryje waszych błędów.

Wciągnęłam drżący oddech, starając się utrzymać wyprostowaną postawę.

"Jednakże - kontynuował pan Carson. "Alpha King Charles był na tyle uprzejmy, że wysłał dodatkowy napiwek za twoją oddaną pracę. Był zadowolony z ogólnego wyniku wieczoru. Pomimo nieuprzejmości księcia Williamsa.

Odetchnęłam z ulgą. Nie był tu po to, by mnie zabrać; nie był tu po to, by zabrać kogokolwiek lub zganić kogokolwiek. Nie był tu, by nas ukarać. Był tu, by dać nam napiwek.

Chciało mi się płakać z ulgi. Nadal skanował pokój, gdy pokojówki zaczęły ustawiać się w kolejce po napiwki. Melody wciąż stała obok pana Carsona i przyglądała mi się podejrzliwie. Usta miała zaciśnięte w mocną linię, a na jej twarzy wyraźnie było widać nienawiść.

Musiała wiedzieć, że coś się dzieje. Zastygłam w bezruchu, obserwując pozostałe pokojówki stojące w kolejce. Beth stała obok mnie z nieśmiałym grymasem na twarzy.

"Idziesz po napiwek?" zapytała, wchodząc do kolejki.

Zamrugałam kilka razy i oderwałam wzrok od Melody. Udało mi się posłać Beth mały uśmiech, choć wiedziałam, że nie dotarł on do moich oczu.

"Tak - powiedziałam, stając obok niej w kolejce.

Pan Carson po kolei wręczał monety każdej z pokojówek. Gdy nadeszła moja kolej, trzęsłam się niekontrolowanie. Pan Carson przyjrzał mi się uważnie, a ja zaczęłam odczuwać mdłości w żołądku. Musiałam się stamtąd wydostać, zanim zwymiotuję. To była ostatnia rzecz, jakiej potrzebowałam w tym momencie - więcej uwagi.

Wyciągnęłam rękę, a on położył kilka monet na mojej dłoni. Skłoniłam głowę w podziękowaniu i odwróciłam się, by odejść i dołączyć do Beth z innymi. Ale głos pana Carsona zatrzymał moje kroki."Jeszcze jedno - zaczął pan Carson. "Czy ktoś z was spotkał się wczoraj z księciem Williamem?"

Moje dłonie pociły się coraz bardziej, a monety prześlizgiwały mi się przez palce. Brzęknęły na ziemi i wokół moich stóp. Wydało to niepotrzebnie głośny dźwięk i stanęłam twarzą w twarz z czujnymi oczami innych pokojówek, które wpatrywały się we mnie.

Cień zakradł się wokół mnie i pochłonął mnie w lekkiej ciemności, gdy pan Carson zrobił krok w moją stronę i spojrzał w dół na upuszczone przeze mnie monety.

"Doris... - powiedział, utrzymując niski ton z lekką groźbą.

Moja twarz zarumieniła się i wiedziałam, że przybiera różne odcienie czerwieni. Przygryzłam wargę, by nie drżał mi oddech i odwróciłam się do niego. Był znacznie wyższy ode mnie i zawsze czułam się onieśmielona jego obecnością. Pracował tak blisko z rodziną królewską, że dla pokojówek był praktycznie królem.

Melody wystąpiła naprzód; jej twarz była czerwona z wściekłości, gdy wpatrywała się w monety rozsypane po drewnianej podłodze.

"Niezdarna pokojówka... - wysyczała; wyglądała, jakby miała zamiar uderzyć mnie w twarz, ale pan Carson uniósł rękę, by ją powstrzymać.

"Doris - zaczął ponownie pan Carson. "Czy spotkałaś się wczoraj z księciem Williamem?

Brzmiał dziwnie spokojnie, co sprawiło, że nie byłam spokojna. Przełknęłam kolejną grudkę, która utworzyła się w moim gardle i modliłam się do bogów księżyca, aby mój głos mnie nie zdradził.

"Nie, proszę pana - powiedziałam bardziej pewnie niż się czułam.

"W takim razie, gdzie byłaś ostatniej nocy? zapytał, przyglądając mi się uważnie.

"Po zakończeniu moich obowiązków na ceremonii, poszłam do swojego pokoju, aby odpocząć" - powiedziałam.

Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę; czułam, że Beth patrzy na mnie z przerażeniem z drugiego końca pokoju. Nie zamierzałam patrzeć jej w oczy. Wiedziała, że kłamię. Znała mnie lepiej niż ktokolwiek w pałacu. Poza tym widziała, jak zeszłej nocy brałem zimną kąpiel po tym, jak wpadłem do pokoju. Byłem w rozsypce i ona o tym wiedziała.

Wiedziała, że coś się stało, tylko nie wiedziała co dokładnie.

Po tym, co wydawało mi się całym życiem milczenia, pan Carson w końcu przerwał kontakt wzrokowy ze mną i zwrócił swoją uwagę na Melody.

"W porządku. Nie ma sensu denerwować się na dziewczynę. To był wypadek" - powiedział jej.

Melody wzdrygnęła się, ale nie zamierzała kłócić się z panem Carsonem. Przytaknęła mu z szacunkiem, ale nie odrywała ode mnie wzroku.

Rzuciłam się na podłogę, by zebrać upuszczone monety, zanim ponownie zwróciłam się do nich obojga.

"Bądź wdzięczna panu Carsonowi za jego dobroć - wysyczała do mnie Melody. W tym momencie poczułam się mniejsza od szczura.

Udało mi się przełknąć strach i spojrzeć panu Carsonowi w oczy.

"Dziękuję, panie Carson i pani Harford - powiedziałam, kłaniając się grzecznie, zanim dołączyłam do Beth na drugim końcu pokoju.

Nie mogłam przestać myśleć o ataku i o tym, jak duch rąk Williama wciąż skażał moje ciało. Zadrżałam na myśl o jego bliskości i jego ustach na mojej skórze. Ciepło jego oddechu przyprawiało mnie o gęsią skórkę, a fakt, że moje ciało było mu tak posłuszne, był czymś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Myśl o tym napawała mnie obrzydzeniem. Jednak moje ciało nie wydawało się tak obrzydzone, jak powinno. To było tak, jakby moje ciało cieszyło się jego dotykiem.Nie miało to jednak sensu. Powinienem być bardziej zniesmaczony. A jednak nie mogłem przestać o tym myśleć.

Dlaczego moje ciało reagowało w taki sposób?

Zaczęłam iść w stronę drzwi, które prowadziły do naszych pokoi, kiedy słowa pana Carsona zatrzymały mnie po raz kolejny.

"Nie wolno ci jeszcze wychodzić - oznajmił.

Odwróciłam się, by stanąć z nim twarzą w twarz, strach ozdobił moje rysy, a pot na dłoniach powrócił.

"Dlaczego nie?" jąkałam się; mój głos był ledwo słyszalny, ale wystarczająco głośny, by pan Carson mógł go usłyszeć.

"Ponieważ jest tu książę William - powiedział, wpatrując się w nas. "Chce, żebyście wszyscy zostali sprawdzeni.

Spojrzałam na Beth, która również wyglądała na zdezorientowaną i zdenerwowaną.

"Sprawdzeni?" wymamrotałem.


Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Jej niechciany partner na tronie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści