Rób to, co należy.

Rozdział pierwszy (1)

========================

Rozdział pierwszy

========================

Amy

Pokażę mu.

To motto, które wyciąga mnie z łóżka o świcie w piątek, żebym mogła być w pracy przed ósmą. To także motto, które trzyma mnie przy życiu, gdy od blisko trzech miesięcy śpię po cztery godziny na dobę.

Niektórzy mogą powiedzieć: "Dlaczego nie powiesz czegoś swojemu szefowi?".

Ja wolałabym wyskoczyć z samolotu.

Pewnie będę tego żałować...

Te wymamrotane słowa wyszły z ust mojego szefa, zanim powiedział, że zostałem zatrudniony. Najprawdopodobniej nie wie, że go usłyszałam. A może wiedział i miał nadzieję, że z dumy odrzucę ofertę i pójdę gdzie indziej.

Ale przyjąłem tę pracę. Jeśli chciał, żebym ją odrzucił, nie powinien był oferować tak wysokiej pensji i premii za podpisanie umowy, z których obie są mi bardzo potrzebne do spłacenia mojego kredytu studenckiego.

Ale te słowa pozostały. Za każdym razem, gdy mam ochotę zwolnić lub zrobić sobie przerwę, pojawiają się jak jakiś psychiczny bodziec dla bydła i pracuję jeszcze ciężej.

Nie jestem osobą, która się poddaje. Tata nie wychował jakiegoś kurczowego fiołka, który więdnie przy każdej krytyce czy wątpliwościach. Walczę o to, czego chcę, i zostawię moich krytyków i wątpiących duszących się w moim pyle.

Pokażę mojemu niezrównanemu szefowi Emmettowi Laskerowi, że zatrudnienie mnie było najlepszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobił, zanim miną moje dwa lata w firmie. I będzie mnie błagał, żebym została, kiedy złożę rezygnację.

Może nawet rozważę pozostanie - przez ułamek sekundy - jeśli zaoferuje mi spłatę mojego kredytu studenckiego. Moje studia i MBA kosztowały mnie razem prawie pół miliona dolarów, a ponieważ moja rodzina nie pławi się w pieniądzach, większość z nich została pokryta z kredytów. Tata zaproponował, że weźmie część na swoje nazwisko, ale odmówiłam. On już tyle zrobił.

Zresztą, nawet jeśli dostanę taką propozycję od Emmetta, to pewnie odmówię. On będzie musiał się bardziej postarać. Może obiecać, że załatwi mi ten uroczy domek przy plaży na Florydzie, gdzie tata chce przejść na emeryturę. Mam na myśli, że planuję kupić ojcu jego wymarzony dom. Zrobiłam obliczenia i stać mnie na to, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Ale gdyby Emmett go kupił, byłoby o wiele lepiej.

A co jeśli będzie błagał na kolanach?

Teraz to jest dopiero obraz! W rzeczywistości ten egomaniak nie padłby na kolana dla nikogo. Ale ten pomysł ma gorący seksualny podtekst. Wszystko dlatego, że mężczyzna jest absurdalnie przystojny. Jakby Bogu zabrakło przyzwoitej osobowości, źle się z tym czuł i z nadwyżką zrekompensował to dając mu wspaniałą twarz.

Ale i tak. Twarz czy nie twarz, bez jakiejś niewyobrażalnej oferty, moja odpowiedź pozostanie wielkim, grubym nie.

O siódmej czterdzieści pięć jestem w holu, czekając na windę, która zabierze mnie do mojego biura. Szefowa chce mieć sfinalizowane aktualizacje modelu finansowego, które są nam potrzebne na poniedziałek do drugiej, a mnie zostały trzy godziny pracy nad Excelem.

Zakładając, że mogę pracować przez mgłę w mojej głowie. Kofeinowy wstrząs z mojej porannej kawy rozwiewa się jak naparstek soli w Pacyfiku. Już potrzebuję kolejnego pobudzenia.

Kiedy oddam model, będę miał ekscytujące i tajne spotkanie na lunchu. Biorąc pod uwagę, że przygotowywałam się do niego od pięciu dni, mam nadzieję, że pójdzie dobrze. Mam nawet na sobie mój strój mocy, w tym jakąś zgrabną, nową bieliznę mocy.

Kiedy modelka i wywiad będą już za mną, nie będę miała nic pilnego do zrobienia - prawdziwy cud. A jeśli dzień będzie przebiegał w tak cudowny sposób, planuję wrócić do domu przed piątą i nadrobić zaległości w spaniu. Dosłownie zabiłabym za solidne osiem godzin.

-Tata: Szczęśliwego piątku, księżniczko!

Uśmiecham się na ten radosny tekst. Tata wysyła mi takiego trzy razy w tygodniu rano. Czasami więcej, jeśli ma na to ochotę.

Pojawia się selfie. Robi je za każdym razem, gdy wysyła mi SMS-y, bo nie znosi używać emojisów twarzy, żeby pokazać, jak sobie radzimy.

"Co pokazują te żółte, kreskówkowe twarze? Nic!!! Są bezosobowe i bezduszne. Telefony mają przednie kamery nie bez powodu".

I ma rację. Uwielbiam dostawać jego poranne selfies. Dają mi znać, że dobrze sobie radzi w Vegas. Znowu patrzę na ekran. Nie ma śladu, że plecy mu dokuczają. Żadnych oznak, że nowy praktykant, którego przyjął do sklepu, doprowadza go do szału. Tylko szeroki uśmiech i błyskotliwe niebieskie oczy, które wykrzywiają się lekko za każdym razem, gdy się uśmiecha. Na jego twarzy widać wiele linii śmiechu, dowód dobrze przeżytego życia.

Mógł stać się zgorzkniały i samolubny po tym, jak mama rzuciła mnie na kolana i rozstała się z nim po schadzce, w wyniku której urodziło się przypadkowe dziecko. Powiedziała, że nie może sobie poradzić z dzieckiem, które nie chce przestać płakać i z mężczyzną, który nie może zrobić więcej, aby zapewnić jej "dobre" życie, na które zasługiwała. Nie wiem, czego więcej oczekiwała od niemowlęcia, które miało zaledwie dwa miesiące, albo od dwudziestokilkuletniego marine, który robił wszystko, co w jego mocy, by zapewnić sobie nieplanowaną rodzinę.

Ale rzuciła mnie i podzieliła się. A on zrobił wszystko, co mógł, żeby mnie wychować - w tym zrezygnował z kariery w wojsku - i pokazać mi, jak bardzo mnie kocha.

Wysyłanie mu porannych selfies kilka razy w tygodniu? Mała, mała spłata za wszystko, co dla mnie zrobił i poświęcił.

-Ja: Wyglądam fantastycznie, tato! Oto ja tego ranka!

Robię szybkie zdjęcie, upewniając się, że uśmiecham się radośnie, żeby wiedział, że dobrze sobie radzę. Na szczęście oświetlenie jest dobre, a mój makijaż ukrywa ciemne kręgi z braku snu. Ukrywanie tych cieni było pierwszą rzeczą, którą opanowałam, gdy zaczęłam pracować w finansach.

Jako bonus, eleganckie logo GrantEm Capital jest w tle. To powinno sprawić, że tata będzie wyjątkowo szczęśliwy. Jest dumny z faktu, że jego mała dziewczynka, bez żadnych korepetycji czy standardowych kursów przygotowujących do testów, uzyskała doskonały wynik w SAT i stała się pierwszą w rodzinie, która poszła na studia. I to nie byle jaki college, ale Harvard.

Mój wielki, górski ojciec, który do tej pory nigdy nie uronił łzy, płakał nad moim listem akceptacyjnym i na moim dyplomie. Wydał przyjęcie, kiedy zacząłem pracować w Goldman Sachs, a potem jeszcze bardziej płakał, kiedy dostałem MBA z Wharton. I aż podskoczył z radości, gdy powiedziałem, że będę pracował dla Emmetta Laskera w GrantEm Capital w Los Angeles. Nie dlatego, że wie, jaką wielką sprawą jest Emmett Lasker - nie wie - ale dlatego, że był zachwycony, że będę bliżej domu.




Rozdział pierwszy (2)

Wysyłam zdjęcie.

-Tata: Już w pracy? Jest ledwie ósma.

Jestem tu, by udowodnić, że Emmett Lasker się myli. Poza tym jest cholernie pracowity. Ale nie piszę o tym. Zamiast tego decyduję się na nie-zmartwioną odpowiedź.

-Ja: Przyjechałem wcześnie, żeby ominąć korki. Poranny ruch w L.A. jest zabójczy.

-Tata: Czy to oznacza, że ty też możesz wyjść wcześniej? Aby pokonać godziny szczytu?

Hahaha. Jest taki uroczy, że pyta. Chociaż był szczęśliwy, kiedy zaczęłam karierę w finansach w Goldmanie, był zdenerwowany, kiedy zdał sobie sprawę, ile godzin będę pracować. Uważał, że powinnam zrezygnować i pójść gdzieś, gdzie ludzie bardziej mnie cenili.

Wyjaśniłem mu, że jeśli odejdę przed upływem dwóch lat, to zostanę uznany za osobę, która zrezygnowała z pracy i nie ma wystarczającej siły przebicia. Co z kolei oznaczałoby, że już nigdy nie zostanę zatrudniony w finansach. W tym biznesie tak już jest i nie mogę sobie pozwolić na to, żeby spalić most do całego sektora, kiedy nie mam pojęcia, co przyniesie przyszłość. Ale możliwość bycia uznanym za kogoś, kto nie potrafi utrzymać kursu, wystarczyła, żeby mój tata zaczął się denerwować - "Jak oni śmieli! Masz więcej zapału niż którykolwiek z tych elitarnych punków ze Wschodniego Wybrzeża!"- i przestał narzekać na moje godziny pracy. Zamiast tego przełączył się na "Nikt tam nie pracuje tak ciężko jak ty" w tym swoim słodkim, zachęcającym tonie, który nigdy nie zawodzi, aby sprawić, że chcę robić lepiej.

Niestety, ten przeklęty dwuletni znak obowiązuje również w GrantEm. Dlaczego?

Bonus za podpisanie umowy.

GrantEm Capital zaoferował mi ponad dwukrotnie wyższy bonus za podpisanie umowy niż inne firmy. Takie pieniądze mają swój haczyk: zostań na dwa lata lub oddaj je, proporcjonalnie.

Nikt mi nie powiedział, że to w zasadzie daje Emmettowi Laskerowi carte blanche, aby zamienić moje życie w piekło dla swojej sadystycznej przyjemności. Prawie każdy model Excela i notatka, którą oddaję, musi być zrobiona od nowa. Prawie każdy wieczorny i weekendowy plan został zmieniony lub odwołany. A sen? Ha ha. To jest do śmiechu.

Ale zgrzytam zębami i mielę dalej, bo odmawiam oddania choćby jednego czerwonego centa. Nie po tych wszystkich nadużyciach, których doznałam.

Jeszcze osiem tygodni. Potem będę wolna od Emmetta Laskera i tej niewolniczej służby.

-Ja: Mam nadzieję, że tak.

Modlę się, żeby Emmett nie poprosił mnie, żebym została do późna i majstrowała przy modelu Excela, który ma być dziś o drugiej. Ma niebywały talent do znajdowania dla mnie czegoś do zrobienia, kiedy szykuję się do powrotu do domu. Mało tego, wydaje się, że każde zadanie, które mi zleca do późna, zawsze trwa co najmniej trzy godziny.

Dupek.

Winda pinguje; drzwi się rozsuwają.

-Ja: Muszę iść. Kocham cię!

Dodaję mnóstwo buziaków i serduszek, po czym odkładam telefon, idąc do czekającego samochodu. Gdy jedzie w górę, na moim telefonie ląduje kolejny tekst. Z uśmiechem spoglądam w dół. Pewnie tata myśli o ostatniej rzeczy do powiedzenia.

Mój dobry nastrój znika.

-Emmett: Co jest lepsze? Diamenty czy perły?

Załączył dwa zdjęcia. Pierwsze przedstawia diamentowe kolczyki żyrandole, które mienią się jak gwiazdy na tle marynarskiego aksamitu. Drugi przedstawia kolczyki z perłami w kształcie kropli, wykonane z czterech pereł każda. Te na samym dole wyglądają na tak duże jak moje miniaturki. Święta racja.

Eleganckie i drogie. Jego obecnej dziewczynie miesiąca spodobałyby się oba. Widziałam jej zdjęcie, nie dlatego, że go szukałam, ale dlatego, że tata przysłał mi je kilka tygodni temu, wysyłając SMS-a: Czy to twój szef?

Zdjęcie przedstawiało Emmetta uśmiechającego się z ładnym rudzielcem na jakiejś gali. Tata był pod wrażeniem, że Emmett znalazł się na stronach plotkarskich, bo żaden z moich szefów w Goldman Sachs nigdy nie trafił na te strony. Nie miałam serca powiedzieć mu, że Emmett Lasker jest widziany z różnymi kobietami na ramieniu przez cały czas. Nie ma potrzeby burzyć złudzeń taty.

Próbuję przywołać bardziej konkretny obraz kobiety, ale jestem zbyt niewyspana. Poza tym, dlaczego to ma znaczenie? Zarówno diamenty, jak i perły to klasyka.

-Mnie: Jedno i drugie powinno się świetnie sprawdzić.

-Emmett: To nie jest odpowiedź. Zapytałam, który jest lepszy.

Tak, i powiedziałam ci, że żadne, bo oba są równie dobre. Ale on nie przestanie, dopóki nie wybiorę jednego. A jeśli wybiorę tę, która mu się nie podoba, poprosi mnie o obronę mojego wyboru.

Argh. Dlaczego nie podsłuchuje swojej asystentki zamiast tego? Marjorie jest jedną z najlepiej ubranych kobiet w biurze i nie wykorzystanie jej do czegoś takiego jest wielkim marnotrawstwem talentu. Ona też nie byłaby zirytowana, bo uwielbia zakupy. Według niej ludzkość stworzyła cywilizację specjalnie dla zakupów.

Kiedy Emmett po raz pierwszy zaczął pisać do mnie SMS-y z prośbą o poradę w sprawie biżuterii lub mody - w ciągu miesiąca od rozpoczęcia mojej pracy w GrantEm - subtelnie zapytałam Marjorie, czy robi to samo z nią. Może używał mnie do uzyskania drugiej opinii.

Ale nie. Marjorie nigdy nie została zapytana. Tylko ja. Czyż nie jestem wyjątkowa, hahaha.

Kiedy poprosiłam, żeby przestał mnie pytać, powiedział, że nie może. Najwyraźniej mam doskonały gust i chce mojego wkładu.

Tak się dzieje, gdy człowiek z okropnym osądem mody jest decydentem. Noszę business casual, który kupuję z półek na wyprzedaże. Moje akcesoria są wykonane z cyrkonii sześciennych lub tanich kamieni półszlachetnych. Cały punkt mój garderoba jest być funkcjonalna i atrakcyjna na budżecie.

A więc pracując ponad sto godzin tygodniowo, muszę również pomóc Emmettowi w wyborze prezentów.

Następne dwa miesiące nie mogą minąć wystarczająco szybko.

-Me: Z jakiej okazji?

-Emmett: Nie ma okazji. Po prostu coś, o czym myślę.

Rzucam telefonowi boczne spojrzenie. Mój szef nie jest typem, który robi rzeczy tylko dlatego. Wierzy w efektywność i biegłość. Pewnie nie chce mi powiedzieć, o co chodzi. Z tego co wiem, to może to być prezent w stylu "przepraszam".

A może robi to po to, żeby mnie zirytować na tyle, żebym rzucił pracę teraz, żeby mógł odzyskać część mojej premii za podpisanie umowy. Kto wie, co pływa w jego diabolicznym umyśle?

-Ja: Diamenty.

Trzy... Dwa... Jeden...

-Emmett: Dlaczego?

Argh! Nieuniknione pytanie! To jak śmierć i podatki. Jak Thanos.

Powinienem był wybrać te przeklęte perły. Ale teraz nie mogę tego cofnąć. Gdy raz spróbowałam, zadał mi tyle pytań, że poczułam potrzebę stworzenia prezentacji w PowerPoint.




Rozdział pierwszy (3)

-Ja: Wyglądają na droższe. Będą znaczyły więcej.

Rudowłosa wydawała się kobietą w typie diamentu.

-Emmett: Wydaje się, że to bezmyślny powód.

Płytki też - dodaję cicho.

-Tanie rzeczy są tanie nie bez powodu.

-Emmett: Udawaj, że wydajesz własne pieniądze.

Na litość boską. Nie wydałabym na nie swoich ciężko zarobionych dolarów. Zrobiłbym dodatkową spłatę kredytu studenckiego. Albo oszczędzałbym na zaliczkę na przyszły dom taty na Florydzie.

Ale nie mogę powiedzieć szefowi, że wolę wydać pieniądze na nieromantyczną praktyczność. Poza tym, jego randki prawdopodobnie nie są pogrążone w długach.

-Ja: Diamenty. Bardziej się błyszczą.

-Emmett: Więc błyszczące wygrywają?

-Tak.

Czy mogę już iść? Dodaję po cichu.

-Emmett: Dzięki. :)

Jezu, spójrz na tę uśmiechniętą buźkę. Jest bardziej destrukcyjna niż bomba wodorowa.

Artykuły o szefach z piekła rodem zawsze wspominają o tych, którzy nieustannie cię besztają i nigdy nie dziękują. Autorzy tych artykułów najwyraźniej nigdy nie poznali Emmetta Laskera. Rozrzuca on swoje uśmiechnięte "dziękuję" wokół siebie jak granaty wyprzedzające. I to jest diaboliczne. Nie ma mowy o narzekaniu na jego zachowanie po pozornie przyjaznym "dziękuję".

To bosshole na miarę dwudziestego pierwszego wieku. Nie ma w nim nic z tego klasycznego patologicznego krzykacza. Jest zbyt wielu ludzi z telefonami komórkowymi rejestrującymi każdy twój ruch, chętnych do umieszczenia twojego złego zachowania w mediach społecznościowych w celu publicznego zawstydzenia. Współczesny bosshole może udawać, że jest przyzwoitym człowiekiem, jednocześnie uprzykrzając ci życie.

I to jest najgorsze. Nie możesz złożyć skargi do HR za obraźliwe zachowanie lub język. Jeśli powie ci o czwartej trzydzieści, że musisz przerobić całą swoją pracę, bo nie jest zadowolony - nie wspominając o tym, że jego powód niezadowolenia z twojej pracy ma zero sensu - to ty musisz się nie zmierzyć, nie on. Jeśli dzwoni do ciebie o ósmej trzydzieści wieczorem, gdy jesteś na randce, prosząc cię o przyjście, ponieważ zdecydował, że nie podoba mu się jakaś zmienna, której użyłeś w swoich ostatnich prognozach finansowych, to również jest oznaką twojej porażki.

Wrzucam telefon do torebki. Winda zatrzymuje się na moim piętrze, a drzwi otwierają się jak paszcza potwora wygłodzonego na niewinne dusze.

Biorąc głęboki oddech, maszeruję przed siebie do biurka. Pierwsza dziś w biurze. Gdy uruchamiam laptopa, mój wzrok pada na stojący na biurku kalendarz. Pięć czerwonych kółek wokół dzisiejszej daty. Z wielką gwiazdą powyżej, przypominającą o moim ważnym spotkaniu na lunchu z Marion Blaire z Blaire Group.

Moje serce wykonuje funky little dance, gdy podniecenie przeszywa mnie dreszczem. Blaire Group to dobrze oceniana firma private equity w Arlington w stanie Wirginia. Miesiąc temu dałam swoje CV kilku znajomym łowcom głów, prosząc ich o dyskrecję - co obiecali zrobić, ponieważ wiedzą, że nie byłoby dla mnie dobrze, gdyby mój szef dowiedział się, że szukam nowego stanowiska. W ciągu tygodnia Blaire Group skontaktowała się ze mną w celu przeprowadzenia wywiadu typu Zoom. Następnie chcieli mnie zabrać do Wirginii na rozmowę w cztery oczy.

Chciałabym wziąć wolne, ale Emmett nigdy by się na to nie zgodził, nie w tak krótkim czasie. Zawsze mogę wziąć dzień chorobowy, ale w zeszłym miesiącu facet z innej firmy venture capital wezwał chorobowe i został złapany na lotnisku, ponieważ ktoś zrobił sobie selfie i umieścił je na Instagramie, a współpracownik z jego firmy go rozpoznał. Został on sumiennie zwolniony i stał się tematem plotek o cyku.

Tak więc, jeden z młodszych partnerów Blaire Group zamierza przeprowadzić ze mną wywiad podczas swojej podróży służbowej do L.A. w tym tygodniu. Powiedział, że może umówić się na lunch po swoim ostatnim spotkaniu.

Mam duże nadzieje. Godziny pracy są generalnie lepsze w private equity, a ja mam zamiar uzyskać wyższą pensję, jeśli zostanie mi zaoferowana pozycja.

Krok bliżej do spłacenia mojego kredytu studenckiego i kupienia tacie jego wymarzonego domu. Słodkie!

Przychodzi kolejny tekst. Sprawdzam natychmiast; coś od Blaire Group na temat rozmowy kwalifikacyjnej? Ale to Rick, który wstał wcześnie rano. Zwykle śpi do dziewiątej.

-Rick: Hej, kochanie, jesteś gotowa?

-Ja: Właśnie wyszłam do pracy. Gotowa na co?

-Rick: Na naszą półroczną, rocznicową wyprawę!

W moim umyśle zdaje się wybuchać bomba.

-Ja: O czym ty mówisz?

-Rick: Mówiłem ci, żebyś zaznaczyła swój kalendarz! I postawić nad nim serce.

Myślę przez chwilę, po czym uświadamiam sobie, że ma rację. Prosił mnie o to w zeszłym miesiącu. Więc postawiłam kółko wokół daty na kalendarzu ściennym w moim mieszkaniu. Ale bez serca. To byłoby trochę żenujące i trochę nieuczciwe - nie czuję, że Rick jest wart serca... jeszcze.

Ale co to ma wspólnego z tą niezwykłą podróżą?

-Ja: Nigdy nie mówiłeś nic o wycieczce! Wiesz, że nienawidzę niespodzianek.

Wyraziłam to jasno, kiedy zaczęliśmy się spotykać. Byłam tydzień po zerwaniu z moim poprzednim chłopakiem i powiedziałam Rickowi, że nie lubię nieprzewidywalności i wykolejania się moich planów. To było coś, na co oboje się zgodziliśmy.

-Rick: Mówiłem ci! Mówiłem ci, żebyś spojrzał na mój kanał Pulse!

Zaczynam mieć wrażenie, że się pogrążam. On też to zrobił... ale nigdy nie powiedział mi dlaczego. Więc nie zawracałam sobie głowy, bo nie mam czasu na oglądanie śmiesznych filmików czy memów. Mam teraz na głowie tyle syfu.

-Ja: Umieściłeś naszą wycieczkę na mediach społecznościowych i nie powiedziałeś mi tego wprost?

Po prostu gapię się na swój telefon, zaniemówiłam. Kto dzieli się planami w taki sposób? On wie, że nie mam czasu sprawdzać konta na Pulse! Otworzyłam je tylko dlatego, że nalegał, abym dołączyła do "społeczeństwa obywatelskiego" i nawiązała kontakt z "ludźmi świata". Nie rozumie, że jeśli bycie połączonym z całą ludzkością nie zapewni mi dodatkowego pół godziny snu w nocy, nie jestem zainteresowany.

-Rick: Chciałem zrobić coś kreatywnego. I chciałem, żeby wszyscy wiedzieli, jaka jesteś wyjątkowa. Mój Boże, Amy, post z planem dostał ponad trzy tysiące polubień!

Jakby to miało znaczenie!

Część mnie chce mu powiedzieć, że nie ma mowy, żebym poszła. Jestem zirytowany, że zrobił to w taki sposób. Ale inna część mnie szepcze przynajmniej stara się być takim chłopakiem, który pamięta o ważnych datach. Szkoda tylko, że nie obejmują one sześciomiesięcznej rocznicy. Kto świętuje pół roku?



Rozdział pierwszy (4)

-Rick: Chyba ludziom spodobał się pomysł zabawnego weekendowego wypadu w kabinie w Tahoe. Napełniłem bak i zaopatrzyłem się we wszystko, co będzie nam potrzebne do wędrówek i gotowania przy ognisku.

Wędrówki? Gotowanie przy ognisku? To brzmi jak obowiązki, zwłaszcza gdy będziemy musieli spędzić ponad dwadzieścia godzin jazdy tam i z powrotem między L.A. a Lake Tahoe. Rozmawialiśmy kiedyś o tym, co lubimy robić dla relaksu, a ja powiedziałam mu, że wszystko, co nie wymaga ode mnie aktywności. Powinien był wtedy wiedzieć, że piesze wycieczki nie są moim pomysłem na zabawę.

Gdyby zapytał o wycieczkę, zanim ją zarezerwował i ogłosił przez Pulse, zasugerowałabym pakiet weekendowy w hotelu z widokiem na ocean, niezbyt daleko od L.A. Taki, który zawierałby masaże dla par i serwis pokojowy.

Jego słabe planowanie i komunikacja są dla mnie irytujące. Nawet Emmett nie zrobił czegoś takiego.

-Rick: Wszystko, co musisz zrobić, to pojawić się dzisiaj przed swoim biurowcem o szóstej.

-Ja: Co masz na myśli? Nie mam się w co ubrać przez najbliższe dwa dni w biurze. Muszę się najpierw spakować.

-Rick: To po prostu jedź do domu i weź kilka rzeczy. Mogę cię odebrać u ciebie. Nic wielkiego.

Opieram łokieć na biurku i opieram czoło w dłoni. Dlaczego nie dotarło do jego czaszki, że nie może tak po prostu zrzucić na mnie czegoś takiego bez uprzedzenia? Chociaż miałam nadzieję, że Emmett pozwoli mi wrócić do domu o nieco przyzwoitej godzinie, teraz jestem pesymistką. Ma precyzyjnie dostrojony radar, który po prostu wie, kiedy mam plany towarzyskie. A jego domyślną reakcją jest zniszczenie mojego wieczoru.

-Ja: Zrobię co w mojej mocy, ale nie mogę niczego obiecać. Mój szef może w każdej chwili zrzucić na mnie różne rzeczy. Wiesz jaki on jest.

-Rick: Jest piątek! I to nie byle jaki piątek, ale wyjątkowy. Nasza półroczna rocznica coś znaczy.

Za tym idzie ponad miliard emojisów. Nie dodają one nic do jego argumentacji i sprawiają, że mam ochotę odpalić taką samą liczbę gniewnych.

-Mnie: Czy ludzie naprawdę obchodzą półroczne rocznice?

-Rick: Do diabła tak! W dzisiejszych czasach jest to na porządku dziennym.

Moje przeczucie mówi, że to wątpliwe. Ale co ja tam wiem o takich rzeczach? Ledwo mam czas na oddychanie, a co dopiero na śledzenie najnowszych trendów randkowych.

-Ja: Okej. Będę próbował, słowo operacyjne tutaj to TRY, zrobić tę podróż. Ale bez gwarancji.

-Rick: Super! Wszyscy będą tak bardzo zazdrośni, kiedy napiszemy o tej podróży!

Więcej irytująco sprężystych i szczęśliwych emojis wypełnia mój ekran. Potrząsam głową na myśl o tym, jak bardzo wyprzedza samego siebie. Jest przedwczesnym emojinatorem. Wydaje się, że ma pewną wizję dotyczącą naszego związku i jego kamieni milowych. Zaczynam coraz wyraźniej widzieć, że nasze wizje nie pokrywają się tak dobrze, jak on uważa. Pisanie o tym co robię i sprawianie, że wszyscy są szalenie zazdrośni nigdy nie było na mojej liście priorytetów.

Mimo to. Powiedziałam, że spróbuję, więc zamierzam to zrobić. Jedna srebrna podszewka: Mogę prawdopodobnie spać w samochodzie, podczas gdy on jedzie do Tahoe.

Aby upewnić się, że nie zapomnę o tej improwizowanej wycieczce, piszę 6MAT obok gwiazdy w kalendarzu. Wycieczka z okazji sześciomiesięcznej rocznicy.

Dobra, do dzieła. Otwieram plik Excela, który chce Emmett. Lepiej, żeby był dobry, bo nie chcę znowu siedzieć w biurze do późna. Albo słyszeć marudzenia Ricka, bo będzie się darł, jeśli będę musiała dziś pracować do późna. W tej chwili moja tolerancja na jakiekolwiek bzdury jest tak niska, że nawet najmniejsza prowokacja popchnie mnie nad krawędź.

Pękając na knykciach, garbię się nad laptopem, żeby zabić kolejny dzień.




Rozdział drugi (1)

========================

Rozdział drugi

========================

Amy

"Ciężko pracujesz?"

zaczynam, po czym spoglądam w górę od laptopa, aby zobaczyć Emmetta stojącego nade mną. Sprawdzam godzinę na monitorze. Tylko dziesięć minut od czasu, gdy wciągnęłam plik.

Niesie świeży kubek kawy, a jego rękawy są podwinięte, co oznacza, że nie dotarłam tu jako pierwsza. Zawsze je podwija, kiedy przychodzi do biura, pokazując chude, umięśnione przedramiona, które nigdy nie przestają wywoływać u mnie ślinotoku.

Do tego dochodzą jego cudowne oczy. Zawsze wydają się płonąć z głodu, kiedy na mnie patrzy. Każdy inny mężczyzna, a ja powiedziałabym, że jest przyciągany. Ale z Emmettem wiem lepiej. To, czego naprawdę pragnie, to kolejna okazja, by mnie dręczyć.

A jednak...

Pomimo tego, że pracujemy razem od roku i dziesięciu miesięcy, moje serce wciąż wykonuje tę zabawną gimnastykę - turla się, zwija i skręca. Nigdy tego nie robiło, zanim go poznałam, a przez ostatnie dwadzieścia dwa miesiące to się nasiliło, bo nawet mój brzuch czuje się ostatnio dziwnie, cały drżący w odpowiedzi na to, co robi moje serce. Gorące dreszcze przebiegają przeze mnie w najbardziej nieodpowiednich momentach, jak wtedy, gdy powinnam skupić się na spotkaniach lub zwrócić uwagę na to, co mówi mój chłopak podczas tych kilku randek, które udaje nam się zorganizować.

Jedyną rzeczą, która sprawia, że moje niefortunne przyciąganie do szefa jest znośne, jest to, że czuję również wściekłą potrzebę spoliczkowania go w dziewięćdziesięciu procentach przypadków, zwłaszcza gdy w mojej głowie pojawia się to mrukliwe "Pewnie będę tego żałować...". Albo kiedy niszczy kolejny z moich wieczorów czy weekendów swoim swobodnym sadyzmem.

Kiedy przyszłam na ostateczną rozmowę, myślałam, że pomyliłam adres. To było tak, jakbym przypadkowo weszła do agencji modelek i w jakiś sposób znalazła się twarzą w twarz z ich top modelką.

Przy wzroście sześć-cztery, Emmett Lasker góruje nad większością ludzi, jego ramiona są niemożliwie szerokie, a biodra wąskie i wąskie. Ciemne, skośne brwi wyznaczają zdecydowane linie nad jego głęboko osadzonymi oczami, które są tak jasnoniebieskie, że wydają się niemal srebrne. Jego rysy twarzy są męskie i precyzyjnie wyważone, jakby wyrzeźbione przez mistrza rzeźby. Proste ostrze nosa, nie za długie, nie za krótkie, po prostu idealne. Wysokie czoło i kwadratowa szczęka z odrobiną ciemnego zarostu. Jedyną miękką rzeczą na jego twarzy są usta, które są zaskakująco pełne. Jeden kącik często unosi się do góry, jakby był sardonicznie rozbawiony światem.

I może tak jest. Jest jednym z tych rzadkich cudotwórców finansów z dotykiem Midasa. Widzi rzeczy, których większość z nas, śmiertelników, nie potrafi.

Praca w GrantEm to w zasadzie absolutnie najlepsza deska lodowa dostępna w świecie finansów. Praca bezpośrednio z samym Emmettem Laskerem? Wisienka na szczycie.

Szkoda, że nie odczuwam żadnej satysfakcji czy zadowolenia, jakie muszą mieć ludzie pracujący dla geniusza. Ten gorący, niewygodny węzeł w moim brzuchu? To w czterdziestu procentach żądza jego wspaniałego ja, w czterdziestu procentach strach przed tym, co zrobi, żeby zepsuć mi dzień, a w dwudziestu procentach samooskarżenie o to, że wciąż uważam go za wyjątkowo piękny okaz męskości. Gdyby nie to, że jest moim szefem... gdybyśmy spotkali się w innych okolicznościach... być może zdecydowałabym się na jednonocną przygodę, coś, czego normalnie nigdy nawet nie brałabym pod uwagę. Ale kiedy wpadasz na faceta, który podgrzewa ci krew samym oddechem, to czemu do cholery nie?

Jednakże, jest on moim szefem. I to nie byle jakim szefem, ale szefem, którego celem jest uczynienie mojego życia piekłem. Który zatrudnił mnie wbrew swojemu lepszemu osądowi (wciąż nie jestem pewna, dlaczego to zrobił) i który jest najwyraźniej zdeterminowany, by pokazać mi, że nie należę do firmy, bez względu na to, jak dobrze się w niej czuję.

Ale jak on może wyglądać tak świeżo i gorąco o tak wczesnym poranku? Wydaje się, że świeci od wewnątrz. Ten człowiek wyszedł z biura dopiero po mojej wczorajszej nocy. I przybył tu przed mną dziś rano. Jak to możliwe, że on może wyglądać jak milion dolców, kiedy ja czuję potrzebę wypicia trzech czy czterech kwart espresso?

Podnosi brew w oczekiwaniu.

Czy chce teraz plik Excela? Powiedział mi, że potrzebuje go do drugiej, a ja nie dam mu go do później. Mam prawo do godzin przydzielonych na to zadanie!

Wtedy przypominam sobie, że powiedział: "Ciężko pracujesz?".

Daję mu mój najlepszy profesjonalny uśmiech. "Tak. Powiedziałeś, że chcesz to mieć do dwóch". Gestem wskazuję na arkusz kalkulacyjny Excela na moim monitorze.

"Tak było." Zerka na mój kalendarz, a jego usta nieco się spłaszczają.

Cholera. Nie chcę, żeby pomyślał, że kółka, gwiazdka i 6MAT nad dzisiejszą datą oznaczają coś osobistego. Jeśli tak, znajdzie sposób, żeby to zepsuć. Może podrzuci "wyjątkowo pilne" zadanie, nad którym będę musiała pracować przez cały lunch, żeby je wykonać.

Nie odwołam wywiadu z Blaire Group. "Nawet zaznaczyłam to w kalendarzu, żeby nie zapomnieć".

"Mmm." Jego oczy zwężają się lekko.

Crap. Czy on wie, co naprawdę oznaczają te kółka i gwiazdka? Nie sądzę, żeby zwolnił mnie za udzielanie wywiadów, ale nie chcę dać mu kolejnego powodu, żeby poświęcił swoje życie na unieszczęśliwianie mnie. Nie wiem, ile jeszcze może zrobić w tym momencie, ale jestem pewna, że coś wymyśli. Jest powód, dla którego w jego wieku jest partnerem założycielem firmy venture capital. I nie są to pieniądze jego tatusia.

"Zastanawiam się, co oznacza to '6MAT'". Emmett obdarza mnie uśmiechem.

Jego swobodny ton nie zwodzi mnie. Upewniam się, że zachowuję przyjemną i niewinną twarz. "To mój osobisty kod wskazujący na pilność, 6MAT jest najważniejszy. Praca, którą dla ciebie wykonuję, jest oczywiście moim najwyższym priorytetem".

"Tak, ale co to oznacza?"

"Uh, masz na myśli litery? Same w sobie?"

"Tak."

"Och, to proste. Most Absolute Top. I mam sześć numerycznych poziomów priorytetu, przy czym sześć jest najwyższe." Znów się uśmiecham.

On podnosi obie brwi, po czym kiwa powoli głową. "Rozumiem. Ważne jest, aby zaznaczyć swoje priorytety."

"Dokładnie."

"Kontynuuj dobrą pracę", mówi, chociaż jego ton wskazuje, że zamierza rozebrać moje dostarczenie, aż znajdzie coś, na co może narzekać. Potem idzie do swojego biura.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Rób to, co należy."

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści